Ich czar par wciąż trwa
Tajemnica ich miłości tkwi w uporze. On zasypywał przyszłą żonę kwiatami, wymyślał preteksty do spotkań, krążył wokół niej tak długo, aż mu uległa.

Wszyscy się zastanawiali, jak Grubemu, bo wtedy tak nazywaliśmy Mariusza, udało się poderwać piękną Bożenkę?!
Tworzą najsłynniejsze małżeństwo telewizyjne w naszym kraju. Ona jest legendą szklanego ekranu, wymyśliła nadawany w połowie lat 90. Czar par. On zaś stworzył kultowe Studio 2 i uważany jest za magnata telewizyjnego, jednego z twórców pierwszych komercyjnych mediów w Polsce.
Węzłem małżeńskim Bożena i Mariusz Walterowie związani są od 45 lat. - A mnie się ciągle wydaje, że jesteśmy dwa, trzy lata po ślubie - śmieje się Bożena Walter (73). - To może banał, ale ja się nigdy z mężem nie nudziłam. Najpierw praca, którą wspólnie wykonywaliśmy, później dom, dzieci. A teraz... ciągle podróżujemy, coś sobie wymyślamy. Nie siedzimy w domu w ciepłych kapciach.
Po raz pierwszy spojrzeli na siebie na początku lat 60. Spotkali się przypadkowo na schodach przed rozgłośnią Polskiego Radia w Katowicach. Ona zaczynała tam pracę, a Mariusz Walter (76) był już pracownikiem telewizji i załatwiał jakąś służbową sprawę. Od tego czasu kłaniali się sobie i czasami rozmawiali, głównie o dziennikarstwie. - Zaledwie się lepiej poznaliśmy, a on oznajmił mi: wyjeżdżam do Warszawy - wspomina prezenterka. Wkrótce i ona trafiła do Telewizji Polskiej.
W roli spikerki pojawiała się na ekranie jako Bożena Bukraba. Podobno kochali się w niej wszyscy mężczyźni w telewizji. Mówili o niej: piękna panienka z okienka. - Dopiero po kilku latach znów wpadliśmy z Mariuszem na siebie na Woronicza - wspomina Bożena Walter. - Wszyscy się zastanawiali, jak Grubemu, bo wtedy tak nazywaliśmy Mariusza, udało się poderwać piękną Bożenkę?! - wspomina Tadeusz Sznuk, przyjaciel obojga, dziś prowadzący w Dwójce teleturniej Jeden z dziesięciu.
Tajemnica tkwiła w jego uporze. On zasypywał ją kwiatami, wymyślał preteksty do spotkań, krążył wokół niej tak długo, aż zostali parą. Po trzech miesiącach przyjęła jego oświadczyny. - Już po kilku randkach wiedziałam, że można na niego liczyć w każdej sytuacji - opowiada pani Bożena. - Byłam dość słabej konstrukcji psychicznej, potrzebna mi była podpora. W pierwszym okresie znajomości najbardziej zbliżyła ich rodzinna przeszłość.
Mariusz Walter, wychowywany przez matkę (jego ojciec zginął w Katyniu), skończył studia na wydziale inżynierii sanitarnej na Politechnice Śląskiej, ale nie chciał być inżynierem. Jeszcze w czasie studiów założył radiowęzeł i dorabiał, ucząc gry w tenisa i sprzątając kościoły. W końcu został dziennikarzem sportowym w katowickiej telewizji. Łatwej młodości nie miała też pani Bożena. Jej ojciec zginął w Charkowie, a matka przez długie lata w pojedynkę szarpała się z codziennością. Dlatego już w dzieciństwie zrodziła się w Bożenie Walter potrzeba posiadania silnego mężczyzny u boku.
Ślub wzięli w 1966 roku. Rok później na świat przyszedł syn Piotr (44). Kilka lat później pojawiła się córka Sandra (38). Dla nich były to najwspanialsze, niezapomniane momenty w życiu. Po urodzeniu syna pani Bożena pojawiła się na wizji. - Do występów przed kamerą namówiła mnie Irena Dziedzic, wielka dama polskiej telewizji tamtych czasów - opowiada pani Bożena. - Radziła, żebym najpierw urodziła dziecko, a potem zajęła się zawodową karierą. Tak też zrobiła. Poszła śladami męża, który wdrapywał się na szczyty.
Cały czas miał nowe pomysły na telewizyjne programy, m.in. wspomniane Studio 2, gdzie jedną z prowadzących - obok Tomasza Hopfera (potem zastąpił go Tadeusz Sznuk) i Edwarda Mikołajczyka - uczynił właśnie swoją żonę. Razem pracowali, więc konflikty się zdarzały. Ona bywała zazdrosna, kiedy mąż poświęcał czas innym prezenterkom, a był mistrzem flirtu. Natomiast on burzył się, gdy ona odpowiadała na listy widzów, szczególnie platonicznie zakochanych w niej mężczyzn. - Łatwo męża było mi wyciszyć - opowiada pani Bożena. - Wystarczyło mu podsunąć dobrą kawę, papierosy czy eleganckie buty. Do tych rzeczy ma słabość.
Ich recepta na długi i szczęśliwy związek? Pani Bożena twierdzi, że mąż cały czas zmienia się dla niej. Ostatnio polubił zwiedzać muzea, czego kiedyś nie znosił, cierpliwie chodzi za nią i mówi, że jest szczęśliwy. Sam stwierdza, że jest wybuchowy, a żona stała się tolerancyjna, wyrozumiała i nie wchodzi z nim w wymianę ciosów.
Po odejściu z Telewizji Polskiej w połowie lat 90. prowadzili różne interesy: produkowali chipsy, sprzęt rtv, filmowali wesela i... pogrzeby. - Mąż zawsze wie, jak sobie radzić - chwali go małżonka. - Niesamowita jest jego intuicja. On na wszystkim się zna. Jednak ich największą wspólną zawodową pasją pozostaje telewizja. Mariusz Walter wspólnie z Janem Wejchertem stworzyli medialne imperium ITI, do którego należą m.in. telewizja TVN.
Dzisiaj oficjalnie są już emerytami, mieszkają w Konstancinie pod Warszawą. Pan Mariusz spełnił swoje młodzieńcze marzenie i został właścicielem klubu piłkarskiego Legia Warszawa. Nadal lubi rządzić nawet w ich ogrodzie. - Ciągle coś w nim sadzi - zdradza pani Bożena. - Nawet tam coś się musi dziać. Bożena Walter z kolei poświęca swój czas na charytatywną działalność w fundacji Nie jesteś sam!
Mają więc wszystko: zawodowe spełnienie, sławę i pieniądze, no i siebie! - Nasze życie ułożyło się świetnie - zapewnia legenda polskiej telewizji. - Trafiłam na wspaniałego człowieka. Wiele razy dawał mi życiową siłę, jest niezawodnym opiekunem. Ich dzieci również związały się z telewizją. Piotr Walter przejął obowiązki ojca w interesach. Sandra Walter-Nowak jest producentką telewizyjną. Piotr ma dwójkę dzieci: Zuzię i Maksa, Sandra bliźniaki: Jagodę i Mikołaja.
Bożena i Mariusz Walterowie przyznają, że nie mieli czasu na wychowywanie swoich dzieci, bo byli zapracowani. Ale teraz każdą wolną chwilę chcą spędzać z wnukami. - Przez długi okres naszego życia najważniejsza była praca - wyznaje Bożena Walter i dodaje: - Teraz na pierwszym miejscu są wnuki. Gdyby ich nie było, to wszystko nie miałoby sensu!
JA
rewia 2/2012