Kobiety chorują inaczej
Nauka to potwierdza: płeć ma wpływ na skuteczność i przebieg wielu terapii. Jesteśmy wrażliwsze od mężczyzn na działanie niektórych leków, częściej skarżymy się na skutki uboczne kuracji. Powód? Między innymi różnice genetyczne i hormonalne. Jak możemy wykorzystać tę wiedzę, zanim normą stanie się leczenie dopasowane do płci?
Niektóre choroby są bardziej typowe dla kobiet, inne dla mężczyzn. Przykłady? Osteoporoza - po menopauzie zapada na nią co trzecia z nas. Ryzyko zachorowania jest większe, gdy prowadzimy siedzący tryb życia (aktywność fizyczna wspomaga uwapnienie kości) i mamy niedobory wapnia.
Dlaczego jednak chorujemy na nią głównie po okresie przekwitania? To wina hormonów płciowych - gęstość kości pogarsza się na skutek ich niedoboru po 50. roku życia. W tym wieku osteoporozę ma tylko 8 proc. mężczyzn. U nich choroba jest jednak głównie skutkiem nadużywania alkoholu, palenia papierosów, zażywania leków sterydowych.
Depresja to też przypadłość przede wszystkim kobiet - już wiadomo, że na ryzyko choroby mogą wpływać niektóre geny, jednak i w tym przypadku ilość hormonów płciowych we krwi pełni znaczącą rolę. Czego jeszcze dowiedli naukowcy? Kobiety mają sprawniejszy układ odpornościowy. Dlatego łatwiej i szybciej zwalczają infekcje. Lepiej też działają na nas szczepionki, bo organizm kobiety szybko wytwarza odpowiednie przeciwciała. Taka przewaga jest uwarunkowana biologicznie: rodzimy dzieci, musimy więc mieć wyższą odporność, by podołać obciążeniom.
Paradoksalnie jednak to właśnie zwiększona aktywność układu immunologicznego jest przyczyną chorób z autoagresji: hashimoto, reumatoidalnego zapalenia stawów, stwardnienia rozsianego. Według statystyk Laura W. Bush Institute for Women’s Health aż 75 proc. pacjentów z tymi schorzeniami to kobiety. Naukowcy wciąż usiłują ustalić, co dokładnie sprawia, że organizm zaczyna atakować własne tkanki.
U kobiet kłopoty z sercem mogą objawiać się bólem pleców i brzucha.
Serce kobiety nie boli
Różnic w przebiegu chorób u obydwu płci jest więcej. I to właśnie one interesują dziś specjalistów z największych ośrodków naukowych na świecie, m.in. National Institutes of Health w USA. Badacze tropią odmienności w funkcjonowaniu organizmów kobiet i mężczyzn, by jak najlepiej nas leczyć. W tym celu powstała nawet nowa gałąź nauki: tzw. gender medicine, czyli medycyna uwzględniająca płeć. Najnowsze doniesienia ekspertów przedstawiła w marcu na łamach pisma "Clinical Chemistry and Laboratory Medicine" prof. Giovanella Baggio ze Szpitala Uniwersyteckiego w Padwie.
Kierowany przez nią zespół ustalił m.in., że rak jelita grubego u kobiet pojawia się kilka lat później niż u mężczyzn. Uczeni potwierdzili też to, co wiadomo od lat: że choroby serca przebiegają u nas inaczej niż u mężczyzn. Znasz pewnie podręcznikowe symptomy zawału: ucisk w klatce piersiowej, ból promieniujący do ramienia. - I owszem, tak to wygląda, ale zwykle u mężczyzn. W przypadku kobiet często problemy z sercem mogą zapowiadać duszności, zawroty głowy, nudności, obfite pocenie się, bóle brzucha czy pleców - przyznaje dr hab. Rafał Dąbrowski z warszawskiego Instytutu Kardiologii. I opowiada o pacjentce, która przez ponad pół roku leczyła się z powodu bólów kręgosłupa, podczas gdy jej dolegliwości były wywołane zaawansowaną chorobą wieńcową.
- Skończyło się poważną operacją - mówi kardiolog. Niestety, większość kobiet nie zdaje sobie sprawy, że choroby serca mogą objawiać się "nietypowo". Tym bardziej że - i tego dowodzą statystyki na całym świecie - ujawniają się one u nas ok. 10 lat później, najczęściej po 60. roku życia. Wcześniej ochronnie na serce działają hormony płciowe - estrogeny. Rozszerzają naczynia, co obniża ciśnienie i wspomaga krążenie. Gdy ich produkcja ustaje, szybciej wzrasta poziom "złego" cholesterolu we krwi - potwierdziła prof. Giovanella Baggio. Przyzwyczajone do dobrych wyników badań, w średnim wieku nie dbamy o regularne kontrole. - Dlatego u kobiet choroby krążenia są wykrywane w bardziej zaawansowanym stadium i mają gwałtowniejszy przebieg - przyznaje uczona.
Co z tą aspiryną?
Kardiolodzy jako jedni z pierwszych specjalistów zwrócili uwagę na rolę płci w terapii i zaczęli stosować swoje obserwacje w praktyce. 10 lat temu American Heart Association wydało w tej sprawie odrębne zalecenia. W Polsce tą problematyką zajmuje się Sekcja Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego "Choroby Serca u Kobiet". Co udało się ustalić? - Wiadomo np., że u pacjentek EKG wysiłkowe (chora w czasie badania idzie na bieżni lub jedzie na rowerku stacjonarnym) jest bardziej "czułym" testem. Częściej pokazuje niedokrwienie serca, nawet mimo braku zmian miażdżycowych w tętnicach wieńcowych - wyjaśnia dr Rafał Dąbrowski.
A co z leczeniem? To już pewne: popularna aspiryna, którą zaleca się w profilaktyce przeciwzawałowej (bo rozrzedza krew i zapobiega zatykaniu się naczyń) na nas w ten sposób nie działa. - Kwas acetylosalicylowy nie chroni kobiet skutecznie przed zawałem. Zabezpiecza je za to w większym stopniu przed niedokrwiennym udarem mózgu. Odwrotnie niż w przypadku mężczyzn - wyjaśnia dr hab. Rafał Dąbrowski. Potwierdziły to zakończone 10 lat temu amerykańskie badania Women’s Health Study (prowadzono je przez 11 lat wśród 38 tys. badanych). Dlatego aspirynę kobietom zalecają dziś nie kardiolodzy, ale neurolodzy.
- Jedna tabletka 75 mg dziennie może dwukrotnie zredukować prawdopodobieństwo udaru u pacjentek powyżej 55. roku życia, obarczonych czynnikami ryzyka jak nadciśnienie czy palenie papierosów. Ale niestety, znów nie u wszystkich. Problem w tym, że jak pokazują statystyki, u mniej więcej 30 procent osób, i w większości chodzi o kobiety, może występować oporność na aspirynę - przyznaje dr hab. Rafał Dąbrowski.
Słuszna dawka
Coraz więcej dowodów wskazuje też na to, że substancje chemiczne zawarte w lekach działają na kobiety dłużej i silniej. Z jakiego powodu? Ma na to wpływ niższa niż u mężczyzn masa ciała, większa ilość tkanki tłuszczowej, inna przemiana materii. Dlatego według statystyk Laura Bush Institute for Women’s Health jesteśmy o 50 proc. bardziej narażone na niepożądane reakcje po ich zażyciu niż mężczyźni. Kilka miesięcy temu amerykański Urząd do Spraw Żywności i Leków (Food and Drug Administration - FDA) zalecił lekarzom, by przepisywali kobietom o połowę mniejszą niż dotychczas dawkę leków zawierających zolpidem (substancję o działaniu nasennym, w Polsce jest dostępna na receptę m.in. jako stilnox, zolpic). Dlaczego? Bo badania potwierdziły, że standardowo ordynowane do tej pory ilości (10 mg) znacznie częściej wywołują u kobiet niepożądany skutek, jakim jest senność w ciągu dnia (kłopoty zaobserwowano u 15 proc. pacjentek i 3 proc. pacjentów).
Również inne substancje działają intensywniej na organizm kobiety - potwierdzili na łamach "New York Timesa" naukowcy z National Institutes of Health. W ostatnich latach zaobserwowano, że jesteśmy bardziej wrażliwe m.in. na opioidy (używane do leczenia bólu), inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny (stosowane w terapii depresji) czy leki z grupy beta-blokerów (zalecane w chorobach serca).
- Powodem wycofania kilka lat temu z amerykańskich aptek ośmiu leków były istotne działania niepożądane właśnie u kobiet - przyznaje dr Dąbrowski. Dlaczego więc w ulotkach dołączanych do preparatów nie ma zaleceń na temat odmiennego dawkowania u nas i u mężczyzn? Bo wszystkie preparaty trzeba by przebadać raz jeszcze, specjalnie pod tym kątem. - Do połowy lat 90. leki testowano głównie na mężczyznach. Kobiet nie brano pod uwagę ze względu na ryzyko zaburzeń płodności lub uszkodzeń płodu, gdyby podczas badań zaszły w ciążę - tłumaczy prof. Giovanella Baggio.
Dziś w większości testów uczestniczą już kobiety - w grupach poddawanych próbom klinicznym stanowią jednak tylko 10-37 procent. Dlaczego? Jak wyjaśniają eksperci, jednym z powodów jest to, że po prostu mniej chętnie zgłaszają się do badań. Te, które chcą brać w nich udział, często są już po menopauzie, a wówczas nie sposób zweryfikować, jak dany lek działa w zależności od poziomu estrogenów i progesteronu.
50 procent - O tyle wyższe jest u kobiet ryzyko skutków ubocznych terapii. 37 procent - tylko tyle kobiet testuje nowe leki.
To istotne, bo są dowody, że hormony wpływają na enzymy wątrobowe, które rozkładają leki. Badania prowadzone na Uniwersytecie Tennessee pokazały m.in., że preparat na nadciśnienie werapamil oraz popularny antybiotyk erytromycyna działają skuteczniej u kobiet, bo z powodu odmiennego rozkładania substancji chemicznych w wątrobie dłużej utrzymuje się wyższe stężenie tych środków we krwi. Z kolei przeciwbólowy ibuprofen działa na kobiety słabiej - potwierdzili australijscy uczeni z uniwersytetu w Nowej Południowej Walii. Szybciej też wybudzamy się z narkozy. Wiadomo już, że u kobiet na tak odmienne działanie substancji chemicznych wpływa również wolniejsza perystaltyka jelit, mniejsza aktywność enzymów trawiennych. To wszystko potwierdziły badania prowadzone od lat na Uniwersytecie Auburn. Wnioski? Skoro kobiety trawią wolniej, niewykluczone, że powinny dłużej odczekać po jedzeniu z połknięciem leku, który musi być przyjęty na pusty żołądek - sugerują autorzy badań.
Nie lecz się sama
Jeśli różnice między płciami są tak istotne, to skąd pewność, czy jesteśmy dobrze leczone? Jak wyjaśnia prof. Giovanella Baggio, indywidualne podejście do terapii kobiet i mężczyzn jest koniecznością. Dlatego jej praca badawcza nosi tytuł Medycyna płci: zadanie na trzecie tysiąclecie. Na razie jednak lekarze muszą stosować się do oficjalnych zaleceń wydawanych przez towarzystwa medyczne, ministerstwa zdrowia. I brać pod uwagę dawki zatwierdzone przez urzędy do spraw leków na podstawie badań klinicznych przedstawionych przez firmy farmaceutyczne.
Wiele silnie działających preparatów dobiera się z uwzględnieniem wagi pacjenta, co poniekąd ma odzwierciedlać różnice między płciami - kobiety są statystycznie lżejsze. Specjaliści radzą jednak na wszelki wypadek po przyjęciu każdego leku obserwować reakcje organizmu i zawsze zgłaszać ewentualne wątpliwości lekarzowi, który go przepisał. Powinien on poinformować o ewentualnych działaniach ubocznych Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych.
- Jeśli chodzi o efekty terapii, wiele zależy też od relacji lekarzy i pacjentów. Warto zwłaszcza w przypadku kobiet myśleć całościowo i nie lekceważyć sytuacji, gdy zgłaszają pozornie niewinne dolegliwości, jak ból, obniżony nastrój. Pacjentki nie powinny wstydzić się mówić lekarzowi o wszystkim, co je niepokoi - tłumaczy dr hab. Rafał Dąbrowski. Kolejna kwestia: lepiej nie ukrywać przed lekarzem, jeśli stosujesz leki na własną rękę, także te bez recepty.
Pawie połowa kobiet przyznaje, że zdarzyło im się nie przyjmować leków zgodnie z zaleceniami lekarza. Częściej niż mężczyźni same decydujemy, kiedy odstawić preparat, ustalamy dawkowanie według własnego przekonania - sprawdziła amerykańska organizacja HealthPrize Technologies. - Kobiety częściej szukają w internecie dodatkowych informacji o lekach, zasięgają też na ich temat opinii wśród znajomych i krewnych - mówiła w "The Huffington Post" dr Marianne Legato, ekspertka od medycyny płci.
W ubiegłym roku na kongresie poświęconym zdrowiu kobiet, co roku odbywającym się w Waszyngtonie, przytoczono dane, według których my stosujemy jednocześnie ok. pięciu preparatów, podczas gdy mężczyźni - trzy. I to też może być powód, dlaczego u nas ryzyko powikłań terapii jest większe - ostrzegają lekarze.
Lepiej się chronić
A profilaktyka? Czy kobiety powinny szczególnie dbać o siebie, by uniknąć np. chorób serca? Specjaliści są zgodni: w tym przypadku różnic w zaleceniach dla płci nie ma. Choć przyznają, że w naszym przypadku istotniejsza staje się kwestia walki z uzależnieniem od nikotyny. Polki zaczynają palić w coraz młodszym wieku i wypalają coraz więcej. Skutki? - Nikotyna w większym stopniu obniża poziom dobrego cholesterolu HDL u kobiet i m.in. dlatego palaczki są bardziej narażone na rozwój chorób serca niż palacze - wyjaśnia dr hab. Rafał Dąbrowski.
Również na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP) zapada coraz więcej z nas. - Podatność jest większa z powodów anatomicznych. POChP powoduje trwałe zwężenie dróg oddechowych. Ich przekrój u kobiet jest naturalnie mniejszy, więc łatwiej o zachorowanie, tym bardziej że w węższych kanalikach oskrzelowych dym tytoniowy dłużej zalega - wyjaśnia dr Michał Bednarek, pulmonolog z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie.
Co jeszcze oprócz rezygnacji z papierosów najlepiej służy naszemu zdrowiu? Regularne kontrole. Kobiety z nadciśnieniem i cukrzycą (obydwie choroby istotnie zwiększają ryzyko zawału i udaru u nas niż u mężczyzn) muszą pamiętać o badaniu poziomu cholesterolu, glukozy, mierzeniu ciśnienia krwi. - Lepiej jednak zapobiegać niż leczyć. Unikać soli, cukru, regularnie, czyli minimum trzy razy w tygodniu ćwiczyć. Wystarczy stosować się do tych kilku zasad, by obniżyć ryzyko chorób serca o połowę - mówi dr hab. Rafał Dąbrowski.
Jak widać, nawet w XXI wieku sporo dla własnego zdrowia możemy zdziałać same.
Grażyna Morek
TWÓJ STYL 11/2013