Pigułka szczęścia?

Ból głowy, krzyża, grypa? Nie mamy czasu na chorobę, chcemy szybko pozbyć się objawów. Jak ta kobieta w reklamie: "Mamy nie biorą zwolnienia, mamy łykają..." i tu pojawia się nazwa leku. Zamiast iść do lekarza, odpocząć, zmienić tempo życia, bierzemy nie tylko środki przeciwbólowe, ale nasenne, uspokajające i różne suplementy. Polacy nadużywają leków. I często nie wiedzą, że tabletki tylko maskują dolegliwości, bo cudowne pigułki na całe zło po prostu nie istnieją.

Zamiast iść do lekarza, odpocząć, zmienić tempo życia, bierzemy nie tylko środki przeciwbólowe, ale nasenne, uspokajające i różne suplementy
Zamiast iść do lekarza, odpocząć, zmienić tempo życia, bierzemy nie tylko środki przeciwbólowe, ale nasenne, uspokajające i różne suplementy123RF/PICSEL

Przeczytaj fragment tekstu z wrześniowego wydania magazynu Twój STYL:

Marta,49 lat:  Bez tabletek nie wychodzę z domu. Najstarsza córka urodziła synka. Dzwoni do mnie, prosi, żebym wpadła, ale kiedy? Mogłabym tylko między 4 a 5 rano, zanim pójdę do pracy na 15 godzin. Naszą piekarnię otwieramy o 6, a zamykamy o 21. Mam dwie pracownice na pół etatu, dzięki nim w południe mogę wyskoczyć do domu, żeby ugotować obiad.

Mieszka z nami 17-letni syn i 18-letnia córka. Dziś zrobię na obiad gulasz cielęcy i pomidorową. Jakoś dam radę, choć wszystko mnie boli. Co dokładnie? Kark, krzyż, biodro i kciuk prawej ręki. Przyzwyczaiłam się. Nie pamiętam, jak to jest, gdy nic nie boli. Dlatego garściami łykam tabletki. Zawsze byłam dobrze zorganizowana. Pracowałam w banku, wychowywałam troje dzieci. Pomagała mi matka, na męża nie mogłam liczyć, bo prowadził własną firmę. Dawałam radę.

Również wtedy, gdy pięć lat temu firma Marka splajtowała, a jego na sygnale zabrało pogotowie. "Zawał", powiedział lekarz, a ja czułam, jak uginają się pode mną nogi. Uznałam, że to moja wina. Nie zwracałam uwagi, że za dużo pracował, wywierałam presję: "Powinniśmy kupić nowy samochód, wyremontować dom, zabrać dzieci na porządne wakacje!".

Obiecałam sobie, że teraz stanę na wysokości zadania i zadbam o wszystko. Tyle że moja pensja nie starczała na spłatę kredytów i utrzymanie rodziny. "Musimy pomyśleć o czymś większym, bardziej intratnym", wzdychał mąż. Potraktowałam to jak zadanie. Ruszyłam wszystkie oszczędności i otworzyłam piekarnię. Od tego czasu pracuję niemal non stop, ale na szczęście dzieci są już duże nie potrzebują mnie jak kiedyś. Wracam do domu tak zmęczona, że nie mogę zasnąć.

Gdy kończy się późno pracę, trudno tak nagle wyhamować, zapomnieć. Rozmyślam, czy wszystkiego dopilnowałam, czy dobrze rozliczyłam. Biorę tabletkę na sen, żeby pół nocy nie przewracać się z boku na bok. Rano nie budzę się wypoczęta. Czuję sztywność w krzyżu. Bywa, że samo wstanie z łóżka zajmuje mi kilka minut.

Twój Styl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas