Sto lat! Samotności...
Inny znaczy gorszy, choć kampanie społeczne przekonują nas, że jest zgoła odwrotnie. Nie wiem, ile wody w rzece musi upłynąć, by postrzeganie osób, które w jakikolwiek sposób odbiegają od normy, zmieniło się.
A osób takich jest naprawdę wiele. Części z nich swoją odmienność udaje się ukryć. Nie przyznają się do niej w obawie przed odrzuceniem społecznym, czy przypięciem etykiety, która będzie się za nimi wlokła do końca życia.
Z kolei druga część ludzi, nie może choćby przez moment udawać, że mieszczą się w tak zwanej normie. Ich odmienność widać gołym okiem, jak u osób z zespołem Downa, czy tych unieruchomionych i poruszających się na wózkach inwalidzkich. Postęp jest ogromny, bo takich ludzi możemy spotkać na ulicy, a jeszcze pół wieku temu osoby z zespołem Downa trzymało się zamknięte w domach, u sióstr, czy placówkach społeczno-opiekuńczych w obawie przed ostracyzmem społecznym. Rodzice wstydzili się swojej córki, czy syna.
Konsekwencje odmienności swoich dzieci zawsze ponoszą rodzice, wszakże im przytrafiło się owo "nieszczęście", nie nam, społeczeństwu. Wykasowuje się ich ze wspólnoty, skazując na zasiłek opiekuńczy, bez możliwości pracy i spotkań w innym, niż domowe gronie.
Akcja Filipa Chajzera
Znany dziennikarz niejednokrotnie angażował się w różnego rodzaju akcje charytatywne. Tym razem pochylił się nad sytuacją dwunastoletniej Oliwii z autyzmem, na której urodziny nie przyszła żadna z zaproszonych osób. Na swoim Facebookowym profilu napisał: "Co powiecie na to żeby wpaść z dziećmi w najbliższą sobotę i zaśpiewać sto lat...? Ja piekę tort, nie wiem czy starczy dla wszystkich, ale ktoś się załapie. Niech zapamięta te urodziny do końca życia!!!".
Odzew akcji jest ogromny. Do dziewczynki ludzie piszą kartki urodzinowe na adres: Klubokawiarnia Smocza Fajne Miejsce, ul. Smocza, 18 01-034 Warszawa. Firmy cukiernicze oferują swoje usługi, zgłaszają się panie od animacji zabaw. Wpisów pod postem mówiącym o tym, że nikt do dziewczynki na urodziny nie przyszedł są setki.
Ludzie nie kryją oburzenia, współczując Oliwii, tego, co musiała poczuć, kiedy siedziała czekając na kolegów i koleżanki z klasy. Dodam, że dziewczynka chodzi do zwykłej, publicznej szkoły. Cieszę się, że pan Filip zajął się osobiście tą sprawą. Mała będzie miała urodziny, być może najlepsze w swoim życiu.
Pustki wokół
Oliwka jest jednym z tysięcy dzieci ze spektrum autyzmu. Dzieci, do których nikt na urodziny nie przyjdzie, dzieci, których na urodziny kolegi czy koleżanki się po prostu nie zaprasza, bo nie potrafią się bawić tak, jak ich rówieśnicy. Po kilku sytuacjach, kiedy okazuje się, że goście nie dopisali, rodzice odpuszczają sobie organizowanie imprez. Albo zapraszają najbliższą rodzinę, ewentualnie inne dzieci autystyczne poznane na zajęciach terapeutycznych.
Mają swoje getto w getcie, gdzie nikogo nie obchodzą, za to nie są oceniani, ani jako niekompetentni wychowawcy, którzy nie radzą sobie z potomstwem, ani ich synowie i córki, jako te, odbiegające od normy.
Rozmawiałam niedawno z dorosłą osobą z zespołem Aspergera, o tym, jak traktowane są osoby ze spektrum autyzmu (zespół Aspergera też znajduje się w tym spektrum). Nasza konwersacja wyglądała mniej więcej tak:
- Obawiam się czasem, czy swoim pisaniem nie robię ludziom krzywdy. Choćby zwracając uwagę na ich problemy - powiedziałam.
- My nie mamy nic do stracenia. Dla nas to zaleta, bo możemy walczyć o swoje i się nie bać.
- Po drodze jednak obrywacie. Te złośliwe komentarze...
- Ale nas to nie boli. My całe życie słyszymy, że coś z nami nie tak. Przestaliśmy zwracać na to uwagę. Obrazowo mówiąc - to jakby pytać rolnika, czy mu gówno i błoto przeszkadzają. To nasza rzeczywistość. My w niej, jak ryba w wodzie.
Nie chciałabym żyć w takiej rzeczywistości, w której tak bardzo ranimy drugiego człowieka, że się przyzwyczaja. Nie chciałabym, a żyję.