Jak się mieszka na Tajwanie? "Ukąszenia są dotkliwe, a rany goją się dłużej"
„Uważaj na robactwo!”, „Złapiesz malarię!”, „W Azji to tylko brud i bakterie” – takie teksty słyszałam przed przeprowadzką. Teraz, mieszkając na Tajwanie, mogę powiedzieć jedno: to nie tylko przesada, ale zwykła niewiedza, a może i ignorancja. Azja Azji nierówna – a Tajwan (podobnie jak Japonia) to jedno z najczystszych miejsc, w jakich byłam. Maseczki, szczepienia, obsesja na punkcie higieny. Tutaj to standard, nie wyjątek.

Spis treści:
Tajwan i Japonia. Czystość i porządek to priorytety
Choć w Europie wciąż krąży wiele stereotypów na temat Azji, prawda jest taka, że Azja Azji nierówna. Owszem - mieszkańcy wielu krajów azjatyckich przywiązują dużą wagę do higieny, ale poziom czystości potrafi się drastycznie różnić. Tajlandia to nie Tajwan, a Tajwan to nie Chiny kontynentalne. Tajwan, gdzie obecnie mieszkam, oraz Japonia wyróżniają się na tle regionu naprawdę wysokim standardem czystości i ogromną świadomością zdrowotną.
Tutaj maseczki to codzienność - i nie, to nie mit. W autobusie, metrze czy taksówce większość ludzi je nosi. Jeśli tego nie robisz, lokalni mieszkańcy patrzą na ciebie z wyraźnym zdumieniem. Zakładanie maseczki nie jest oznaką choroby, lecz wyrazem troski o innych i o siebie. Mieszkańcy Tajwanu funkcjonują w myśl zasady: lepiej zapobiegać niż leczyć. Tajwańczycy i Japończycy mają głęboko zakorzenione poczucie odpowiedzialności za wspólne otoczenie. W domach zawsze zdejmuje się buty (to akurat dotyczy całej Azji), nikt nie zostawia śmieci na ulicy, a w przestrzeni publicznej panuje kultura ciszy i czystości. To społeczeństwa, które naprawdę dbają o przestrzeń wspólną - widać to w toaletach publicznych (zwykle czystszych niż w Europie), w dostępnych wszędzie płynach do dezynfekcji, a także w nowoczesnych rozwiązaniach higienicznych.
Dzieci od małego uczy się podstawowych zasad - od mycia rąk po zasłanianie twarzy, kiedy kichają. Maseczka, dezynfekcja, dystans - to tutaj naturalne odruchy. W tropikalnym klimacie Tajwanu, gdzie wilgoć sprzyja rozwojowi bakterii i insektów, ta dbałość o higienę naprawdę przekłada się na mniejszą zachorowalność. Tajwański system ochrony zdrowia i podejście do profilaktyki to przykład na to, jak dobrze może działać zdrowy rozsądek - codziennie i zbiorowo.
Azja Południowo-Wschodnia to przede wszystkim klimat tropikalny. A tam, gdzie jest ciepło i wilgotno, niestety są robaki. No cóż, tutaj jest o czym opowiadać…
Tropikalne realia. Ciepło, wilgoć i… karaluchy

Wilgotność i ciepły klimat to czynniki, które sprzyjają rozmnażaniu się wszelkiego rodzaju robactwa. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nawet w bardzo czystych warunkach owady się nie pojawiają. No cóż - są, i jest ich całkiem sporo. Najczęściej spotykane są różne odmiany karaczanów, czyli owadów zwanych potocznie karaluchami. Choć nazwy te bywają używane zamiennie, w rzeczywistości karaczan to naukowa nazwa całej rodziny tych owadów, a "karaluch" najczęściej odnosi się do większych, ciemniejszych gatunków - na przykład karaczana wschodniego.
Na Tajwanie szczególnie często można spotkać karaczana amerykańskiego - dużego, brązowego i latającego, który lubi wilgotne kanały i starsze budynki. W domach pojawiają się też mniejsze, szybsze prusaki, które chowają się w szafkach i zakamarkach kuchni. Moim zdaniem są mniej obrzydliwe niż ogromne karaluchy, które można zobaczyć na ulicach czy straganach. Ale nie tylko karaczany tu grasują. W tropikalnym klimacie częste są również mrówki faraona, które potrafią zagnieździć się dosłownie wszędzie, a w mniej zadbanych miejscach - także pluskwy, mole spożywcze czy rybiki cukrowe.
Dla nas, Polaków, widok karalucha czy innych robaków w mieszkaniu może stanowić szok i kojarzyć się z brakiem higieny. W końcu w Polsce to raczej rzadkość i zwykle oznaka problemu sanitarnego. Tutaj jednak to część rzeczywistości klimatu, z którą skutecznie się walczy. Prewencja działa: w sklepach dostępne są liczne pułapki, odbywają się regularne dezynfekcję, a mieszkańcy przestrzegają zasad - jedzenie chowa się natychmiast, resztki są szczelnie zamykane, a kuchnie sprząta się po każdym posiłku. I choć przyznaję, że zdarza mi się "polować" na karaluchy w wynajmowanym mieszkaniu, to jednak dzięki tej obsesji na punkcie czystości naprawdę udaje się ograniczyć problem do minimum.
Komary i inne insekty, które potrafią boleśnie kąsać

Nie sposób nie wspomnieć o najbardziej znienawidzonych owadach w tej części świata - komarach. Moje nogi są pogryzione i swędzą tak, że czasem trudno mi zasnąć. Co gorsza, nie są to te typowe komary, z którymi mamy do czynienia w Polsce. Na Tajwanie, zwłaszcza latem i po deszczu, aktywne są bardziej agresywne gatunki - mniejsze, szybsze i boleśniej kąsające. Czasami nie widać ich w ogóle, a zostawiają po sobie ślady jak po oparzeniu. Nazywane są lokalnie "no-see-ums" albo po prostu mikroskopijnymi muszkami, ale efekty ich ugryzień potrafią być naprawdę dotkliwe. Do tego, przez klimat i dużą wilgotność, rany goją się dłużej, a u osób z wrażliwą skórą mogą nawet puchnąć i się zaogniać.
Dla kogoś z Europy, kto nie jest przyzwyczajony do takich warunków, to może być naprawdę frustrujące - zwłaszcza, że nie można tego przewidzieć czy uniknąć. Mimo to, lokalni mieszkańcy mają swoje sposoby - od specjalnych sprayów, przez kadzidełka, aż po owadobójcze lampy i żele łagodzące. Da się do tego przywyknąć, ale pierwsze tygodnie bywają... bolesne.
Choroby tropikalne: mity kontra rzeczywistość
Słyszałam, że wiele osób panikuje przed wyjazdem do Azji, w tym na Tajwan, i decyduje się na serię szczepień przeciw chorobom tropikalnym. Warto jednak spojrzeć na fakty - zagrożenia są tu znacznie mniejsze, niż się powszechnie uważa.

Na Tajwanie nie występuje malaria, a przypadki dengi są niezwykle rzadkie i szybko wykrywane dzięki skutecznemu systemowi monitoringu. Według danych Tajwańskiego Centrum Kontroli Chorób, w ostatnich latach odnotowuje się tu zaledwie pojedyncze przypadki dengi, które nie przeradzają się w większe epidemie. Kluczem do tego jest intensywna prewencja - regularne opryski przeciw komarom w parkach i na terenach zielonych, edukacja publiczna, a także szybka reakcja służb medycznych. Obawy przed tropikalnymi chorobami na Tajwanie są znacznie przesadzone. Dzięki wysokiemu poziomowi higieny, nowoczesnym systemom zapobiegania i świadomości mieszkańców, ryzyko zakażenia jest tu minimalne.
Czy robaki są? Oczywiście. Ale w tropikach to po prostu część codzienności - niekoniecznie oznaka brudu, jak często postrzegamy to w Europie. Na Tajwanie nikt nie panikuje na widok karalucha, tylko działa: sprząta, zakłada pułapki, stosuje środki zapobiegawcze. Skala prewencji i poziom higieny są tu naprawdę imponujące - zastanawiam się, czy w Europie, gdybyśmy mieli podobny klimat, też bylibyśmy tak zorganizowani. Bo może problemem nie są robaki… tylko to, jak bardzo nie jesteśmy na nie gotowi.