Rytuały, o jakich być może nikt nie słyszał
Życie z osobą, która postrzega świat inaczej niż my, może być niezwykle ciekawe, ale też bardzo stresujące. Agnieszka M. Kaszkur-Kulpa napisała książkę, która z pewnością pomoże wielu kobietom czuć się szczęśliwą w trudnym związku. Bo związek z osobą ze spektrum autyzmu na pewno do łatwych nie należy. Oto fragment książki pt. "Jak być szczęśliwą pod jednym dachem z Asparagusem".
Rozdział 6, z którego dowiesz się, że u Asparagusa istnieje tzw. przymus wewnętrzny, który sprawia, że niektóre czynności wykonuje zwyczajowo i z pewną rutyną, i trzeba je traktować jak małe dziwactwa. Dowiesz się, co to są stimy albo stereotypie. Napiszę też, jak sobie z tym radzić.
Dziś piorę niebieskie...
Prał. Codziennie lub co drugi dzień. Pod wpływem nieodgadnionego przymusu wrzucał do pralki rzeczy, które nosił tylko raz, i prał. Pora dnia ani nocy nie miały znaczenia.
- Dziś piorę żółte - anonsował tylko i rozglądał się w poszukiwaniu wszystkiego, co przypomina ten kolor.
Albo: - Dziś piorę niebieskie. Nie było sposobu, aby odwieść go od tego, bo normą jest, że co postanowił (o ile nie wymagało to wysiłku i naruszenia kasy), to od razu musiał realizować. A ponieważ dzień bez prania jest dniem straconym, codziennie słuchałam łomotu pralki. Zawsze znajdzie się coś do prania: jak nie żółte, to niebieskie albo czarne.
23.00
- Jest już za późno - mówię.
- Trudno, niech się pierze.
- Ale kładę się spać...
- Wstanę w nocy i powieszę. W razie czego zawsze można przepłukać jeszcze raz rano.
Słowo "rytuał", jak podaje słownik języka polskiego, ma dwa znaczenia: "ustalone i niezmienne czynności składające się na podniosłą uroczystość" oraz "praktyki magiczne, a także powtarzające się czynności tworzące jakiś zwyczaj w naszym życiu. Nie wiem, która z definicji bardziej pasuje do Asparagusa.
Skłaniam się ku drugiej, bo rytuały, które towarzyszą osobie z ZA, są jak magiczne czynności utrzymujące ją w stanie równowagi psychicznej. On ma swoje rytuały dnia. Choć zmęczony, codziennie musi iść do sklepu. Jeśli rano kupi świeże bułeczki, wieczorem musi wpaść do sklepu, chwilę przed zamknięciem, i dokupić pieczywo albo drugie masło. Po pracy musi koniecznie potupać - najchętniej w galerii handlowej.
Poza tym regularnie maszeruje po mieszkaniu, pierze i prasuje. Ktoś przeczyta i powie: "Ideał! Czego się czepiasz, dziewczyno...?!".
Jeśli związałaś się z kimś z ZA, wiesz, że o ideale mówić nie można. To tak, jakbyś znalazła się w domku z kart. Każda karta to pojedynczy rytuał. Wystarczy, że jedną potrącisz, a zawali się cały świat. Innym razem potrącisz jedną, a mimo to twój Asparagus zrobi wszystko, aby nic nie uległo zmianie.
Jednym z rytuałów dnia, który niechcący zaburzyłam, było prasowanie koszuli przed wyjściem do pracy. Kiedyś uprasowałam mu wcześniej kilka koszul (dokładnie siedem koszul na siedem dni tygodnia, jak jedna z pierwszych dam radzi eleganckim mężczyznom). Dzięki temu zabiegowi czas wychodzenia do pracy miał się znacząco skrócić.
Rano jednak, zamiast założyć jedną z siedmiu uprasowanych koszul, Asparagus wyciągnął ósmą i przystąpił do rytualnego prasowania. Prasował przede wszystkim rękawy i kołnierzyk, czyli te części, które w żaden sposób nie chciały schować się pod kamizelką. Byłam ciekawa, co zrobi w kolejnych dniach - przecież nie ma aż tylu koszul, żeby wciąż wyciągać nowe.
Niestety, noszone koszule wieczorem trafiały do prania, tak aby rano można było kontynuować prasowanie. Te, które wyprasowałam, co najmniej na miesiąc wypadły z obiegu. Po paru tygodniach, wciśnięte do zatłoczonej szafy Asparagusa, nadawały się znów do prasowania.
Z powodu innego rytuału w domu mamy jak w bunkrze. Panuje półmrok, ponadto po powrocie z pracy wchodzimy w zaduch nie tylko w upalne dni. Wszystko dlatego, że Asparagus szczelnie zamyka wszystkie okna. Jest to bardzo denerwujący zwyczaj, do którego nie mogę się przyzwyczaić. Asparagus boi się włamania - jedno z takich doświadczeń ma za sobą. Nie ma też zwyczaju rozsuwać zasłon - dla niego to niepotrzebna strata czasu.
- Siedzisz jak na scenie - słyszę już od drzwi, gdy wraca wieczorem. Okna nie są zasłonięte. Ani nie zdejmuje kurtki, ani nie zrzuca plecaka, tylko biegnie do okien, zupełnie jakby prowadził akcję ratowniczą. Energicznie zasłania, nie pozostawiając szpary między zasłonami. Dopiero gdy okna są zasłonięte, może zdjąć buty i plecak oraz zapalić światła w każdym kącie mieszkania.
Domy po drugiej stronie okna są zasłonięte drzewami, mieszkamy dosyć wysoko, więc po co to wszystko? Stereotypie Ciekawym rytuałem, który zaobserwowałam u Asparagusa (znanym też z lektur), jest chodzenie po mieszkaniu, żeby się rozchodzić. Asparagus chodzi w tę i z powrotem.
Czasem powtarza jakąś frazę, np.: "Chcę już stąd iść" albo: "Już chcę stąd odejść". Przez jakiś czas wprowadzało mnie to w stan niepokoju, potem irytacji, w pewnym momencie odkryłam, że są to tzw. stimy albo stereotypie (w literaturze spotyka się też określenie "manieryzmy").
Są to powtarzane czynności, które służą rozładowaniu napięcia emocjonalnego, pomagają się uspokoić i pozwalają uporządkować docierające bodźce. Te czynności to chodzenie wokół, machanie rękami, strzelanie palcami, pocieranie oczu pięściami itp.
Wielu Aspich miewa tendencję do wypowiadania różnych myśli tymi samymi słowami, wciąż powtarzanymi. Jest to echolalia. Dorosły Aspi nauczył się kontrolować swoje stimy i panować nad nimi przynajmniej tak długo, jak długo przebywa poza domem. W domu nie kontroluje się tak bardzo, więc jako partnerka Asparagusa prędzej lub później spotkasz się z tym zjawiskiem.
Pomożesz swojemu Asparagusowi, jeśli będziesz udawać, że nic się nie dzieje, że niczego nie zauważasz i dasz mu po prostu święty spokój.
Asparagus został obdarzony pewną cechą, która może okazywać się przydatna w czasach kryzysu, ale na pewno nie jest przydatna teraz. Jest to autentyczna niemożność wyrzucenia czegokolwiek z wyjątkiem śmieci organicznych, makulatury, puszek aluminiowych i butelek ze szkła lub plastiku.
Asparagus bowiem uprawia recycling i wydaje się, że segregowanie sprawia mu frajdę. Choć staje się to nowym rytuałem, pozbycie się śmieci lub wielkie sprzątanie domu nie są możliwe w wypadku Asparagusa. Zrobienie czystki polegającej na wyrzuceniu rzeczy niepotrzebnych, zepsutych i niedających się naprawić (w tym starych, przechodzonych ubrań lub zepsutych przedmiotów) nie zdarzy się w naszym domu.
Do rangi rytuału urosło też nieustanne jeżdżenie do Krynicy, zupełnie jakby nie było innych miejsc na mapie świata. Początkowo było to fajne i takie symboliczne, teraz myślę czasem, że chciałabym pojechać gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam.
Do rytuałów zaliczyć można: wychodzenie z domu i wracanie po chwili, aby sprawdzić, czy okna są zamknięte, powrót do zaparkowanego samochodu, aby sprawdzić raz jeszcze, czy jest dobrze zamknięty i czy w środku nie zostało nic wartościowego.
Jedyne, co możemy zrobić w sytuacji, kiedy Asparagus chodzi w tę i z powrotem po mieszkaniu, macha ręką albo powtarza wyrwane z kontekstu słowa, to kompletnie ignorować jego zachowanie. Nie pomagać na siłę i za wszelką cenę. Po prostu powstrzymać się od udzielania pomocy.
A może ćwiczenie oddechowe na uspokojenie nerwów?
Jakież to Zakopane jest paskudne...
- Wymyśliłaś już wreszcie, dokąd chcesz pojechać? - Asparagus wpatrywał się we mnie intensywnie. - Do Zakopka - odpowiadam. - Sto razy już mnie pytałeś. - To wymyśl. - Asparagus kompletnie nie słyszy tego, co powiedziałam. - Coś takiego, żeby było trochę wysoko i górskie powietrze. Żeby było dobre jedzenie. I ławeczka do posiedzenia w słońcu, basen i bicze wodne (a więc jednak AM).
I open space pod dachem, żeby można się było ruszyć, gdy pogorszy się pogoda, a wieczorem, oczywiście, dancing. (Wiadomo, to brzmi jak Krynica AM). W Zakopanem nie ma ani parku z ławeczkami, żeby posiedzieć, ani knajp, w których byłoby dla ciebie coś do jedzenia, a ostatnio jesteś przecież na kilku różnych dietach. W ogóle nie ma tam co robić.
No bo na przykład powiedz, co będziemy robić w piątek, co w sobotę...? Przedstaw mi dziesięć propozycji, co tam można robić. Zostawiłam te wypowiedź bez odpowiedzi. Nie chciałam się nakręcać i nie chciałam się denerwować. Wiedziałam, że Asparagus nie odda Krynicy bez walki. W następnym etapie przesłał mi kilka mejli z namiarami na wille, pensjonaty i hotele. Przeważnie w Krynicy. I okolicy.
Wśród wiadomości, jakie otrzymałam, znalazły się dane kontaktowe willi Sarenka, Jagiellonka i Amfora w Krynicy, willi Dutka w Szczawnicy, a nawet ekskluzywnego Hotelu Klimek w Muszynie. Przesłał mi też link do artykułu w "Gazecie Wyborczej" pt. "Zakopane, najbrzydsze miasto w Polsce". Nie zniechęcił mnie. Tym razem wybraliśmy Bukowinę Tatrzańską, która mimo pięknej panoramy Tatr nie przeszkodziła mu myśleć i marzyć o Krynicy.Kolejny etap to zwyczajne, powszednie nagabywanie.
Podczas pobytu w Bukowinie kilka razy w ciągu dnia opowiadał, jak fajnie jest w Krynicy, jak bardzo szkoda, że nas tam nie ma, i co byśmy robili, gdybyśmy tam byli. Wzniósł się na wyżyny pomysłowości, proponując mi wypad do Krynicy na kilka godzin, nie chciałam go jednak uszczęśliwić, mimo że dokładnie obliczył czas podróży - półtorej godziny, koniecznie przez Słowację.
Początkowo kusił mnie tą Słowacją, ale potem już tylko jęczał, żebym puściła go samego. Że pojedzie przez Nowy Targ autobusem. Dostał błogosławieństwo na drogę, ale nie skorzystał. Jakoś to przeżyłam.