Milczenie zamiast słów. Dlaczego Polacy nie potrafią rozmawiać o uczuciach?
Od czego zaczyna się kryzys w stosunkach między małżonkami? Od niewinnego milczenia, cichych dni, czyli od braku porozumienia na poziomie najbardziej elementarnym. Ludzie po prostu przestają rozmawiać ze sobą z różnych powodów: z pośpiechu, ze złości, z nawarstwiających nieporozumień, z frustracji, z braku tematów. Polacy mają wciąż duży problem z rozmową o uczuciach, nie omawiamy problemów, nie analizujemy swoich zachowań, nie próbujemy się dogadać. A to z wielką burzą przenosi się na relacje w całej rodzinie, kobiety skarżą się na milczących mężów, dzieci narzekają na milczących rodziców, a potem rodzice – na milczenie dzieci.
Kryzys więzi współczesnych rodzin zachodzi i jego świadectw nie trzeba daleko szukać. Wbrew potocznym opiniom problem w przekazywaniu myśli nie narodził się dziś, ta trudność towarzyszy ludziom od wieków.Chwilowy rozkwit głębokich rozmów przypadł w Polsce na czasy wojny i PRL. Współczesne Polaków rozmowy istnieją głównie w nocnych audycjach lub w talk-show, bo w życiu codziennym, po pierwsze, szkoda nam czasu, a po drugie, nie potrafimy już rozmawiać o ważnych sprawach. Wolimy cudze wzruszenia, bo własnych często nie umiemy doświadczyć.
Prof. Zbigniew Nęcki, kierownik katedry psychologii stosunków międzyludzkich Uniwersytetu Jagiellońskiego, ma specjalne określenie na rozmowy małżeńskie: monologi w diadzie. Partnerzy mówią o swoich sprawach, nie zwracając uwagi na to, co mówi druga osoba, w rezultacie zamiast dialogu powstają dwa monologi. Nie ma w naszej kulturze miejsca dla słuchacza, a więc na prawdziwą rozmowę.
"Miałem ciężki dzień...". Żona na to: "Rura nam przecieka w łazience". Niezrażony małżonek ciągnie swój wątek: "Mam dosyć czasem tej roboty...". "Obiecałeś już w zeszłym tygodniu, że coś z tym zrobisz! No, ale ty w ogóle mnie nie słuchasz" – to bardzo popularny przykład rozmowy małżeństwa niczym z fimu "Dwoje do poprawki". Brak umiejętności wyrażania emocji jest wyrazem pewnej kultury. Jesteśmy złaknieni zainteresowania swoją osobą. Czy ludzią brakuje wiedzy o tym, jak ze sobą rozmawiać o rzeczach istotnych?
Prawdę mówiąc, intymna rozmowa to wynalazek nowożytności. Upowszechnienie się otwartej rozmowy jako najbardziej oczywistej formy bliskiego obcowania pozwala w konsekwencji dostrzec, że brak porozumienia werbalnego jest czymś niedobrym i groźnym dla spoistości związków. Oczywiście nasze sygnały niewerbalne również są elementami bardzo istotnymi dla porozumienia, jednak istniej takie przekonanie, że w naszej kulturze to, co niewypowiedziane, nieomówione – nie istnieje. ·Chyba naturalnzm jest, że milczenie doprowadza do wyobcowania, osoby kiedyś sobie bliskie odpychają się, izolują w swoich kątach wspólnego mieszkania. W przykładnych domach, w których czuć miłość i bliskość, a nie jej brak, stół w kuchni jest świętym centrum rozmów ważnych, ale i tych błahych, o codzienności, o życiu.
„Nic pożądańszego a nic trudniejszego na ziemi, jak prawdziwa rozmowa” Adam Mickiewicz.
Trudności w przekazywaniu myśli stanowi jakiś rodzaj kalectwa. Żyjemy w czasach, w których rozmowy zostały zastąpione wymianą zdawkowych wypowiedzi, uogólnionych zwrotów myślowych, stwierdzeń typowo stereotypowych. SMS zamist rozmowy, szbka wiadomosc co kupic na Messenger zamiast czułe Kocham Cię, czemu nie....
Małżonkowie amerykańscy poświęcają 17 minut tygodniowo na rozmowę, przy czym większość czasu zajmuje problematyka wspólnego gospodarstwa domowego. Polacy plasują się, według szacunków lingwisty prof. Zbigniewa Nęckiego, tuż obok Amerykanów. Tymczasem z amerykańskich badań wynika, że chłód konwersacyjny powoduje połowę rozstań i rozwodów. Małżonkowie nie umieją ze sobą porozmawiać o poważnych problemach.
Kobiety – bardziej nastawione na kontakt – boleśniej odczuwają jego brak, pojawienie się „gazetowej bariery”, często skarżą się na mężczyzn, którzy wracają z pracy i jedyne co są w stanie zrobić to wsadzić nos w gazetę, bo wracają późno i nie ma ani czasu, ani siły rozmawiać. Stroną poszkodowaną jest kobieta, której nikt nie rozumie, jak bardzo samotny jest ktoś, kto cały dzień czeka na swoich najbliższych, żeby z nimi porozmawiać, a oni wracają zmęczeni, pochłonięci swoimi sprawami. Płeć damska skarży się na milczenie mężczyzn jako świadectwo uczuciowego chłodu, przymuszone uczą się nie mówić o miłości, nie pytać o nią, nie przytulać się w nieodpowiednim momencie, bo ciągłe odpychanie bardzo bolało.
Ile jest takich par, które mieszkają pod jednym dachem, zupełnie ze sobą nie rozmawiając, dwoje ludzi, których nic już nie łączy oprócz niezręcznej ciszy, braku porozumienia i ... wspólnych rachunków. Dom, bardziej przypomina pustą przestrzeń, albo hotel, którym nie ma nic wspólnego z pojęciem ogniska rodzinnego.
Skarg na milczących mężczyzn można by przytoczyć wiele. Jednak brak komunikacji w związku to nie tylko wina panów, niestety damska solidarność mnie w tym wypadku nie przekonała. Zdarzają się również kobiety, które raczej nie zapraszają do rozmowy, brakuje w nich kobiecego nastawienia na kontakt i podtrzymywanie więzi. Kim one są? Często w roli milczących matek wcielają się zabiegane kobiety pracujące, które są często podirytowane, nie potrafią z uwagą wysłuchać opowiadań o tym, co w szkole, na meczu, nie lubią wspólnych posiłków, zabaw z dziećmi, nie mają czasu na słuchanie i rozmowę. Rzadko zdarza się jednak, by matka otwarcie przyznała, że męczą ją i nudzą własne dzieci. Częściej do głosu dochodzi poczucie winy po fakcie, rozważając swoje ewentualne błędy wychowawcze, zastanawiając się, czy nie za mało rozmawiałam z córką.
Według danych CBOS z 2002 r., najwięcej czasu w rozmowach dorosłych z dziećmi zajmują potrzeby materialne!
Niezdolność rozmowy nie ogranicza się oczywiście wyłącznie do stosunków między małżonkami. Ciągłe nieporozumienie w domu, brak kogoś zaufanego to rzeczywistość niejednego dziecka. Bardzo często to właśnie dzieci skarżą się na milczenie rodziców, na brak zrozumienia i porozumienia. Kryzys w budowaniu więzi, przejawiający się w nieumiejętności rozmowy o tym, co czuję, myślę, zaczyna się w domu, od rodziców, którym brak czasu i ochoty na rozmowę z dziećmi, którzy również nie rozmawiają ze sobą. Wspólny obiad rodzinny to przeżytek, to wielkie święto. Każdy je w swoim kącie i o innej porze albo wynosi talerz prze telewizor. A więc wspomniany stół to zbędny mebel, który nie-pomaga i nie-jednoczy.
Socjologiczne zwierciadło ukazuje nieciekawy obraz polskiego domu. Z badań wynika, że prawie 80% Polaków uważa, iż spędzamy z dziećmi coraz mniej czasu. 65% zrzuca winę na zbyt absorbującą pracę.
Co z tego dla nas wynika? Chyba przede wszystkim tyle, że podstawą funkcjonowania rodziny jest rozmowa. Stojąca przed rodziną liczba zadań do realizacji przebiega dobrze, tylko wtedy, jeśli nasze komunikaty są czytelne. Rozmowy o wszystkim, o złym dniu w pracy, o wspólnym spacerze, o ostatniej kłótni, o wspólnych wakacjach, o swoich potrzebach, bólach i lękach są kluczowe. Milczenie powinno być tylko chwilą wytchnienia w rozmowie, czasem przemyśleń, refleksji. Rozmowy to chyba najlepszy sposób przekazania dziecku własnych doświadczeń o świecie, o tym, co jest dobre, a co złe. Lepiej, by znalazło te odpowiedzi we własnym domu, niż szukało ich w szerokim świecie. To wszystko po to, aby nie okazało się, że na pytanie: „Czy kiedykolwiek powiedział Pan/Pani synowi, że go kocha” , odpowiedź brzmiała: „Przecież to wiadomo” , a więc głębsze tematy nie są i nie były nigdy poruszane.