Zimowa moda w PRL-u. Tak Polacy chronili się przed mrozem
Ostatnie lata odzwyczaiły nas od ciężkich, śnieżnych zim, ale tegoroczny atak mrozu zaskoczył większość Polaków i sprawił, że zaczęliśmy szukać trików, pozwalających dobrze zabezpieczyć się przed chłodem. Nie potrzebują ich zapewne osoby, pamiętające jeszcze ekstremalnie trudne zimy rodem z PRL-u. Ówczesne sposoby na walkę z zimnem owiane są już legendą!

Choć tegoroczna zima daje się części Polaków mocno we znaki, to nie brakuje tych, którzy przyznają, że jest niczym w porównaniu z zimowymi miesiącami epoki PRL-u. W latach 70. XX wieku zimy były bowiem naprawdę potężne i paraliżowały cały kraj. Na przełomie 1978 i 1979 roku miała miejsce słynna "zima stulecia" - w odśnieżaniu kraju pomagało wtedy nawet wojsko, które wyjechało na ulice czołgami. Choć bywało naprawdę ciężko, to Polacy mieli swoje sposoby i skutecznie chronili się przed zimnem. Oto zimowe triki rodem z PRL-u.
Kożuch, futro i zgrzebna wełna
Najważniejszym elementem zimowej garderoby było okrycie wierzchnie. W PRL-u najpopularniejsze były ciepłe kożuchy oraz futra i futerka, które ogrzewały zarówno kobiety jak i mężczyzn. Grube kożuchy wykonane były z naturalnych materiałów takich jak skóra bydlęca, owcza czy jagnięca. Wyposażone były w futrzane obszycia, które stanowiły dodatkową ochronę.
Grube, zimowe kożuchy świetnie chroniły przed zimnem, ale nie były tak eleganckie jak długie płaszcze o prostych krojach. Nosiły je zarówno kobiety jak i mężczyźni, zazwyczaj w klasycznych kolorach takich jak czerń, szarość czy brąz. Wykonane były one najczęściej z wełny i flauszu. Osoby lepiej sytuowane zadawały szyku w naturalnych futrach z lisów, norek i karakuł. Ci, którzy nie mogli sobie na to pozwolić, stawiali na... domową produkcję.
Praktycznie każdy, kto mieszkał w domu i miał np. ogród, hodował nutrie. Krawcy nagminnie szyli z nich okrycia: czapki, futra i płaszcze - na zewnątrz był materiał, a od środka błamy np. z baranicy. Damskie płaszcze tego typu nazywano pelisami, świetnie chroniły przed mrozem
- wspomina Urszula (63).
Płaszcz czy kożuch to jednak nie wszystko - w PRL- u mrozy były tak ostre, że nie można było zapomnieć o ciepłych skarpetach, rękawiczkach o jednym palcu i szaliku.
Wykonane były one zazwyczaj ze zgrzebnej wełny i okropnie gryzły, ale były naprawdę ciepłe
- dodaje Urszula.
Relaksy, onuce i słoma
Największą popularnością Relaksy cieszyły się w latach 70., w latach 90. odeszły do przysłowiowego "lamusa". Kilka lat temu zaliczyły jednak spektakularny powrót - dziś można je dostać w nowoczesnej wersji, a ceny zaczynają się już od 250-300 zł. W czasach PRL-u kosztowały 3 990 000 zł.

Sporą popularnością cieszyły się też wtedy tzw. walonki - ciepłe buty do połowy łydki, które wprawdzie przepuszczały wodę, ale chroniły przed mrozem i można było w nich chodzić po suchym śniegu. Tworzono je z grubego filcu formowanego z wielu warstw przy użyciu pary i specjalnego klocka, nadającego butom kształt. Walonki produkowane były przez Rosjan już od XVIII wieku i początkowo mogli sobie na nie pozwolić jedynie ludzie zamożni. W PRL-u były już łatwo dostępne, nosiły je również dzieci.
Jako dziewczynka miałam takie kozaczki z grubszego filcu. Były wysokie do kolan, z zamkiem z przodu, koloru ciemno niebieskiego. Pamiętam, że były bardzo ciepłe!
- wspomina Urszula.
Co ciekawe, zimą dorośli wkładali do swoich welonek onuce, czyli kwadratowe lub prostokątne kawałki tkaniny lnianej lub bawełnianej flaneli, a nawet gazety. Mieszkańcy wsi zastępowali je czasem po prostu słomą, która równie dobrze chroniła przed zimnem.
Metoda "na cebulkę" i barchany. Prl-owskie triki na mroźne dni
Kożuchy, futra i ciepłe kurtki chroniły przed mrozem i wiatrem od zewnątrz, ale równie ważna była ciepła, przylegająca do ciała bielizna. Kobiety nosiły zazwyczaj majtki z dłuższymi nogawkami, z grubej bawełny nazywane galotami lub barchanami. Majtki te były bardzo mocno zabudowane i miały wysoki stan chroniący nerki. Dużą popularnością cieszyła się wtedy metoda ubioru na tzw. "cebulkę". Polegała ona na zakładaniu kilku, co najmniej trzech różnych warstw odzieży - warstwy spodniej, środkowej i ochronnej warstwy wierzchniej. Podstawą warstwy spodniej była właśnie dłuższa, przylegająca do ciała bielizna.
Trudno wyobrazić sobie zimową garderobę w PRL-u bez porządnej futrzanej czapki, która najlepiej chroniła przed zimnem i mrozem. Sporą popularnością cieszyły się też wtedy beretki, kominiarki i czapki pilotki.
Pamiętam, że zamiast czapki kobiety nosiły też ciasno wiązaną pod brodą chustę, tzw. "babuszkę". Dobrze chroniła ona przed chłodem i wiatrem, a gdy było naprawdę zimno, zakładano na nią dodatkową czapkę
- wspomina 73-letnia Janina.
Pamiętam jeszcze jeden prl-owski trik na chłodne dni. Przed wyjściem z domu kobiety smarowały dłonie i twarz masłem lub śmietaną - to była najlepsza ochrona przed mrozem, skóra nie pękała i była dobrze zabezpieczona
- dodaje Janina.
Tak noszono się zimą w PRL-u. Ciepło i modnie
Choć zimy w epoce PRL-u były zdecydowanie bardziej wymagające niż te współczesne, a ubranie musiało być wygodne i ciepłe, to nie zapominano o obowiązujących trendach. Magazyn "Moda" z 1957 roku jest żywym dowodem na to, że polskie kobiety nawet w mroźne dni chciały wyglądać elegancko i modnie. I wyglądały!
Pod koniec lat 50. modne stały się futrzane płaszcze, duże kołnierze z puszystych futer i wszelkiego rodzaju przybrania. Propozycje magazynu na zimę 1957/58 to np.:
- "Krótkie bolerko o kimonowym kroju z dużym wykładanym kołnierzem"
- "Płaszcz zimowy na watolinie z grubo tkanej wzorzystej tkaniny wełnianej"
- "Sportowy płaszcz z "misia". Szeroki raglanowy rękaw. Brzegi lamowane skórą, z której jest również wąski, wiązany pasek. Kieszenie cięte".

- "Płaszcz zimowy przybrany kołnierzem z bobrów, z których zrobiona jest również mufka - bardzo modne! (Model z kolekcji Centralnego Laboratorium Przemysłu Odzieżowego w Łodzi)"
- "Praktyczny płaszcz z kolorowej tkaniny wełnianej. Nieduży szalowy kołnierzyk. Przód od linii krótkiego karczka miękko drapowany. Krój rękawa półraglanowy".

Co ciekawe, do mody codziennej zaczęły wtedy powoli przenikać... sportowe kombinezony narciarskie. Dobrym przykładem jest np. niebieski kombinezon z wytrzymałej i solidnej gabardyny, pod który modelka magazynu "Moda" włożyła czarny gruby sweter z kapiszonem. Hitem były także wiatrówki z barwnego, impregnowanego kretonu.
Magazyn "MODA" z 1978 roku lansował ciut lżejsze propozycje, które jednak wciąż chronić miały przed zimnem i mrozami.
- "Na chłodne dni płaszcze z włochatego mohairu - lekkie i ciepłe. Modnym akcentem są szerokie raglanowe rękawy. Modele z kolekcji Moda Polska"
- "Długa kurtka z wełnianego flauszu w kolorze beżowym. Wysoko podpięty kołnierz, mankiety dziane".

Pod koniec lat 80. hitem mroźnych, śnieżnych zim stały się sztuczne futra, zarówno w neutralnych jak i kompletnie szalonych barwach.
Na surową zimę "Moda Polska" poleca - dla obojga płci - sztuczne futra serio czyli udające naturalne i niepoważne, a więc w kolorach wręcz nieprawdopodobnych, jak turkus, szmaragd, szafir
- pisała w magazynie "Świat mody" z 1987 roku Alicja Bielicka.
"Przekrój" z 1978 roku przygotował za to propozycję dla panów, którym znudziły się już Relaksy i lansował brązowe, skórzane kozaki marki Radoskór.
Może mają coś z butów kowbojskich, coś z butów dziadka, w sumie są to doskonałe buty: do spodni noszonych do środka, do wąskich dżinsów noszonych na wierzch. Oraz do wszelkich spodni wełnianych do środka, czyli do spodni od garnituru - będą wyglądały jak dobre sztyblety. I dlatego odpowiednie są dla panów ubierających się w każdym stylu
- pisał.
"Moda" z 1957 roku promowała natomiast zimowe, damskie buty na gumie z cholewką do linii kostki. Miały być nie tylko nowoczesne, ale także zaskakująco ciepłe!
Nawet przy bardzo ograniczonym budżecie starajmy się obserwować modę, nawet jeżeli nie mieszkamy w dużym mieście. [...] Starajmy się wybrać z żurnalu modele naprawdę twarzowe pasujące do naszej sylwetki. Nie bójmy się kolorów żywych, które rozjaśnią nasze życie
- pisała redaktor Bańkowska we wstępniaku do "Mody" z 1957 roku.
Lata mijają i nic się nie zmienia - czy śnieg czy mróz, ostatecznie chcemy wyglądać dobrze i czuć się komfortowo, nawet w "zimę stulecia".
Zobacz również: To nosiliśmy w Prl-u. Pamiętasz modę z tamtych lat?