Reklama

Za głosem serca...

Słucha intuicji i mimo że jest bardzo zapracowana, nie odmawia pomocy. Dlatego SHOW przyznał jej nagrodę specjalną w plebiscycie Gwiazdy Dobroczynności.

Skąd w tobie taka potrzeba pomagania? Jak to się zaczęło?

Anna Dereszowska: - Przed laty zdarzyło się coś, co dało mi impuls do działania. Na moim podwórku na Ochocie widywałam bardzo często pewnego chłopaka. Świetny młody człowiek. Grał w piłkę nożną, kosza, zawsze był uśmiechnięty i pełen energii. Kiedyś spotkałam jego siostrę. Dowiedziałam się, że miał wypadek samochodowy, w wyniku którego już nigdy nie będzie chodził. Na domiar złego okazało się, że rodziny nie stać na dobry wózek inwalidzki - chłopak dostał używany, którym trudno mu było się poruszać. Postanowiłam pomóc. Udało mi się kupić nowy wózek. I muszę przyznać, że sprawiło mi to ogromną egoistyczną przyjemność z czynienia dobra.

Reklama

Nie każdy, kto chce pomagać, może sobie pozwolić na sfinansowanie kupna wózka inwalidzkiego.

- Tak, ja miałam to szczęście, że akurat wtedy było mnie na to stać. Ale przecież w pomaganiu nie chodzi tylko o aspekt finansowy. Moje działania charytatywne też nie zawsze polegają na przekazywaniu pieniędzy. Czasem po prostu pokazuję się w telewizji, mówię publicznie o ważnych rzeczach. Wykorzystuję swój wizerunek do tego, by czynić dobro.

Komu jeszcze pomagasz?

- Współpracuję z Fundacją Kwiat Kobiecości, która wspiera kampanię walki z rakiem szyjki macicy.

Dlaczego to dla ciebie takie ważne?

- Jednym z powodów była z pewnością śmierć mojej mamy, spowodowana co prawda nie rakiem szyjki macicy, a rakiem jajnika. To jest nowotwór, z którym walczy się bardzo ciężko, ponieważ najczęściej wykrywany jest w późnym stadium. Właśnie dlatego nazywany jest ukrytym zabójcą. Dziś wiemy, że z tą chorobą można wygrać. Dlatego tak namawiam panie, by regularnie się badały. Moja mama nie miała takiego wsparcia jak kobiety, którymi opiekuje się Kwiat Kobiecości. W tamtym czasie takich organizacji nie było, dlatego z tak wielką chęcią włączyłam się w tę kampanię.

Słyszałam też, że pomagasz dzieciom?.

- Wspieram Fundację Spełnionych Marzeń Tomka Osucha, która działa na rzecz dzieci chorych na nowotwory. Regularnie odwiedzam też Interwencyjną Placówkę Opiekuńczą w Otwocku. Jestem dumna, bo ostatnio zadzwoniła do mnie pani dyrektor IPO z podziękowaniem, ponieważ udało im się zakończyć remont. Dzieci mają teraz zupełnie inne warunki. Ostatnio nakłoniłam firmę Palette, z którą współpracuję, do tego, żeby przekazała 10 tysięcy złotych na ten ośrodek. Poza tym pamiętam też, żeby rozliczając swój PIT, przekazać 1 procent podatku na IPO. Bardzo do tego namawiam.

Jesteś jedną z najbardziej zapracowanych aktorek. Jak znajdujesz jeszcze czas, by pomagać innym?

- Rzeczywiście trudno mi odmawiać, bo odkąd o moim zaangażowaniu zrobiło się głośniej, spływa do mnie coraz więcej propozycji. A to proszą, by angażować się w pomoc zwierzętom, a to, by aktywnie działać na rzecz ochrony przyrody. Nie mogę zgadzać się na wszystkie propozycje, bo potem trudno byłoby mi wywiązać się ze zobowiązań. Dlatego właśnie staram się mądrze wybierać.

Chyba trudno zdecydować, kto bardziej, a kto mniej zasługuje na twoją pomoc?

- Bardzo! Ale muszę takie decyzje podejmować, by potem być fair.

Najbardziej poruszające spotkanie?

- Za każdym razem wzruszają mnie wizyty na oddziałach onkologii dziecięcej. Energia, jaką mają te dzieci, ich siła i chęć do walki z nowotworem, często wbrew wszystkiemu, jest zdumiewająca. Moim zdaniem dzieci podchodzą do tego mądrzej i dojrzalej niż ich rodzice. To daje do Dają przykład Anna otrzymała nagrodę specjalną magazynu SHOW. Na zdjęciu aktorka z pozostałymi laureatkami: Martyną Wojciechowską, nagrodzoną za zaangażowanie w program społeczny, i Agnieszką Cegielską, wyróżnioną w kategorii darczyńca organizacji społecznej. najważniejsze! co jest One wiedzą, myślenia. Pamiętam też, że dwa lata temu pojechałam z TVN i Fundacją WWF (World Wide Fund for Nature) na Borneo, gdzie co roku giną tysiące orangutanów. Liczba tych małych sierot, którym tamtejsi rolnicy zabili maczetami matki, jest absolutnie porażająca! Karczowanie lasów sprawia, że zwierzęta nie mają gdzie żyć. Najgorsza była dla mnie świadomość, że wszyscy pośrednio przyczyniamy się do tego, że naturalne miejsca zamieszkania orangutanów znikają. Rozkleiłam się.

Co czujesz dziś, kiedy twoje zaangażowanie zostało docenione i otrzymałaś statuetkę Gwiazda Dobroczynności?

- To jest ogromna satysfakcja, ale też egoistyczna przyjemność, że popularność, jaką udało mi się zdobyć ciężką pracą, umiem mądrze wykorzystać. Nie tylko po to, żeby chodzić na bankiety i błyszczeć w świetle fleszy, ale przede wszystkim, żeby przypominać, że dobro trzeba czynić. Tym bardziej, że często wcale nie chodzi o duże sumy. Zazwyczaj właśnie tak jest, że pomoc nie kosztuje wiele: trochę poświęconego czasu, czasem parę drobnych, wcale nie trzeba przekazywać milionów. Takie nagrody jak Gwiazda Dobroczynności sprawiają, że mogę zwrócić uwagę większej liczby ludzi na problemy, w które się angażuję. I przekonać ich, że naprawdę warto pomagać.

Justyna Kasprzak


SHOW 3/2012

Show
Dowiedz się więcej na temat: pomoc
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy