Grypa. Przygotuj się na atak!
Polacy lekceważą grypę, traktując ją jak przeziębienie. Tymczasem z jej powodu na świecie co roku umiera nawet milion osób! Dla kogo jest szczególnie groźna i dlaczego Polacy nie szczepią się przeciwko niej? Z prof. Lidią Brydak rozmawia Katarzyna Koper.
Sezon grypowy właśnie się rozpoczął. Czy na podstawie zagranicznych danych można wnioskować, jaki będzie?
Prof. Lidia Brydak: - Analizując dane ośrodków skupionych w tzw. Globalnej Sieci Nadzoru nad Grypą (GISRS), możemy powiedzieć, jakie typy wirusa będą dominować w tym sezonie. Nie jesteśmy natomiast w stanie przewidzieć liczby zachorowań, bo zależy ona od zgłaszalności chorych do lekarzy, a następnie raportowania danych do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno- -Epidemiologicznej (WSSE). Spodziewamy się odmiany wirusa typu A podtypu A/H1N1/pdm09 (tj. A/Michigan/45/2015) oraz podtypu wirusa A/H3N2/ (tj. A/HongKong/4801/2014), a także dwóch linii wirusa typu B: Yamagata (B/Phuket/3073/2013) i Victoria (B/Brisbane/60/2008). Te dwie ostatnie odmiany wirusa są nam dobrze znane z poprzednich sezonów.
Dobrze znane - to znaczy niegroźne?
- Niestety, nie. Zakażenie właściwie każdym wirusem grypy może doprowadzić do groźnych powikłań, a nawet zgonu. Na podstawie badań molekularnych, analiz pokrewieństwa antygenowego oraz zmienności wirusa grypy prowadzonych przez GISRS eksperci Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) ustalają skład szczepionki na dany sezon. Dlatego przeciwko grypie należy szczepić się co sezon epidemiczny.
Od kilku lat epidemiolodzy, a zwłaszcza wirusolodzy ostrzegają, że w bliżej nieokreślonej przyszłości czeka nas pandemia grypy. Dlaczego tak się dzieje?
- Wirus grypy jest bardzo zmienny, to dla niego niezbędne, by oszukać układ odpornościowy. W przeciwnym razie po jednorazowym przechorowaniu stawalibyśmy się na niego odporni. A tak nie jest. Najgroźniejsze są mutacje powstające z połączenia wirusów ludzkich, ptasich, a czasem i szczepów świńskich. Dochodzi wtedy do gwałtownych zmian antygenowych. Wirusy grypy rozprzestrzeniają się po świecie za sprawą wędrówek ptaków. W XX wieku mieliśmy już kilka pandemii. W latach 1918-1919 miała miejsce tzw. hiszpanka wywołana przez wirus A/H1N1/r, która spowodowała około 50-100 mln zgonów. Z kolei w latach 1957-1958 wybuchła pandemia grypy tzw. azjatyckiej, za którą krył się wirus A/H2N2/.
- Potem, w latach 1968-1969, mieliśmy pandemię grypy tzw. ery HongKong wywołanej przez wirus A/H3N2/. Każda z nich spowodowała po 1-4 mln zgonów. Dobrze pamiętam rok 1971, kiedy na grypę zachorowało ponad 6 mln Polaków, z czego blisko 6 tys. zmarło. Na przestrzeni lat 1969-1979 na grypę zachorowało 33 mln Polaków, a ponad 13 tys. zmarło. Świat wówczas nie na żarty przestraszył się tej choroby. Proszę sobie wyobrazić, że gdy w 1941 r. pojawiła się pierwsza szczepionka przeciw grypie, ludzie którzy przeżyli "hiszpankę" i dobrze pamiętali widmo śmierci, jakie ze sobą niosła, ustawiali się po preparat w długich kolejkach. Szczepili się chętnie, chociaż tamta szczepionka była znacznie gorszej jakości niż te, którymi dysponujemy obecnie.
Niewiele osób pamięta tamte wydarzenia. Dziś szczepionki są dostępne i bezpieczne, ale korzysta z nich zaledwie 3,3 proc. Polaków. Zapewne dlatego, że większość z nas postrzega grypę jako chorobę niegroźną, która po kilku dniach złego samopoczucia "przechodzi sama"...
- Nie zawsze tak jest. Zakażenie wirusem grypy powoduje uszkodzenie nabłonka układu oddechowego i toruje w ten sposób drogę innym patogenom, w tym groźnym bakteriom. Dlatego najczęstsze jej powikłania to zapalenie płuc czy opon mózgowych, które mogą prowadzić do zapalenia mięśnia sercowego, porażeń nerwów lub utraty słuchu. Mało kto zdaje sobie też sprawę z tego, że infekcje, w tym także grypa, u osób z chorobami sercowo-naczyniowymi mają związek ze zwiększonym ryzykiem zawału. Bywa, że stan zapalny wywołany przez wirusa powoduje oderwanie się blaszki miażdżycowej, która może zamknąć światło tętnicy wieńcowej. Badania prof. Andrzeja Ciszewskiego z Instytutu Kardiologii w Aninie potwierdzają, że w sezonie grypowym liczba zawałów wzrasta nawet o 15-20 proc. Grypa może też wywołać zaburzenia rytmu serca lub ich nawrót.
Dla kogo wirus jest najgroźniejszy?
- Przede wszystkim dla osób z osłabioną odpornością, a więc ludzi starszych, po 65. roku życia, przewlekle chorych (na przykład z chorobami układu oddechowego, krążenia, nerek, z cukrzycą, po przeszczepach, zakażonych wirusem HIV), dzieci poniżej 2. roku życia oraz kobiet w ciąży. Dlatego te osoby powinny bezwzględnie się zaszczepić.
A pacjenci borykający się z chorobami nowotworowymi?
- Jak najbardziej, pod warunkiem jednak, że obecnie nie przyjmują radio- lub chemioterapii. To dotyczy także chorych onkologicznie dzieci. W latach 90. wraz z prof. Romą Rokicką-Milewską, ówczesną szefową Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Akademii Medycznej w Warszawie, badałyśmy skuteczność szczepień przeciwko grypie u dzieci z nowotworami układu krwiotwórczego, niewydolnością szpiku i hemofilią, które z racji choroby mają obniżoną odporność. Zakażenie grypą mogłoby być dla nich śmiertelnie groźne. Okazało się, że dzięki szczepieniom pacjenci wytwarzają przeciwciała obronne przeciwko grypie.
Kto jeszcze powinien się zaszczepić?
- Pewne grupy ludzi ze względu na swoją pracę muszą liczyć się ze zwiększonym ryzykiem zakażenia grypą, np. lekarze, pielęgniarki, nauczyciele, kierowcy komunikacji publicznej, ale także dzieci powyżej 6. miesiąca życia uczęszczające do żłobków i przedszkoli oraz pracujący w nich personel. Również pensjonariusze oraz pracownicy domów opieki.
Czy szczepienie daje gwarancję, że nie zachorujemy w tym sezonie na grypę?
- Nie daje takiej gwarancji, jak żadne inne szczepienie, jednak znacząco zmniejsza prawdopodobieństwo zachorowania, a w konsekwencji powikłań pogrypowych. Ponadto udowodniono, że osoby, które zaszczepiły się i pomimo to zachorowały, przechodzą chorobę łagodniej. Szczepienie zmniejsza także ryzyko zgonu z powodu powikłań pogrypowych.
A jeśli szczepionka okaże się nietrafiona?
- Zawsze może się zdarzyć, że zaatakuje nas wirus grypy inny niż ten, przed którym chroni szczepionka, ale wtedy możemy liczyć na tzw. odporność krzyżową, jaką ona daje. To oznacza, że jeśli zaszczepiliśmy się taką, która w swoim składzie miała typ B linii Yamagata, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie dojdzie do zakażenia także wirusem grypy typu B linii Victoria. Ponadto istnieje coś takiego jak pamięć immunologiczna - polega na tym, że układ odpornościowy szybciej reaguje na antygeny, z którymi kiedyś już miał do czynienia. To znaczy, że szczepienia w poprzednich sezonach grypowych pomimo zmienności wirusa zwiększają sprawność układu odpornościowego. To od niej zależy, czy w zetknięciu z wirusem organizm ulegnie zakażeniu, czy też będzie umiał odeprzeć atak patogenu.
Jak bardzo zakaźny jest wirus grypy?
- Jest on znacznie mniejszy niż bakterie i błyskawicznie się namnaża. W ciągu pięciu godzin w jednej zaatakowanej komórce uwalnia się aż 100 jego kopii. Każde kichnięcie czy kaszlnięcie wiąże się z rozpyleniem w otoczeniu ogromnej liczby drobnoustrojów chorobotwórczych, znacznie większej niż w przypadku innych chorób zakaźnych szerzących się drogą kropelkową. Wirusy szybują w powietrzu, osiadają na różnych przedmiotach, np. klamkach. Wystarczy ich dotknąć albo uścisnąć dłoń osobie, która przed chwilą, kichając, zakryła nią sobie usta, by narazić się na zakażenie.
Niektórzy nie szczepią się w obawie, że szczepionka zawierająca fragmenty wirusa wywoła u nich chorobę. Słusznie?
- To nierealne! Fragment wirusa absolutnie nie wystarczy, aby doszło do jego namnażania w organizmie. Po szczepieniu mogą wystąpić jednak bóle głowy czy mięśni związane z reakcją organizmu na szczepienie, które szybko mijają.
Czy jest ono bezpieczne dla kobiet w ciąży?
- Stosowane od lat szczepionki trzyskładnikowe są pod tym względem dokładnie przebadane i bezpieczne. WHO rekomenduje szczepienia kobietom w II i III trymestrze, jeśli ciąża przypada na sezon grypowy. W sezonie 2017/2018 po raz pierwszy na rynku aptecznym pojawiła się także szczepionka czteroskładnikowa, która nie jest przeznaczona dla kobiet w ciąży i małych dzieci poniżej 3. roku życia z powodu braku badań potwierdzających jej bezpieczeństwo w tych grupach. Osoby z tych dwóch grup powinny się więc zaszczepić szczepionką trójskładnikową.
Ginekolodzy nie przekazują tych rekomendacji przyszłym matkom. Dlaczego?
- Nie skomentuję tego faktu. Od lat ich do tego przekonuję, cytując rekomendacje nie tylko Komitetu Doradczego ds. Szczepień Ochronnych, ale także Amerykańskiego Kolegium Położnictwa i Ginekologii. Podeprę się w tym miejscu przykładem z Wielkiej Brytanii, gdy w latach 1957-1958 z powodu pandemii grypy azjatyckiej zmarło lub poroniło ponad 2 tys. kobiet. Od tamtego czasu na Wyspach Brytyjskich szczepi się kobiety w ciąży.
W jakim momencie najlepiej to zrobić?
- W Polsce szczyt zachorowań obserwujemy w okresie od stycznia do marca. Jednak zwłaszcza osoby z grup podwyższonego ryzyka powinny to zrobić, gdy tylko szczepionka pojawia się w aptekach, czyli we wrześniu, ewentualnie w październiku. Organizm potrzebuje czasu, by się uodpornić. Po 7 dniach od zaszczepienia wytwarza przeciwciała, których poziom stopniowo wzrasta. Zgodnie z zaleceniami WHO szczepienie ma sens nawet w styczniu, lutym czy marcu. Lepiej późno niż wcale. Krajowy Ośrodek ds. Grypy w Polsce potwierdza zakażenie wirusem grypy również w miesiącach wakacyjnych, a nawet we wrześniu.
Ile kosztuje pojedyncza dawka szczepionki?
- W przypadku tej trzyskładnikowej to koszt nieco ponad 30 zł, a czteroskładnikowej ok. 40 zł, cena zależy od apteki.
Ale trzeba się przy tym nachodzić. Najpierw do lekarza pierwszego kontaktu po receptę na szczepionkę i zlecenie na jej podanie. Następnie do apteki, by ją zamówić. A dopiero potem do gabinetu zabiegowego w przychodni. Kto ma na to czas?
- System szczepień przeciwko grypie jest u nas źle zorganizowany. Pacjent powinien mieć taką możliwość podczas jednej wizyty lekarskiej. Proszę sobie wyobrazić, że w Belgii czy Holandii na parkingach przy centrach handlowych stoją ambulansy, w których można się zaszczepić. Cała procedura nie trwa dłużej niż kilka minut.
Jeśli podejrzewamy, że mamy grypę, lepiej iść do lekarza czy pozostać w domu?
- Radzę iść do lekarza. Należy mieć świadomość, że mamy leki antygrypowe, tj. inhibitory neuraminidazy, które lekarz może przepisać po laboratoryjnym potwierdzeniu grypy. Aby lek był skuteczny, musi być podany do 48 godzin od wystąpienia choroby.
Wiele osób twierdzi, że nie może pozwolić sobie na chorowanie. Faszerują się tabletkami tłumiącymi objawy infekcji i chodzą do pracy...
- Takie zachowania należy tępić! Namawiam do tego pracodawców i apeluję o organizowanie akcji szczepień dla pracowników. Wirus grypy rozprzestrzenia się błyskawicznie. Jedna chora osoba, która przyszła do pracy pomimo fatalnego samopoczucia, może wywołać lokalną epidemię, która sparaliżuje pracę firmy.
A jeśli po kilku dniach domowego leczenia nie ma poprawy?
- Jeżeli po 3-5 dniach gorączka nie ustępuje, a samopoczucie nie poprawia się lub jest coraz gorsze, należy bezwzględnie zgłosić się do lekarza, który wykluczy ewentualne powikłania grypy.
Czy określenie typu wirusa ma wpływ na leczenie?
- Nie ma. Wynik badania wirusologicznego określający podtyp wirusa grypy ma znaczenie wyłącznie dla celów naukowych i dla Globalnej Sieci Nadzoru nad Grypą. Wszystkie stacje sanitarno- -epidemiologiczne na bieżąco raportują o wynikach badań wirusów grypy do Krajowego Ośrodka ds. Grypy, którym mam przyjemność kierować. To daje możliwość oceny sytuacji wirusologicznej w skali kraju. Oficjalne statystyki dotyczące liczby zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę oraz liczby zgonów są niedoszacowane, bo w akcie zgonu wpisywana jest jedynie choroba, z jaką pacjent przyszedł, nie ma natomiast adnotacji, że zgon nastąpił w wyniku komplikacji pogrypowych. Na przykład dane za sezon epidemiczny 2016/2017 mówią o 4 634 711 zarejestrowanych przypadkach zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę oraz o 24 zgonach. To niewielkie liczby, które być może nie robią na społeczeństwie wrażenia. Niestety, w rzeczywistości są one znacznie wyższe.
PANI 11/2017