Ich czar par wciąż trwa
Tajemnica ich miłości tkwi w uporze. On zasypywał przyszłą żonę kwiatami, wymyślał preteksty do spotkań, krążył wokół niej tak długo, aż mu uległa.
Węzłem małżeńskim Bożena i Mariusz Walterowie związani są od 45 lat. - A mnie się ciągle wydaje, że jesteśmy dwa, trzy lata po ślubie - śmieje się Bożena Walter (73). - To może banał, ale ja się nigdy z mężem nie nudziłam. Najpierw praca, którą wspólnie wykonywaliśmy, później dom, dzieci. A teraz... ciągle podróżujemy, coś sobie wymyślamy. Nie siedzimy w domu w ciepłych kapciach.
Po raz pierwszy spojrzeli na siebie na początku lat 60. Spotkali się przypadkowo na schodach przed rozgłośnią Polskiego Radia w Katowicach. Ona zaczynała tam pracę, a Mariusz Walter (76) był już pracownikiem telewizji i załatwiał jakąś służbową sprawę. Od tego czasu kłaniali się sobie i czasami rozmawiali, głównie o dziennikarstwie. - Zaledwie się lepiej poznaliśmy, a on oznajmił mi: wyjeżdżam do Warszawy - wspomina prezenterka. Wkrótce i ona trafiła do Telewizji Polskiej.
W roli spikerki pojawiała się na ekranie jako Bożena Bukraba. Podobno kochali się w niej wszyscy mężczyźni w telewizji. Mówili o niej: piękna panienka z okienka. - Dopiero po kilku latach znów wpadliśmy z Mariuszem na siebie na Woronicza - wspomina Bożena Walter. - Wszyscy się zastanawiali, jak Grubemu, bo wtedy tak nazywaliśmy Mariusza, udało się poderwać piękną Bożenkę?! - wspomina Tadeusz Sznuk, przyjaciel obojga, dziś prowadzący w Dwójce teleturniej Jeden z dziesięciu.
Tajemnica tkwiła w jego uporze. On zasypywał ją kwiatami, wymyślał preteksty do spotkań, krążył wokół niej tak długo, aż zostali parą. Po trzech miesiącach przyjęła jego oświadczyny. - Już po kilku randkach wiedziałam, że można na niego liczyć w każdej sytuacji - opowiada pani Bożena. - Byłam dość słabej konstrukcji psychicznej, potrzebna mi była podpora. W pierwszym okresie znajomości najbardziej zbliżyła ich rodzinna przeszłość.
Mariusz Walter, wychowywany przez matkę (jego ojciec zginął w Katyniu), skończył studia na wydziale inżynierii sanitarnej na Politechnice Śląskiej, ale nie chciał być inżynierem. Jeszcze w czasie studiów założył radiowęzeł i dorabiał, ucząc gry w tenisa i sprzątając kościoły. W końcu został dziennikarzem sportowym w katowickiej telewizji. Łatwej młodości nie miała też pani Bożena. Jej ojciec zginął w Charkowie, a matka przez długie lata w pojedynkę szarpała się z codziennością. Dlatego już w dzieciństwie zrodziła się w Bożenie Walter potrzeba posiadania silnego mężczyzny u boku.
Ślub wzięli w 1966 roku. Rok później na świat przyszedł syn Piotr (44). Kilka lat później pojawiła się córka Sandra (38). Dla nich były to najwspanialsze, niezapomniane momenty w życiu. Po urodzeniu syna pani Bożena pojawiła się na wizji. - Do występów przed kamerą namówiła mnie Irena Dziedzic, wielka dama polskiej telewizji tamtych czasów - opowiada pani Bożena. - Radziła, żebym najpierw urodziła dziecko, a potem zajęła się zawodową karierą. Tak też zrobiła. Poszła śladami męża, który wdrapywał się na szczyty.
Cały czas miał nowe pomysły na telewizyjne programy, m.in. wspomniane Studio 2, gdzie jedną z prowadzących - obok Tomasza Hopfera (potem zastąpił go Tadeusz Sznuk) i Edwarda Mikołajczyka - uczynił właśnie swoją żonę. Razem pracowali, więc konflikty się zdarzały. Ona bywała zazdrosna, kiedy mąż poświęcał czas innym prezenterkom, a był mistrzem flirtu. Natomiast on burzył się, gdy ona odpowiadała na listy widzów, szczególnie platonicznie zakochanych w niej mężczyzn. - Łatwo męża było mi wyciszyć - opowiada pani Bożena. - Wystarczyło mu podsunąć dobrą kawę, papierosy czy eleganckie buty. Do tych rzeczy ma słabość.
Ich recepta na długi i szczęśliwy związek? Pani Bożena twierdzi, że mąż cały czas zmienia się dla niej. Ostatnio polubił zwiedzać muzea, czego kiedyś nie znosił, cierpliwie chodzi za nią i mówi, że jest szczęśliwy. Sam stwierdza, że jest wybuchowy, a żona stała się tolerancyjna, wyrozumiała i nie wchodzi z nim w wymianę ciosów.
Po odejściu z Telewizji Polskiej w połowie lat 90. prowadzili różne interesy: produkowali chipsy, sprzęt rtv, filmowali wesela i... pogrzeby. - Mąż zawsze wie, jak sobie radzić - chwali go małżonka. - Niesamowita jest jego intuicja. On na wszystkim się zna. Jednak ich największą wspólną zawodową pasją pozostaje telewizja. Mariusz Walter wspólnie z Janem Wejchertem stworzyli medialne imperium ITI, do którego należą m.in. telewizja TVN.
Dzisiaj oficjalnie są już emerytami, mieszkają w Konstancinie pod Warszawą. Pan Mariusz spełnił swoje młodzieńcze marzenie i został właścicielem klubu piłkarskiego Legia Warszawa. Nadal lubi rządzić nawet w ich ogrodzie. - Ciągle coś w nim sadzi - zdradza pani Bożena. - Nawet tam coś się musi dziać. Bożena Walter z kolei poświęca swój czas na charytatywną działalność w fundacji Nie jesteś sam!
Mają więc wszystko: zawodowe spełnienie, sławę i pieniądze, no i siebie! - Nasze życie ułożyło się świetnie - zapewnia legenda polskiej telewizji. - Trafiłam na wspaniałego człowieka. Wiele razy dawał mi życiową siłę, jest niezawodnym opiekunem. Ich dzieci również związały się z telewizją. Piotr Walter przejął obowiązki ojca w interesach. Sandra Walter-Nowak jest producentką telewizyjną. Piotr ma dwójkę dzieci: Zuzię i Maksa, Sandra bliźniaki: Jagodę i Mikołaja.
Bożena i Mariusz Walterowie przyznają, że nie mieli czasu na wychowywanie swoich dzieci, bo byli zapracowani. Ale teraz każdą wolną chwilę chcą spędzać z wnukami. - Przez długi okres naszego życia najważniejsza była praca - wyznaje Bożena Walter i dodaje: - Teraz na pierwszym miejscu są wnuki. Gdyby ich nie było, to wszystko nie miałoby sensu!
JA rewia 2/2012