Dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Jak to wygląda w praktyce?
Od początku toczącej się w Ukrainie wojny do Polski trafiło już około pół miliona ukraińskich dzieci. Niezależnie od tego, czy ukraińskie rodziny zostaną u nas na stałe, czy też postanowią zmienić miejsce pobytu, dopóki są u nas, mogą zapisać swoje dzieci do polskich szkół. Jak to wygląda w praktyce?
Przed wojną w Ukrainie w polskich szkołach uczyło się 101 505 uczniów ukraińskich. Zdawać by się zatem mogło, że na pierwszy rzut oka polskie szkolnictwo jest przygotowane na napływ kolejnych dzieci i młodzieży z Ukrainy. Trzeba wziąć jednak pod uwagę fakt, że w tym momencie odbywa się to masowo. W związku z tym pojawia się wiele pytań: ze strony szkół, rodziców dzieci już uczących się w szkołach oraz przede wszystkim uchodźców, którzy chcieliby posłać swoje dzieci do polskich szkół.
Jak polskie szkoły są przygotowane na przyjęcie nowych uczniów? Co z barierą językową? Jak to wszystko wygląda w praktyce?
Integracja i pozytywne przyjęcie przez polskich uczniów
Na stronie Ministerstwa Edukacji i Nauki czytamy: "Wspieramy uchodźców z Ukrainy! Każdy uczeń czy student uciekający przed wojną i potrzebujący pomocy w Polsce - otrzyma ją! Ministerstwo Edukacji i Nauki przygotowało szereg rekomendacji oraz wskazówek, jak zapisać dziecko do szkoły i jak otrzymać pomoc psychologiczno-pedagogiczną".
Można znaleźć informację o tym, że dzieci z Ukrainy przyjmowane są do szkół na takich samych warunkach, jak dzieci polskie. Inną optymistyczną informacją jest również ta traktująca o dzieciach, które nie znają języka polskiego - "dyrektor szkoły będzie mógł zorganizować dodatkowe zajęcia języka polskiego".
Zapytaliśmy rodziców z krakowskich szkół o to, jak wygląda nauczanie dzieci z Ukrainy po kilku dniach od rozpoczęcia ich masowego przyjmowania. Obaw jest wiele, jednak pierwsze wrażenia przekazywane im przez dzieci są pokrzepiające.
- U mojej córki jest już sześciu chłopców, mają być jeszcze dwie osoby. Dobrze sobie radzą, to jest siódma klasa. Nauczyciele starają się im pomagać, psycholog już zrobił lekcje jak się integrować. Wygląda to dobrze, córka ciągle opowiada o nich, bo się już integrują - mówi pani Elżbieta, mama uczennicy jednej z krakowskich szkół.
- Do klasy mojej 13-letniej córki dołączyły wczoraj cztery dziewczynki z Ukrainy, jedna mieszka u nas. Po powrocie ze szkoły była zadowolona, choć kompletnie nie zna polskiego. Ale słucha, nie wszystko rejestruje... Ale dzieci między sobą lepiej się dogadują niż dorośli - mówi pani Małgorzata.
- Do klasy mojej córki dołączył chłopiec z Ukrainy. Nie mówi po polsku, ale siedzi z dziewczynką, która rozumie więcej i mu tłumaczy - mówi inna mama dziecka, które uczęszcza do szkoły podstawowej. Kolejna kobieta również zwraca uwagę na to, że dzieci wzajemnie sobie pomagają oraz próbują sobie radzić, korzystając z translatora w telefonie. - Do córki doszedł chłopiec, od dzisiaj mają być kolejne dzieci, ale w klasie mają już dzieci z Ukrainy, więc wsparcie jest. U siostrzenicy, która jest w piątej klasie, jest nowa trochę zagubiona dziewczynka, ale translator w telefonie działa i trochę angielski też pomaga - mówi pani Anna.
Perspektywa nauczycieli
Choć otwartość dzieci z polskich szkół na nowych kolegów z Ukrainy jest ogromna, co zdecydowanie wpływa na dobre samopoczucie przyjmowanych uczniów, to pojawia się pytanie, czy nauczyciele systemowo są przygotowani na nadchodzące zmiany?
- I znów ministerstwo rzuciło nauczycieli na głęboką wodę. Dali radę ze zdalnym, dadzą z dziećmi z Ukrainy. Nie zdążyli przygotować dla nas szkoleń, materiałów, przesłać do szkół. Zdesperowani nauczyciele teraz siedzą i przeszukują "internety".
Tak samo, jak w przypadku oddolnej pomocy obywatelskiej uchodźcom z Ukrainy, pojawiają się wątpliwości związane z tym, czy tym razem to nauczyciele będą pozostawieni sami sobie w pomocy nowo przybyłym uczniom. - Teraz my będziemy godzinami szkolić, uczyć się ich języka. Oczywiście za darmo. Po godzinach. Bez złotówki dodatku. A ministrowie dostaną za pół roku wielotysięczne nagrody, jak to sprawnie wszystko zorganizowali - narzeka pani Malwina, nauczycielka w jednej ze szkół podstawowych.
Jednak, jak podkreśla Ministerstwo Edukacji i Nauki, nauczyciele są dla niego również bardzo ważni. - Kwestia nauczycieli jest dla nas bardzo istotna. W specustawie zapisaliśmy odpowiednie rozwiązania w tym zakresie. Nowe przepisy uelastyczniają przyjęcie do polskich szkół nauczycieli ukraińskich i tych osób, które będą mogły być wsparciem dla dzieci z Ukrainy. Wiele z tych osób ma doświadczenie w edukacji i one mogą być zatrudniane na stanowisku pomocy nauczyciela w oddziałach przygotowawczych - informuje nas rzecznik MEiN.
Pani Natalia, która uczy w szkole podstawowej, zwraca uwagę również na aspekt troski o polskich uczniów - W swojej klasie mam już trójkę dzieci z Ukrainy i przyznam, że nie da się tego zrobić tak, aby żadna strona nie ucierpiała. Dzieciom z Ukrainy drukuję lub szykuję osobne zadania, natomiast skupiam się na moich polskich uczniach, oni nie mogą stracić! Szkoda, że ukraińskie mamy z wykształceniem pedagogicznym nie mogą prowadzić oddziałów dla dzieci z Ukrainy, np. popołudniu, na drugą zmianę. Wtedy te dzieci też realizowałyby swój program. Mogłyby też mieć rolę asystentów w klasach. Dużo tłumaczę przez Google Translate, ale nie wszystko. Wychodzę z założenia, że jest część czasu osobno, a część razem. Od dyrekcji mamy jedynie przykazanie, aby zapewnić dzieciom z Ukrainy bezpieczne warunki - mówi nauczycielka.
Ważnym aspektem jest też nacisk na próbę zintegrowania nowych uczniów. Aspekt edukacyjny w pierwszych dniach nie jest tak istotny, jak zapewnienie dzieciom poczucia bezpieczeństwa w nowej szkole i próba zasymilowania ich. - Mam w swojej klasie dwoje dzieci, na szczęście mówią po rosyjsku, który znam. Skupiłam się na zintegrowaniu dzieci z Ukrainy z pozostałymi dziećmi, nie naciskam na naukę polskich liter, wszystko w swoim czasie - mówi pani Beata, nauczycielka szkolna w klasach 1-3.
Inną podejmowaną przez nauczycieli kwestią jest również limit uczniów w klasach. W przypadku klas 1-3 dotychczas ustawowo wynosił on 25 osób. - Mam 25 osób w klasie, ledwo mieścimy się w sali i właśnie dostałam wiadomość o dodatkowym dziecku - mówi nauczycielka z klas 1-3. - U mnie już jest 26 dzieci w zerówce, dzisiaj dostałam info ze limit zwiększony do 29 - dodaje pani Magdalena, która również uczy w pierwszych klasach szkoły podstawowej.
- Wprowadziliśmy takie przepisy, dzięki którym w obecnym roku szkolnym będzie można zwiększyć liczbę dzieci w oddziale przedszkolnym oraz w klasach I-III szkoły podstawowej. Rozwiązania te są podyktowane szybkim włączeniem dzieci z Ukrainy do polskiego sytemu oświaty, szczególnie w sytuacji, kiedy nie można utworzyć dla nich oddziału przygotowawczego - komentuje sprawę Rzecznik Ministerstwa Edukacji i Nauki.
Założenia są obiecujące
Założenia, które prezentuje Ministerstwo Edukacji i Nauki, prezentują się obiecująco. Aby zapisać dziecko do szkoły, trzeba złożyć wniosek do dyrektora placówki. Publiczne szkoły podstawowe znajdujące się w rejonie zamieszkania Ukraińców, powinny przyjmować dzieci z urzędu. Dyrektorzy szkół mają decydować o tym, jaką dodatkową pomoc przyznają dzieciom uchodźców. Mogą to być zajęcia z języka polskiego, zajęcia wyrównawcze z danych przedmiotów, pomoc psychologiczna, a także przyznanie pomocy osoby władającej językiem kraju pochodzenia zatrudnionej w charakterze pomocy nauczyciela. To ostatnie wydaje się być wręcz niezbędnym działaniem, jednak braki kadrowe z pewnością nie ułatwiają tego zadania.
Czy system edukacji wytrzyma te gruntowne zmiany? Czy nauczyciele poradzą sobie z dodatkowymi, zupełnie nowymi wyzwaniami? Odpowiedzi na te pytania są póki co wielką niewiadomą.
***
Zobacz również: