Konrad Kruczkowski: Nie zgadzam się na poniżanie drugiego człowieka

- Nie można oczekiwać od drugiej osoby, że będzie wdzięczna za używane rzeczy. Mimo to, osoby potrzebujące często okazują wdzięczność. Właśnie dlatego, że żyją w przekonaniu, że nie zasługują na nic lepszego. Zależy nam, żeby te przedmioty (które trafiają do „Szlachetnej Paczki” – przyp. red.) były nowe, bo chcemy pokazać potrzebującym, jak wygląda życie, gdzie pieniądze nie stanowią codziennego wyzwania. Życie, w którym nie trzeba martwić się, że nie wystarczy na leki, ciepłą odzież, rachunki. To jest bardzo mobilizujące – mówi Konrad Kruczkowski, autor bloga haloziemia.pl.

Konrad Kruczkowski
Konrad KruczkowskiAgnieszka Wanatarchiwum prywatne

Katarzyna Pruszkowska: Jaka jest twoja definicja mądrej, efektywnej pomocy?

Konrad Kruczkowski: - W stowarzyszeniu Wiosna mówimy, że pomoc jest skuteczna wtedy, gdy coraz mniej osób jej potrzebuje. Zdarza się, że organizacje i instytucje pomagają nieumiejętnie, a w konsekwencji druga strona uzależnia się od pomocy. Długotrwała pomoc socjalna często prowadzi do zjawiska wyuczonej bezradności. Osoby, które znalazły się w trudnej sytuacji, otrzymują regularne wsparcie finansowe, i te środki wystarczają na zaspokojenie podstawowych potrzeb, ale na tym się kończy: nie ma obecności drugiego człowieka, ani żadnej perspektywa zmiany. Taka pomoc okrada z motywacji, bo "jest jak jest i wystarczy", a jednocześnie nie daje żadnej nadziei, bo "lepiej nie będzie".

Czyli możemy powiedzieć, że mądra pomoc nie szkodzi tym, którzy ją otrzymują?

- Tak. Uzależnienie się od innych i utrata samodzielności nikomu nie służą. Jeżeli pomoc nie sprawia, że człowiek może stanąć na własnych nogach, poza sytuacjami, kiedy jest to obiektywnie niemożliwe, to możemy mówić o szkodzie. Zwykłe przekazywanie dóbr nie przynosi żadnego efektu - pozwala jedynie przetrwać kolejne miesiące czy lata. A to z kolei prowadzi do postaw roszczeniowych. Osoba, która potrzebuje wsparcia, szybko przyzwyczaja się do tego, że je otrzymuje. Wdzięczność zastępują oczekiwania. To częsta postawa wśród beneficjentów urzędów pracy - uważają, że tego rodzaju pomoc im się należy. Wszędzie tam, gdzie pojawiają się roszczenia i agresja, należy postawić znak zapytania.

Ks. Jacek Stryczek mówi o tym dość często. I dość często jest za swoje słowa krytykowany.

- Księdzu Jackowi łatwo przypisać  bezwzględność, bo jest w swoich poglądach wyrazisty i bezpośredni.  Ale to ostatni człowiek, którego można opisać za pomocą przymiotnika "bezwzględny". Jego słowa bywają nadinterpretowane, zwłaszcza kiedy brakuje im kontekstu. Hasło "koniec ery dorobkiewiczów" można rozumieć na dwa sposoby: źle, że ludzie się dorabiają, albo źle, jeśli poprzestają na dorabianiu się, bo kolejny etap to solidarność społeczna. Erę "dorabiania się" wielu z nas ma za sobą, czas pomóc innym. To jest "next level", do którego wzywa "Paczka". Jacek Stryczek cierpi na deficyt cynizmu i wszystkim życzę takiej przypadłości. On naprawdę żyje po to, żeby innym było łatwiej. Znam go na tyle, że mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnością.

Ks. Jacek mówi o tym, że ludzie, także ubodzy, powinni wziąć odpowiedzialność za sytuację, w której się znaleźli, i próbować szukać z niej wyjścia. To dla wielu może brzmieć nieco okrutnie.

- Okrutne jest twierdzenie, że ludzie, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, są skazani na to, żeby tkwić w niej już zawsze. Ks. Stryczek nie jest teoretykiem. Wszedł w świat biednych -  do ich domów, w ich środowisko. Wie, co im pomaga, a co szkodzi. To, że jestem odpowiedzialny za własne życie i mam pewną siłę sprawczą np. w wymiarze zawodowym, w dużym stopniu tworzy moje poczucie godności. Właśnie do tego chcemy doprowadzić - żeby osoby, które dziś potrzebują pomocy, otrzymały wsparcie, które pozwoli im jutro stanąć na własnych nogach i poczuć, że nie są nikim gorszym, że przynależą.

- "Paczka" pokazuje, że to możliwe. W ubiegłym roku pomoc otrzymała kobieta, której spłonął dom. Dobytek życia. Pomoc "Paczki" była trampoliną, od której ta pani się odbiła. Dziś mieszka w nowym miejscu, sama angażuje się w działania pomocowe. Oczywiście to, że ktoś w ciągu zaledwie roku zmienia się z beneficjenta pomocy w darczyńcę, nie zdarza się często. Ale to przykład, że nasza pomoc działa.

Konradzie, jak wygląda współczesna bieda?

- W książce "Pieniądze"  ks. Jacka pojawiła się bardzo celna definicja biedy - ta prawdziwa nie krzyczy, nie woła o pomoc, bo jest wstydliwa. Biedni ludzie to nie tylko ci, których widać na ulicach, którzy podchodzą i proszą o drobne. Bieda to dzieci, które na pierwszy rzut oka nie różnią od rówieśników, ale są ustawicznie wyszydzane, bo nie mają takich ubrań jak inni. Te dzieci dorastają w poczuciu bycia gorszym. Wykluczenie to największa krzywda, którą bieda wyrządza. Nie braki materialne, choć one potrafią być niezwykle dotkliwe, ale nieustanne poczucie wykluczenia. Przekonanie, że jest się gorszym. Dzieci mają czuć się  kochane i akceptowane, nie gorsze.

- To przekonanie potrafi być bardzo silne, z czasem trwałe, a pewne formy pomocy tylko je umacniają.

Jak?

- Na przykład oferując osobom potrzebującym stare, zniszczone rzeczy. Skoro są biedni, powinni cieszyć się ze wszystkiego, prawda? W "Paczce" spotykamy się z krytyką tego, że prosimy o nowe, dobre jakościowo, a nawet modne rzeczy. Słyszymy: "Jak to, dlaczego na tej liście są buty New Balance? Przecież te dzieci nie potrzebują oryginalnych rzeczy". Otóż potrzebują. Dobrze pamiętam, jak okrutna potrafi być rzeczywistość szkolnej przerwy. Buty bez logo też mają swoją markę - "Biedatex". Warto zadać sobie pytanie czy to dobrze, że przywiązujemy aż tak dużą wagę do przedmiotów, ale nie zmienia to faktu, że tak jest. Jeśli więc dzięki modnej kurtce nastolatek po raz pierwszy w życiu poczuje się w grupie rówieśników równy innym, to chcę mu tę kurtkę podarować. Możemy tłumaczyć dziecku, że stan posiadania go nie określa i trzeba to robić - pełna zgoda. Ale kto jest zupełnie odporny na ustawiczne wytykanie palcami?

Zdj. ilustracyjne /Beata Zawrzel
Zdj. ilustracyjne /Beata ZawrzelReporter

- Zresztą o tym będzie mój kolejny projekt blogowy. Mam taką obserwację, że w szkołach dzieci z zamożnych i niezamożnych domów łączą się w oddzielne grupy. Dzieci z tej pierwszej mają nie tylko dobre ubrania, ale także lepszy dostęp do kultury czy technologii. Dzieci z domów niezamożnych tego nie mają, więc są wykluczone już na starcie. Dlatego, kiedy czytam, że jedna z rodzin chciałaby dostać laptopa czy smartfona, nie mam z tym najmniejszego problemu. Bo jeśli dzieci będą teraz cyfrowo wykluczone, później nie będą tego w stanie nadrobić. Słyszę oburzenie, że ktoś chciałby dostać grę komputerową. Nie oburzam się. Gry komputerowe są częścią kultury masowej.

Jak myślisz, dlaczego ludzi tak oburza to, że potrzebujący chcieliby mieć nowe, dobre rzeczy?

- Szczerze? Nie wiem. Nie rozumiem tego. Sam noszę nową, ciepłą kurtkę, a osobie potrzebującej mam dać starą i powiedzieć: "Ubierz, jesteś biedny, dziękuj, że ją dostałeś"? To jest poniżające, a ja nie zgadzam się na poniżanie drugiego człowieka. Bardzo rzadko przeklinam, ale teraz sobie pozwolę: wk*wia mnie taka hipokryzja. Myślę, że w ogóle moje zaangażowanie w "Paczkę" jest formą buntu przeciwko tej rzeczywistości. Bo jeśli sam mam coś dobrego, a komuś daję gorsze, stawiam się ponad tą osobą. To sygnał: ja zasługuję na więcej, oni na mniej. Warto pamiętać, że "Paczka" jest prezentem. I jeśli żaden z moich argumentów nie wydaje się przekonywujący, można podejść do sprawy tak: czy ja chciałbym pod choinką znaleźć stare, zniszczone "prezenty"? Idę o zakład, że nie.

- Nie można oczekiwać od drugiej osoby, że będzie wdzięczna za używane rzeczy. Mimo to, osoby potrzebujące często okazują wdzięczność. Właśnie dlatego, że żyją w przekonaniu, że nie zasługują na nic lepszego. Zależy nam, żeby te przedmioty były nowe, bo chcemy pokazać potrzebującym, jak wygląda życie, gdzie pieniądze nie stanowią codziennego wyzwania. Życie, w którym nie trzeba martwić się, że nie wystarczy na leki, ciepłą odzież, rachunki. To jest bardzo mobilizujące.

Powiedziałeś, że twoje zaangażowanie w "Paczkę" jest formą buntu. Przypuszczam jednak, że nie jest to jedyny powód.

- To prawda. W Polsce jest wiele organizacji charytatywnych, które pomagają potrzebującym i mają świetne wyniki. Dlaczego wybrałem "Paczkę"? Dlatego, że łączy, a nie dzieli. To koalicja ludzkiej przyzwoitości, która nie staje po żadnej ze stron politycznych czy społecznych sporów. A takie organizacje są dziś bardzo potrzebne, bo za chwilę nie będziemy w stanie usiąść obok siebie w autobusie. Politycy zarazili nas nienawiścią. Ja zresztą nie wierzę w moc sprawczą współczesnej polityki, to jest już tylko moc destrukcji.

-  Spójrz na ostatnie 27 lat i przemiany ustrojowe. Na początku zmian ulegliśmy iluzji, że możemy wszystko. Narracja polityczna w czasach - koniecznych zresztą - reform Leszka Balcerowicza temu sprzyjała. Wiele osób założyło własne firmy. Ale tych, którym się nie udało, uważano za gorszych, pogardzano nimi. Ci ludzie stracili podmiotowość, stali się "kosztem transformacji". Nawet ks. Tischner wykorzystał zwrot homo sovieticus i określał tak tych, którzy przywykli do pomocy socjalnej poprzedniego systemu i którzy nie udźwignęli zmian. Po latach, kiedy uwidoczniły się dysproporcje społeczne, odchylono narrację w drugą stronę. Wcieleniem zła stali się przedsiębiorcy. Ci, którzy wygrali transformację, stali się wrogami publicznymi, bo "ukradli", "dorobili się dzięki układowi", zarobili "naszym kosztem". Tymczasem w "Paczce" łączymy te dwa światy. Zamożni pomagają biednym, po to, żeby ci biedni mogli za jakiś czas pomóc innym. Żadnych podziałów - solidarność.

Wierzysz, że tak może być?

- Ks. Jacek twierdzi, że dożyjemy czasów, kiedy pomoc organizacji takich jak nasza nie będzie potrzebna. Obudzimy solidarność społeczną. Osobiście podchodzę do tej deklaracji z pewną rezerwą, ale lubię bić się o przegrane sprawy, to takie straceńczo-romantyczne. A poważnie - w "Paczce" widzimy naprawdę duże zmiany. Ludzie, którzy jeszcze niedawno korzystali z pomocy, dziś pomagają innym. Nie wiem, czy bieda zniknie całkowicie, ale na pewno możemy sprawić, że osób potrzebujących będzie mniej.

Jak myślisz, dlaczego warto pomagać?

- Nie wiem, co odpowiedzieć. Uważam, że pomaganie nie wymaga uzasadnień. Ktoś potrzebuje pomocy - to jest wystarczający powód. Natomiast warto zaznaczyć, że kiedy zaczynałem angażować się w pomoc charytatywną, nie miałem pojęcia, jak wielką da mi to satysfakcję. To efekt uboczny, ale motywujący i uzależniający. Bo pomaganie uzależnia. Znam osoby, które w zeszłym roku pomagały jednej rodzinie, a w tym roku wybrały kilkanaście, angażują do swoich "Paczek" znajomych. Całe lokalne społeczności organizują paczki.

- Myślę też, że na tym polega prawdziwa solidarność społeczna. Dziś ja pomagam komuś, jutro ta osoba pomoże kolejnej. Być może kiedyś, to ja będę potrzebował pomocy. A za jakiś czas rozejrzymy się wokół i zauważymy, że świat się zmienił. W końcu na lepsze.

Konrad Kruczkowski - autor bloga haloziemia.pl. Ambasador i przyjaciel stowarzyszenia Wiosna, przez które dwukrotnie został nagrodzony statuetką Gali Szlachetnej Paczki. Związany z Fundacją Dom Kultury, gdzie wspiera blogujących osadzonych z Aresztu Śledczego Warszawa - Grochów. W maju 2016 r. ukazała się jego pierwsza książka: "Halo Człowiek", zbiór wywiadów o wartościach.

Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas