Ukrainki są w potrzasku przez polskie prawo aborcyjne. Miażdżący raport

Ostatnio opublikowano druzgocący raport o sytuacji ukraińskich uchodźczyń wojennych w Polsce, Rumunii, na Słowacji i Węgrzech. Powstał on we współpracy międzynarodowej organizacji pozarządowej Center for Reproductive Rights z siedmioma organizacjami działającymi w prześwietlanych krajach. Z Polski udział w badaniach wzięły Federa, Fundacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny oraz Feminoteka. Wyniki badań pokazują, że zgwałcone uchodźczynie wolą wrócić na Ukrainę niż szukać pomocy w Polsce. Wszystko przez prawo aborcyjne obowiązujące w naszym kraju.

Ukrainki są w potrzasku przez obowiązujące w Polsce prawo aborcyjne
Ukrainki są w potrzasku przez obowiązujące w Polsce prawo aborcyjneEast News

Ukrainki nie wiedzą, gdzie szukać pomocy

Wnioski wynikające z raportu okazują się miażdżące dla badanych czterech krajów. Ukrainki mają utrudniony lub zupełnie zablokowany dostęp do usług związanych z prawami reprodukcyjnymi: do aborcji i antykoncepcji, również tej awaryjnej. Okazuje się, że również dostęp do opieki ginekologicznej i okołoporodowej jest w dużej mierze utrudniony. W dużej mierze wynika to z barier językowych oraz z nie dość wyczerpującego informowania uchodźczyń, do czego w danym państwie mają prawo. W trudnych sytuacjach nie wiedzą zatem, gdzie zgłosić się po pomoc. To jednak tylko część gigantycznego problemu. Jeszcze gorzej wypada aspekt aborcji po gwałcie.

Aborcja po gwałcie. W praktyce jest to nierealne?

W praktyce w Polsce aborcja jest zakazana prawie we wszystkich okolicznościach. Prawo dopuszcza ją tylko po napaści na tle seksualnym lub gdy życie bądź zdrowie kobiety jest zagrożone. W praktyce, dostęp ten jest utrudniony nawet we wskazanych przypadkach. W rezultacie kobiety i dziewczęta, które uciekają do Polski z Ukrainy, spotykają się ze środowiskiem, w którym legalny jest dostęp do aborcji jest prawie niemożliwy. Polskie prawo wymaga od ofiary gwałtu, aby zgłosiła incydent do prokuratury lub na policę i uzyskała zaświadczenie od prokuratora, zanim zakwalifikuje się do legalnej aborcji.

Dane w raporcie pokazały, że każdego roku w Polsce prawie w ogóle nie wykonuje się legalnych aborcji. Może to oznaczać, że procedury są na tyle skomplikowane, że łatwiej jest sięgnąć po pomoc gdzieś indziej. I w istocie ukraińskie uchodźczynie dokonują często trudnego wyboru dotyczącego powrotu do kraju objętego wojną. Wystarczy wspomnieć o sytuacji, w której posłanki Lewicy przekonywały ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, żeby ograniczył do siedmiu dni termin, w jakim prokuratorzy mieliby obowiązek wydać uchodźczyniom z Ukrainy dokument poświadczający, że ciąża jest efektem przestępstwa. W Sejmie poprawka została odrzucona głosami PiS, Konfederacji i części PLS, którego posłowie głosowali przeciw lub wstrzymywali się od głosu. W efekcie mierzymy się z sytuacją, w której nawet zgłoszony do prokuratury gwałt nie jest podstawą do wykonania legalnej aborcji, bo na tę jest już często po prostu za późno.

Błagają, by nikomu o tym nie mówić

Dotknięte wojenną przemocą seksualną Ukrainki znajdują się w naszym kraju w potrzasku, co silnie wyłania się, gdy czytamy raport. Cytuje on m.in. Krystynę Kacpurę, szefową Federy, która wspomina o tym, że do organizacji zgłaszały się kobiety mniej więcej 40-letnie, które uciekając z Ukrainy z dziećmi, były gwałcone przez Rosjan. "Błagały, by nikomu o gwałcie nie mówić, bo nie chciały dodawać traumy swoim dzieciom i walczącym w kraju mężom" - mówi Kacpura. Kobiety, które zgłaszały się do organizacji po pomoc, z reguły odmawiały kontaktu z organami ścigania. Raport podkreśla zatem, że obecne prawo aborcyjne obowiązujące w Polsce krzywdzi ofiary wojennych gwałtów. Ukrainki, które w swoim kraju miały dostęp do aborcji na żądanie, są w szoku, jak skomplikowane są procedury w naszym kraju, nawet w przypadku ciąży z gwałtu.

Najbardziej tragicznym wnioskiem płynącym z opublikowanego raportu jest fakt, że wiele Ukrainek po prostu decyduje się wrócić do ogarniętego wojną kraju w celu wykonania aborcji. Są na tyle zdesperowane i przerażone prawem aborcyjnym w Polsce, że zabierają dzieci i ruszają w drogę powrotną, ryzykując życiem swoim i rodziny.

Ordo Iuris chce prześwietlić aborcje ciąż będących efektem gwałtu

Aspektem dolewającym oliwy do ognia jest sytuacja sprzed kilku dni. Ordo Iuris dążący do całkowitego zakazu aborcji w Polsce postanowił podjąć kroki mające na celu sprawdzenie, czy po rozpoczęciu wojny w Polsce wzrosła liczba aborcji ciąż będących efektem gwałtu. Chce także wiedzieć, czy każdy z zabiegów wykonany został na podstawie wymaganej prawnie opinii prokuratora, która potwierdza uzasadnienie podejrzenia o gwałt jako powód ciąży. Zapytana o cel tych działań dyrektorka Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Ordo Iuris Katarzyna Gęsiak, odpowiada: - Uważam, że taka jest po prostu ludzka natura, że część osób zawsze będzie chciała wykorzystać daną sytuację.

Jej zdaniem, podobnie jak innych członków Ordo Iuris, aborcja tylko pogłębia traumę zgwałconych kobiet.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas