Reklama

Miłość na szlaku. Szukali towarzysza na wycieczkę, znaleźli drugą połówkę

Szukali towarzystwa na wycieczki w góry a znaleźli miłość! Poznali się na jednej z popularnych grup w mediach społecznościowych, gdzie ludzi łączy pasja do gór. Zaryzykowali i wygrali uczucie. To historie par dla których wspólna wyprawa w góry była początkiem wspólnej podróży przez życie. Polecamy lekturę na Walentynki.

Ela i Mateusz: Góry nas połączyły

Ela z Zakopanego:

Mateusz napisał post, że jest w Zakopanem i szuka towarzystwa w góry. Dodatkowo gwarantuje dobrą zabawę i opiekę medyczną, bo jest ratownikiem medycznym. Odpisałam, że skoro zapewnia prywatną opieką medyczną to idę w ciemno! Spotkaliśmy się tego samego dnia, w którym Mateusz przyjechał. Umówiliśmy się wieczorem, na spacer do Kuźnic. Od pierwszego spojrzenia, wiedziałam, że spotkałam kogoś wyjątkowego. Coś zaiskrzyło, czułam, że Mateusz to moja bratnia dusza. Było tak, jakbym spotkała dawno niewidziany przyjaciela. Po tym spacerze pisaliśmy do siebie przez resztę wieczoru. Na drugi dzień Mateusz poszedł na Kasprowy Wierch, a jak do pracy. Przez cały czas pisaliśmy do siebie. Mateusz śmiał się, że ma prywatnego przewodnika online! Od początku była między nami chemia. Wieczorem wybraliśmy się na kolację do restauracji. Kolejnego dnia w pracy powiedziałam szefowi, że oddam nawet trzy dni urlopu, ale żeby tylko puścił mnie w góry! Udało się. Poszliśmy z Mateuszem do Doliny Pięciu Stawów Polskich, potem przez Świstówkę do Morskiego Oka. To była wspaniała wycieczka, mało ludzi na szlaku, piękna pogoda. Widoki zapierające dech w piersiach, a u boku przystojny mężczyzna! Niezapomniane wrażenia.

Reklama

Przy Wodogrzmotach Mickiewicza Mateusz pierwszy raz mnie pocałował.

Czy bałam się iść z zupełnie obcym mężczyzną w góry? Nie, intuicyjnie czułam, że mogę Mateuszowi zaufać. Oczywiście trzeba być ostrożnym, zawsze przed wyjściem w góry mówię najbliższym, gdzie i z kim idę.

Nie planowałam związku. Była sama ostatnie dwa lata i było mi dobrze. Mam dzieci, pracę, którą lubię, zgraną paczkę przyjaciół. Uważam, że miłości nie można szukać na siłę. Miłość przychodzi z zaskoczenia, nieplanowana.

Jestem góralką i nie mam łatwego charakteru, zawsze muszę postawić na swoim! Mateusz umie mnie jednak poskromić a nawet czasem się postawić!

Ostatnio zapytał mnie: kochanie, jakie ty masz plany wobec mnie? Powiedziałam, że na razie jest dobrze tak jak jest, to nasze początki, ale nie wyobrażam sobie życia na odległość w dłuższej perspektywie. I na szczęście w tej kwestii oboje się zgadzamy!

Mateusz z Bydgoszczy:

To było magiczne. Od początku czułem, że z tego spotkania będzie coś więcej. Za pierwszym razem spędziliśmy z Elą trzy dni, bardzo intensywne dni. Dużo rozmawialiśmy, byliśmy w górach a tam dość szybko można poznać charakter człowieka. Trudno było się po tych trzech dniach rozstać. Czułem się przy Eli wyjątkowo. Wróciłem do Bydgoszczy z bólem i ciężkim sercem. Długo się nie zastanawiałem i szybko zacząłem zmieniać grafik w pracy, tak aby móc znów przyjechać do Zakopanego i spotkać się z Elą. Przez cały czas byliśmy w kontakcie. Dzień zaczynaliśmy i kończyliśmy rozmową. Kolejny raz w góry przyjechałem w grudniu, przed świętami. Niestety pech chciał, że się rozchorowałem. Zamiast iść z Elą w góry, leżałem w łóżku z gorączką. Jak poczułem się trochę lepiej to Ela zaprosiła mnie do siebie, zrobiła mi rosół!

Zobacz również: "Nie pamiętam dnia, w którym zginął mój tata, ale pamiętam każdą noc bez niego"

Zobacz również: W górach jeden błąd może kosztować życie

To nasze początki, jesteśmy razem od kilku miesięcy, głównie na odległość. Są chwile, że jest ciężko, ale wiem, że miną dwa, trzy tygodnie i znów się spotkamy. To daje mi siłę. Poznałem już rodzinę Eli, czuję się z nimi dobrze. Mam nadzieję, że oni ze mną też. Tata Eli, prawdziwy góral, już mi kazał z łopatą kidać, jak śnieg spadł! A później krzyczał: Krucyfiks! Coś mi taką górę usypoł!

Ela ma dzieci, ja też mam. Przed nami wiele trudnych decyzji, ale wiemy, że warto. Czas pokaże co będzie dalej. Jeżeli będzie dobrze to planuję przeprowadzkę do Zakopanego. To przecież góry nas połączyły!

Dzielenie pasji i miłości do gór z ukochaną osobą to coś niezwykłego. Dzięki Eli pokochałem góry jeszcze bardziej. Stojąc na szczycie Koziego Wierchu z Elą, czuję się jak w niebie, dosłownie!

Zobacz również: Jedziesz do Zakopanego? Nie daj się oszukać!

Grzegorz i Monika: Dzieli nas 500 kilometrów

Grzegorz z Dolnego Śląska:

Nie szukałem miłości w górach. Chodzę od dawna, do tej pory, sam. Szukałem tylko towarzystwa na szlak a znalazłem coś więcej!

Pod koniec sierpnia dodałem komentarz pod postem pewnej dziewczyny. Napisałem, kiedy będę w Tatrach. Po pewnym czasie dostałem wiadomość od Moniki. Okazało się, że będzie w górach w tym samym terminie co ja i zapytała jakie mam plany. Odpisałem bardzo krótko, że będę chodził po górach i odezwę się jak przyjadę. W Tatry pojechałem we wrześniu. Zgodnie z obietnicą napisałem do Moniki. Okazało się, że przyjeżdża do Zakopanego następnego dnia. Zapytałem, czy ma chęć wybrać się ze mną i kolegą na wycieczkę w góry po stronie słowackiej. Niestety Monika miała inne plany. W Tatrach nie spotkaliśmy się, ale nadal pozostaliśmy w kontakcie. Przesyłaliśmy sobie zdjęcia, wieczorem pisaliśmy o tym, jak minął nam dzień. Tych rozmów online było coraz więcej i wiedzieliśmy już, że chcemy się spotkać.

Po miesiącu pisania Monika przyjechała do mnie i wtedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Spędziliśmy kilka dni w Karkonoszach. Wspólnie przeszliśmy niemal 60 kilometrów po górach, odwiedziliśmy Śnieżne Kotły, Śnieżkę oraz niższe partie w Rudawach Janowickich.

W lutym minie pół roku jak jesteśmy razem.  Ja jestem z Dolnego Śląska a Monika z Podlasia, więc dzieli nas niemal 500 kilometrów. Ale łączy nas już coś więcej niż tylko góry!

Monika z Podlasia:

Nie szukałam miłości, a jedynie towarzystwa na szlak w Tatrach, bo jechałam sama. Lubię podróżować a chodzenie po górach jest dla mnie aktywną formą wypoczynku. W górach pokonuję własne słabości, odpoczywam od codzienności i ładuję baterie.

Pierwszy raz napisałam do kogoś z grupy internetowej. Mimo, że nie spotkaliśmy się za pierwszym razem, to dużo ze sobą rozmawialiśmy przez telefon, każdego dnia pisaliśmy do siebie. Po miesiącu postanowiliśmy się spotkać. Jadąc do Grzegorza nie byłam zestresowana, miałam wrażenie, że jadę do kogoś, kogo dobrze znam. I nie pomyliłam się! Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Od samego początku dobrze nam było w swoim towarzystwie. Grzegorz był opiekuńczy i dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Czułam się tak, jakbyśmy się znali od lat.

Mamy podobne poczucie humoru, świetnie się rozumiemy. Potrafimy rozmawiać o wszystkim. Czuję, że możemy razem konie kraść!

Na razie widujemy się co dwa tygodnie, na weekend, święta, urlop spędzimy razem. Codziennie rozmawiamy. Czy związek na odległość jest łatwy? Na pewno nie jest trudny, jeżeli dwie osoby chcą tego samego, wtedy odległość nie jest przeszkodą. Są oczywiście momenty, że brakuje bliskości, dotyku, ale skupiamy się na tym co mamy. Wiemy, że to tymczasowe. Za jakiś czas podejmiemy decyzję o przeprowadzce i wspólnym życiu.

Historie zebrała Katarzyna Piątkowska

 

 

 

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Walentynki | randka | góry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama