Pojechała na wakacje w Tatry. "Nie wiem, czy jestem w Zakopanem, czy w Dubaju"
- Arabscy goście często zachowują się lepiej niż polscy turyści – mówi pan Andrzej, który wynajmuje domki w Zakopanem. – Są kulturalni i spokojni w przeciwieństwie do niektórych Polaków, którym wydaje się, że skoro zapłacili, to mogą wszystko – dodaje. Po Krupówkach spacerują kobiety w hidżabach, arabskie dzieci oblegają zakopiańskie stragany, a górale cieszą się, że zasobne portfele turystów z Bliskiego Wschodu uratują ich biznesy. – Nie wiem, czy jestem w Zakopanem, czy Dubaju – taki wizerunek miasta nie podoba się Agnieszce, która przyjechała z Radomia. – Komu przeszkadzają arabscy turyści? My też przecież jeździmy na wycieczki do Dubaju czy Tunezji i nikt nie robi tego problemu – dziwi się Ania z Wrocławia. – To przecież tacy sami turyści jak my – dodaje.
Zobacz również:
Na hasło "arabscy turyści" fora internetowe rozgrzewają się do czerwoności. Temat gości z Bliskiego Wschodu, którzy pokochali Podhale, od kilku sezonów bije rekordy popularności. Polacy są w tej kwestii podzieleni. Jedni nie widzą niż złego w tym, że Arabowie tak chętnie przyjeżdżają do Zakopanego, inni wręcz przeciwnie. - Nie rozumiem, dlaczego komuś przeszkadzają - dziwi się pan Wojtek, mieszkaniec Zakopanego. - Widuję ich codziennie spacerujących ulicami miasta, robiących zakupy. To zwykli turyści, którzy przyjechali odpocząć i którym podoba się nasz klimat i gościnność - dodaje.
Rozmawiałam z kilkoma osobami mieszkającymi w Zakopanem i prowadzącymi tu turystyczne biznesy. Z reguły o arabskich gościach mają dobre zdanie. Czasem narzekają na nieporozumienia wynikające z różnic kulturowych czy większy bałagan zostawiany w pokojach. - Odwoziłem ostatnio arabską rodzinę na lotnisko w Krakowie - opowiada Michał, kierowca jednego z zakopiańskich biur podróży. - Byli uprzejmi, o wszystko pytali np. czy mogą jeść w samochodzie. Polak wyjąłby paczkę chipsów, nakruszył i jeszcze miał pretensje, że zwraca się mu uwagę - dodaje.
"Za chwilę meczet w Zakopanem postawią"
Na forach internetowych pod informacjami dotyczącymi arabskich gości rozpętuje się prawdziwa burza. "Na całym świecie są turyści różnych ras i wyznań, nikt nie robi z tego problemu", "Za chwilę meczet w Zakopanem postawią", "Niech wracają do siebie, stresują mnie kobiety z zasłoniętymi twarzami" - czytam internetowe komentarze. Niektóre nie nadają się do cytowania.
Przeczytaj też: Arabscy turyści w Zakopanem. "Kupują wszystko, co ma napis handmade"
- Zakopane i Podhale od dłuższego czasu mierzy się z czarnym pijarem - przyznaje Emila Glista z agencji zajmującej się obsługą obiektów turystycznych na Podhalu. - Internet sprzyja anonimowemu wylewaniu żali, trudno z tym walczyć. Czy gościnność wobec turystów z innych kultur może wpłynąć negatywnie na wizerunek Zakopanego i górali? To zależy w dużej mierze od osób, które czytają i analizują fakty. Niezależnie od tego, czy goście przyjeżdżają z krajów arabskich, Izraela, Niemiec czy z centralnej Polski przyjmujemy chętnie i z życzliwością wszystkich turystów i dzielimy się tym, co mamy najlepsze - przekonuje Emila Glista.
Zobacz również: Polska na własne oczy: Łódź zmienia się nie do poznania
W Zakopanem jest coraz więcej arabskich turystów
Turyści z Bliskiego Wschodu przyjeżdżają na Podhale od kilku lat. Zainteresowanie wycieczkami do Polski pojawiło się jeszcze przed pandemią. Marketing szeptany sprawił, że Arabowie najpierw zakochali się w Krakowie, a później odkryli Zakopane. Podróż do miasta pod Giewontem ułatwiają bezpośrednie połączenia lotnicze z Krakowa do miejsc na Półwyspie Arabskim.
Jak przekonuje Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej rosnący wzrost zainteresowania Podhalem wynika z klasycznych reguł turystycznych dotyczących wyboru destynacji. - Tak zakładają statystyki turystyczne. Turystów z Bliskiego Wschodu jest z roku na roku na rok coraz więcej, od 3 do 5 procent, za trzy lata nastąpi korekta i rynek wyhamuje - tłumaczy Wagner. - Nigdy nie będzie ich więcej niż 12-13 procent z ogółu turystów i tylko przez 9 tygodni w roku, więc to są promile dla polskich przedsiębiorców. My nigdy nie przekierowujemy naszej gospodarki na gościa arabskiego, gościem numer jeden zawsze będzie Polak - dodaje.
Polscy turyści bywają gorsi
Podhale żyje z turystów, a tych nie przybywa. Polacy coraz chętniej wybierają wyjazdy za granicę, które często są tańsze niż urlop w kraju. Na wakacje w Zakopanem trzeba przyjechać z grubym portfelem. A ten mają właśnie turyści z Bliskiego Wschodu. - Wielu górali, ale i nie tylko górali, którzy odpowiadają za branżę usługową czy hotelarską na Podhalu, na gości z krajów arabskich patrzy jak na potencjalnych klientów i to dobrych klientów - tłumaczy Emilia Glista. - O ile na początku, kiedy zaczynali przyjeżdżać na Podhale, było trochę zgrzytów, ciężko było się porozumieć i nie chodzi tylko o barierę językową, ale o inne oczekiwania związane z różnicami kulturowymi, tak teraz, już po kilku latach współpracy, górale już z nimi dotarli. W tym trudnym okresie, który teraz przeżywa Podhale, arabscy goście ratują wiele biznesów - dodaje.
Nic więc dziwnego, że górale dopasowują swoje usługi do potrzeb turystów z Bliskiego Wschodu. Zakopiańskie restauracje oferują menu halal, na Krupówkach nietrudno znaleźć napisy w języku arabskim, nawet miejscowa policja publikuje komunikaty po arabsku. To ostatnie wynika z różnych incydentów, jakie w ostatnim czasie zdarzają się z udziałem egzotycznych turystów. - Jak miałbym wymienić liczbę incydentów i jakość tych incydentów Arabowie kontra Polacy, przy założeniu, że Arabów mamy w tej chwili na poziomie 12%, to oczywiście proporcja będzie taka sama, czyli 8 do 2 - przekonuje Karol Wagner. - Poza tym przejeżdżaniem przez Krupówki albo wjeżdżaniem samochodem do Kuźnic, to właściwie innych incydentów nie ma - przekonuje.