Reklama

Joanna Szczepkowska: Kanon piękna

​Cześć! - kobieta rzuciła się na mnie tak, że nie zdążyłam zobaczyć jej twarzy. To zresztą nic by nie dało, bo kiedy wreszcie oderwała się ode mnie, zobaczyłam obcą osobę. Piękna blondynka w nieokreślonym wieku była poruszona naszym spotkaniem. Tak dawno się nie widziałyśmy!!! Od matury! Już chciałam jej tłumaczyć, że to dość typowa pomyłka, jakie zdarzają się aktorom - często przechodnie mylą ich ze starymi znajomymi. Trzeba długo tłumaczyć, że nie znamy się od fryzjera ani z kursu tańca, ani z wakacji, tylko z ekranu. Ta kobieta jednak ku mojemu zdumieniu zaczęła wyliczać nazwiska moich szkolnych kolegów. Jej zdaniem naszych szkolnych kolegów, bo ona przecież siedziała ze mną w jednej ławce.

Niezłą mam pamięć, zwłaszcza tę wspomnieniową, i dobrze wiem, z kim siedziałam w ławkach. Absolutnie nie było wśród nich tej osoby. Szłam właśnie napić się kawy w ulubionej kawiarni, kobieta usiadła ze mną, nawet nie pytając, czy chcę rozmawiać z kimś obcym. Wyliczała naszych nauczycieli, a nawet różne klasowe zdarzenia. Wpatrywałam się w nią uważnie. Delikatne rysy, jasna, bardzo równomierna cera, śliczny nosek, wydatne usta, szczupła, a nawet wiotka sylwetka. Taka dziewczyna byłaby przecież przedmiotem pożądania chłopaków, zazdrości koleżanek, więc choćby z tego powodu trudno by było jej nie zapamiętać. 

Reklama

- Poczekaj - powiedziałam podstępnie - ja siedziałam w ławce poza tobą jeszcze z Basią, z Tomkiem, z Wiśką. Kiedy wymieniłam to imię, kobieta znieruchomiała. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem i rozbawieniem. - No przecież - powiedziała wreszcie - przecież ja jestem Wiśka!

To nie było możliwe. Dobrze pamiętam Wiśkę, choć właściwie wiele do zapamiętania nie było. Cicha, nieśmiała, taka zawsze z boku, jakby chciała, żeby nikt nie oglądał jej pryszczy, szerokiego nosa i spierzchniętych ust. Potem jakoś nawet wyładniała, ale i tak rysy miała nieregularne, ciało stożkowate, włosy oklapnięte i szare. W kobiecie, która siedziała przede mną, nie tylko nic nie było z rysów Wiśki, ale też nic ze sposobu poruszania się, z osobowości. 

- Naprawdę aż tak się zmieniłam? - zapytała trochę nieszczerze. Operacje plastyczne, jakie przeszła, nie miały przecież innego celu, jak tylko pozbycia się Wiśki raz na zawsze. Efekt naprawdę piorunujący. Nawet imię zmieniła - teraz mówią na nią Marta. Czyli że Wiśki nie ma. Nie ma, chociaż jest. Zaczęła opowiadać mi o swoich przemianach i wtedy obok naszego stolika usiadły dwie kobiety. Dwie blondynki o delikatnych rysach. Łudząco podobne do Marty. Rozejrzałam się po kawiarni. Przynajmniej połowę stolików zajmowały klony mojej koleżanki. 

- Nie tęsknisz czasem do Wiśki? - zapytałam. - Teraz wyglądasz tak jak wszyscy. Nie obraziła się. Zaczęła się tłumaczyć, że właśnie o to chodzi. Przetrwają najpiękniejsi. Ziemia wymiera jako planeta. Ludzie szykują się na spotkanie innych cywilizacji. Podświadomie czują, że trzeba dążyć do ideału. Dlatego dbają o zdrowie i urodę. Nowa cywilizacja zrodzi się tylko z najlepszych. Stąd rozwój badań eugenicznych. Nieunikniony. Człowiek ma prawo doskonalić i ulepszać swój gatunek. Dążyć do ideału. Rozmnażać się będą tylko piękni, tylko pięknych rodzić będą. Brutalna to prawda, ale takie są prawa przetrwania. 

Wyszłam z kawiarni trochę otumaniona wizją przyszłości , że współczuciem patrząc na wszystkich nieforemnych przechodniów. Gatunek skazany na zagładę. Inne cywilizacje odrzucą ich jak chore pisklęta. Położyłam się wcześniej i zasnęłam bardzo głęboko. W kilka sekund znalazłam się na nieznanej planecie o nazwie Nowa Cywilizacja. Właśnie odbywał się tam konkurs piękności. Sama sala była o tyle ciekawa, że nie istniały ściany, tylko scena i krzesła w kosmicznej próżni. Było dość ciemno, więc na początku nie widziałam dobrze istot, które tam zasiadały. Dopiero kiedy sala dofrunęła do jasnej gwiazdy, można było zobaczyć ich twarze. Na sali siedziały same Wiśki. Istoty o nieregularnych rysach i stożkowatych sylwetkach. Potem na scenę wyszła Wiśka prowadząca i ogłosiła werdykt jury. Najpiękniejszą kobietą Nowej Cywilizacji została... Na scenę weszła Wiśka. Bardziej pryszczata i nieregularna niż kiedykolwiek. I to jest właśnie pewien problem eugeniki - dobrze zachować naturalną równowagę pięknych i brzydkich, bo nie wiadomo, jakie kanony panują w innych cywilizacjach.  

JOANNA SZCZEPKOWSKA

TWÓJ STYL 12/2017

Zobacz także:

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama