Znajdź czas na piękno
Idź do łazienki. Spójrz na półki. Policz, ile jest na nich opakowań z kosmetykami. Pięć? Dziesięć? Dwadzieścia? A teraz zostaw tylko trzy najpotrzebniejsze. Resztę schowaj głęboko w szafie, albo po prostu wyrzuć. Udało się? Gratulacje. Właśnie zrobiłaś pierwszy krok do dbania o siebie w stylu slow beauty.
Zaczęło się od jedzenia. Slow food miało być odpowiedzią na posiłki spożywane w barach szybkiej obsługi, na odgrzewane pizze z supermarketów i kanapki pogryzane w drodze do pracy. Najpierw traktowane z rezerwą, uważane za modę dla ekscentryków (Czy naprawdę ktoś jeszcze ma czas i ochotę stać godzinami przy kuchni?), powoli stawało się coraz popularniejsze. Ludzie przypomnieli sobie, że czasem fajnie jest zaprosić przyjaciół, zrobić własnoręcznie makaron, zetrzeć pomidory wyhodowane we własnym ogródku i posiedzieć do późnej nocy przy wspólnej kolacji.
Idea trafiła na podatny grunt, a w ostatnich latach, jak grzyby po deszczu, zaczęły wyrastać jej kolejne odmiany. I tak po slow fashion (czy naprawdę potrzebujesz szafy wypakowanej po brzegi kiepskiej jakości ubraniami ), slow design (czy mieszkanie wypełnione po brzegi stoliczkami, rameczkami, kubeczkami i innymi sprzętami, to takie dobre miejsce do życia?) i slow life (zamiast siedzieć 12 godzin w biurowcu, weź roczny urlop i pojeździj z dziećmi po świecie, albo chociaż wyjdź z pracy godzinę wcześniej i idź pobiegać), przyszedł czas na slow beauty.
Daj sobie czas
Pomysł na powolne dbanie o sobie, podobnie jak wszystkie filozofie z nurtu "slow", jest bardzo prosty. Po pierwsze musisz znaleźć czas na to, by zadbać o siebie, bo nawet najdroższe i najdoskonalsze kremy nie dadzą efektu, jeśli ty nie będziesz szanowała swojego ciała. Po drugie, w doborze kosmetyków warto postawić na prostotę i naturalne składniki, tak by troszcząc się o siebie troszczyć się również o środowisko. Po trzecie, efektem tych zabiegów powinno być raczej podkreślenie naturalnej urody i jej zachowywanie niż jej maskowanie (stąd odejście od mocnych makijaży, wymyślnych fryzur, agresywnych kolorów na paznokciach). Ma być prosto, naturalnie i zdrowo.
Natura w sieci
Moda na naturalne kosmetyki i dbanie o siebie w stylu "slow" najpierw rozwijała się i rozprzestrzeniała za pośrednictwem internetu. To tam zaczynano sprzedawać kosmetyki wyrabiane w domowych warunkach. Ręcznie robioną wodę różaną, kule do kąpieli z suszonymi płatkami kwiatów, mydła i peelingi o przedziwnych zapachach. Wszystko to pięknie opisane, profesjonalnie sfotografowane, atrakcyjnie zapakowane i... o wiele droższe niż w drogerii. Jednak z każdym miesiącem grono tych, którzy chcą za to zapłacić, rosło.
W internecie utworzyło się też środowisko kobiet, które na blogach i forach polecają sobie nawzajem nowe produkty, wymieniają uwagami na temat skuteczności naturalnych olejków i pytają o przepisy na peelingi domowej roboty. Kiedyś, oznaką prestiżu i dobrobytu było posiadanie na półce w łazience flakonu markowych perfum, dzisiaj coraz częściej powodem do domy jest słoiczek z ręcznie wykonanym balsamem do ciała.
Wielcy sięgają po naturę
Kwestią czasu był to, kiedy ten naturalny trend zauważą wielcy producenci kosmetyków.
- Natura i naturalne składniki to jedne z najsilniejszych trendów w globalnej kosmetyce. Kobiety, i to zarówno te z Europy, jak i z Azji i Ameryki, chcą smarować się olejkami, zmywać makijaż płynami micelarnymi. Wymagają, żeby produkty których używają, były ekologiczne i organiczne - mówi Delphine Viguier, dyrektorka generalna marki Garnier. - W kosmetyce obserwujemy zmiany podobne do tych, jakie kilka lat temu dokonały się w żywieniu. Większość ludzi zmieniło sposób odżywiania. Jedzą mniej cukru i przetworzonych produktów, a więcej warzyw, owoców, lokalnego jedzenia itp. Rynek jedzenia bardzo mocno wpływa na kosmetykę.
Kto się boi nowej formuły?
Jednak globalna moda na spokojniejsze, ale bardziej świadome życie to nie jedyna przyczyna popularności slow beauty. Inną, równie ważną, jest reakcja konsumentów na dotychczasowe kosmetyki dostępne w drogeriach. Przez lata firmy bombardowały użytkowników reklamami, w których chwaliły się nowymi składnikami, nowymi formułami, nowymi rewolucyjnymi odkryciami. Aż doszło do przesytu. Bo czy mając do wyboru krem z kwasem hialuronowym, koenzymem Q10, retinolem, pro retinolem, kremów 8 i 10 w jednym, nie mogę mieć do wyboru również zwykłego kremu?
- Dzisiaj konsumenci boją się zbyt skomplikowanych produktów. Nie chcą przedawkować. Obawiają się kremów i substancji których nazw i sposobu działania nie znają - mówi Delphine Viguier. - Ludzie chcą naturalnych formuł, prostych rozwiązań, które zapewnią im spokój, i pozwolą się nie martwić o to, że agresywna formuła zaszkodzi ich skórze.
Rano botoks, wieczorem krem wege
W tej modzie na naturalne kosmetyki jest jeszcze jeden, dość zaskakujący aspekt. Obok niej, równie prężnie rozwija się medycyna estetyczna. I, co dziwniejsze, często to te same kobiety używają naturalnych peelingów czy wegańskich kremów oraz chodzą do kosmetyczki na regularne wstrzykiwanie botoksu.
- Z jednej strony coraz popularniejsza staje się medycyna estetyczna, zabiegi, kosmetyka, radykalne i trwałe w skutkach interwencje, botoks, a z drugiej delikatne, naturalne kosmetyki. To śmieszne, kiedy widzi się kobiety, które rano robią botoks, a po wieczorem używają kremów wege - komentuje dyr. Generalna Garnier.
Czy któraś z tendencji okaże się silniejsza? A może konsumentki wypracują jakiś własny model dbania o siebie, oparty na dwóch, skrajnie różnych metodach?. Czas pokaże.