Rok bez kupowania. "No buy year", czyli koniec z impulsywną manią
Nowe wyzwanie na TikToku, który pojawiło się na początku 2025 roku, tym razem nie należy do niemądrych, a nawet niebezpiecznych viralowych zadań typu "challange", z których słynie chińska platforma. By je podjąć należy uzbroić się w cierpliwość i niezłomną siłę woli. O co chodzi w nowym trendzie "no buy year"?
Kolejny ciuch, bibelot, kosmetyk czy gadżet - ilu z nas robi impulsywne zakupy w sklepach i w sieci bez przemyślenia, pod wpływem emocji, czy chwilowego kaprysu? Często coś, co wydaje się w danej chwili "fajne", po przyniesieniu do domu zaczyna zalegać w szafie, zbierać kurz na półce, albo zajmować miejsce w łazience. W 2025 roku czas skończyć z manią spontanicznych zakupów - postulują autorzy trendu "no buy year" i zachęcają internautów do podjęcia wyzwania odmówienia sobie wydatków na rzeczy i usługi, które nie są nam absolutnie niezbędne. Wytrwać w postanowieniu należy przez cały rok, ale małymi sukcesami w świadomym "niekupowaniu" można pochwalić się już po tygodniu.
TikTokerka Rebecca Sowden po siedmiu dniach od podjęcia wyzwania "no buy year" nagrała post, w którym podzieliła się swoimi pierwszymi doświadczeniami z życia w abstynencji zakupowej. Rebecca przede wszystkim podkreśla poczucie wolności, jakie dało jej silne postanowienie powstrzymania się od zakupów. Wcześniej czuła się zmuszona do przeglądania każdej nowej oferty sklepów z ubraniami i klikania w pojawiające się reklamy sezonowych trendów odzieżowych. Dla tiktokerki trend "no buy" to przede wszystkim wyzwolenie od presji bycia na bieżąco w modowych nowinkach, a przy okazji dobry sposób na poczynienie oszczędności, a także nauka zarządzania własnym portfelem.
Zobacz również: Jak zaoszczędzić 10 tys. zł. 5 sprawdzonych sposobów
Rok bez zbędnych zakupów, jak zacząć?
Aby podjąć wyzwanie niekupowania przez cały rok, należy przede wszystkim trzymać się wyznaczonych zasad. Trend "no buy year" nie ma jednak uniwersalnych reguł, bo każdy z nas jest rozrzutny na swój własny sposób. Jeśli więc nie mamy zwyczaju bywania w sieciowych coffee barach, nie ma sensu wykreślać ze swoich wydatków spontanicznych wizyt w Starbucksie, czy innej sieciówce.
Zobacz również: Kupują luksusową torebkę, stosują ''girl math" i jeszcze na tym zarabiają. Jak to może działać?
Każdy z nas dobrze wie, co jest dla niego trudną do odparcia pokusą. Jednak pewne reguły mogą dotyczyć wszystkich — na przykład możemy zobowiązać się do niekupowania kolejnych kosmetyków, dopóki nie wyczerpiemy zapasów. Można również usunąć czasowo aplikacje sklepów, które mogą wywoływać w nas chęć na impulsywne zakupy. Zły humor można poprawić sobie spacerem, zamiast pocieszać się nabyciem nowej rzeczy. Internautka Mia Westrap podpowiada, że wiele osób opłaca subskrybcje na nieużywanych platformach streamingowych — tu również można ciąć koszty.
Paradoks antykonsumpcjonizmu
"No buy year", choć jest gorącym trendem w mediach społecznościowych, nie jest w swoich założeniach niczym nowym. Chociaż rozwój społeczeństw i coraz wyższy poziom życia muszą łączyć się ze stałym wzrostem konsumpcji, to z drugiej strony nieograniczone zużywanie zasobów i nadprodukcja towarów są zagrożeniem dla środowiska, a w końcu także i dla nas, ludzi. Nie dziwi więc fakt, że konsumpcyjny styl życia podlega krytyce. Antykonsumpcjonizm pojawia się wciąż w nowych odsłonach — produkty eko, czy no waste, jadłodzielnia, recykling, czy wymiana niechcianych ubrań pod chwytliwą nazwą swap ubraniowy. Chodzi jednak zawsze o to samo, czyli ograniczenie konsumpcji.
Portal "Filozofuj!" zwraca jednak uwagę, że człowiek nie może rozwijać się, jeśli nie zaspokaja swoich potrzeb. Innymi słowy, aby żyć, musimy konsumować. Choć więc od konsumpcji nie ma ucieczki, to można dyskutować o jej zakresie i propagowaniu sensownego umiaru. Ograniczenie zużycia zasobów byłoby z pewnością korzystne dla środowiska, jednak miałoby tragiczne skutki dla gospodarki. Gdyby ludzie nagle przestali kupować, wiele przedsiębiorstw i fabryk po prostu zbankrutowałoby powodując falę bezrobocia i biedy. Kupować więc, czy nie kupować? Na to pytanie, każdy już musi odpowiedzieć sobie sam.