Szirin Ebadi: Gotowa na wszystko
W ciągu zaledwie kilku lat straciła wszystko, na co pracowała całe życie: dom, majątek, pracę, ukochanego męża. Od wielu lat żyje na wygnaniu. - Wierzę, że trudności i kłopoty hartują człowieka - mówi pochodząca z Iranu Szirin Ebadi, pierwsza muzułmanka, która otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla. "Twojemu STYLOWI" opowiada, jak nie stracić nadziei, gdy wokół wszystko się wali.
Jest 10 grudnia 2003 roku, kiedy do sali głównej ratusza w Oslo wchodzi 56-letnia Szirin Ebadi. Wnętrze budynku wypełnia podniosły dźwięk trąbek, a zgromadzeni goście wstają z foteli. Irańska prawniczka - malutka, niepozorna kobieta - wyjątkowo ubrana jest w jasnobeżowy kostium. Zwykle nosi się na czarno, tłumacząc się za każdym razem, że "jest w żałobie z powodu łamania praw człowieka w Iranie". Dla Nobla robi wyjątek. "Szanowna Szirin Ebadi", zwraca się do niej z mównicy przewodniczący Norweskiego Komitetu Noblowskiego. "Jesteś młoda duchem. Posiadasz wspaniałe talenty. Masz wielkie serce. Jesteś odważna. Świat cię potrzebuje!". Pokojową Nagrodę Nobla otrzymuje "za wkład w demokratyzację Iranu oraz walkę o prawa kobiet i dzieci". Zanim wstanie z fotela, żeby odebrać medal i dyplom, energicznym ruchem dłoni przeczesuje krótko ścięte kasztanowe włosy - jest w tym geście coś młodzieńczego. Staje przed przewodniczącym, wyciąga rękę do uścisku, pochyla głowę i zastyga w tej pozie na nieco dłużej. Jest wzruszona. Ludzie wstają z miejsc, klaszczą, wiwatują. Szirin Ebadi jest dumna i szczęśliwa. Nie wie jeszcze, jak wysoką cenę zapłaci.
Reguły są proste
Dzięki "noblowskim" pieniądzom prowadzone przez nią Centrum Obrony Praw Człowieka staje się najważniejszą organizacją tego typu w Iranie. - Przeniosłam biuro do większego lokalu, kupiliśmy komputery, zatrudniłam asystentkę. Czułam, że muszę udowodnić: zasłużyłam na tę nagrodę. Postanowiłam pracować jeszcze więcej - mówi, kiedy się spotykamy. Dzięki jej działalności świat dowiaduje się, że po rozwodzie Iranki nie mogą zatrzymać dzieci. Zgodnie z przepisami prawa spadkowego dziedziczą tylko połowę tego co mężczyźni. W sądzie świadectwo dwóch kobiet jest równe świadectwu jednego mężczyzny. A w razie wypadku odszkodowanie, jakie otrzyma kobieta, to połowa kwoty, jaką dostałby w tej samej sytuacji mężczyzna.
Artykuły, które Ebadi publikuje także w zachodniej prasie, wywołują powszechne oburzenie, a na irański rząd spadają ostre słowa krytyki. Reguły gry są proste i okrutne: im większe sukcesy odnosi Centrum Obrony Praw Człowieka, z tym większymi naciskami i kontrolą ze strony reżimu musi się liczyć. Do walki z prawniczką włącza się nawet prezydent Iranu. Zaraz po tym jak Szirin Ebadi leci do Oslo, Mohammad Khatami, chcąc umniejszyć rangę nagrody, przekonuje w jednym z wywiadów, że Pokojowy Nobel się nie liczy. Ważny jest ten przyznawany pisarzom. Mimo to po powrocie do Teheranu na lotnisku Szirin wita ponad 10 tysięcy ludzi. Śmieją się, płaczą, obsypują ją kwiatami. Nagroda sprawia, że staje się najbardziej znaną aktywistką w kraju. Udaje się jej zjednoczyć irańskich prawników broniących więźniów politycznych, w jej głos wsłuchują się ludzie na całym świecie. Lista osób, którym pomaga założona przez nią organizacja, z każdym rokiem jest dłuższa. Najczęściej są to rodziny zamordowanych w niewyjaśnionych okolicznościach: protestujących studentów, pobitych i zgwałconych kobiet, dziennikarzy bezpodstawnie aresztowanych, a potem skatowanych w więzieniach na śmierć.
Kartka z pogróżkami
Ebadi od kilku tygodni pracuje nad ważnym raportem dla ONZ. Pisze o wyrokach wykonywanych na dzieciach. Podczas gdy wszystkie inne kraje wycofały się z orzekania kary śmierci dla nieletnich, Iran je utrzymał. Najświeższa sprawa to przypadek nastolatki, którą sąd skazał na szubienicę za seks przedmałżeński, czyli "zbrodnię przeciwko czystości". Władza nie życzy sobie, by historia nabrała rozgłosu zwłaszcza w skali światowej. Dlatego kiedy pewnego wieczoru noblistka znajduje przyczepioną do drzwi wejściowych jej domu kartkę z pogróżkami, nie jest zdziwiona. Oczywiście, czuje przerażenie. Zaczyna czytać: "Jeśli dalej będziesz postępować tak jak teraz, będziemy zmuszeni pozbawić cię życia. Jeśli więc je cenisz, przestań oczerniać Republikę Islamską. Zabić cię to dla nas banalnie proste".
Szirin Ebadi nie zamierza jednak zamilknąć. - Co sprawia, że się nie boję? Są dwie rzeczy - tłumaczy podczas rozmowy. - Po pierwsze wierzę w to, co robię. Po drugie wierzę w Boga. Jestem pewna, że ktoś z góry na nas patrzy. I pewnego dnia odpowiemy za nasze czyny. Nie zamierzam się moich wyborów wstydzić.
Życie przed Noblem
Kiedy w 2000 roku trafia do najbardziej rygorystycznego więzienia w kraju, przez 25 dni przetrzymywana jest w izolatce. Zarzut: rozpowszechnianie dowodów na udział władz w ataku na bezbronnych studentów. Zostaje skazana na trzy lata więzienia. - Bałam się, ale nie pomyślałam, że to koniec. Wierzę, że trudności i kłopoty hartują człowieka - mówi. Do Teheranu płyną ze świata petycje i listy sprzeciwiające się orzeczeniu sądu. Władza daje za wygraną, wyrok zostaje zawieszony. Ebadi wychodzi na wolność i opisuje swoje więzienne przeżycia w jednej z gazet: wspomina samotność i straszliwe bóle kręgosłupa. "Nienawidziłam się za to, że jestem słaba. Jednocześnie starałam się nie narzekać". Jeszcze w celi wróciło jąkanie: koszmar, z którym zmagała się w dzieciństwie i który z wielkim trudem zdołała pokonać jako nastolatka. Teraz znowu chodzi na terapię i robi ćwiczenia. Jest wstrząśnięta, że dawna ułomność dała o sobie znać. Po wielu ciężkich tygodniach jąkanie jednak mija. Kiedy pytam, czy zwycięska walka z uciążliwą wadą wymowy mogła być pierwszym ważnym doświadczeniem formującym jej charakter - kobiety silnej, zdecydowanej i niezłomnej, Ebadi odpowiada: - To wydarzenie z dzieciństwa mnie wzmocniło. Zrozumiałam, że połączenie uporu, wiary w zwycięstwo i ciężkiej pracy daje niemalże cudowne rezultaty. Kiedy doświadczasz czegoś takiego jako młoda osoba, później mało które problemy wydają ci się nie do pokonania.
Szirin przychodzi na świat w 1947 roku w rodzinie nauczycieli akademickich. Ma brata i dwie siostry, mieszkają w północno-zachodniej części Iranu, w mieście Hamdan. Rok po jej narodzinach ojciec, Mohammad Ali Ebadi, zabiera rodzinę do Teheranu, gdzie wykłada prawo handlowe. Matka poświęca się wychowaniu dzieci. Oboje rodzice są praktykującymi muzułmanami, ale mają otwarte umysły. - Zostałam wychowana w przekonaniu, że każdy ma prawo do dokonywania w życiu własnych wyborów, także w kwestiach religijnych. Jestem muzułmanką, choć nikt mnie do niczego nie zmuszał. Rodzice nauczyli nas, że ludzi należy szanować, wiara to prywatna sprawa, a religia powinna być oddzielona od polityki - wspomina.
Studia prawnicze na Uniwersytecie Teherańskim rozpoczyna w 1965 roku. Dyplom uzyskuje trzy i pół roku później, a w wieku 26 lat jako pierwsza kobieta w historii Iranu zostaje sędzią. Pisze doktorat, pracuje w Sądzie Najwyższym. Przyszłego męża, inżyniera, poznaje na przyjęciu u znajomych. Dżawadowi nie przeszkadza, że Szirin jest niezależna, podoba mu się jej buńczuczna i niepokorna natura. Kiedy pod koniec lat 70. zaczynają się demonstracje przeciwko szachowi Iranu, Ebadi popiera rewolucję islamską, która wśród haseł ma także równość kobiet i mężczyzn.
- Nie minęło nawet 40 dni od obalenia dynastii Pahlavich, kiedy duchowni, którzy przejęli władzę, ogłosili, że każda pracująca w urzędzie kobieta musi nosić chustkę. Kolejne prawo też nie dotyczyło kwestii ekonomicznych czy politycznych. Uchwalono, że mężczyzna może mieć cztery żony. Zrozumiałam, że rewolucja nie miała sensu. Od tamtej pory tylko tracimy - mówi Ebadi. Ona też traci pozycję - w sądzie zostaje zdegradowana do roli sekretarki. W latach 80. rodzą się jej córki, odchodzi z pracy i ubiega się o uprawnienia adwokackie - będzie na nie czekała osiem lat. Zakłada pierwsze w kraju stowarzyszenie broniące praw dzieci, aż w końcu tworzy Centrum Obrony Praw Człowieka. Przez całe lata 90. pracuje nieodpłatnie, często 14 godzin dziennie. Obowiązki związane z domem, dziećmi i zarabianiem pieniędzy spadająna nieangażującego się w sprawy polityczne męża.
- Kiedy urodziły się córki, pomyślałam, że za 20 lat zapytają mnie: "Co zrobiłaś, żebyśmy mogły żyć w wolnym świecie?". Teraz mogę im z czystym sumieniem powiedzieć, że całe życie walczyłam o prawa człowieka, o prawa kobiet - tłumaczy. Kiedy w 2003 roku przychodzi wieść o Noblu, to Dżawad odbiera telefon. Tłumaczy, że żona nie może podejść, bo jest w Paryżu na konferencji. Kiedy w końcu irańska aktywistka dowiaduje się o nagrodzie, jest zdumiona. Mówi: "Nie wiedziałam nawet, że byłam nominowana".
Wybaczyć czy nie?
- Mąż niewiele wiedział o mojej pracy, nie uczestniczył w demonstracjach. Ale pomagał, bo kiedy szłam protestować, zajmował się dziećmi. Nasze światy się uzupełniały, w ten sposób mnie wspierał. Nigdy nie liczył, że będę podejmować jego gości czy pichcić obiady - czego oczekuje się od przykładnej irańskiej żony. Nigdy nie był przeciwny mojej pracy, choć właśnie z jej powodu został odesłany na przymusową emeryturę - opowiada noblistka, a w jej głosie, choć energicznym i zdecydowanym, wyczuwa się smutek.
Od czasów Nobla wiele się w jej życiu zmienia. Jest śledzona, podsłuchiwana, zastraszana, wzywana na przesłuchania, pod jej domem pojawia się nawet grupa wściekłych mężczyzn, którzy krzyczą: "Śmierć zdrajczyni!". Córki wyjeżdżają na studia za granicę, natomiast kolejni jej współpracownicy są prześladowani, część zostaje oskarżona o antypaństwową propagandę i trafia do więzienia. W grudniu 2008 roku policja zamyka teherańskie biuro Centrum Obrony Praw Człowieka. Pół roku później, dzień przed wyborami prezydenckimi, prawniczka wyjeżdża na Majorkę na krótkie seminarium. Pakuje kilka najpotrzebniejszych rzeczy do bagażu podręcznego, a kiedy wychodzi z mieszkania, mąż czeka na nią w drzwiach, trzymając w rękach Koran. Dżawad podnosi go wysoko, by żona - zgodnie z irańskim zwyczajem - przeszła pod nim, zapewniając sobie bezpieczną podróż. "Wracaj szybko - powiedział, ściskając mnie za ramię. Skąd miałam wiedzieć, że już nie zobaczę domu ani ojczyzny?", pisze w książce "Kiedy będziemy wolne" Szirin Ebadi.
Wybory prezydenckie wygrywa skrajnie konserwatywny Mahmud Ahmadineżad, twardogłowi umacniają się u władzy. Do noblistki dociera krótka informacja: jeśli wróci, zostanie aresztowana. A w więzieniu? Wszystko się może wydarzyć. Postanawia jechać do córki, która mieszka w Londynie. W międzyczasie dowiaduje się, że skonfiskowano cały jej majątek (m.in. biuro i niewielką działkę z domkiem letniskowym) łącznie z przedmiotami, które odziedziczyła po rodzicach. Powodem jest brak wpłaty podatku od Nagrody Nobla, choć przepisy mówią wyraźnie, że podatek nie powinien być naliczony. Rok później wszystko zostaje zlicytowane i sprzedane. Jakby tego było mało, do aresztu trafia jej siostra, która jest stomatologiem i nie ma żadnego związku z działalnością Szirin.
- Dopadli ją wyłącznie po to, żeby zadać mi ból. Oczywiste jest, że Nuszin się wystraszyła. Ale mówiłam jej: nie bój się. Wszystkim to powtarzam. Strach jest uczuciem, które prowokuje władze do posuwania się dalej i dalej - objaśnia prawniczka. Irańskie służby, chcąc zmusić Szirin Ebadi do milczenia, planują kolejne ataki. Już wcześniej odebrali Dżawadowi paszport, by nie mógł spotkać się z żoną. Rozdzieleni małżonkowie nie widzieli się dwa lata, jednak codziennie rozmawiają przez telefon. Dlatego kiedy Szirin kolejny dzień nie może skontaktować się z mężem, zaczyna się niepokoić. W końcu po tygodniu milczenia Dżawad dzwoni i mówi: "Nie wiem, czy mi wybaczysz. Ale to i tak dłużej nie mogło trwać".
Kolacja z nieznajomą
Dżawad, po 34 latach wspólnego życia z Szirin, nie tylko zdradza żonę. Daje się też podejść służbom bezpieczeństwa - całe zajście zostaje ukartowane i sfilmowane. Scenariusz wygląda tak: Dżawad dostaje od dawnej znajomej zaproszenie na kolację. Na miejscu okazuje się, że w mieszkaniu jest jeszcze jedna kobieta. Siedzą, rozmawiają, piją zakazane w Iranie wino. Nagle znajoma mówi, że musi wyjść w pilnej sprawie, ale prosi, aby goście na nią zaczekali. Dżawad i ta druga kobieta zostają, zaczyna się flirt. Pół godziny później do pokoju wchodzą oficerowie tajnej policji, którzy oświadczają, że sfilmowali zbliżenie pary. Mężczyzna zostaje odwieziony do więzienia, odbywa się błyskawiczny proces, w którym - zgodnie z obowiązującym w Iranie prawem - mąż Szirin Ebadi za dopuszczenie się cudzołóstwa zostaje skazany na śmierć przez ukamienowanie. Następnego dnia w jego celi zjawia się "dobry policjant" i mówi, że istnieje droga ratunku. Musi wystąpić przed kamerą i powiedzieć "prawdę" o swojej żonie - ma odczytać z kartki, że Ebadi jest amerykańskim szpiegiem, nie zasłużyła na Nobla i nie jest dobrą muzułmanką. Kiedy Dżawad opowiada tę historię żonie przez telefon, Ebadi się nie odzywa. Jest porażona. Nigdy nawet przez myśl jej nie przeszło, że mąż mógłby ją zdradzić. W ostatnim czasie straciła wszystko, na co pracowała całe życie. A teraz rozpada się jej małżeństwo. Oświadczenie męża telewizja pokazuje dwukrotnie w godzinach największej oglądalności. Niedługo potem Dżawad może na krótko wyjechać z kraju, by zobaczyć się z córkami i Szirin. Decydują o rozstaniu.
Kiedy pytam ją o sens działań i ich dramatyczne konsekwencje, odpowiada krótko: - Droga, którą podążam, jest właściwa, choć wielu się to nie podoba. Wiedziałam, że być może będę zmuszona za moje wybory życiowe zapłacić wysoką cenę. I jestem gotowa na wszystko. Gdybym miała urodzić się jeszcze raz, podjęłabym dokładnie te same decyzje. Od 2009 roku Szirin Ebadi mieszka na wygnaniu, ale nie przestaje walczyć o prawa kobiet. Mówi, że ma jedno tylko zadanie: pracować.
Twój STYL 12/2017
MICHAŁ KUKAWSKI
Zobacz także: