Reklama

Pani bierze na siebie za dużo

Tysiące rozmów z ludźmi o sprawach, które dotąd wydawały się za trudne, intymne. Dla sensacji? Raczej w imię tolerancji i wrażliwości. Ewa Drzyzga mówi, że jej rozmówcy to nasi sąsiedzi zza ściany, o których problemach nie wiedzieliśmy. Rodzice, którym umarło dziecko. Chłopak z lękiem wysokości, który po programie wyszedł na balkon. W studiu były pod ręką chusteczki, bo łzy lały się często. A ona sama? Wracając po pracy do domu, też ryczała w samochodzie. Osoby, która empatycznie rozmawia na każdy temat, wysłuchał Wojciech Staszewski.

Ewa Drzyzga, córka pielęgniarki i wojskowego, kończy rusycystykę na UJ w Krakowie. W 1990 roku trafia do Radia RMF, uczy się szybko i dostaje najbardziej prestiżowe pasmo od 6 do 9 rano. Jest tak pracowita, że czasem nie opłaca się jej wracać do domu na noc, pod biurkiem trzyma śpiwór. Od 2000 roku prowadzi talk-show "Rozmowy w toku" w TVN. Łamie tabu - przed kamerą rozmawia otwarcie o seksie, relacjach rodzinnych, kłopotach z dziećmi. Przez 16 lat jest gospodynią 2600 wydań, jej rozmówcą jest co tysięczny dorosły Polak!

Reklama

Wygląda jednak na to, że zadała już wszystkie ważne pytania, program robi się coraz lżejszy, nadawany jest o coraz wcześniejszej godzinie. Jesienią 2016 roku stacja kończy emisję "Rozmów...", a w kwietniu rusza nowy talk-show Ewy Drzyzgi o tematyce medycznej 36,6.

Ewa Drzyzga: Wojtek, dlaczego chodzisz o kulach? Aha, miesiąc po operacji łąkotki. I już dźwigasz plecak? A miałeś to robione laparoskopowo? To dobrze. A jak wybrałeś lekarza? Z polecenia? To dobrze. Masz rehabilitację? Czy wszystko ci tłumaczą, czy tylko wypełniasz polecenia? Nawet sam pytasz, świetnie. Jesteś uświadomionym pacjentem. Gdy wiesz, dlaczego robisz ćwiczenie, szybciej dojdziesz do siebie.

Widzę, że błyskawicznie wskoczyłaś w nową rolę!

- O to mi chodzi w programie, żeby ludzie byli świadomymi pacjentami, nie bali się zadawać pytań lekarzom.

Jak się robi 36,6?

- Nagranie w studiu jest na końcu. Przedtem długo docieramy do informacji. I to prawdziwej, a nie do źle przetłumaczonych stron w internecie. Na przykład czy zakwaszanie to mit. Kiedy doszliśmy do tego, że nie wiemy, zrobiliśmy eksperyment. Zaprosiliśmy bliźniaczki, zbadaliśmy ich poziom pH krwi, moczu, wszystkie parametry według internetu sugerujące zakwaszenie. Potem jedna z nich zaczęła jeść zgodnie z tym, co w sieci nazywa się "dietą odkwaszającą", używać magicznych przyrządów do jonizacji wody itp. A druga jechała na maksa: kawa, popcorn, ciastka. To, co lubi i co w potocznym rozumieniu zakwasza organizm. Po dwóch tygodniach zrobiliśmy im badania, żeby sprawdzić, czy coś drgnęło. Okazało się, że nic. Pani profesor gastroenterolog skomentowała to dla nas kategorycznie, że nie ma takiego pojęcia jak zakwaszenie. Ale uważaj, chodzi o to, żeby nie wylać dziecka z kąpielą, bo istnieje choroba - kwasica. Faktycznie prowadzi do tego wszystkiego, czym straszą strony o zakwaszeniu: choroby wieńcowej, nerek, cukrzycy, padaczki, a nawet śmierci.

Gadasz jak lekarka!

- Musiałam mnóstwo przeczytać, żeby to zrozumieć. Właściwie znowu jestem w szkole, tylko medycznej. Szybko nadrabiam zaległości. Zanim student medycyny dojdzie na trzecim roku do kwasicy, przez dwa lata uczy się o układzie krwionośnym, oddechowym itp. A ja przerabiam to do jednego programu. Słyszałam, że studenci medycyny zapadają na zdrowiu właśnie na trzecim roku studiów, bo wtedy w większym natężeniu poznają objawy chorób i zaczynają je u siebie zauważać. Ja mam podobnie - jestem na etapie odnajdywania u siebie wszystkich objawów chorobowych.

Zaczynasz też rozmawiać ze znajomymi o dolegliwościach?

- Jeszcze nie, ale spotkałam kiedyś koleżankę, która poszła do pracy w urzędzie. Mówi: "Stara, ja muszę stamtąd uciekać". Pytam, co się dzieje, czy ją gnębią? A ona opowiada, jak ją początkowo śmieszyły rozmowy pięćdziesięcioletnich kobiet o chorobach. "Wczoraj przyszłam do pracy i mówię: Dziewczyny, jak mnie boli z prawej strony, to co to jest? I się złapałam na tym, że jestem jak one".

Teraz my mamy pięćdziesiątkę.

- Ja nie rozmawiam jeszcze o chorobach, chociaż czasem ludzie pamiętający Rozmowy w toku pytają, czy znam lekarza od tego czy owego. Ale przegląd trzeba zrobić. Pierwszy miałam na czterdziestkę. To się u mnie zbiegło z porodami, byłam pod opieką lekarską, miałam komplet badań. Teraz postanowiłam przegląd powtórzyć. Jestem po podstawowych badaniach, które zlecił lekarz pierwszego kontaktu, mammografię i tak robię co dwa lata, USG piersi zgodnie z zaleceniami lekarza.

O mammografii można rozmawiać bez wstydu, a o cytologii?

- Mam świetną panią ginekolog, która proponuje to badanie podczas rutynowej kontroli. Zawsze się zgadzam. Chociaż istnieje lęk: a jak się dowiem, że mam raka, to co? Tyle rzeczy mam na głowie. Ale nie można tego odkładać na potem, bo potem jest często za późno.

Cały wywiad w najnowszym wydaniu magazynu "Twój Styl". W sprzedaży od 11 kwietnia.

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy