Reklama

L jak libido

Ważne słowo w intymnym słowniku. Tylko jak sprawić, żeby nam się chciało chcieć? Bardziej pomogą ostrygi z winem czy romantyczna kąpiel? Jak na razie to nam pozostaje. Bo leku dla kobiet z obniżonym popędem prędko nie będzie: producent tzw. różowej viagry, flibanseryny, ogłosił, że przerywa prace nad substancją.

Ważne słowo w intymnym słowniku. Tylko jak sprawić, żeby nam się chciało chcieć? Bardziej pomogą ostrygi z winem czy romantyczna kąpiel? Jak na razie to nam pozostaje. Bo leku dla kobiet z obniżonym popędem prędko nie będzie: producent tzw. różowej viagry, flibanseryny, ogłosił, że przerywa prace nad substancją.

Powód: u kilkunastu procent kobiet, które łykały lek, wystąpiły bóle i zawroty głowy oraz omdlenia - podała niemiecka firma farmaceutyczna Boehringer Ingelheim. Nieprzyjemne skutki uboczne sprawiły, że co siódma badana wycofywała się testów klinicznych przed ukończeniem eksperymentu.

Żądz moc móc wzmóc

A miało być tak pięknie. Naukowcy podejrzewali, że flibanseryna działa przeciwdepresyjnie. Okazało się jednak, że zmieniając w mózgu ilość neuroprzekaźników - serotoniny i dopaminy - lek działa jak afrodyzjak: przyjmowana codziennie dawka 100 mg flibanseryny zwiększała doznania erotyczne w badanej grupie dwóch tysięcy kobiet. Jednak kolejne eksperymenty, prowadzone m.in. na zlecenie amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA), nie były już tak optymistyczne.

Kilkanaście procent badanych Amerykanek przyznało, że w ciągu pięciu tygodni, gdy łykały tabletkę, zaledwie jeden stosunek był dla nich bardziej satysfakcjonujący niż zazwyczaj. Badania kliniczne nie dowiodły też tego, co najważniejsze: że flibanseryna zwiększa pożądanie. Poza tym, jak podkreślali amerykańscy eksperci, nadal nie wiadomo dokładnie, jak ta substancja wpływa na mózg.

Reklama

Dlatego FDA nie zatwierdziła jej do sprzedaży w USA (w Unii Europejskiej wniosek o jej rejestrację nawet nie zdążył zostać rozpatrzony).

Zdrowe relacje

13 lat temu niebieskie pigułki dodały odwagi milionom mężczyzn z zaburzeniami erekcji. Co roku na świecie sprzedaje się kilkaset milionów opakowań viagry. Różowy odpowiednik dla kobiet zapewne miałby się równie dobrze. Pytanie tylko: komu tak naprawdę jest potrzebny?

- W sferze seksu nie ma norm, które należy spełniać, by być uznawanym za "normalną" - uważa Ray Moynihan, dziennikarz i wykładowca australijskiego University of Newcastle. Prześledził niedawno prace nad lekami i suplementami diety poprawiającymi libido, a także przebieg promujących te preparaty kampanii reklamowych. I w wydanej właśnie na Zachodzie książce Sex, Lies and Pharmaceuticals (Seks, kłamstwa i farmaceutyki) naukowiec przekonuje, że brak ochoty na seks nie jest chorobą, tylko stanem przejściowym, zależnym od wielu czynników.

Jego zdaniem to firmy farmaceutyczne wmówiły nam, że obniżone libido jest dysfunkcją seksualną i trzeba je traktować jak schorzenie. A źródeł oziębłości u kobiet należy raczej szukać w jakości ich związku z partnerem niż w chemii mózgu.

Zdaniem sceptyków lek na niskie libido, jeśli kiedykolwiek trafi do aptek, może wręcz zaognić problemy w życiu intymnym, a nie je usunąć. Dlaczego? Bo jest ryzyko, że partnerzy, zamiast rozmawiać o przyczynach kłopotów, będą woleli kupić tabletkę, która ma w jednej chwili naprawić wszystko, co w ich związku szwankuje.

Stan przejściowy

Żaden lek nie uzdrowi złych relacji. Ale kłopoty w związku to niejedyne przyczyny spadku zainteresowania seksem. Według statystyk problem obniżonego popędu w różnym stopniu może dotyczyć od kilkunastu do nawet 40 proc. kobiet. - Głównie tych w średnim wieku i w okresie menopauzy, kiedy spada ilość hormonów płciowych - mówi dr Tomasz Leonowicz, seksuolog i ginekolog, członek Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej.

U młodych osób bez traumatycznych przejść oziębłość zdarza się rzadko, a jeśli już, to problem, zdaniem dr. Leonowicza, wynika głównie z lęku. Przed czym? - Przed nieznanym. Młode kobiety, które dopiero rozpoczęły współżycie, nie znają dobrze reakcji własnego ciała i ciała partnera, a to może blokować libido - mówi specjalista. Spadek zainteresowania seksem nie jest też niczym niezwykłym, gdy pojawia się małe dziecko lub gdy masz wyjątkowo stresującą pracę.

Ale uwaga, oziębłość bywa też czasem wynikiem problemów ze zdrowiem! - Może oznaczać kłopoty hormonalne: zbyt niski poziom testosteronu i estrogenów, także nadczynność lub niedoczynność tarczycy. Bywa też skutkiem choroby nowotworowej, cukrzycy, chorób nerek czy układu krążenia. Często jest efektem depresji i chorób psychicznych - tłumaczy dr Leonowicz.

Specjaliści przekonują: niechęć do seksu nie zniknie, dopóki nie pozbędziemy się przyczyny, która taki stan powoduje. Trzeba więc wyleczyć chorobę, zniwelować stres lub zadbać o związek oraz o poczucie własnej wartości.

- Częstego seksu nie będzie pragnęła kobieta, która nie akceptuje swojego wyglądu, ciała i własnej seksualności - uważa dr Tomasz Leonowicz. - W takim wypadku pomaga psychoterapia, ale ważne, by była ona prowadzona przez specjalistę z certyfi katem seksuologa klinicznego - radzi dr Leonowicz.

Seks i kłamstwa

Firmy farmaceutyczne i naukowcy nie przestają szukać leku na oziębłość. A Ty jak często znajdujesz w swojej skrzynce mailowej spam reklamujący suplementy "na libido"? Kasujesz je, oczywiście! A jednak ktoś to kupuje. I jak pokazują dane Krajowej Rady Suplementów i Odżywek (organizacja skupia producentów takich środków), na tego typu wspomagacze Polacy wydają co roku ok. 25 mln zł.

Co dostajemy w zamian? - Specyfiki o działaniu podobnym do placebo - przekonuje seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz. W aptekach można kupić suplementy diety jak Cefadisiac (z wyciągiem z ziela damiana), Libido Fem (w składzie m.in. kozie ziele, arginina, krasnodrzew, miłorząb), Erotic (mieszanka ziół rozmarynu, mniszka lekarskiego, krwawnika pospolitego, pokrzywy, płucnicy islandzkiej, hibiskusa oraz miłorzębu).

Co konkretnie powodują w organizmie? - O ile mieszanka niektórych ziół może działać relaksująco i wywoływać przekrwienie okolic intymnych, to jednak nie ma wpływu na fi zjologię pożądania: nie zaczynamy myśleć o seksie po łyknięciu ziołowej tabletki, bo mózg nie dostaje sygnału o podnieceniu. W większości przypadków działa wiara kupującego w obco brzmiącą nazwę rośliny z egzotycznego miejsca - przekonuje dr Tomasz Leonowicz. - Pamiętajmy, że suplementy diety nie są lekami. Nie przechodzą badań klinicznych, a tylko to jest wiarygodnym sprawdzianem skuteczności danego preparatu - mówi ekspert. Co ciekawe, badania pokazują, że u kilku, kilkunastu procent z nas suplementy rzeczywiście skutkują.

Jak to możliwe? - W niewielkim stopniu mogą pomóc preparaty zawierające argininę - przyznaje prof. Zbigniew Lew-Starowicz. - Substancja ta zwiększa ilość tlenku azotu w organizmie, a ten związek z kolei uruchamia w mózgu mechanizmy sterujące pożądaniem. Pozostałe suplementy, podobnie jak placebo, działają na osoby najbardziej podatne na sugestię - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Wiara w cudowną moc takiego specyfiku jest w stanie u niektórych kobiet odblokować lęki i zahamowania. Nic dziwnego, w końcu naszym najbardziej "seksualnym" organem jest mózg...

Ewa Nieckuła

Twój Styl 3/2011

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: seks | libido | we dwoje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy