Angelyne. Pochodzi z Polski. Zostanie gubernatorem Kalifornii?
Był rok 1984 kiedy w Los Angeles i okolicach pojawiły się tajemnicze billboardy przedstawiające ponętną blondynkę w seksownej pozie z jednym tylko słowem "Angelyne". Nie reklamowały filmu, producenta blachodachówek ani nawet klubu ze striptizem. Promowały tylko ją. Angelyne.
Dziś kampanie billboardowe mają się dobrze jak nigdy wcześniej. Od reklamy podstawowych produktów po rozstrzyganie zawiłych kwestii etycznych, to narzędzie wykorzystuje się gdzie się da, często przy wtórze protestów. Oryginalne zastosowanie tych środków stało się nawet tematem filmów. Jednak na tamte czasy był to pomysł zaskakujący i nietypowy.
A zarazem skuteczny. Angelyne naprawdę zwróciła na siebie uwagę. O jej śmiałym pomyśle zaczęły pisać media, posypały się propozycje wywiadów, a nawet ról filmowych. Angelyne zadbała o charakterystyczny i przyciągający wzrok wizerunek. Blond loki i róż. Nie tylko różowe szpilki i miniówki, ale fantastyczny różowy Chevrolet Corvette, którym krąży do dziś po Los Angeles.
Wszystko to działo się przed epoką mediów społecznościowych i celebrytów znanych z tego, że są znani. Wyobraźcie sobie, co mogłaby zdziałać, mając do dyspozycji Instagram lub Snapchat!
Ale były lata 80. I Angelyne robiła to, co robiło się w latach 80. Występowała w zespole punk-rockowym w klubach Los Angeles i marzyła o sławie.
Choć Angelyne uważana jest za prekursorkę celebrytek w rodzaju Paris Hilton czy Kim Kardashaian, jest jedna rzecz, która zasadniczo ją od nich różni. Choć Angelyne umiała postawić się w centrum zainteresowania i na trwale wejść do popkultury jako osoba zna z tego, że jest znana, udało jej się przez długie lata trzymać całą swoją sferę prywatną w głębokiej tajemnicy.
Tak naprawdę nikt nie wiedział, kto to właściwie jest. Angelyne to bardziej Banksy niż Paris Hilton. Światu sprzedała cukierkowo-różową powłoczkę, którą sama stworzyła. Swoją tożsamość ukrywała i chroniła przez lata. Pytania o to, skąd pochodzi, gdzie się wychowała i jak właściwie się nazywa pozostawały bez odpowiedzi przez dziesięciolecia.
Dziewczyna z kieleckiego
Angelyne urodziła się w Polsce, niedaleko Kielc jako Ronia Goldberg. Jej rodzice poznali się w getcie w Chmielniku. Byli wśród 500 osób z 13 tysięcy, które przeżyły. Pozostali zginęli w Treblince. Po getcie w Chmielniku rodzice dziewczyny przeszli przez obóz koncentracyjny w Skarżysku-Kamiennej (razem), a później przez Buchenwald i Bergen-Belsen (osobno). Ocaleli. Matka Angelyne, Bronia, straciła w Holokauście ponad 40 krewnych, w tym ojca, trzech braci i siostrę.
Rodzice dziewczyny pobrali się natychmiast po wyzwoleniu, jeszcze w obozie przejściowym. Zostali repatriowani do Polski, ale wkrótce po narodzinach Roni wyjechali do Izraela, a po kilku latach do Nowego Jorku.
Gdy Ronia, wtedy już Renee, miała 14 lat, zmarła jej matka, ojciec wkrótce ożenił się ponownie. Dziewczyna skończyła szkołę i wyszła za mąż, jednak małżeństwo wkrótce skończyło się rozwodem.
Renee przeistoczyła się w Angelyne w połowie lat siedemdziesiątych. Jej życie nadal owiane jest mgiełką tajemnicy. Choć wielu dziennikarzy, tropicieli sensacji, a nawet genealogów podjęło znaczne wysiłki, by odtworzyć jej życiorys, Angelyne zręcznie zaciera ślady, mistyfikuje wątki i wpuszcza ciekawskich w maliny.
Szybko przekonują się, że pozory mylą. Różowy kicz, blond loki i cienki głos (rys, który wykorzystała później Paris Hilton) są tylko kreacją. Angelyne okazuje się bystrą, inteligentną i wrażliwą osobą. Nieco światła na jej postać rzucił były mąż. Uważa, że trauma wojenna rodziców miała na nią ogromny wpływ. Wychowanie było surowe. Ekstremalnie ciężkie przeżycia pozostawiły piętno, a zarazem były tematem tabu, ojciec nigdy nie wracał do tych tematów. Niektóre elementy rodzinnej historii były z czasem zmieniane, np. ojciec w pewnym momencie twierdził, że dziewczynka urodziła się w Izraelu.
Renee, jeszcze zanim stała się Angelyne, zaczęła postępować podobnie. O sprawach, które były dla niej bolesne nie mówiła w ogóle. Niektóre wątki swojej osobistej historii, zaczęła zacierać lub modyfikować.
Angelyne z billboardu
Dlaczego tak postępowała? Być może była to chęć stworzenia alternatywnego "ja" siedzącego "w różowej chmurze na szczycie różowej góry" jak ujęła to w jednym z wywiadów. Odciętego od korzeni i tradycji, ale też od traum i cieni przeszłości. I dobrze pasującego do mitologii amerykańskiego snu: oto dziewczyna z bliżej nieokreślonej prowincji przyjeżdża do Los Angeles, ma na siebie pomysł i robi karierę.
To sprawdziło się tylko do pewnego stopnia. W dziedzinie autopromocji była wizjonerką, prekursorką i liczne z jej pomysłów celebryci eksploatują i dziś. Angelyne wystąpiła w wielu filmach i nagrała kilka płyt, zapraszano ją do programów telewizyjnych i przeprowadzano z nią wywiady. A jednak nie zrobiła wielkiej kariery jako aktorka czy piosenkarka. Była nawet nominowana do złotej maliny jako najgorsza aktorka drugoplanowa. Być może po prostu nie miała talentu.
Udało jej się za to co innego. Stała się jedną z ikon popkultury. Do tego potrafiła i nadal potrafi to monetyzować.
Jej postać i słynne billboardy pojawiają się jako motyw w 35 filmach i serialach: od Simpsonów po Wielkiego Liberace. Występuje w teledyskach, prowadzi strony internetowe z towarami opatrzonymi jej wizerunkiem. Można też kupić wycieczkę po Los Angeles w jej towarzystwie albo członkostwo w jej fanklubie. Billboardy, w które zainwestowała w latach 80., wciąż przynoszą jej dochód.
Klucz do Kalifornii
Angelyne nie poddaje się. Ma 70 lat i wciąż nosi różowe miniówki i klapki na obcasie. Umiejętnie wodzi za nos dziennikarzy, dozując informacje na swój temat. Kiedy nieco więcej o jej życiu przeciekło do opinii publicznej, zainteresowanie znowu wzrosło. NBC Peacock nakręciło serial na jej temat.
A sama Angelyne? Ma chrapkę na... stanowisko gubernatora stanu Kalifornia. Wykorzystując fakt, że podejmowane są działania zmierzające do odwołania Gavina Newsoma, ma zamiar ubiegać się o to stanowisko w ewentualnych wyborach. Rozpoczęła już nawet kampanię, a jej hasło brzmi "Angelyne jest kluczem do Kalifornii". Zapowiada, że nie zamknie się w ścianach gabinetu, a rządzić będzie z mobilnego biura, czyli swojej Corvette. To nie pierwsza próba. Angelyne podjęła już podobną w 2003 roku.
Czy tym razem jej się uda? Zasiąść w fotelu gubernatora być może nie, po raz kolejny przyciągnąć uwagę - z pewnością tak.
Czytaj też: