Zimowa moda w PRL-u. Tak Polacy chronili się przed mrozem

Ostatnie lata odzwyczaiły nas od ciężkich, śnieżnych zim, ale tegoroczny atak mrozu zaskoczył większość Polaków i sprawił, że zaczęliśmy szukać trików, pozwalających dobrze zabezpieczyć się przed chłodem. Nie potrzebują ich zapewne osoby, pamiętające jeszcze ekstremalnie trudne zimy rodem z PRL-u. Ówczesne sposoby na walkę z zimnem owiane są już legendą!

Płaszcze z kolekcji jesień-zima zaprezentowane przez Modę Polską w  1971 roku
Płaszcze z kolekcji jesień-zima zaprezentowane przez Modę Polską w 1971 rokuJanusz Sobolewski / ForumAgencja FORUM

Choć tegoroczna zima daje się części Polaków mocno we znaki, to nie brakuje tych, którzy przyznają, że jest niczym w porównaniu z zimowymi miesiącami epoki PRL-u. W latach 70. XX wieku zimy były bowiem naprawdę potężne i paraliżowały cały kraj. Na przełomie 1978 i 1979 roku miała miejsce słynna "zima stulecia" - w odśnieżaniu kraju pomagało wtedy nawet wojsko, które wyjechało na ulice czołgami. Choć bywało naprawdę ciężko, to Polacy mieli swoje sposoby i skutecznie chronili się przed zimnem. Oto zimowe triki rodem z PRL-u.

Kożuch, futro i zgrzebna wełna

Najważniejszym elementem zimowej garderoby było okrycie wierzchnie. W PRL-u najpopularniejsze były ciepłe kożuchy oraz futra i futerka, które ogrzewały zarówno kobiety jak i mężczyzn. Grube kożuchy wykonane były z naturalnych materiałów takich jak skóra bydlęca, owcza czy jagnięca. Wyposażone były w futrzane obszycia, które stanowiły dodatkową ochronę.

Grube, zimowe kożuchy świetnie chroniły przed zimnem, ale nie były tak eleganckie jak długie płaszcze o prostych krojach. Nosiły je zarówno kobiety jak i mężczyźni, zazwyczaj w klasycznych kolorach takich jak czerń, szarość czy brąz. Wykonane były one najczęściej z wełny i flauszu. Osoby lepiej sytuowane zadawały szyku w naturalnych futrach z lisów, norek i karakuł. Ci, którzy nie mogli sobie na to pozwolić, stawiali na... domową produkcję.

Praktycznie każdy, kto mieszkał w domu i miał np. ogród, hodował nutrie. Krawcy nagminnie szyli z nich okrycia: czapki, futra i płaszcze - na zewnątrz był materiał, a od środka błamy np. z baranicy. Damskie płaszcze tego typu nazywano pelisami, świetnie chroniły przed mrozem

- wspomina Urszula (63).

Płaszcz czy kożuch to jednak nie wszystko - w PRL- u mrozy były tak ostre, że nie można było zapomnieć o ciepłych skarpetach, rękawiczkach o jednym palcu i szaliku.

Wykonane były one zazwyczaj ze zgrzebnej wełny i okropnie gryzły, ale były naprawdę ciepłe

- dodaje Urszula.

Relaksy, onuce i słoma

Największą popularnością Relaksy cieszyły się w latach 70., w latach 90. odeszły do przysłowiowego "lamusa". Kilka lat temu zaliczyły jednak spektakularny powrót - dziś można je dostać w nowoczesnej wersji, a ceny zaczynają się już od 250-300 zł. W czasach PRL-u kosztowały 3 990 000 zł.

Buty Relaksy znów cieszą się popularnością
Buty Relaksy znów cieszą się popularnością Damian KlamkaEast News

Sporą popularnością cieszyły się też wtedy tzw. walonki - ciepłe buty do połowy łydki, które wprawdzie przepuszczały wodę, ale chroniły przed mrozem i można było w nich chodzić po suchym śniegu. Tworzono je z grubego filcu formowanego z wielu warstw przy użyciu pary i specjalnego klocka, nadającego butom kształt. Walonki produkowane były przez Rosjan już od XVIII wieku i początkowo mogli sobie na nie pozwolić jedynie ludzie zamożni. W PRL-u były już łatwo dostępne, nosiły je również dzieci.

Jako dziewczynka miałam takie kozaczki z grubszego filcu. Były wysokie do kolan, z zamkiem z przodu, koloru ciemno niebieskiego. Pamiętam, że były bardzo ciepłe!

- wspomina Urszula.

Co ciekawe, zimą dorośli wkładali do swoich welonek onuce, czyli kwadratowe lub prostokątne kawałki tkaniny lnianej lub bawełnianej flaneli, a nawet gazety. Mieszkańcy wsi zastępowali je czasem po prostu słomą, która równie dobrze chroniła przed zimnem.

Metoda "na cebulkę" i barchany. Prl-owskie triki na mroźne dni

Kożuchy, futra i ciepłe kurtki chroniły przed mrozem i wiatrem od zewnątrz, ale równie ważna była ciepła, przylegająca do ciała bielizna. Kobiety nosiły zazwyczaj majtki z dłuższymi nogawkami, z grubej bawełny nazywane galotami lub barchanami. Majtki te były bardzo mocno zabudowane i miały wysoki stan chroniący nerki. Dużą popularnością cieszyła się wtedy metoda ubioru na tzw. "cebulkę". Polegała ona na zakładaniu kilku, co najmniej trzech różnych warstw odzieży - warstwy spodniej, środkowej i ochronnej warstwy wierzchniej. Podstawą warstwy spodniej była właśnie dłuższa, przylegająca do ciała bielizna.

Trudno wyobrazić sobie zimową garderobę w PRL-u bez porządnej futrzanej czapki, która najlepiej chroniła przed zimnem i mrozem. Sporą popularnością cieszyły się też wtedy beretki, kominiarki i czapki pilotki. 

Pamiętam, że zamiast czapki kobiety nosiły też ciasno wiązaną pod brodą chustę, tzw. "babuszkę". Dobrze chroniła ona przed chłodem i wiatrem, a gdy było naprawdę zimno, zakładano na nią dodatkową czapkę

- wspomina 73-letnia Janina.

Pamiętam jeszcze jeden prl-owski trik na chłodne dni. Przed wyjściem z domu kobiety smarowały dłonie i twarz masłem lub śmietaną - to była najlepsza ochrona przed mrozem, skóra nie pękała i była dobrze zabezpieczona

- dodaje Janina.

Tak noszono się zimą w PRL-u. Ciepło i modnie

Choć zimy w epoce PRL-u były zdecydowanie bardziej wymagające niż te współczesne, a ubranie musiało być wygodne i ciepłe, to nie zapominano o obowiązujących trendach. Magazyn "Moda" z 1957 roku jest żywym dowodem na to, że polskie kobiety nawet w mroźne dni chciały wyglądać elegancko i modnie. I wyglądały!

Pod koniec lat 50. modne stały się futrzane płaszcze, duże kołnierze z puszystych futer i wszelkiego rodzaju przybrania. Propozycje magazynu na zimę 1957/58 to np.:

  • "Krótkie bolerko o kimonowym kroju z dużym wykładanym kołnierzem"
  • "Płaszcz zimowy na watolinie z grubo tkanej wzorzystej tkaniny wełnianej"
  • "Sportowy płaszcz z "misia". Szeroki raglanowy rękaw. Brzegi lamowane skórą, z której jest również wąski, wiązany pasek. Kieszenie cięte". 
Bolerko, płaszcz i sportowy "miś" Zdj/ Magazyn "Moda" z 1957/58/ Archiwum autorki
Bolerko, płaszcz i sportowy "miś" Zdj/ Magazyn "Moda" z 1957/58/ Archiwum autorkiINTERIA.PL
  • "Płaszcz zimowy przybrany kołnierzem z bobrów, z których zrobiona jest również mufka - bardzo modne! (Model z kolekcji Centralnego Laboratorium Przemysłu Odzieżowego w Łodzi)"
  • "Praktyczny płaszcz z kolorowej tkaniny wełnianej. Nieduży szalowy kołnierzyk. Przód od linii krótkiego karczka miękko drapowany. Krój rękawa półraglanowy". 
Zimowe płaszcze lansowane przez magazyn "Moda" Zdj/ Magazyn "Moda" 1957/58/ Archiwum autorki
Zimowe płaszcze lansowane przez magazyn "Moda" Zdj/ Magazyn "Moda" 1957/58/ Archiwum autorkiINTERIA.PL

Co ciekawe, do mody codziennej zaczęły wtedy powoli przenikać... sportowe kombinezony narciarskie. Dobrym przykładem jest np. niebieski kombinezon z wytrzymałej i solidnej gabardyny, pod który modelka magazynu "Moda" włożyła czarny gruby sweter z kapiszonem. Hitem były także wiatrówki z barwnego, impregnowanego kretonu.

Magazyn "MODA" z 1978 roku lansował ciut lżejsze propozycje, które jednak wciąż chronić miały przed zimnem i mrozami.

  • "Na chłodne dni płaszcze z włochatego mohairu - lekkie i ciepłe. Modnym akcentem są szerokie raglanowe rękawy. Modele z kolekcji Moda Polska"
  • "Długa kurtka z wełnianego flauszu w kolorze beżowym. Wysoko podpięty kołnierz, mankiety dziane". 
Płaszcze lansowane przez magazyn "MODA" z 1978 roku Zdj/Magazyn "MODA"/ Archiwum autorki
Płaszcze lansowane przez magazyn "MODA" z 1978 roku Zdj/Magazyn "MODA"/ Archiwum autorkiINTERIA.PL

Pod koniec lat 80. hitem mroźnych, śnieżnych zim stały się sztuczne futra, zarówno w neutralnych jak i kompletnie szalonych barwach. 

Na surową zimę "Moda Polska" poleca - dla obojga płci - sztuczne futra serio czyli udające naturalne i niepoważne, a więc w kolorach wręcz nieprawdopodobnych, jak turkus, szmaragd, szafir

- pisała w magazynie "Świat mody" z 1987 roku Alicja Bielicka.

"Przekrój" z 1978 roku przygotował za to propozycję dla panów, którym znudziły się już Relaksy i lansował brązowe, skórzane kozaki marki Radoskór.

Może mają coś z butów kowbojskich, coś z butów dziadka, w sumie są to doskonałe buty: do spodni noszonych do środka, do wąskich dżinsów noszonych na wierzch. Oraz do wszelkich spodni wełnianych do środka, czyli do spodni od garnituru - będą wyglądały jak dobre sztyblety. I dlatego odpowiednie są dla panów ubierających się w każdym stylu

- pisał.

"Moda" z 1957 roku promowała natomiast zimowe, damskie buty na gumie z cholewką do linii kostki. Miały być nie tylko nowoczesne, ale także zaskakująco ciepłe!

Nawet przy bardzo ograniczonym budżecie starajmy się obserwować modę, nawet jeżeli nie mieszkamy w dużym mieście. [...] Starajmy się wybrać z żurnalu modele naprawdę twarzowe pasujące do naszej sylwetki. Nie bójmy się kolorów żywych, które rozjaśnią nasze życie

- pisała redaktor Bańkowska we wstępniaku do "Mody" z 1957 roku.

Lata mijają i nic się nie zmienia - czy śnieg czy mróz, ostatecznie chcemy wyglądać dobrze i czuć się komfortowo, nawet w "zimę stulecia".

"Żony Warszawy. Historie prawdziwsze": Anna SzubierajskaINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas