Skąd się biorą dziwne reakcje organizmu

Czy zdarzyło ci się kiedyś, że włosy zjeżyły ci się na głowie albo popłakałaś się ze śmiechu?

 
 © Bauer
Śmiech hamuje wydzielanie hormonów stresu
 © Bauer

Każdy z nas doświadczył reakcji organizmu, których rodowód sięga odległej przeszłości. Atawizmy, bo tak fachowo się je nazywa, to głęboko zakodowane zachowania, niezależne od naszej woli. Zalicza się do nich gęsią skórkę, odruch czepny u niemowlaków, a nawet... umiejętność ruszania uszami.

Gdy łzy lecą z radości. Przywykliśmy do tego, że łzy są objawem smutku. Jednak zdarza się, że człowiek może się popłakać ze śmiechu. I odwrotnie, niektórzy z nas w kłopotliwych, stresujących momentach zaczynają się histerycznie śmiać. Dlaczego tak się dzieje?

Zdaniem psychologów z Uniwersytetu Maryland zarówno płacz, jak i śmiech pomagają odzyskać równowagę emocjonalną. Obie te reakcje równoważą działanie hormonów stresu. Biochemik William Frey dowiódł, że płacząc z nadmiaru emocji, uwalniamy się od toksyn i nadmiaru hormonów (np. prolaktyny, której poziom wzrasta we krwi na skutek stresu).

Śmiech, natomiast, hamuje wydzielanie hormonów stresu, wentyluje też płuca, dzięki czemu pozwala pozbyć się z organizmu trujących gazów. Śmiech poprawia krążenie i normuje ciśnienie, które nierzadko na skutek emocji może "wariować". Jak podkreślają naukowcy, od zarania dziejów chichotanie służy rozładowywaniu napięcia. Nie tylko u ludzi - śmieją się też szczury i małpy.

Włos się jeży. Nasze ciało pokrywa około milion włosów. Większość z nich jest bardzo jasna, krótka i cienka, i wyglądem przypomina meszek brzoskwini. Gdy jest nam zimno lub czujemy się zagrożeni, unoszą się one, tworząc na skórze małe, wypukłe guzki. Gęsią skórka to pozostałość czasów, gdy byliśmy porośnięci gęstym włosiem.

Zjeżone futro chroniło naszych przodków przed zimnem, bo zatrzymywało ogrzane powietrze przy skórze. Ponadto optycznie powiększało ich sylwetkę. Ta technika zniechęcania przeciwnika do ataku do dziś dnia stosowana jest w świecie zwierząt.

Ucho na czatach. 20 proc. ludzi potrafi ruszać uszami. Jest to możliwe dzięki mięśniom małżowiny usznej (dziś pozostały nam trzy z dziewięciu). Dawniej słuch ostrzegał nas przed zbliżającym się niebezpieczeństwem, a nadstawianie ucha mogło uratować życie. Ruszanie małżowiną pozwalało lepiej zbierać dźwięki z otoczenia. Jednak z czasem przestało być nam to potrzebne.

Jeśli zazdrościsz komuś, kto zachował tę umiejętność, mamy dobrą wiadomość: i ty możesz się tego nauczyć. Wystarczy zaciskać tylne zęby trzonowe. Nie zgrzytaj nimi i staraj się nie poruszać żuchwą. W ten sposób z czasem uaktywnisz mięśnie uszu.

Świat i Ludzie 30/2011

Świat & Ludzie
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas