Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Paulina Holtz: Milutka, a przeklina...

​Gdy była mała, wszyscy gratulowali jej mamie, że tak dobrze wychowała córkę: grzeczną i zaradną. Gdy jednak nikt nie słyszał, Paulinka rzucała szpetne słówka.

Jej pierwsze wspomnienie z dzieciństwa: lata 80., chyba zima. Razem z mamą (68) jadą maluchem przez stolicę. Nagle przy Szpitalu Praskim samochód łapie gumę. Dla mamy śpieszącej się gdzieś, zmienianie koła to udręka, dla Pauliny - maleńka przygoda. Kolejne silne wspomnienie, to prywatne przedszkole prowadzone przez surową, ale ciepłą przedwojenną nauczycielkę panią Medalis.

Paulina była bardzo posłusznym dzieckiem, grzecznym i pomagającym innym maluchom. Kiedy jednak tylko wychodziła już z przedszkola i pożegnała panią Medalis, syczała tuż za progiem "głupia stara baba". Dziewczynka, wyjątkowo grzeczna przy gościach, którzy przychodzili do domu jej rodziców, wzbudzala zachwyt. Przyjaciele nie mogli się nadziwić, że pani Joanna tak rewelacyjnie wychowała córeczkę.

Reklama

"Wszyscy mojej mamie mówili: 'Jaką pani ma wspaniale wychowaną córkę! Posprzątała, podziękowała, zapytała, czy może w czymś pomóc, ukłoniła się...'. A po powrocie do domu stawałam za zasłoną w dużym pokoju i tupiąc nogami, recytowałam: 'Gówno! Dupa! Gówno! Dupa!'. Musiałam odreagować", wyznała w magazynie "GaGa".

Paulina bywała też wyjątkowo uparta. W jej rodzinie legendą jest opowieść o tym, jak poszły kiedyś z mamą do Łazienek i dziewczynce tak bardzo podobało się w pięknym parku, że nie chciała z niego wyjść, mimo błagań mamy, która nie chciała spóźnić się na spektakl. Kiedy mama w desperacji powiedziała "No to na razie, pa, pa" licząc, że trzylatka podąży jednak za nią, Paulinka odwróciła się na pięcie i poszła w swoją stronę. Skończyło się na tym, że matka musiała siłą wyprowadzić wyjącą pociechę z parku, chowając się przed pełnymi potępienia spojrzeniami przechodniów.

Paulina Holtz Gdy była mała, wszyscy gratulowali jej mamie, że tak dobrze wychowała córkę: grzeczną i zaradną. Gdy jednak nikt nie słyszał, Paulinka rzucała szpetne słówka. Jednak tak naprawdę osobą, która opiekowała się i wychowywała małą Paulinę, był jej tata Witold (81). Jako drugi reżyser miał więcej wolnego czasu niż zapracowana mama-aktorka. Za to tatę udawało się od czasu do czasu przekonać, że wcale nie musi koniecznie iść do szkoły.

"Byłam dla niego księżniczką, absolutną księżniczką! 'Nie chcesz iść do szkoły? Nie idź! Pójdziemy posiedzieć do kawiarni'. Gdyby moja mama tego nie pilnowała, to ja bym w ogóle do szkoły mogła nie chodzić! Przesiadywaliśmy w kawiarniach Hotelu Europejskiego. Mój tata jest zbieraczem, i tam spotykał się z podobnymi pasjonatami, bardzo ciekawym towarzystwem...", wspomina dzisiejsza gwiazda "Klanu".

Zobacz także:



Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy