Pacjentki w polskich szpitalach zamiast podpasek dostają kłębek waty lub ligninę. „Żenujące i uwłaczające”

Ubóstwo menstruacyjne ma wiele twarzy. Zgodnie z informacjami udostępnionymi przez Kulczyk Foundation „spośród 1,9 mld menstruujących osób na świecie ponad 500 mln nie może w pełni dbać o higienę podczas okresu”. Problem ten dotyka w Polsce co piątą kobietę. Jednak skala zjawiska jest znacznie większa. Gdy w polskim szpitalu kobieta poprosi o podpaskę, często zamiast niej otrzymuje ligninę lub kłębek waty. Personel bezradnie rozkłada ręce. „Żenujące i uwłaczające” – komentują pacjentki.

"Ja w szpitalu nie dostałam podpasek nawet przy poronieniu. Polskie szpitale to jest piekło" - komentuje jedna z Internautek
"Ja w szpitalu nie dostałam podpasek nawet przy poronieniu. Polskie szpitale to jest piekło" - komentuje jedna z Internautek123RF/PICSEL

"Brak podpaski, brak papieru"

Jak wynika z danych Kulczyk Foundation, 21 proc. uczennic jest zmuszonych wyjść z zajęć szkolnych z powodu braku podpaski, a 10 proc. w ogóle nie wychodzi z tego powodu z domu.

Różowa Skrzyneczka to fundacja, która walczy z  wykluczeniem  menstruacyjnym. Celem osób zaangażowanych w przedsięwzięcie jest "zapewnienie powszechnego dostępu do bezpłatnych środków higieny na czas menstruacji w przestrzeni publicznej oraz dostęp do rzetelnej edukacji w zakresie miesiączkowania w szkole."

Fundacja działa na terenie całej Polski. W miejscach takich jak szkoły, bursy, placówki edukacyjne, szpitale, kina, biblioteki czy teatry umieszcza charakterystyczne różowe boksy. W metalowych pudełkach znajdują się środki higieniczne potrzebne podczas miesiączki, a więc podpaski i tampony.

Różowa Skrzyneczka stale nagłaśnia także problem ubóstwa menstruacyjnego, pokazując jego skalę. Walczy o to, by okres i cykl menstruacyjny przestały stanowić tabu. Jakiś czas temu aktywistki poruszyły temat braku podstawowych środków higienicznych w polskich szpitalach. Post spotkał się z natychmiastowym odzewem pacjentek, które "szpitalnego" ubóstwa menstruacyjnego doświadczyły na własnej skórze.

"Od komentarzy pod postem, w którym pisałyśmy o tym, jak w szpitalach o okresie się milczy, posmutniały nam miny. Ponownie, bo przecież nieraz już o tej kwestii myślałyśmy... Za każdym razem jednak wraca. Jak bumerang. Ze zdwojoną siłą" - przyznały aktywistki na Instagramie.

Tak wiele pojawiło się głosów o niezaopiekowanych podstawowych potrzebach. Okazało się, że obecność podpaski w szpitalu wcale nie jest oczywistością. Standardem jest raczej jej brak. Brak podpaski, brak papieru. W miejscu, w którym mamy dochodzić do zdrowia, musimy walczyć z własną fizjologią.

"Nawet na oddziale ginekologicznym nie ma podpasek"

Aktywistki Różowej Skrzyneczki opublikowały kilka wspomnień internautek. Czytając je, trudno uwierzyć, że podobne sytuacje wciąż się zdarzają. Z wypowiedzi pacjentek wynika, że w szpitalach zamiast podpasek czy tamponów kobietom menstruującym najczęściej proponuje się watę lub ligninę. Czasami nawet i tych zamienników brakuje.

"Ja w szpitalu nie dostałam podpasek nawet przy poronieniu. Polskie szpitale to jest piekło" - zaznaczyła jedna z internautek. "Nawet na oddziale ginekologicznym nie ma podpasek tylko lignina" - przyznała inna.

Zdarzyło mi się trafić do szpitala z ulicy, z drobnego wypadku. Spędziłam tam jedną noc. Akurat zaczął mi się okres. Szpitalny sklep zamknięty, nikt nie mógł przyjechać i mi czegoś przynieść. Pielęgniarka, którą poprosiłam o pomoc, bardzo empatyzowała, ale nie miała na stanie niczego poza kłębkiem waty czy ligniny. Tyle dobrego, że mogłam dostać chociaż to
dodaje kolejna.

Internautki przyznawały, że w sytuacjach kryzysowych często z pomocą przychodzi personel. Pielęgniarki i salowe udostępniają prywatne środki higieniczne, jeśli tylko takimi dysponują. One również często czują się zakłopotane brakiem podpasek i tamponów. "Rok temu trafiłam na SOR na moje nieszczęście z okresem. Jak zapytałam o podpaskę, to było takie zdziwienie, jakim o kilogram mielonego z łopatki zapytała. Na szczęście poratowała mnie Pani salowa swoją podpaską, bo usłyszała jak pytam" - opisała jedna z obserwatorek Różowej Skrzyneczki.

Żenujące i uwłaczające
dodała.

Taka historia może przytrafić się każdej z nas...

Historie pacjentek pokazują, że działania organizacji walczących z ubóstwem menstruacyjnym są niezwykle ważne. "W podobnej sytuacji może znaleźć się każda z nas" - komentuje post fundacji jedna z obserwatorek.

Dziękuję bardzo w imieniu własnym i pacjentek. Sama byłam w takiej sytuacji w szpitalu Upokarzające. Szczególnie ta lignina i przy tym podejście personelu. Na szczęście pomogła mi pielęgniarka, która użyczyła mi prywatne podpaski.

***
Zobacz również:

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas