Reklama

Tyrol: W rajskiej dolinie trzytysięczników

Jest w Alpach jedno miejsce, w którym sylwester trwa całą zimę. A nawet dłużej. Nie ma tam mowy o spaniu. Rano wszyscy wjeżdżają jednym z kilku wiszących tramwajów na położoną grubo powyżej 2 tys. metrów rozległą półkę, skąd widać zapierające dech w piersiach trasy zjazdowe. Po południu zaś zaczyna się wielka fiesta, która kończy się dopiero rano następnego dnia. Takie jest Ischgl, najmodniejsze chyba miejsce w austriackich Alpach.

Ale kto by pomyślał, że w odległości zaledwie kilku kilometrów w głąb doliny Paznaun znajdziemy jedno z najbardziej kameralnych miejsc. To Galtür i sąsiadujące z nim Wirl. Łagodne trasy, idealne wprost dla tych, którzy chcą szusować razem z dziećmi, nawet małymi. A wokół niezwykłe widoki, czyściuteńki śnieg i… cisza, czasami tylko przerywana nawoływaniami świstaków. W przeciwieństwie do głośnego Ischgl, w którym wszystko dzieje się szybko, tu czas biegnie leniwie. Dolina Paznaun ma jeszcze co najmniej dwa takie niezwykłe miejsca.

Pierwsze to Kappl, położone mniej więcej w połowie jej długości. Kiedy jedzie się szosą wzdłuż doliny, trudno sobie nawet wyobrazić, jak niezwykłe tereny narciarskie znajdują się powyżej. Ale warto wsiąść do gondolki, bo ilość fantastycznych tras na górze oszałamia. Powstał tu także słynny park rozrywki Sunny Mountain, w którym dzieci w pomysłowy sposób pod okiem instruktorów stawiają pierwsze kroki na nartach.

Reklama

Podobnie jest w skromnym See, które zaskakuje długością swych tras. Podobnie jak w całym Tyrolu, tak i w miejscowościach położonych w dolinie Paznaun, sezon narciarski zaczyna się w grudniu a kończy dopiero na początku maja.

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy