A do Bułgarii na narty można? Można. I to jeszcze jak!
"Nameri svoyata istoria", "Znajdź swoją historię" – kusi oficjalnym hasłem Bułgaria. Ci, którzy kraj znają, radzą, by nie szukać tam, gdzie każą oczywiste skojarzenia. Zamiast ku letnim miesiącom, słońcu, morzu, uwagę lepiej skierować w stronę górskich pasm, narciarskich stoków, resortów z betonu, miast z kamienia. Wtedy kraina na południu Europy może okazać się o wiele mniej oczywista niż zwykło się uważać.

Spis treści:
Wstęp, w którym góry są za blokami
Góry towarzyszą od początku. Kiedy lądujesz na lotnisku w Sofii, kiedy przejeżdżasz przez stolicę, za neobizantyńskim soborem Aleksandra Newskiego, w prześwitach między kamienicami, nad płaskimi dachami dzielnicy Lyulin - monstrualnego blokowiska dla 120 tysięcy mieszkańców, rysuje się Vitosha. Masyw, którego najwyższym szczytem jest Cherni Vrah (2290 m.n.p.m.), nadaje miastu osobliwy klimat.
Spacerując po Sofii wzrok podąża za brukowaną żółtymi kostkami drogą - dla turysty atrakcja, dla mieszkańców symbol. Kiedy w 1878 roku Bułgaria, wyzwoliwszy się spod władzy Imperium Osmańskiego, stała się niepodległym państwem, potrzebowała stolicy. Wyjątkowej, imponującej, innej niż jakiekolwiek istniejące już miasto. Przypominające sztabki złota kostki brukowe miały być jednym z jej wyróżników. Stolica zaciągnęła na nie kredyt w wysokości 35 milionów złotych lewów, który miał spłacać przez najbliższe pół wieku. O wyjątkowości Sofii miały decydować i inne budynki: Łaźnie, Centralna Hala Targowa, Teatr Narodowy, kościół Mikołaja Cudotwórczy i wspomniany sobór Aleksandra Newskiego. Wszystkie w charakterystycznym dla tego kraju i czasu historyzującym stylu, w którym bizantyjskie dziedzictwo łączy się z lokalną tradycją estetyczną. Między nimi, to, co przyszło po wojnie - monumentalne pomniki gloryfikujące nowy ustrój, socmodernistyczne gmachy, klockowate budynki mieszkalne.
Zobacz również: Polacy kochają ten kraj, ale nie wiedzą, że można w nim jeździć na nartach. Stoki lepsze niż w Polsce

W słoneczny dzień ta mieszanka może i zachwyca. Kiedy spaceruje się pomiędzy nimi szarą, wilgotną zimą, robi przygnębiające wrażenie. Vitosha jest dla tego mixu tłem i kontrastem. Przypomina, że są w przestrzeni elementy trwalsze niż ambicje polityków i budowniczych.
Vitosha jest też jak przedsmak. W czasach komunizmu, na jej zboczach zbudowano mały ośrodek narciarski, z którego do dziś pozostała czynna tylko niewielka część. Oficjalna strona informuje o 11 km tras i dwóch działających krzesełkach, kilku orczykach. Można spróbować, ale można też potraktować Vitoshę jako zaproszenie. Widok białych stoków kusi, żeby wyjechać poza miasto i sprawdzić, ile jest do odkrycia poza jego granicami. "Намери своята история", "nameri svoyata istoria", znaleźć swoją historię.
Zobacz również: Długie stoki i krótkie noce w narciarskim cyrku
Bansko. Historia pierwsza, w której po prostu jeździ się na nartach

"Żartujesz sobie ze mnie"?, "Poważnie"?, "Pierwszy raz słyszę, że tak można", "No ciekawe, ciekawe", - cztery reakcje na komunikat, że jadę na narty do Bułgarii. Można by uznać je za przejaw ignorancji, jednak dającej się łatwo usprawiedliwić. Z zimowym wypoczynkiem kojarzy się Polakom Austria, Włochy, Francja i Szwajcaria, wszystko, co leży poniżej linii tamtejszych Alp, zarezerwowane jest na letnie miesiące.
Tymczasem, przecież i południu Europy natura nie poskąpiła warunków. Bułgarię w poprzek, od Serbii aż po Morze Czarne przecina Stara Płanina, w dolinach której uprawia się różę damasceńską - jeden z bułgarskich symboli. Dalej, na południe Rodopy, uważane za najdziksze góry Bułgarii i Riła przez jednego z poetów przyrównywana do "twierdzy zbudowanej w obłokach", a tuż przy granicy z Grecją Piryn, którego nazwa pochodzi od imienia tutejszego boga burz. Łącznie góry pokrywają ok. 60 proc. powierzchni kraju, a wysokość siedmiu tutejszych szczytów przekracza 2,5 tys. m. n.p.m. Jest więc po czym szusować. Wbrew obiegowej opinii, dostęp do nich nie jest logistycznym wyzwaniem.
Lot z Polski do Sofii to niecałe dwie godziny (bezpośrednie połączenia z Warszawy i Wrocławiem), z lotniska do miejsca docelowego można zaś dostać się hotelowym transeferem. Koszt takiej usługi to ok. 20-30 euro za osobę. Łącznie podróż zajmie więc około 4 godzin. Dla tych, którzy gotowi są jechać sześć godzin na austriackie lub kilkanaście na włoskie stoki nie powinno to stanowić problemu.
Zobacz również: Narty w Val di Fiemme. W poszukiwaniu zimowego dolce vita

"Do Bułgarii na narty, to do Banska"? "Ach, koajrze, Bansko" - dwie reakcje bardziej wtajemniczonych na komunikat o zimowym wyjeździe do Bułgarii. Rzeczywiście, leżące w paśmie Piryn Bansko, jest najpopularniejszym ośrodkiem narciarskim w Bułgarii. Niektórzy porównują je do polskiego Zakopanego, ale dość naciągane to zestawienie. Chyba żeby za jego podstawę uznać nagromadzenie sklepów, kiosków i punktów gastronomicznych oraz towarzyszącą im szyldozę. Jednak miasteczko w swojej istocie ma zupełnie inny charakter. Starsza część, wypełniona niskimi, kamiennymi budynkami o oknach ozdobionych charakterystycznym, geometrycznym ornamentem, przywodzą na myśl raczej austriackie wioski niż polskie kurorty.

Resztki ewentualnego podobieństwa rozwiewają się, gdy gondola zaczyna wywozić nas na stok. Wtedy, jeśli pomyślimy jeszcze o rodzimych ośrodkach, to raczej jako o ubogich krewnych bułgarskich resortów.
- Zestarzejemy się w tej gondoli - mruczy pod nosem koleżanka. Rzeczywiście, ośmioosobowy wagonik jedzie długo, blisko 30 minut, w czasie których pokonuje dystans 6 kilometrów, wysokość 600 metrów i wywozi narciarzy na Bunderishką Polyanę - otwartą przestrzeń gęsto usianą knajpami. Tutaj podróż można skończyć, ale można też jechać krzesełkiem dalej, aż do Położonego u stóp Todorki (2746 m n.p.m.) punktu wznoszącego się na wysokość 2600.
To miejsce nie tylko dla orłów - po zachodniej stronie zbocza wiją się długie, łagodnie niebieskie trasy, doskonałe do doskonalenia umiejętności lub po prostu jazdy dla przyjemności. Kto woli większą prędkość i adrenalinę, ten znajdzie je na poprowadzonych równolegle do wyciągów czerwonych trasach. Czarna jest tylko jedna, oznaczona numerem 9 i nazwana imieniem trzykrotnego mistrza olimpijskiego Alberto Tomby. Dla równowagi od górnej stacji gondoli aż do miasteczka ciągnie się długa, zielona nartostrada. "Bułgarska Sella Ronda" - śmieje się koleżanka. Narty niosą na niej same, a zjazd jest jak deser po całym dniu szusowania.

Łączna długość tras w Bansku to 75 km. Sporo, a ich przebieg sprawia, że zdaje się ich być jeszcze więcej. Najdłuższy możliwy zjazd w ośrodku, spod szczytu Todorki do Banska to 16 kilometrów zabawy na czerwonych i niebieskich trasach. Skrzyżowań i kombinacji jest tu zresztą tyle, że przy odrobinie wyobraźni w Bansku można szusować przez cały weekend ani razu nie powtarzając tego samego szlaku.
- Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Jeżdżę na nartach w Bułgarii pierwszy raz i właściwie nie mam na co narzekać. Perfekcyjnie przygotowane trasy, sztuczne naśnieżanie dobrej jakości. Gdybym miała wskazywać obszary do poprawki to infrastruktura - przydałoby się wymienić kolejki na nowocześniejsze, doposażyć je w plastikowe osłony i ruchome taśmy. Można by jeszcze nieco czytelniej oznaczyć ich przebieg. To jednak kosmetyka, ogólne wrażenie jest bardzo dobre - mówi polska turystka. - Warunki alpejskie, a ceny jakby polskie - dodaje jej kolega.

Podobną recenzję: długie, urozmaicone, dobrze przygotowane trasy, infrastruktura z nutką vintage, można by wystawić i innym bułgarskim ośrodkom. Każdy z nich jednak ma w sobie coś, co decyduje o jego jednostkowym charakterze.
- Chodź, pokażę ci coś śmiesznego - Michalea jest pilotką wycieczek, na co dzień odkrywa przed turystami Bułgarię, a teraz na Banderishkiej Polyanie ciągnie mnie pod dolną stację jednej z kolejek.
- Patrz na to - wskazuje na obrazek jak kadr z komedii. Pod daszkiem budki operatora widzą pęta kiełbas. - To lokalny przebój, jedne z pracowników zawiesza sobie tutaj wyroby do wysuszenia. Ta kiełbasa nazywa się wukanka, pachnie niezachęcająco, ale bardzo dobrze smakuje.

W tym zabawnym obrazku zawiera się jakaś prawda o bułgarskim resorcie. Chociaż aspiruje do statusu eleganckiego kurortu, ma w sobie sporo ludyczności. Pięciogwiazdkowe hotele obok tanich barów, sklepy z luksusową modą w sąsiedztwie budek ciuchami za kilka lewów, obrazy na płótnie przy kiczowatych pamiątkach. Mix czyniący Bansko miejscem, w którym każdy może spędzić zimowe wakacje tak jak lubi.
Borovec. Historia druga: w której widać betonowe piramidy

Kombinat wypoczynku. Centrala rekreacji. Instytut turystyki. Kolos, w którego wnętrzu może spać, jeść i odpoczywać niemal tysiąc turystów. Kiedy rankiem wypełniają korytarze, ich widok przypomina wymarsz osobliwych wojsk. Jeden oddział na śniadanie, drugi na basen, trzeci na narty, wszyscy do swoich zajęć. Skala, funkcjonalność, powszechność.
Tak o turystyce myślano w epoce komunizmu, który prawo do wypoczynku uczynił elementem ideologii. Tak ją projektowano i z takim dziedzictwem muszą Bułgarzy mierzyć się dziś. - Pobyt w Borovcu, najstarszym ośrodku narciarskim Bułgarii jest jak lekcja historii. Jego rozwój zaczął się jeszcze w XIX wieku, kiedy książę Ferdynand Koburg przyjeżdżał tu do swojej rezydencji - pałac Tsarska Bistrica można zwiedzać do dziś - opowiada Michaela. - O zimowych atrakcjach zaczęto myśleć w latach 60. Wtedy uruchomiono pierwszą kolejkę i wtedy też, jeden po drugim zaczęły wyrastać hotele.

Bułgarzy swoje bryły o kształtach piramid, fasadach stromo opadających ku ziemi, tarasowych układach pięter, galeriowych balkonach, lubią porównywać do architektury francuskich kurortów Flaine (proj. Marcel Breuer) i Les Arcs (proj. Charlotte Perriand). Jednak Polskim turystom kojarzą się one swojsko - z Ustroniem, Wisłą, Zakopanem, Szczawnicą. Obydwa odniesienia, choć pozornie odległe, są poprawne - tak na zachodzie Europy, jak i w krajach bloku w czerpano wówczas z kanonu powojennego modernizmu. Borovec śmiało można uznać za jego modelowy przykład.
Wielu taki widok odstrasza. "Nieludzka architektura" - mówi o niej część turystów. Jednak dla tych, którzy cenią jej nieoczywistą urodę, sposób w jaki wpisuje się w krajobraz, będą silnym argumentem, za odwiedzeniem tego miejsca. O komfort martwić się nie trzeba, socmodernistyczna jest tutaj tylko skorupa, wnętrze większości obiektów dawno zostało wyprute, a komunistyczna bylejakość wymieniona na pięciogwiazdkowe wyposażenie.
Wzorem francuskich kurortów, w Borovcu z hotelu można wyjść prosto na stok, od drzwi do dolnej stacji kolejki jest zaledwie kilka kroków. Nad miasteczkiem góruje Musała (2925 m), najwyższy szczyt Bułgarii. Tam kolejką nie wyjedziemy, ale nieco niżej, na wysokość 2369 metrów już tak. I co to będzie za wyjazd! Gondolą jak zabawka, jak plastikowa atrapa modelarza. Jej malutkie, wymalowane na czerwono pękate wagoniki, w których narciarze siedzą plecami do siebie, kursują od lat 80. Jak widać zimowy urlop w Borovcu to podróż w czasie na wielu poziomach.

Pierwsze metry długiej, czerwonej trasy, prowadzą spod górnej stacji gondoli między wysokimi, rozrzuconymi w przestrzeni formacjami skalnymi. Za kamiennym labiryntem - zmiana dekoracji. Otwarta, biała przestrzeń z ciemnymi krzakami kosodrzewiny. "Brama do białej pustyni", reklamowały się w latach 60. wspomniane francuskie kurorty, a hasło i tu wydaje się całkiem adekwatne. Miło na ten bezkres popatrzeć, a rozglądać można się do woli, bo szeroka, niebieska trasa wybacza wiele. To jednak tylko rozgrzewka przed czerwonym odcinkiem, który między świerkami, prowadzi ostro w dół. Trzeba się mocno napocić, żeby z godnością i bez wywrotek dojechać do dolnej stacji gondoli.

Borovec oferujący łącznie 58 km tras jest ośrodkiem, złożonym z trzech stref - opisana wyżej to Markudjik, na wschód od niej leży Yastrebets, z długimi, czerwonymi trasami dla miłośników dynamicznej jazdy, na zachód - Sitnyakovo z ciekawą kombinacją niebieskich i czarnych tras. Te pierwsze pozwalają pojeździć na luzie, drugie kuszą, żeby wypróbować swoje umiejętności. I co najlepsze: choć ich nachylenie budzi respekt, przy odpowiednich warunkach, świeżym, wilgotnym śniegu, wiele wybaczają, stając się dostępne nawet dla narciarzy o średnich umiejętnościach. Wysiłek i nerwy spore, ale satysfakcja po zaliczeniu takiej trasy - nie do przecenienia.
Za dnia przy takiej liczbie i różnorodności stoków zabawa jest dobra. Jednak prawdziwy szał zaczyna się po zachodzie słońca. Od zmroku ratraki suną po stokach, a armatki sypią śnieg, szykując stoki na wieczorną jazdę. O osiemnastej, ośrodek otwiera się ponownie, a przy wyciągu formuje krótka kolejka. - Od lat nie byłam tak podekscytowana - można usłyszeć wśród czekających. I rzeczywiście, nocna jazda ma swój wyjątkowy urok.

Na romantyzowanie nie ma jednak czasu, cztery (gratka, w większości ośrodków oświetlane i udostępniane są jedna, góra dwie trasy) oświetlone stoki o wszystkich stopniach trudności, kuszą świeżym sztruksem. Chętnych na tę atrakcję przybywa z każdą godziną, jednak ten, kto pod wyciągiem stawi się punktualnie o 18 może liczyć na szusowanie po "prywatnym stoku". Zabawa jest na tyle dobra, że nawet mróz, spadający do 10 stopni poniżej zera nie dokucza. - Jeździmy do oporu, do 22, póki nie zamkną - szturcha mnie koleżanka, z którą wyszłyśmy "tylko na godzinkę". Rzeczywiście, nocne chciałoby się wyjeździć do granic możliwości. Czasem tylko spojrzeć z góry na masywne sylwetki betonowych piramid, które w świetle stoków wyglądają jak dziwne, kosmiczne konstrukcje.
Pamporovo. Historia trzecia, w której pozory mylą

Miejscowość taka, że pięciu złotych, dwóch i pół lewa byś za nią nie dał. Domki klocki, trochę pawilonów, kilkupiętrowe biurowce, wycięty w niskim żywopłocie napis "Чепеларе" - Czepełare. Jak stara pocztówka zza wschodniej granicy.
Pięciu złotych być nie dał, przejeżdżając, pewnie byś się nie zatrzymał, a przecież na widok tego miejsca każdemu narciarzowi powinno szybciej zabić serce. Bo z dużym prawdopodobieństwem właśnie w niepozornym Czepełare zostały wyprodukowane twoje narty. W fabryce działającej od 1975 produkuje się 1/3 wytwarzanych w Europie nart. W 2020 Bułgaria wyeksportowała ponad pół miliona par nart i snowboardowych desek. Wyższym wynikiem może pochwalić się tylko Austria.
Czy produkcyjne wyniki przekładają się na zainteresowanie Bułgarów narciarstwem. Trudno powiedzieć. Na stokach Banska, Borovca, Pamporova (o którym za chwilę) słychać głównie angielski, turecki, trochę niemieckiego. - Dla wielu Bułgarów ten sport jest po prostu za drogi. W 2024 roku średnia płaca netto wynosiła 1,915 lewów, czyli jakieś 980 euro, dzienny skipass w Borovcu kosztuje sto lewów, w Bansku 110, w Pamporovie 120. Dla osób pracujących w Sofii jest to akceptowalny wydatek, dla tych, którzy mieszkają w mniejszych ośrodkach, na prowincji, już niekoniecznie - tłumaczy Michaela.

Prowincja miga za oknami samochodu (w Bułgarii, jeśli chcemy poruszać się między niewielkimi miejscowościami lepiej postawić na wypożyczenie auta niż na pociąg), kiedy jedzie się z jednego ośrodka narciarskiego do drugiego. Magnetyczny to widok. Jednorodzinne domki z dekoracyjnymi wiatrołapami, metaloplastyka na furtkach, budki telefoniczne, pawilony handlowe obłożone blachą falistą, parki, do który zapraszają półokrągłe witacze, bloki z balkonami zabudowanymi tak, by mogły tworzyć przedłużenia mieszkań, kolaże kolorowych tynków, wiaty, baraki, dobudówki, prowizorki, wymyślne kraty w oknach, jeszcze bardziej wymyślne szyldy. Wiele z tych obiektów sprawia wrażenie porzuconych, jakby mieszkańcy zamknęli biznesy, opuścili domy, ruszyli dorabiać się gdzie indziej. Obrazy to z jednej strony smutne, z drugiej fascynujące. Dla każdego, kto kiedykolwiek obserwował popularne instagramowe profile spod znaku "eastern europe esthetic", podróż przez nie będzie pewnie o wiele ciekawsza niż jazda przez cukierkowe, alpejskie wioski. Podobno "autentyzm" jest kategorią, której aktualnie pożądamy w podróżach. Przejazd przez Bułgarię dostarcza go w dużych dawkach.

Wycieczka z Czepełare do Pamporova trwa krótko, kwadrans wystarczy, żeby znaleźć się w ostatnim z trzech najpopularniejszych ośrodków narciarskich Bułgarii. - Wiesz, że to najbardziej słoneczny resort w kraju? Tutaj zawsze jest świetna pogoda, tylko zimą 120 słonecznych dni - zagaduje do mnie mężczyzna na wyciągu. Nie mam powodu mu nie wierzyć, nad nami niebo jest błękitne, a na jego tle rysuje się smukła sylwetka wieży. Betonowa, z dwoma pierścieniami, które mieszczą odpowiednio nadajniki telewizyjne (dolny) i restaurację z tarasem widokowym (górny). Widok może odrobinę kojarzyć się z naszym Skrzycznej czy Śnieżką, a i nazwa brzmi znajomo - Snezhanka, Śnieżanka (1926 m npm).

Spod jej szczytu na trzy strony rozchodzą się trasy narciarskie. Z uwagi na ich otaczający je krajobraz, wielu Polaków poczuje się tutaj jak w swojskich Beskidach. Tyle, ze trasy (łącznie 37 km) będą przyjemnie dłuższe i o wiele bardziej urozmaicone. Po zachodniej stronie: zielone i niebieskie dla tych, którzy dopiero uczą się jeździć lub po prostu mają ochotę na bardziej relaksującą aktywność. To też destynacja dla rozrywkowych - w weekendy o 14 pod stokiem rusza apres-ski. Po wschodniej: plątanina czerwonych i czarnych szklaków. Czerwone to bajka dla średniozaawansowanych narciarzy, wysoko zwieszają poprzeczkę, pozwalają sprawdzić umiejętności, łyknąć trochę adrenaliny, ale też dają radość z pędu i w górnych partiach - z podziwiania widoków. Czarne zaś, to szlaki dla prawdziwych zawodowców, przed wjazdem na nie ustawiono ostrzeżenia "tylko dla doświadczonych narciarzy", a ze stojącej przy stoku budki z jedzeniem płyną ciężkie, rockowe brzmienia. - Człowiek od razu łapie odpowiedni klimat do zjazdu - śmieje się Michaela. - Ośrodek niby rodzinny, ale po zjeździe czarną trasą to pewnie niejedna para była bliska rozwodu - żartuje kolega. Coś z tym jest choć z krzesełka mogą wydawać się przystępne, niejednemu chojrakowi na szczyci stoku zmiękną nogi. Kto naprawdę nie czuje się "doświadczonym narciarzem" nie powinien próbować.

Każdy za to może, a nawet powinien spróbować, co serwują restauracje przy stoku. W Pamporovie kontekstowo i obowiązkowo do skosztowania - śnieżanka, sałatka z ogórków, czosnku i jogurtu. Dalej, już nie tyle regionalnie, co po prostu bułgarsko: lutenica, pasta z pieczonej papryki i pomidorów, patatnik, zapiekanka z ciasta i ziemniaków, która powinna przypaść do gustu miłośnikom ruskich pierogów, musaka, danie na duży głód, skomponowane z warstw ziemniaków, przełożonych mięsem mielonym i szopska sałata, bałkański klasyk, który w Bułgarii smakuje szczególnie dobrze, a kto do restauracji zajrzałby wczesnym rankiem, mógłby spróbować banicy, śniadaniowego placka z białym serem. Do picia: boza, napój z fermentowanego owsa, lub, gdy ktoś chciałby skosztować alkoholu, czerwone wino ze szczepu mawrut.

Kuchnia to, podobna do polskiej, oparta na prostych, sycących recepturach, jednak z mocnym, południowym, akcentem, bogactwem warzyw, ryb, serów. Ci, którzy lubią jeść lekko, będą usatysfakcjonowani. Bywa, że na widok (czy raczej smak) niektórych produktów w polskich turystach budzi się nostalgia. Wszak w PRL Bułgaria należała do tych krajów bloku, z których z racji łagodniejszego klimatu importowano produkty w Polsce uchodzące za rarytasy, bakalie, daktyle, sery, wina. - Kiedy kaszkawał, było nie było, zwykły żółty ser, pojawiał się w sklepie to było święto. Podobnie wino Sofia, dziś o niezbyt dobrej opinii, ale kiedyś uchodzące za całkiem elegancki trunek - snują wspominki narciarze średniego pokolenia.
Bułgarski posiłek, jak to na południu, potrafi trwać kilka godzin. Cieszy nie tylko podniebienie, ale i wzrok - niektóre dania serwuje się charakterystycznej, brązowej ceramice z białymi wzorami, stoły nakrywa czerwonymi, haftowanymi bieżnikami. Tylko kelnerzy jacyś tacy, zdawałoby się, obojętni. Ludzie wokół też rzadko się uśmiechają, często za to reagują emocjonalnie, bywa ze pokrzykują.
- Nie ma się czego bać, taki po prostu mamy styl bycia. To, co komuś z może wydawać się poirytowaniem, czy wstępem do kłótni w rzeczywstości jest neutralnym albo serdecznym zachowaniem - mówi Michaela. - W Bułgarii nie warto ulegać pozorom.
Podsumowanie - czy warto jechać na narty do Bułgarii?

Zdecydowanie tak. Gdyby zimowy potencjał tego miejsca chcieć ocenić w skali od 1-10, kraj nad morzem czarnym zasługuje na mocne osiem punktów (jeden można odjąć za szyldozę, będącą bolączką wszystkich odwiedzonych przeze mnie miejscowości, drugi za infrastrukturę, która choć funkcjonalna, odbiega komfortem od standardów, do których przyzwyczajeni są narciarze). Jednak dostępność, długość i różnorodność tras, walory krajobrazowe, czynią z bułgarskich ośrodków mocnych konkurentów mniejszych alpejskich kurortów. Na ich korzyść przemawia cena - dzienny skipass to, jak już wspomniano wydatek rzędu ok. 200 złotych, pokój w hotelu można wynająć już za 200-300 złotych (choć oczywiście są i takie za 1500), obiad w restauracji zjeść za mniej niż 100 złotych. To jedno z tych miejsc, gdzie polscy turyści nie muszą cały czas pilnować budżetu.
Poza logistycznymi i finansowymi są jednak i argumenty, których nie da się ująć w prostych danych. Zimowy urlop w Bułgarii to doświadczenie odmienne od tego, do którego przyzwyczaiły nas wizyty w eleganckich kurortach Trentiono, Południowego Tyrolu, czy Francji. Oprócz zabawy będzie w nim też trochę nostalgii, melancholii, sporo zaskoczeń i nieoczywistości. I to właśnie takie podróże wspomina się najlepiej.