Gdzie jest Michael? Słynna fotografka szuka mężczyzny od lat. Zostawił jej sekretną walizkę
Tak brzmi puls współczesnej fotografii? W tym miejscu jego rytm dyktuje czworo artystów. Mocny przekaz, przenikliwe spojrzenia, brak kompromisów. W Muzeum Fotografii trwa wystawa prac nagrodzonych przez Deutsche Börse Photography. Tegoroczni finaliści zajmują się różną tematyką, ale aż troje z nich koncentruje się na doświadczeniu czarnej społeczności w różnych miejscach świata. Ostatnia z wystaw jest poświęcona poszukiwaniom zaginionego Michaela.
Spis treści:
- "Fantastyczna czwórka". Tak brzmi puls współczesnej fotografii?
- Artur Jafa. W poszukiwaniu dziedzictwa "czarnej kultury"
- Spójrz w oczy "Potwora"
- Co łączy Myszkę Miki i kapłana Voodoo?
- Samuel. Chłopiec, który został fotografem
- Pamięci przyjaciela
- Batwoman. Frida Orupabo i jej "sortowanie emocji"
- Gdzie jest Michael? Słynna fotografka szuka mężczyzny od lat. Zostawił jej walizkę
- Nie ma sztuki współczesnej bez Afryki. Kubizm to Picasso próbujący zrozumieć afrykańskie artefakty. Jeśli spojrzymy na "czarny folk" i naszą wizualną ekspresję, jest ona słabo rozwinięta na tle tego, co osiągnęliśmy w muzyce... Jest taka pomimo tego, że wywodzimy się z tradycji wizualnej, która jest równie bogata co muzyczna - powiedział Artur Jafa w rozmowie z "New Yorkerem" w 2020 roku.
Jego autoportret o tytule "Monster" ("Potwór") otwiera prezentowaną w Muzeum Fotografii w Krakowie wystawę prac nagrodzonych przez Deutsche Börse Photography ( to największy konkurs na świecie dla artystów zajmujących się fotografią). Nim finałowa wystawa dotarła do Krakowa, była pokazywana w The Photographers’ Gallery w Londynie. W Krakowie można ją oglądać jeszcze do 17 września.
"Fantastyczna czwórka". Tak brzmi puls współczesnej fotografii?
Zobacz również:
- Szopki, które są światowym fenomenem. W tym terminie zobaczysz je na krakowskim rynku
- Góralki z Beskidu Żywieckiego o życiu na wsi. „Kobiety zawsze dadzą radę”
- Słynny zabytek Paryża znów dostępny dla turystów. Jest data otwarcia
- Na południu Polski zapłonie wielkie ognisko. Na czym polega tajemniczy obrzęd ujsolskich górali?
Finaliści nagrody otrzymują wyróżnienie za wystawy lub książki opublikowane w Europie w minionym roku. Wyróżnienia są przyznawane za wystawy lub książki opublikowane w Europie w poprzedzającym roku - decydują o nich kuratorzy, artyści i historycy sztuki z całego świata.
W tym roku w gronie "fantastycznej czwórki" znaleźli się wspomniany Artuf Jafa, Bieke Deeporter, Frida Orupabo, i Samuel Fosso. Do ostatniego z wymienionych twórców powędrowała w tym roku nagroda główna w wysokości 30 tys. funtów. Aż trzy z prezentowanych wystaw koncentrują się na głosie Czarnych i ich doświadczeniach na przestrzeni dziejów. Są soczewką skupiającą najbardziej aktualne tematy i zjawiska z różnych stron świata.
Nie ma tu jednak wyłącznie tradycyjnej fotografii. W przestrzeniach dawnej Zbrojowni, w której mieści się główny oddział Muzeum Fotografii, znalazło się miejsce dla kolaży, instalacji i wielkoformatowych wydruków. To pokazuje, jak wyobrażenie o fotografii ewoluowało na przestrzeni lat.
- Każdy z artystów i każda z artystek zostali nominowani za konkretną wystawę, które pierwotnie były przenoszone z różnych miejsc do Photographers’ Gallery. Kuratorzy wybrali konkretne prace. My, tworząc ekspozycję w MuFo, również mogliśmy się zwrócić się do artystów o prace, które mogłyby uzupełnić naszą ekspozycję. W odróżnieniu od wystawy prezentowanej w Londynie uznaliśmy, że trzeba coś więcej o artystach napisać. Przykładowo, kwestie przedstawiania czarnej rasy trzeba osadzić w odpowiednim kontekście, przybliżyć informacje, które chcieli nam przekazać twórcy i twórczynie - opowiada o kulisach współpracy historyk sztuki Dominik Kuryłek.
Artur Jafa. W poszukiwaniu dziedzictwa "czarnej kultury"
A teraz powróćmy do Artura Jafy, jednego z najważniejszych amerykańskich artystów XXI wieku. Jego twórczość koncentruje się na kwestii rasizmu w Stanach Zjednoczonych, doświadczeniu czarnej społeczności i afroamerykańskiej tożsamości kulturowej. Jafa jest operatorem filmowym i współpracował m.in. z Martinem Scorsese, tworzy prace wideo, fotografie, rzeźby i instalacje. Jego artystyczna kariera to nieustanne oscylowanie między sztuką a komercyjnymi produkcjami.
- Jafa od czasów studiów prowadził głębokie refleksje na temat przedstawiania czarnej rasy w sztuce i kulturze wizualnej. Istotne dla niego było doświadczenie niewolników, którzy byli przewożeni na statkach z Afryki do USA. W swojej twórczości poszukuje dziedzictwa czarnej kultury, jej korzeni... Kluczowe dla niego było to, że niewolnicy na statki mogli zabrać tylko swoje ciało, wspomnienia, śpiew, mowę i retorykę. Nie mogli zabierać rzeźb, obrazów, architektury - wyjaśnia Dominik Kuryłek.
Spójrz w oczy "Potwora"
W poszukiwaniach najważniejsze były dla Jafy obrazy. Najpierw kolekcjonował je w zeszytach, skoroszytach, by później zacząć gromadzić je w wersji cyfrowej. W międzyczasie wspólnie ze swoimi przyjaciółmi zastanawiał się, jak robić "czarne kino". Tak powstał termin "black visual intonation" ("czarna intonacja wizualna") - twórca inspirował się w swoich działaniach muzyką bluesową, rapem, jazzem i soulem. Dlatego nie bez powodu na początku wystawy widnieją portrety Milesa Davisa i Roberta Johnsona - muzycznych inspiracji Artura Jafy. Twórca obecnie często tworzy fotograficzne kolaże i powiększa wykonane przez siebie zdjęcia.
Jego najsłynniejszym dziełem jest wspomniany wcześniej "Monster". Zdjęcie, które wykonał pod koniec lat 80. stało się motywem przewodnim jego kariery artystycznej. Poprzez tytuł i kompozycję, Jafa rzuca wyzwanie stereotypowemu przedstawianiu czarnego mężczyzny.
- Pierwotne zdjęcie było o wiele mniejsze, bo zostało wykonane polaroidem. Jafa sfotografował swoje odbicie w lustrze. Aparat celuje w nas, widzów. Kto tu jest potworem? Aparat? Nasze spojrzenie? A może my sami? To świadomy zabieg artystyczny. Skoro Jafa bierze do ręki aparat będący wytworem zachodniej kultury, znajduje się w sytuacji "tragicznej" - kontynuuje nasz rozmówca. - Powiela przez to wizerunek czarnego mężczyzny w kulturze, który przez wieki był nacechowany negatywnie. Teraz to się zmienia. "Monster" był początkiem refleksji nad tożsamością Czarnych - podkreśla Kuryłek.
Co łączy Myszkę Miki i kapłana Voodoo?
W przestrzeni wystawy zobaczymy również kolaż, w którym to Myszka Miki jest zestawiona z kapłanem Voodoo. Co łączy te postacie? - Wbrew pozorom mogą mieć sporo wspólnego. Historia Myszki Miki jest podszyta rasizmem. Istnieją badania, według których Myszka Miki ma bardzo dużo wspólnego z osobami, które malowały twarze na czarno, a usta na biało. Chodzi o białych aktorów, którzy w stereotypowy sposób powtarzali role - tłumaczy kurator wystawy.
Inną interesującą pracą jest płaskorzeźba wykonana na podstawie XIX-wiecznej fotografii prezentującej niewolnika Gordona. Zdjęcie powstało w trakcie wojny secesyjnej. Przedstawia mężczyznę, który uciekł z niewoli w południowej części USA i przeszedł cały kraj, aż na północ. Tam wstąpił w szeregi armii i walczył jako żołnierz w oddziałach złożonych z przedstawicieli czarnej społeczności. Zarówno w fotografii, jak i rzeźnie, kluczowy jest jeden detal.
- Niewolnik Gorodn dał sfotografować swoje plecy, by pokazać to, czym jest niewolnictwo. W oryginalnej fotografii Gordon gestem ręki sam pokazuje swoje plecy. To pierwszy przykład tego, jak czarna społeczność ma kontrolę nad tym, jak jest pokazywana. Przynajmniej na poziomie ikonograficznym. Fotografia trafiła na okładkę Harpeer’s Weekely - opowiada Dominik Kuryłek. - Jafa w swojej płaskorzeźbie powiększył postać, by zmonumentalizować to doświadczenie.
Samuel. Chłopiec, który został fotografem
Fotograf i performer. Tak mówi o sobie pochodzący z Kamerunu Samuel Fosso. Co prawda nie jest fotografem z wykształcenia, ale pasja do robienia zdjęć rozsławiła go na całym świecie. Nim to się stało, najpierw była wojna. Rodzina Samuela uciekła przed nią do Nigerii, skąd mały Samuel trafił do Republiki Środkowej Afryki, do swojego wujka. Jego rodzice zginęli, przeżyła tylko babcia. Rodzina uznała, że chłopiec powinien zostać szewcem. Zapewne tak by się stało, gdyby mały Samuel nie podpatrzył pracy tamtejszego fotografa. Udało mu się namówić rodzinę do zakupu aparatu. Podszkolił się, a w wieku 14 lat założył Narodowe Studio Fotograficzne Samuela Fosso. Za dnia robił zdjęcia komercyjne, wieczorem zamykał zakład i robił zdjęcia samego siebie. Później wysyłał je swojej babci do Nigerii.
Wcielał się na nich w różne postacie. Im był starszy, tym częściej inspirował się postaciami historycznymi - w MuFo zobaczymy cykl portretów z serii "African Spirits", w których pozuje w roli m.in. w Martina Luther Kinga, Angeli Davies czy Tommie’go Smitha. Tak o zdjęciach mówi artysta:
- Postrzegam niewolnictwo jako powiązane z wszystkimi kwestiami wolności, wyzwolenia, kolonializmu i władzy. Dla mnie niewolnictwo było źródłem i chciałem zająć się nim w naprawdę głęboki sposób. Moim celem było odtworzenie kluczowych obrazów i postaci w tej historii, od Kinga podczas amerykańskiego ruchu na rzecz praw obywatelskich po Kwame Nkrumaha, Léopolda Sédara Senghora i Aimé Césaire'a podczas niepodległości i wyzwolenia Afryki. Moim zdaniem wszystkie te walki miały jedną wspólną cechę, mianowicie historię niewolnictwa. Postacie były zaangażowane w ideę wolności dla czarnych ludzi w celu odzyskania ich kultury i ludzkiej godności. To była podstawowa koncepcja African Spirits - wyjaśnia Samuel Fosso.
Pamięci przyjaciela
W Krakowie możemy zobaczyć też dwie fotografie z cyklu "Memoire d’un ami" ("Pamięci przyjaciela"). Na czarno-białych zdjęciach Fosso wraca do tragicznych wydarzeń, które rozegrały się w latach 90. w RPA.
- Pewnej nocy Samuela obudził hałas, dobiegający od sąsiada. To milicja waliła w drzwi. Przerażony Samuel nie był w stanie niczego zrobić, nie zapalił światła, leżał w łóżku, nie wyglądał przez okno, tylko nasłuchiwał. Skulony i nagi siedział na łóżku. Hałas trwał jakiś czas, usłyszał strzał, po którym samochód odjechał. Wyszedł i zobaczył ciało swojego przyjaciela - opowiada Dominik Kuryłek. - Po 10 latach od wydarzenia, gdy kariera Fosso zaczęła się rozwijać, postanowił za pomocą zdjęć odtworzyć wydarzenie.
Fotografie przedstawiają jednak sytuację odwrotną. Samuel siedzi w pokoju, w którym jest zapalone światło. Podchodzi do okna, jednak widok na rozgrywającą się za nim sytuację przesłania mu lusterko, w którym odbija się jego twarz.
- Zdjęcia mają dla niego terapeutyczny charakter. Kompozycja zdjęć, sposób w jaki jest ustawiony Samuel... Możemy wiele wyczytać z tych obrazów. Fosso stoi przy oknie, chociaż mówił, że przez nie nie patrzył. Patrzy na swoje odbicie w lustrze - przesłania widok samym sobą. Na jednym ze zdjęć znajduje się butelka wody z Kamerunu, co ma symbolizować jego tożsamość, w drugim rogu zdjęcia leży torba Kodaka z aparatem, co podkreśla, że nie fotografował. Na kolejnym zdjęciu widzimy buty zwrócone w stronę okna - przypominają mu, że wtedy bał się przez nie wyjrzeć. Fosso, wyzywa nasze spojrzenie na próbę - opisuje Kuryłek.
- Kiedy pracuję, zawsze decyduję się na performance. To nie jest podmiot ani przedmiot; to jeszcze jedna istota ludzka. Łączę swoje ciało z tą postacią, ponieważ chcę przetłumaczyć jej historię - wyjaśnia na swojej oficjalnej stronie twórca.
Dla artysty fotografowanie jest tożsame z funkcjonowaniem w społeczności. Uświadomiła mu to rodzinna historia. Urodził się ze sparaliżowanymi nóżkami. W Kamerunie istniał obyczaj, zgodnie z którym robiono zdjęcia nowo narodzonemu dziecku. Niestety, jeśli "nie rokowało" albo miało - wedle tamtejszych przekonań - jakiś defekt, zdjęcia nie robiono. Dlatego też mały Samuel nie doczekał się swojej fotografii. Mama zabrała go jednak do babci - szamanki. Miała przeprowadzić rytuał, dzięki któremu... Samuel zaczął chodzić. Dopiero wtedy zostało mu zrobione zdjęcie.
Batwoman. Frida Orupabo i jej "sortowanie emocji"
- Moja praca to sposób na sortowanie rzeczy, sortowanie emocji i myśli, które mam. To sposób mówienia - powiedziała w jednej z rozmów Frida Orupabo.
Artystka i socjolożka "miksuje" i zestawia znajdowane w sieci obrazy dotyczące kobiecości, kolonializmu i czarnego ciała. Kwestie rasy, relacji rodzinnych, seksualności, intymności, przemocy i tożsamości - to główne tematy jej zdjęć. Niektóre z jej kolaży przemawiają obecnie do widzów ze ścian Muzeum Fotografii w Krakowie.
Zdjęcia pochodzą z nagrodzonej wystawy "I have a milion pictures of my face and still I have no idea", prezentowanej w Fotomuseum Winterthur w Szwajcarii. "Batwoman", "Omega", "Seated With Two Hands" to tylko niektóre z oryginalnych kolaży prezentowanych w MuFo.
- Tożsamość czarnych kobiet dla jurorów i dla nas jest ważna, ponieważ daje innego rodzaju doświadczenie. Frida Orupabo z wykształcenia jest socjolożką. Urodziła się w Norwegii, gdzie mieszka do dziś. Już od najmłodszych lat miała poczucie, że jest "inna". Często zadawano jej pytanie: skąd jesteś? Wraz z wiekiem zaczęła zwracać uwagę na to, jak osoby do niej podobne były przedstawiane w kulturze. Aby się z tym uporać, zaczęła wycinać postacie, tworzyć katalogi - mówi Kuryłek.
- Stało się to jej hobby. Później zaczęła je gromadzić w formie cyfrowej. Założyła Instagrama, który stał się przestrzenią wystawienniczą. Robiła kolaże... Z opresyjnych postaci tworzyła inny świat. Na jej Instagram trafił Artur Jafa, który zaprosił ją do udziału w organizowanej przez siebie wystawie. Wtedy po raz pierwszy musiała się zastanowić, jak rzeczy, które robi, przenieść do galerii. Wpadła na pomysł, aby robić to w formie kolaży, których fragmenty są przypinane pinezkami do kartonów. Czasami posługuje się podkładem aluminiowym - opowiada.
Postacie kobiet, które umieszcza w swoich pracach, wyszukuje w zdigitalizowanych archiwach kolonialnych.
- Znalazła w nich wizerunki niewolnic. Bierze je, nie pytając o zgodę i składa w swoje kolaże. Umieszcza w pracach fragmenty zdjęć. Wychodzi z założenia, że może tego używać, bo to są skradzione wizerunki. Te osoby nie były pytane o zgodę na fotografowanie, bo tak naprawdę były inwentarzem. Ona odzyskuje te zdjęcia, odzyskuje osoby. Prawie wszystkie postacie, które tworzy, patrzą na nas. Podobnie jak w pracy Jafy "Monster", uświadamia nam, że podglądamy, nasz wzrok pełni władzę - dodaje nasz rozmówca.
Gdzie jest Michael? Słynna fotografka szuka mężczyzny od lat. Zostawił jej walizkę
- Czasami czuję się dziwnie, mówiąc o moich pracach jak o projektach. Czuję, że one są po prostu moim życiem - powiedziała Bieke Depporter.
Pochodząca z Belgii fotografka od 2015 roku bada... zniknięcie mężczyzny, którego spotkała wówczas na ulicach Portland w stanie Oregon. Michael podarował jej wówczas trzy walizki z rzeczami osobistymi, szkicownikami i esejami. Jego późniejsze zniknięcie sprawiło, że Deeporter z fotografki zmieniła się w wytrwaną panią detektyw. Efektem jest "investigation room", który zobaczymy w MuFo. Instalacja przywodzi na myśl pokój z kultowego filmu "Piękny umysł".
- Tytułowy Michael najprawdopodobniej borykał się z chorobą afektywną dwubiegunową. Kolekcjonował obrazy, pisał notatki, eseje, zestawiał obrazy w skoroszytach. Gdy Deeporter wyjechała z Portland, przez jakiś czas pisali do siebie. Jednak w pewnym momencie kontakt ze strony Michaela się urwał - artystka pozostawała jednak nieugięta i nadal do niego pisała. Po trzech latach ponownie pojawiła się w mieście. Jednak gdy zapukała do drzwi Michaela, nie zastała go w mieszkaniu. Sąsiedzi nie potrafili jej powiedzieć, co się stało z mężczyzną - opowiada Dominik Kuryłek.
Prezentowana w MuFo wystawa to zatem portret zaginionego Michaela czy już może portret Bieke Deeporter?
- Ruszyła w podróż po Stanach i odwiedzała miejsca, które były Michaelowi znane i gdzie mieszkały osoby, które go znały. Zaczęła się o nim dowiadywać czegoś więcej. Szuka go do dziś. To, co widzimy, to pokój dochodzeniowy - zdjęcia Michaela zrobione w trakcie spotkań zestawione z kserokopiami materiałów, które jej przekazał. Materiały są opatrzone notatkami i karteczkami Bieke - zwraca uwagę.
W MuFo zobaczymy również prace z cyklu "Agata". Jednak na zdjęciu nie zobaczymy głównej bohaterki - Deeporter zasłoniła jej postać kartką. Widnieje na nim oświadczenie, w którym fotografka ujawnia powody takiej decyzji.
- Bieke i Agata przez wiele lat wspólnie pracowały nad projektem. Agata najpierw pozowała, a później sama decydowała jaki charakter będą miały wystawy. Zaczęły współpracować, Agata dopisywała teksty do fotografii, nie zgadzając się z tym, na czym zależało Bieke. Pokłóciły się, a Agata zażyczyła sobie, by nie pokazywać nigdzie jej projektu. Dlatego Bieke prezentuje projekt z oświadczeniem - wyjaśnia Dominik Kuryłek.
***