Tajemnica miłości matki i syna
Po tym, co każde z nich przeżyło, gorąco dziękują Bogu za każdy dzień życia. - Mamy olbrzymi dług do spłacenia - wyznaje Dorota Stalińska. I właśnie to tak ich do siebie zbliża.
Ci, którzy widzą w aktorce nadwrażliwą i przesadnie czułą mamę, rzadko zastanawiają się, skąd tak silne emocje i przywiązanie do jedynaka. Paweł ma 21 lat ale nie wyobraża sobie życia bez mamy. Razem mieszkają, współpracują, odpoczywają, razem chodzą na treningi. I chociaż Dorota Stalińska uważa, że w końcu trzeba będzie przeciąć pępowinę, woli mieć syna na oku. Zwłaszcza teraz, gdy Paweł znalazł się w finale Tańca z gwiazdami i potrzebuje jej olbrzymiego wsparcia.
Gdyby zginęła, nie wiadomo kto zająłby się Pawłem...
Po rozwodzie z aktorem Krzysztofem Kołbasiukiem (zmarłym przed czterema laty) Dorota Stalińska poznała ojca Pawła (kto nim jest to jej wielka tajemnica). Nie zdecydowali się na stały związek. Sama wychowała Pawła, dała mu swoje nazwisko. Mówiła, że chciałaby zrobić film o miłości wieku dojrzałego z przesłaniem, że "lepiej żyć z godnością samemu niż z drugą osobą bez godności, w zakłamanym związku, kiedy ludzie się nienawidzą". To syn stał się dla niej całym światem. - Paweł jest dla mnie przyjacielem, partnerem i wsparciem - przekonuje aktorka. To, że mogą być ze sobą i obdarzać siebie wielką miłością, jest dla niej największym darem - niedocenianym przez innych. Aktorka twierdzi, że pięciokrotnie darowano jej życie. Przeżyła kilka groźnych wypadków samochodowych, z których cudem ocalała. Ostatni miał miejsce w 1998 roku na jednej z wylotowych dróg z Warszawy. Paweł skończył wtedy 9 lat. - Po wypadku, który przeżyłam, zrozumiałam, że gdybym zginęła, mój syn trafiłby z całym tym bólem do policyjnej izby dziecka i siedziałby tam bardzo długo. Do czasu, kiedy ktoś ustaliłby, kto ma prawo się nim opiekować. To przecież straszne - wyznała.
Dorota Stalińska ma za sobą aż dwanaście operacji! - Trzy ciężkie zabiegi strun głosowych, operacje oczu i przeszczep wiązadła krzyżowego, w kolanie mam tytanowe kotwice, a nylonową siatkę w brzuchu - wylicza. Do tego była sparaliżowana, miała złamane wszystkie żebra, połamane obojczyki, uszkodzony mięsień serca, niedowład rąk i nóg... Ale najgorsze przeżycie nie dotyczyło jej stanu zdrowia, tylko problemów syna. Pawła dotknęła ta sama choroba, na którą w dzieciństwie cierpiała pani Dorota. - Paweł przestał rosnąć na skutek leków podawanych mu przez lekarzy. Walczyłam ze skutkami farmakologicznymi w jego organizmie - wyjaśnia aktorka. Przez dwa lata szukała dla syna właściwego leku. Gdy wreszcie udało się pomóc Pawłowi, odetchnęła i uznała, że najgorsze mają już za sobą. Nic bardziej mylnego! Choć los i tak jej nie oszczędzał, najgorsze dopiero miało nadejść...
Cztery lata temu Paweł, podobnie jak wcześniej jego mama, uległ bardzo poważnemu wypadkowi samochodowemu. Tydzień wcześniej w tym samym miejscu zginęły cztery osoby. - Przeżyłam najtrudniejszą chwilę swojego życia, której nie życzę żadnemu rodzicowi - informację od dobijającego się do drzwi policjanta, że mój syn walczy o życie w szpitalu na drugim krańcu Polski - wyznała w jednym z wywiadów. Dzisiaj cieszą się sobą i zdrowiem. Dla pani Doroty to największe szczęście widzieć, że syn wyrósł na bardzo przystojnego młodzieńca. Gdy z pierwszego rzędu przygląda się jego popisom tanecznym, rozpiera ją duma, ale również zżerają nerwy. Chciałaby zwycięstwa. To byłaby najlepsza nagroda za wszystkie trudne chwile, przez które razem przeszli. I choć od kilku lat już nie chorują, a pani Dorota twierdzi, że w dobrej formie dożyje nawet setki, pamiętają o długu, jaki mają do spłacenia...
Robią wszystko, aby takie wypadki nie miały miejsca
Oboje działają w założonej przez aktorkę fundacji Nadzieja, której celem jest zapobieganie wypadkom drogowym i niesienie pomocy ich ofiarom. Aktorka promuje także zdrowe odżywianie i na własnym przykładzie uczy, jak wrócić do dobrej formy. - Pan Bóg był dla mnie i nadal jest bardzo łaskawy - mówi, wierząc jednocześnie, że jej Paweł także ma tam na górze specjalne względy.
AK