Żartujesz?

Śmiech to poważna sprawa: uruchamia przeponę, a wtedy poprawia się obieg krwi i wzmacniają naczynia krwionośne, udowodnili badacze. I choć to nie zastąpi sportu ani jogi, polecają co najmniej kwadrans dziennie przeznaczyć na komediowy serial czy oglądanie zabawnych obrazków w internecie. Nie masz nastroju do żartów? Lepiej sprawdź, jakie korzyści mogą cię ominąć.

Śmiech poprawia nastrój i pozwala też spalać kalorie
Śmiech poprawia nastrój i pozwala też spalać kalorie123RF/PICSEL

"Przychodzi baba do lekarza: - Panie doktorze, dzwoni mi w uszach! Co mam robić? - Najlepiej nie otwierać". Jeśli zaśmiałaś się po przeczytaniu dowcipu, to znaczy, że w twoim organizmie właśnie zaczęły się wydzielać endorfiny, oddech i bicie serca przyspieszyły, a mięśnie twarzy i karku nieco się rozluźniły.

Żart cię nie rozbawił? Mimo wszystko spróbuj się uśmiechnąć. Podciągnij do góry kąciki ust i wytrzymaj tak 20 sekund. Jak przekonują naukowcy z Trinity College w Dublinie, tyle wystarczy, by wytworzyło się tzw. mimiczne sprzężenie zwrotne.

W skrócie: nawet jeśli jest ci smutno, gdy zrobisz zadowoloną minę, w ciele zaczną działać te same mechanizmy fizjologiczne, które towarzyszą pozytywnym emocjom. I poczujesz się lepiej. A co się dzieje podczas oglądania komedii albo kabaretu, gdy śmiejemy się w głos? Te zagadnienia bada specjalna gałąź nauki - gelotologia (z greckiego gelos - śmiech).

Według uczonych z University of Maryland, śmianie się przez kilka minut to dla organizmu podobny wysiłek jak kwadrans jazdy na rowerze albo 10 minut wiosłowania w siłowni. Jak to możliwe?

Pewnie wiesz, co oznacza ból brzucha ze śmiechu. Otóż jest on skutkiem uaktywnienia znajdującej się pod żebrami przepony. W efekcie, podobnie jak podczas jogi czy ćwiczeń oddechowych, poprawia się ukrwienie wszystkich narządów. Gdy się śmiejemy, zmniejsza się też wydzielanie tzw. hormonów stresu - kortyzolu i adrenaliny, jak pokazały m.in. badania University of Kansas, i zmienia się odczuwanie bólu, co udowodniły eksperymenty prowadzone m.in. na Uniwersytecie Oksfordzkim.

To dlatego w szpitalach na całym świecie (również w Polsce) na stałe dyżurują przebrani za klaunów terapeuci - ich zadaniem jest rozśmieszanie chorych dzieci. Dzięki temu pacjenci mniej skupiają się na dolegliwościach. A być może nawet poprawia się ich odporność na infekcje.Bo jak ustalił amerykański immunolog dr Lee Berk z Loma Linda University, pod wpływem śmiechu we krwi wzrasta ilość limfocytów T, które bronią nas przed drobnoustrojami.

Podwyższony poziom tych substancji utrzymuje się dobę po obejrzeniu dobrej komedii. Co ciekawe, stężenie zaczyna rosnąć jeszcze przed rozpoczęciem seansu. Wystarczy świadomość, że za chwilę czeka cię wesołe wydarzenie - ustalił dr Berk.

Jednak najwięcej doniesień na temat pozytywnych skutków śmiechoterapii dotyczy profilaktyki chorób krążenia. Przepona odgrywa bowiem ważną rolę w obiegu krwi.

Brytyjscy naukowcy z uniwersytetu w Leeds ogłosili niedawno - na podstawie pięcioletnich obserwacji pacjentów cierpiących na żylaki nóg - że u osób, którym zalecono jak najwięcej się śmiać, objawy choroby zanikały szybciej niż u pacjentów leczonych innymi metodami (m.in. ultradźwiękami). Zdaniem badaczy, taki efekt przyniosło dodatkowe pobudzenie przepływu krwi w nogach.

Już wcześniej badania prowadzone w USA dowiodły, że solidna dawka śmiechu może przeciwdziałać skutkom miażdżycy. Dr Michael Miller z University of Maryland w jednym z eksperymentów najpierw wyświetlał grupie ochotników komedię "Sposób na blondynkę", a następnie "Szeregowca Ryana", czyli dramat wojenny. Badanym mierzono przepływ krwi przez tętnice. Wyniki? Podczas oglądania dramatu naczynia krwionośne zwężały się i przepływ był wolniejszy, jak pod wpływem stresu. Natomiast u oglądających komedię krew płynęła równie szybko, jak podczas jazdy na rowerze lub pływania.

Co to oznacza? "Większy przepływ krwi ułatwia np. wypłukanie blaszek miażdżycowych, więc chroni serce" - tłumaczy dr Miller. Zaleca wszystkim, oprócz diety i ruchu, oglądanie seriali komediowych przez co najmniej kwadrans dziennie. To nie prima aprilis. Pamiętaj tylko, że ze śmiechem jest jak z witaminami w tabletkach: może pomóc, ale zdrowego stylu życia na pewno nie zastąpi.

Uwaga, są sytuacje, kiedy lepiej zachować powagę. Lekarze odradzają wybuchy śmiechu w pierwszych dniach po operacji, ze względu na ryzyko pękania szwów. Chorzy na astmę oraz przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP) też powinni uważać: zbyt gwałtowny śmiech wywołuje skurcze dróg oddechowych, może nasilić kaszel i duszności - ostrzegają badacze z Ohio State University.

Grażyna Morek

Twój Styl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas