Z dostawą do domu
Znów musiałaś odwołać wizytę u kosmetyczki, bo przedłużyło się zebranie, zachorowało dziecko, stałaś w korku? Jeśli nie góra do Mahometa to może odwrotnie? Odkryliśmy, że wiele salonów i spa oferuje zabiegi z dojazdem do klienta. Ale czy nie traci na tym ich jakość?
Coraz więcej usług kosmetycznych jest dostępnych także w tzw. systemie mobilnym. Co to oznacza? Masażystka czy manikiurzystka może przyjechać do ciebie do domu. Wtedy, kiedy akurat będziesz miała wolny czas.
Szlak przetarły piosenkarki i aktorki, które często nie tylko na scenie, ale też prywatnie korzystają z pomocy ulubionego specjalisty od upiększania. I panny młode, bo to one chcą wykonania manikiuru czy makijażu w domu, tuż przed uroczystością. Wypada im za to podziękować, bo właściciele salonów piękności i spa szybko zareagowali na to nowe zapotrzebowanie i teraz każda z nas może umówić się u siebie w domu na zabieg kosmetyczny. Przetestowałam kilka z nich.
Czy modne minxy, czyli folie nalepiane na paznokcie albo tipsy, też mogę mieć nałożone w domu? - Wszystkie usługi dostępne w naszych salonach możemy wykonać również u klienta - mówi manikiurzystka. Sprawdzę to! Umawiam się w domu na pełen manikiur i pedikiur. Pierwszy wolny termin? Jutro. Zabieg nie różni się niczym od tego w salonie. Narzędzia są wysterylizowane, wybór lakierów duży. Kosmetyczka przywozi miskę z masażerem i komplet ręczników. Nie mam co prawda profesjonalnego fotela kosmetycznego, ale wygodne krzesło świetnie go zastępuje.
Wycięcie skórek, piling, opiłowanie i malowanie paznokci u dłoni i stóp zajmuje kosmetyczce 1,5 godziny. Efekt jest taki sam, jak wtedy, gdy robię manikiur i pedikiur w salonie. Moja opinia: To dobry pomysł, gdy ktoś ma niewiele czasu. Umówiłam się godzinę wcześniej, niż zazwyczaj otwierane są salony (o 8.00). Po zakończeniu manikiuru nie musiałam siedzieć w poczekalni do wyschnięcia lakieru.
W(spa)niały pomysł
Zachęcająca obietnica. A w ofercie odmładzanie twarzy (łącznie z mezoterapią!), kuracja dla panny młodej, regeneracja, relaks, wyszczuplanie ciała, walka z cellulitem. Lubię większość kosmetycznych zabiegów do ciała. To dla mnie najmilsza forma relaksu i nieraz zdarzyło mi się usnąć podczas masażu. Ale wybieram relaks i regenerację ciała i twarzy.
Dzwonię od razu, mogę skorzystać z zabiegu za trzy dni. Pierwszy plus, bo w moim ulubionym salonie najkrótszy termin oczekiwania to tydzień. Dowiaduję się, że tuż przed zabiegiem powinnam wziąć prysznic i nie nakładać już kremów ani balsamów.
Umówionego dnia punktualnie zjawiają się dwie kosmetyczki z dwoma ogromnymi kuframi, w których są wszystkie potrzebne do zabiegów sprzęty i preparaty. W dziesięć minut w mojej niewielkiej sypialni zaaranżowały przytulny gabinet spa. Jest wszystko, co trzeba: rozkładane łóżko do masażu, aromatyczne świece, olejki, kosmetyki, czyste ręczniki, jednorazowa bielizna. Dodaję kolejny plus. Przebieram się w łazience i zaczynamy.
Na początek synchroniczny masaż na cztery ręce. To najprzyjemniejszy punkt programu, świetnie odpręża i przygotowuje ciało do dalszych zabiegów. Autorski masaż opracowano z myślą o kobietach, którym trudno się odprężyć. Działa! Nim się zorientowałam, zapadłam w drzemkę. Obudziłam się, gdy kosmetyczka nałożyła mi na powieki chłodne płatki z płynem nawilżającym, bo kolejnym etapem był regenerujący zabieg na twarz i okolice oczu z użyciem preparatów szwajcarskiej superluksusowej marki Valmont.
Potem jedna kosmetyczka masowała mi twarz, a druga dłonie i stopy. Na zakończenie zabiegu zaproponowały mi makijaż, ale ponieważ nigdzie się nie wybierałam, zrezygnowałam z niego. Moja opinia: Profesjonalnie wykonany zabieg, luksusowy i nie mniej przyjemny niż te, na które chodzę do spa. Jeśli umówisz się wieczorem lub w dzień wolny, nie musisz na natłuszczone ciało wkładać ubrania, za to możesz od razu się położyć, by wypocząć.
Jednak wolę korzystać z zabiegów w salonie. Mam małe mieszkanie, a za ścianą głośnych sąsiadów. Chwilami trudno było mi w pełni się relaksować. W salonie kosmetycznym gabinety powinny być odpowiednio wygłuszone, więc nic mi w tym nie przeszkadza. Zabiegi spa robione w domu sporo kosztują (dojazd jest bezpłatny, ale trzy godziny pielęgnacji i relaksu to wydatek rzędu 500-1000 zł).
Uważam jednak, że to świetny pomysł na nietypowe spędzenie wieczoru z przyjaciółkami albo luksusowy prezent na specjalną okazję.
Plaża w salonie
Dzwonię tam, by się umówić. Pierwszy wolny termin za dwa dni. Dostaję szczegółowe wskazówki, jak mam się przygotować do zmiany karnacji: dobę przed zabiegiem nie można robić depilacji ani innych zabiegów kosmetycznych, które potencjalnie podrażniają. Skóra powinna być gładka, więc dzień przed należy zrobić piling całego ciała i pamiętać o nawilżeniu naskórka. W dniu opalania nie wolno już stosować preparatów nawilżających, antyperspirantów ani perfum.
Nadszedł czas próby. Kosmetyczka najpierw rozstawiła w pokoju specjalny namiot, dzięki któremu samoopalający sprej nie pobrudzi ścian, podłogi ani mebli. Jest dość duży, mieszczą się w nim swobodnie dwie dorosłe osoby. Dostaję jednorazową bieliznę i samoprzylepne podkładki pod stopy.
Kosmetyczka najpierw spryskuje ciało preparatem neutralizującym pH skóry, potem zaczyna się opalanie. Najpierw plecy i tył nóg, następnie boki, brzuch i nogi z przodu. Potem ręce. Urządzenie, którym rozpylany jest kosmetyk, przypomina mały odkurzacz, tyle że nie zasysa powietrza, ale emituje delikatną mgiełkę samoopalacza. Dzięki temu preparat pokrywa ciało równomierną, cienką warstwą. W moim przypadku to nowy kosmetyk przeznaczony specjalnie do delikatnego przyciemnienia jasnej karnacji. Skóra zbrązowieje po około 4-6 godzinach. W przypadku osób o ciemniejszej karnacji albo tych, które chcą mocno przyciemnić skórę, kosmetyczka stosuje preparat natychmiastowo brązujący. Zabieg trwa krótko, zaledwie kwadrans.
Na koniec dostaję wizytówkę z numerem preparatu, by wiedzieć, który mam wybrać następnym razem, oraz wskazówki, jak pielęgnować ciało, żeby opalenizna utrzymała się długo. Nie należy moczyć ani myć ciała wcześniej niż po 6-8 godzinach, trzeba unikać tarcia opalonej skóry, wysiłku fizycznego, pocenia się czy wizyt w saunie. A w kolejnych dniach dbać o nawilżanie całego ciała, wtedy rezultaty będą widoczne około 10 dni.
Moja opinia: Nie sądziłam, że zabieg trwa tak krótko i daje tak dobry efekt - opalenizna jest delikatna, ale równomierna jak naturalna. W przyszłości wolałabym opalać się w salonie, bo to dużo tańsze (koszt opalenia całego ciała w salonie 89 zł, w domu 149 zł), ale z usługi domowej na pewno dobrze jest korzystać w chłodne miesiące. Nie trzeba długo czekać, aż samoopalacz wyschnie, ani się obawiać, że część preparatu pozostanie na ubraniu.
Marta Sadkowska
Twój Styl 10/2012