Jasne jest piękne
Zmarszczki i przebarwienia to za mało, żeby słońce nas odstraszyło. Niestety, na tym się nie kończy. O nieodwracalnych skutkach beztroskiego opalania z profesorem dermatologii Giuseppe Argenziano rozmawia Joanna Hryniewicka.
Dużo się mówi o czarnej stronie słońca. A jakie są jego jasne strony?
Giuseppe Argenziano: Przede wszystkim jest dla nas naturalnym źródłem niezbędnej do życia witaminy D. Odpowiada za metabolizm kości, korzystnie działa na układ nerwowy, odpornościowy, wzmacnia wytrzymałość mięśni i warunkuje nasz kolor skóry, on zaś jest przystosowany do nasłonecznienia panującego w kraju, w którym żyjemy. Więcej słońca potrzebnego do wytworzenia witaminy D muszą mieć czarnoskórzy, mniej np. Szwedzi. Dlatego Afrykanin w Oslo będzie odczuwać jej niedobór. Słońce pomaga zwalczyć zapalenia skóry, wypryski i egzemy.
Jakiej dawki promieni UV dziennie potrzebujemy?
- W klimacie środkowoeuropejskim wystarczy, jeśli na kilka, maksymalnie 10 minut, odsłonimy niewielką część skóry, nie stosując ochrony przeciwsłonecznej.
Załóżmy, że używam wysokich filtrów i rozsądnie korzystam ze słońca. Czy mogę czuć się całkowicie bezpiecznie?
- Niestety, żaden filtr nie ochroni nas całkowicie przed ultrafioletem. Laboratoryjne testy kremów przeprowadzane są w nienaturalnych warunkach. Żeby filtr SPF 50 zadziałał, musielibyśmy zużyć na całe ciało około trzech tubek preparatu. Poza tym zapominamy, że po maksymalnie dwóch godzinach plażowania trzeba znów go nałożyć, bo staje się nieskuteczny. Najważniejsze to zmienić nasze wyobrażenia o pięknej skórze. W Australii, gdzie jest najwięcej przypadków nowotworów skóry, modelki w reklamach są blade, bo wszyscy już wiedzą, że jasne jest piękne.
A jeśli poparzę się na słońcu, czy skutki będą nieodwracalne?
- Niestety tak. Im więcej poparzeń doświadczymy, tym więcej komórek skóry ulegnie mutacji co daje początek nowotworom skóry.
Kto jest w grupie największego ryzyka?
- Osoby o białej karnacji ze skłonnością do powstawania pieprzyków. Liczy się też nasze miejsce zamieszkania. Ryzyko nowotworu skóry, niekoniecznie czerniaka, u osoby z bardzo jasną cerą mieszkającej w Australii, która nie stosuje ochrony przeciwsłonecznej, wynosi sto procent. Ale już w przypadku mieszkanki Warszawy jest nieco mniejsze.
Czy usunięcie wszystkich pieprzyków może być profilaktyką antynowotworową?
- To nie takie proste. Tylko jedno znamię na 40 tysięcy przeobraża się w czerniaka. Ten złośliwy nowotwór najczęściej rozwija się w miejscach, w których się go nie spodziewamy, np. na stopie. Gdybyśmy chcieli się zabezpieczyć, musielibyśmy pozbyć się całej skóry!
Mówi się, że znamiona należy podwójnie zabezpieczać filtrem UV.
- To nie ma sensu. Pieprzyk to miejsce, w którym gromadzi się nadmiar melaniny, a ona właśnie jest naszą naturalną ochroną.
PANI 7/2013