"Kolejki setek głodnych ludzi". Bezsilność tych, którzy chcą pomagać

Od wybuchu wojny w Ukrainie Polska przyjęła ok. 3 mln uchodźców. Ukraińcy uciekający przed wojną szukają schronienia w naszym kraju. Na początku wojny oglądaliśmy obrazy magazynów wypełnionych darami dla Ukraińców. Teraz zapasy zaczęły się wyczerpywać, a półki w punktach pomocowych świecą pustkami. A potrzebujących przecież nie ubywa, jest wręcz przeciwnie. Podkreślano, że pomoc ta będzie "maratonem, a nie sprintem". Jak ta sytuacja wygląda po dwóch miesiącach?

Jak wygląda sytuacja pomocy uchodźcom z Ukrainy po dwóch miesiącach?
Jak wygląda sytuacja pomocy uchodźcom z Ukrainy po dwóch miesiącach?Agencja FORUM

"Nie wiem co napisać. Po raz pierwszy czuję bezsilność. Nie ma zup, nie ma jedzenia. Wszędzie stoją kolejki setek głodnych ludzi. Matki z dziećmi, babcie, dziadkowie. Nie mamy nic w sklepiku. Proszę pomóżcie - brzmi treść wpisu opublikowanego przez Kasię Pilitowską, która jest założycielką oddolnej inicjatywy "Zupa dla Ukrainy Kraków".

Od początku wojny mówi się, że zdaliśmy egzamin z pomocy ukraińskim uchodźcom. Takiej migracji uchodźczej Europa nie widziała od czasów II wojny światowej - Polska od początku inwazji wojsk rosyjskich na Ukrainę przyjęła bowiem pod swój dach ok. 3 mln uchodźców. Ogromny zryw pomocowy, który obserwowaliśmy od początku wojny, był czymś niepowtarzalnym i w praktyce pokazaliśmy, co oznacza przysłowiowa polska gościnność.

W aspekcie pomocy należy pamiętać jednak o tym, aby rozsądnie rozłożyć siły. Nie bez powodu już na początku marca w mediach echem odbijały się słowa, że nasza pomoc powinna przybrać formę maratonu, a nie sprintu. Uchodźców bowiem dalej będzie przybywać.

Żeby pomagać, potrzebny jest na pewno duży poziom empatii i współodczuwania i przede wszystkim człowieczeństwo. Większość z nas gdy widzi człowieka w potrzebie, to chce mu pomóc, zaopiekować się nim. I jest to normalne. Pamiętajmy jednak, że ta pomoc będzie potrzebna jeszcze przez długi czas. Jeżeli wypalimy się na początku i nie zadbamy o swoje potrzeby, będzie nam trudno kontynuować wsparcie w kolejnych tygodniach albo i miesiącach.
mówiła w wywiadzie dla Wprost psycholog Joanna Gutral

Czy jednak zapominając o własnych potrzebach nasza gotowość do działania osłabła? Czy może jednak jako naród nie dostaliśmy wsparcia w pomocy uchodźcom od rządzących?

Etap głodu i bezsilności?

"Nie wiem co napisać. Po raz pierwszy czuję bezsilność. Nie ma zup, nie ma jedzenia" - napisała założycielka oddolnej inicjatywy "Zupa dla Ukrainy Kraków"
"Nie wiem co napisać. Po raz pierwszy czuję bezsilność. Nie ma zup, nie ma jedzenia" - napisała założycielka oddolnej inicjatywy "Zupa dla Ukrainy Kraków"Facebook

To zrozumiałe, że nasze zasoby w którymś momencie się kończą. Wystarczy przytoczyć sytuację z warszawskiego Dworca Centralnego, na którym w szczycie przybywania uchodźców w Ukrainy panował chaos organizacyjny, który oddolnie próbowali opanować wolontariusze z "Grupy Centrum". To oni organizowali zbiórki żywności, miejsca do opieki nad dziećmi i pakiety informacyjne, dzięki którym Ukraińcy, którzy uciekli przed wojną, mogli dowiedzieć się, jak dalej szukać pomocy. W tamtym czasie szczególnie wybijały się komunikaty z prośbami o pomoc do władz.

- My, jako społeczeństwo, ciągle stajemy na wysokości zadania. 90 proc. mojego życia poświęcam aktualnie na pomoc Ukraińcom, zastępując w tym państwo. Poszłam do innej organizacji, gdzie pomagają psychologicznie i organizują pomoc żywieniową. Wchodząc tam widziałam 150 czekających  osób, a kiedy wychodziłam, było już 250 osób. A w magazynie była symboliczna ilość jedzenia. Prosili mnie o to, żeby przynieść coś z naszej zbiórki. Ale u nas też już nic nie ma, a uchodźcy czekają, bo wiedzą, że od czasu do czasu spada "manna z nieba" i jest jakieś jedzenie - mówi Kasia Pilitowska, założycielka oddolnej  inicjatywy gotowania zup i ciepłych posiłków w słoikach dla uchodźców z Ukrainy.

Wyręczanie państwa

Wpis aktywistki i restauratorki Kasi Pilitowskiej dobitnie pokazał, że właśnie teraz rozpoczął się etap przewidywany przez psychologów na początku wojny w Ukrainie. Bez dobrze zorganizowanego wsparcia rządzących lub - ba, przejęcia odpowiedzialności za pomoc uchodźcom, zaczyna po prostu brakować nam zasobów.

Sytuacja w Składzie Solnym, gdzie znajduje się baza "Zupy dla Ukrainy", pokazuje, jaki jest efekt niewystarczająco wspartych przez państwo działań obywateli, którzy chcą pomagać uchodźcom.

- To jest wstrząsające. Dochodzi do takich sytuacji, że musimy zmniejszać porcje. Czekają matki z dziećmi, starsze osoby, a my nie mamy jak pomóc. I to jest powszechne - dzwoniłam do innych zaprzyjaźnionych organizacji i słyszałam: "U nas jest tak samo, nie wiemy, co robić" - mówi Kasia Pilitowska. - Teraz mieliśmy święta, więc moja zbiórka była zamknięta w niedzielę i w poniedziałek. Ci ludzie zostali pozbawieni pomocy oddolnej, czyli  w ogóle pomocy, bo państwo nie zorganizowało pomocy żywieniowej.

Diagnoza dotycząca przyczyny wydaje się być jednoznaczna. - Od początku nie ma systemowego rozwiązania zbiorowego żywienia uchodźców  i uchodźczyń. I nie mówię tu tylko o serwowaniu ciepłych posiłków, ale również suchego prowiantu. Skoro państwo umożliwiło przyjmowanie uchodźców, otworzyło możliwość rejestrowania numerów PESEL, to powinno również dać narzędzia, dzięki którym uchodźcy mogliby się zaopatrzyć w podstawowe środki żywieniowe i higieniczne lub stworzyć bloczki na jedzenie, które ludzie mogliby realizować w wielu różnych punktach miasta. Ukraińcy nie znają też swoich praw. Jest ogromna bariera językowa, oni nie czytają i nie mówią po polsku, a dodatkowo są w traumie wojennej - nie zapominajmy o tym - apeluje Katarzyna Pilitowska.

Dlaczego nie zrobiono nic, żeby stworzyć system, który zapewni uchodźcom jedzenie? - pyta założycielka "Zupa dla Ukrainy Kraków".

To wszystko, w połączeniu ze słabnącymi zasobami zwykłych obywateli staje się nie tylko wołaniem, ale krzykiem o pomoc i zorganizowane wsparcie od państwa.

***

Zobacz również:

Specjalny pokój dla uchodźców. Mogą odpocząć bez obaw© 2022 Associated Press
Rzeżucha nie tylko na świątecznym stole. Uprawa w domu jest łatwa i taniaInteria.tv
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas