Reklama

Tony pomarańczy i dziesiątki rannych, czyli karnawał w Ivrei

Wiele miast w Europie ma swój oryginalny sposób spędzania karnawału, jednak włoska Ivrea bije je na głowę, proponując nam wydarzenie unikatowe na skalę, nie tylko europejską, ale także światową. Kto by pomyślał, że spokojne piemonckie miasteczko w ostatnie dni karnawału potrafi zamienić się w prawdziwe pole walki i to jakiej - walki na pomarańcze, po której niejeden wychodzi z podbitym okiem.

Początki tych nietypowych karnawałowych uroczystości sięgają pierwszej połowy XIX wieku - czasów Napoleona, pod którego panowaniem znalazł się także Piemont. Stąd właśnie pochodzą pierwsze postaci charakterystyczne dla tego karnawału. Ważną postacią jest też córka młynarza  (la Mugnaia) o imieniu Violetta. Tę postać wprowadzono do obchodów w 1858 roku.

Inspiracją do tego stała się legenda, która głosi, że Violetta w dniu swojego ślubu została porwana dla okrutnego tyrana - księcia Guido III, który ustanowił "prawo pierwszej nocy" (prawo do spędzenia nocy poślubnej z żoną poddanego) i postanowił je wyegzekwować. Dziewczyna podstępnie upiła i zabiła władcę. Gdy pojawiła się w oknie z jego głową wśród okolicznej ludności wybuchła rebelia, a następnie rozpoczęło się natarcie na zamek. Ludzie rzucali tym, co im wpadło w ręce, między innymi kamieniami. 

Reklama

Dziś zaprzęgi z końmi symbolizują gwardię znienawidzonego księcia (aranceri sui da getto), kolorowe drużyny to rebelianci (aranceri a piedi), którzy zamiast kamieniami rzucają pomarańczami. A sama postać Violetty odgrywana jest przez najpiękniejsze kandydatki zgłaszające się z całych Włoch. W wigilię bitwy przedstawienie Violetty na balkonie ratusza rozpoczyna świętowanie. Jest to niezwykłe wydarzenie, ponieważ jej tożsamość jest chroniona do samego końca.

Następnego dnia przemierza miasto w barwnym orszaku (il Corteo Strorico). Młynareczka w złotej karocy, ubrana w białą suknię ślubną zajmuje główne miejsce w pochodzie. Pozdrawia swych wielbicieli i obrzuca tłumy słodyczami oraz gałązkami mimozy. Towarzyszą jej przedstawiciel władzy napoleońskiej - Generał i dowództwo generalne czuwają nad właściwym przebiegiem uroczystości. 

Co roku po każdej bitwie na pomarańcze jest wielu poszkodowanych - nie brakuje siniaków, podbitych oczu czy nawet krwawych ran. Rok temu ponad 100 osób zgłosiło się po pomoc medyczną. Mimo takiego poświęcenia i tego, że za udział w rzucaniu pomarańczami trzeba sporo zapłacić, w zabawie zawsze uczestniczy kilkadziesiąt tysięcy osób z całego świata. 

Jeśli chcemy zobaczyć tę fascynującą bitwę a jednocześnie ustrzec się przed pomarańczowym atakiem, to jest na to sposób! Uratuje nas berretto frigio - czapka frygijska, przypominająca dużą wełnianą skarpetę. Chroni nie tylko przed siłą uderzeniową pomarańczy, ale przede wszystkim odbiera prawo aranceri do rzucania w nas. Dla pomarańczowych wojowników jest znakiem, że jesteśmy jedynie obserwatorami wydarzenia, mimo to trzeba uważać, żeby nie oberwać pomarańczą przez przypadek, bo w takim zamieszaniu o to nietrudno. Tę niezwykłą czapkę można kupić bezpośrednio przed bitwą. Dodatkowo w okolicach centrum wydarzeń na budynkach są rozwieszone siatki zabezpieczające, za którymi można się schować przed pomarańczowym bombardowaniem. 

Niezwykłe pomarańczowe wydarzenie trwa cztery dni licząc od wigilii walk na cytrusy. Bitwy rozpoczynają się w niedzielę po południu i każdego dnia mniej więcej o tej samej porze są wznawiane. Zabawa kończy się we wtorek (dzień przed Środą Popielcową) rozdaniem nagród dla zwycięskich drużyn oraz wieczornym rytualnym spaleniem ustawionych po całym mieście stosów z wrzosów i jałowca. Spalanie obserwują zarówno turyści jak i mieszkańcy, bowiem im szybciej spłoną stosy tym lepsza wróżba na przyszłość. 

Ciekawostki:

- Żeby spektakularna bitwa mogła się odbyć potrzeba około 200 ton pomarańczy, które w większości pochodzą z Sycylii. Od 2015 roku każdy dostawca pomarańczy musi złożyć deklarację, że jego owoce pochodzą z upraw wolnych od powiązań z mafią, która właśnie na Sycylii kontroluje dużą część gospodarstw rolnych. 

- W czasie pomarańczowych bitew kawiarnie i restauracje od podłogi przez blaty i krzesła, aż do połowy ścian oklejone są kartonami, a wszystko co nie zostało oklejone kartonem jest zabezpieczone folią malarską. Ten tekturowo-remontowy styl, jest zabezpieczeniem wnętrza na czas wizyt zawodników i turystów, którzy ociekają sokiem pomarańczowym.

Maria Cieszkowska

Zobacz także:

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Podróże | Włochy | pomarańcze | bitwa | karnawał | tradycja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama