Osiemdziesiątki na wybiegu
Świat mody jest bezwzględny - zbyt chude i zbyt młode modelki kończą karierę ze zrujnowaną psychiką i zdrowiem. Kończą wcześnie, bo współczesny świat wyznaje kult młodości. Czyżby? Nasze bohaterki dawno przekroczyły osiemdziesiątkę i nie tylko ubierają się tak, że same stały się ikonami mody, ale wciąż prowadzą aktywne życie zawodowe, biorą udział w reklamach marek kosmetycznych i odzieżowych, pokazują się na wybiegach i okładkach modowych pism. Są piękne, odważne i pełne życia.
Iris Apfel
(ur. 29.08.1921)
Iris Apfel jest niewątpliwie ikoną mody, choć nigdy nie była modelką. Nie da się jej nie zauważyć, nawet w tak barwnym i różnorodnym miejscu jak Nowy Jork, nawet na czerwonym dywanie. Do tego stopnia, że w 2005 r. Metropolitan Musem of Art zorganizowało wystawę o stylu Iris. Ona sama uważa się za pierwsza kobietę na świecie, która nosiła dżinsy.
Co ją wyróżnia? Wszystko. Wiek: 94 lata; wygląd: wielkie okrągłe okulary, czerwona pomadka, duże naszyjniki i bransolety w równie dużych ilościach; sposób na życie: jeden mąż Carl Apfel - od 1948 aż do jego śmierci z 2015 roku. Jej motto: "Jeśli nie ubierasz się tak samo jak inni, nie musisz myśleć jak oni".
Ikoną mody została późno, mając 83 lata. Przez większość życia prowadziła wraz z mężem firmę Old World Weavers, która zajmowała się dekoracją wnętrz. Pracowała dla dziewięciu kolejnych prezydentów USA, będąc projektantką wnętrz Białego Domu.
W młodości usłyszała, że nie jest piękna i raczej już nie będzie, ale ma coś o wiele cenniejszego - styl. Jest posiadaczką prawdopodobnie największej kolekcji biżuterii i dodatków, bo Iris nic nie wyrzuca.
"Nie widzę nic złego w zmarszczkach, są jak oznaka odwagi" - mówi Iris Apfel. Staruszka? Na pewno nie ona. "Siwe włosy świetnie pasują do kurtki z tybetańskiej owcy. No i jak masz osiemdziesiątkę to już się nie martwisz, czy dobrze wyglądasz w bikini". Iris Apfel wciąż jest bywalczynią pokazów mody i sama wciąż inspiruje innych, ucząc stylu.
Daphne Selfe
(ur. 1928)
Charakterystyczne, długie siwe włosy, wystające kości policzkowe i zero botoksu - brytyjska 88-letnia modelka Daphne Selfe wciąż pojawia się na wybiegach, bo - jak mówi - najważniejsze jest pozytywne nastawienie. Karierę zaczęła mając 21 lat. Od tego czasu pojawiła się w biblii mody - "Vogue`u", na wybiegach, stała przed obiektywem najlepszych fotografów. Zapytana o jedną rzecz, którą chciałaby zmienić, gdyby mogła, odpowiedziała, że są to... nogi. Wolałaby dłuższe, bo zawsze czuła się niekomfortowo w mini.
O swojej pracy mówiła w jednym z wywiadów: "Uwielbiam ubierać się w piękne ubrania i wspaniałą biżuterię, których normalnie nie mogłabym kupić albo nie miałabym gdzie włożyć".
Kiedy wyszła za mąż i urodziła dzieci - ma ich troje - rzuciła pracę modelki, choć z mężem nie byli zamożni. Uznali, że rodzina jest najważniejsza. Współczuje dzisiejszym kobietom, że muszą łączyć pracę i wychowywanie dzieci. W 1998 roku, jako 70-latka, dostała propozycję wzięcia udziału w sesji dla "Vogue`a", wracając do zawodu w wieku, w którym modelki dawno są już na emeryturze.
Daphne uważa, że należy być stylowym w każdym wieku. Nie wyrzuca ubrań, bo moda wciąż wraca. Jej ulubioną częścią garderoby jest kupiony w latach 70. XX wieku fioletowy kardigan, w którym wciąż chodzi. Jedyne, z czego musiała zrezygnować, to wysokie obcasy - wkłada je tylko wtedy, kiedy pozuje do zdjęć lub pojawia się na wybiegu.
Modelka regularnie ćwiczy jogę, dzięki czemu wciąż może stanąć na głowie i dotknąć obcasów butów, które ma na nogach. Daphne nie akceptuje diet i mody na thigh gap, która zapanowała nie tylko wśród modelek.
China Maachado
(ur. 25. 12.1929)
China Maachado urodziła się w Szanghaju. Wczesne dzieciństwo spędziła na nauce gotowania, szycia i szydełkowania. Po II wojnie światowej jej rodzina przeniosła się do Buenos Aires. Tam 16-letnia China, pracująca jako stewardessa linii PanAm, poznała hiszpańskiego matadora Luisa Miguela Doimnguina, z którym uciekła po trzech dniach znajomości.
Małżeństwo nie przetrwało i kiedy para się rozstała, China wyjechała do Paryża. Tam przyjaciel zabrał ją na pokaz domu mody Givenchy, gdzie zauważył ją sam znany projektant.
Karierę zaczęła mając 24 lata i od razu przeszła do historii jako pierwsza modelka, o innym niż biały kolorze skóry, która pojawiła się na okładce magazynu. W ciągu dwóch lat zaczęła pracować dla Diora i Balenciagi, stając się najlepiej opłacaną modelką w Europie (zarabiała 1,5 tys. dolarów za dzień pracy).
Nigdy nie korzystała z pomocy chirurgów plastycznych, nie korygowała ciała czy twarzy. "Używam tylko wody i mydła" - deklaruje China Maachado. Wyśmiewa też operacje plastyczne, którym poddała się jej koleżanka po fachu - Carmen dell`Orefice.
Mimo przekroczonej osiemdziesiątki, wciąż wygląda zachwycająco. Jej sposób na dobrą formę? "Nigdy nie byłam na diecie. Jem jak świnia i piję głównie wódkę. No i dużo palę" - wyznała w rozmowie dla "New York Times`a", dodając, że sama nigdy nie uważała się za piękność.
W 1962 roku zakończyła przygodę z branżą modową po to, by wrócić do niej po prawie 50 latach. Jednak gdy dom mody Thierry Mugler zaproponował jej udział w pokazie, na którym miałaby zaprezentować sukienkę z gumy, odmówiła, mimo że proponowano 10 tys. dolarów. Uznała, że ma w szafie pełno pięknych sukienek od Diora czy Givenchy i nie musi chodzić w żadnej gumie.
"Kobiety są nadal prześladowane: zmusza się je do myślenia, że muszą wyglądać młodo, a powinny mieć to w nosie. Jak ja" - powiedziała 87-letnia modelka.
Carmen dell`Orefice
(ur. 3.06.1931)
"Zamierzam umrzeć na wysokich obcasach" - deklaruje 85-letnia modelka. Od lat jest na szczycie w branży modowej, choć nie zawsze tak było. Dziś wciąż można ją spotkać na wybiegu, jest najstarszą pracującą modelką (z tego powodu trafiła do Księgi rekordów Guinnessa). Przepis Carmen dell`Orefice na wieczną młodość wydaje się prosty: dużo ćwiczyć, dobrze spać, nie palić, nie przesadzać z alkoholem, mieć udany seks i dobrego chirurga plastycznego.
Dla Carmen wszystko zaczęło się przypadkiem. 13-letnią dziewczynę jadącą autobusem na lekcje baletu zauważyła żona znanego wówczas fotografa mody - Hermana Landschoffa z "Harper`s Bazaar". Był rok 1944. Dwa lata później jej twarz znalazła się na okładce "Vogue`a" - najbardziej znanego magazynu modowego. I choć sama Carmen myślała o sobie jak o brzydkim kaczątku ("Byłam najwyższa, nosiłam aparat na zębach, żaden chłopak nie chciał koło mnie stanąć") i na początku swojej przygody z modelingiem była tak chuda, że fotografowie spinali na niej ubrania, jej kariera zaczęła nabierać rozpędu.
Wkrótce Carmen zaczęła pracować z najlepszymi fotografami i stała się twarzą najlepszych marek kosmetycznych, m.in. perfum Chanel.
Carmen dell`Orefice jest zaprzeczeniem mody na kult młodości - robiła karierę wówczas, gdy jej koleżanki przechodziły na emeryturę.
Helena Norowicz
(ur. 14.11.1934)
Ma 82 lata i wciąż potrafi zrobić szpagat. Przez ponad 40 lat występowała na deskach teatrów, ale prawdziwa popularność przyszła, kiedy nudząc się na emeryturze kilka lat temu przyjęła propozycję polskiej marki Nenukko i wystąpiła w roli modelki. Chwilę później wzięła udział w kampanii marki Bohoboco, stając się w Polsce ikoną i pierwszą modelką 80+.
"Myślę, że starsze kobiety powinny jak najbardziej być obecne w świecie mody" - powiedziała Norowicz w jednym z wywiadów.
Nigdy wcześniej nie interesowała się modą, ale lubiła się ładnie ubrać. Koleżanka z teatru zrobiła jej zdjęcia, które wrzuciła na swoją stronę. Tam pani Helena została dostrzeżona i trafiła do świata mody. Kampanie, w których wzięła udział, spotkały się z ogromnym zainteresowaniem i przychylnością.
Na świecie modelki 70-, 80-letnie już nie dziwią. W Polsce ten trend dopiero się pojawił. Mamy nadzieję, że Helena Norowicz przetarła szlaki dla pięknych Polek na emeryturze. Wierzymy, że starość to stan umysłu, nie metryka.