Reklama

Menu w mózgu

Wszystko warto robić małymi kroczkami, bo wtedy będziemy iść tylko do przodu.

Na początek zagadka. Co łączy aktorkę Melanie Griffith z doktorem Atkinsem i trenerką Ewą Chodakowską?

Prof. Rafał Ohme: - Smukła sylwetka? Chociaż Atkinsa nie widziałem.

Bingo. Do tego każda z tych osób promuje określony styl odżywiania. Ewa Chodakowska ułożyła dość kaloryczny jadłospis dla osób trenujących, dr Atkins zaleca spożywanie białek i tłuszczów, zaś Melanie Griffith lansuje pięć lekkostrawnych posiłków. Jak się w tym nie pogubić?

- Kobiety mają wprawę, bo dla nich diety są trendy od kilku tysięcy lat, zaś u mężczyzn - od kilkudziesięciu (śmiech). A poważnie mówiąc, zdrowe odżywianie staje się naszym najlepszym przyjacielem, ale na krótko, zupełnie jak noworoczne postanowienia. Podręczniki na ten temat doradzają, aby nie stosować danej diety częściej niż kilka razy w życiu, bo staje się nieskuteczna. Ale ludzie uwielbiają nimi żonglować: po dwóch kopenhaskich przechodzą na Dukana, potem odbębniają 1000 kcal, stosują dietę doktora Atkinsa i znowu kopenhaską. Wszystkie są oczywiście skuteczne, ale do pewnego momentu. Dlatego musimy odróżnić dietę od zdrowego odżywiania.

Reklama

Dla wielu ludzi to jedno i to samo.

- Diety krótkoterminowe pozwalają osiągnąć ultraszybki efekt, np. 3 kg mniej w tydzień. Owszem, rezultaty są oszałamiające, ale jeszcze bardziej spektakularny jest efekt jo-jo. Szkoda, że ceną za świetną figurę bywa wówczas zdrowie. Cierpią nasza wątroba, skóra, włosy. Z kolei diety długoterminowe o charakterze kompleksowym, które wolę nazywać zdrowym odżywianiem, zmieniają nie tylko liczbę kalorii w menu, ale i nawyki. Zgub każdego miesiąca tylko 1 kg, ale zgub go! Gdy tracisz wagę stopniowo, to nie tylko twoje ciało jest zdrowsze, ale i psychika. Przyzwyczaja się bowiem stopniowo do nowego wyglądu.

- Porównam to do sytuacji, w której ubogi człowiek wygrywa nagle milion złotych. Szasta pieniędzmi, dostaje małpiego rozumu. Jego bliscy mówią wtedy, że przed wygraną był szczęśliwszy. Pułapka polega na tym, że gdyby ciężko pracował, aby pomnożyć skromny najpierw dobytek, to ten sukces nie przewróciłby mu w głowie. Podobnie rzecz się ma z wyglądem. Jeśli ktoś nagle, w wyniku operacji czy stosowania silnych środków chemicznych, gubi 20 kg, to ten efekt długo się nie utrzyma, bo głowa nie jest na to gotowa.

Zatem to sprawka naszego mózgu?

- Oczywiście! Mózg ma wyżłobione "rowki": utarte ścieżki, schematy, które sprawiają, że czujemy się komfortowo i bezpiecznie. W wyniku wprowadzania zmian - nowe ubrania, menu - impulsy wypadają z rowków i zaczynają biec innym torem. I wtedy często pojawia się dyskomfort, obawa przed nieznanym, a w końcu strach, że atrakcyjny wygląd to tylko piękna bajka, która wkrótce się skończy. Co dalej? Mamy świadomość, że jeśli przytyjemy, to wszyscy uznają, że brakuje nam silnej woli albo pieniędzy na dalsze kroki. Ratunkiem okazuje się powrót do starych nawyków. Skoro tyle zrzuciłam, to przecież nic się nie stanie, jak zjem pizzę i czekoladę. I pojawia się ten słynny efekt jo-jo. Dlatego pamiętajmy: no pain, no gain (bez bólu niczego nie osiągniesz). Droga czytelniczko, niezależnie od tego, czy masz 16, czy 116 lat, wbij sobie do głowy, że w życiu nie ma nic za darmo.

- Nie zapomnę sytuacji, gdy w Nowym Jorku tuż przed północą poszedłem do sklepiku, aby zrobić zakupy. Na ladzie leżała gazeta "USA Today", więc zapytałem, czy mogę sobie wziąć jeden egzemplarz, bo za chwilę i tak nie będzie już aktualna. A sprzedawca na to: "Nie. To jest Nowy Jork. Tutaj nie ma nic za darmo!". Ta reguła dotyczy całego świata. Im szybciej ją pojmiemy, tym ciężej będziemy pracować na zumbie czy w kuchni, pichcąc zdrowe dania. Czy rodzice nie uczyli was, że wchodząc do zimnego morza, należy najpierw rozetrzeć trochę wody w okolicy serca, aby przyzwyczaić organizm do chłodu? Wszystko warto robić małymi kroczkami, bo wtedy będziemy iść tylko do przodu. Wielkimi susami posuniemy się w przód, ale potem się cofniemy.

Czy w prowadzeniu zdrowego trybu życia kobiety różnią się od mężczyzn?

- W kilkunastu państwach przeprowadzono bardzo ciekawe badanie. Tysiącom kobiet i mężczyzn pokazano rysunki sylwetek - od najchudszej do najgrubszej. Numer 1 miała kształty jak anorektyczka, zaś 9 - rubensowskie. Każda kobieta musiała odnaleźć swoją sylwetkę, a następnie wskazać tę idealną oraz taką, którą (według niej) lubi jej partner. Im większa różnica między ja idealnym a ja realnym, tym większy dyskomfort i przygnębienie. Co się okazało? Wyniki były podobne niezależnie od szerokości geograficznej. Większość kobiet uważała, że jest na pozycji 3,7, ale chciała być na 2,7, a zatem czuła się gruba.

- Jako męskie ideały wskazały one 2,8, co było nieprawdą, bo - jak wyszło z badań - panowie cenią okolice 3,3! Rozdźwięk pomiędzy tym, kim jestem, a tym, kim chciałabym być - oto świat kobiet. Z kolei większość badanych mężczyzn wskazała siebie na pozycji 4,1. Jako idealny wizerunek zaznaczyli 4,1. I za kobiecy wybór również uznali 4,1! A zatem proste urządzenie zwane mężczyzną nie ma żadnych problemów ze swoją sylwetką. Po co zmieniać coś, co jest przecież idealne! Zdrowe odżywianie? Diety? Mężczyźni mają je z głowy tylko dlatego, że są mężczyznami (śmiech).

Magdalena Kuszewska

PANI 12/2014

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: diety
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy