Feministka i skandalistka. Przyznawała się do 1000 romansów, z Wenecji zrobiła stolicę sztuki

Peggy Guggenheim
Peggy GuggenheimStefan Mosesmateriały prasowe
Siadywaliśmy w kręgu, podczas gdy Breton traktował wszystkich z góry niczym dyrektor szkoły [traktował grę bardzo poważnie]. Gra polegała na tym, aby wydobyć z ludzi najbardziej intymne uczucia natury erotycznej i obnażyć je. Była jak odmiana psychoanalizy dokonywana publicznie. Im gorsze rzeczy ujawnialiśmy, tym bardziej byli wszyscy zadowoleni. Pamiętam, że raz, kiedy przyszła moja kolej, zapytałam Maksa, czy wolał kochać się w wieku lat dwudziestu, trzydziestu, czterdziestu czy pięćdziesięciu.
  • 1 kurczak
  • 50 solonych migdałów albo nie posolonych
  • 1 garść suszonych rodzynek
  • 2 garści suszonych śliwek
  • 6 grisini
  • jedna druga paluszka czekolady na polewę
  • 1 łyżeczka pełna zmielonego cynamonu
  • 1 bukiet tymianku albo wawrzynu
  • 7 małych cebulek w całości
  • 1 marchewka
Pewna liczba znakomitych obrazów [Maksa] weszła do kolekcji Peggy jako część umowy o bezpośredniej wymianie. Zgodnie z jej postanowieniami udział Maksa we wspólnych wydatkach i jego osobistych rachunkach - w istotnej części ze sklepu Juliusa Carlebacha sprzedającego sztukę prymitywną przy Trzeciej Alei - był liczony według oszacowania rynkowych cen na nowe obrazy. Max miał swoją dumę, co polegało na tym, iż nalegał, by jego udział znacznie przekraczał zobowiązania. To, co Peggy otrzymywała, najczęściej było w stanie pokryć wszystkie bieżące koszty. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że część mojej pracy polegała na rejestrowaniu tego rodzaju zdarzeń i udziale w tych żenujących, dziwnie formalnych, prowadzonych raz na dwa tygodnie negocjacjach między ojcem i tą kobietą, z którą mieszkał. Musiał być świadom, jak bardzo mnie skręca podczas owych długich, milczących momentów, kiedy Peggy w skupieniu ślęczała nad drobnymi cyferkami, czasami podnosiła kwestię jakichś drobnych niezgodności albo zapomnianego wydatku. Po każdej z takich sesji bardzo się starał pomóc mi jakoś pokonać oczywisty stres. "Właściwie nigdy nie byłem dla ciebie prawdziwym ojcem, ale mam wrażenie, że pomimo wszystko uczę cię tego i owego. Nic nie jest aż tak dziwne, jak może ci się teraz wydawać. Nie chcę nic nikomu zawdzięczać, a Peggy musi w ten sposób postępować [...] to się wysysa z mlekiem matki [...] Spróbuj zapamiętać na wypadek, gdybyś został kiedyś bogaty".
zamożną kobietą, nosiła nazwisko Guggenheim. Lubiła sztukę, a Max pragnął tu być. Może się obawiał, że jeśli jej nie poślubi, to nie będzie mógł zostać. Najprawdopodobniej pomyślał: "Czemu nie?". Max nie był osobą szlachetną [...] Miał niemiecki charakter, sadystyczny [...] Dał się we znaki Leonorze, zresztą Peggy też. Nie sądzę, by kiedykolwiek kochał Peggy. Max wykorzystywał ją z zimną krwią. Ale też dużo dla niej uczynił. Chciała należeć do cyganerii. Przy Vailu to Peggy była szefem, Vail był obibokiem, pieczeniarzem; przy Maksie już nie rządziła, uważała, żeby się nie wychylać. Max się obawiał, że może zostać w Ameryce bez pieniędzy.
Pewnego dnia, kiedy weszłam do jego pracowni, przeżyłam szok. Na sztalugach wisiał niewielki obraz, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Przedstawiał dziwną postać z głową konia, która była głową Maksa, i ciałem mężczyzny ubranego w połyskującą zbroję. Przodem do tej dziwnej postaci, z dłońmi między nogami, stałam ja, to znaczy mój portret. Nie taka, jaką Max mnie znał, ale jako ośmioletnie dziecko [...] W centrum znalazła się sylwetka, będąca, jak przyznał Max, plecami Pegeen, a po lewej widniał jakiś przerażający potwór.
"Peggy Guggenheim. Życie uzależnione od sztuki"
"Peggy Guggenheim. Życie uzależnione od sztuki"Wydawnictwo Znakmateriały prasowe
Wenecja nie tylko dla zakochanychStyl.pl
materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?