Reklama

Zamek Grodno: To tutaj hitlerowcy ukryli swoje skarby?

Zamek Grodno — malowniczo położona ruina na Dolnym Śląsku, która miała być siedzibą rycerzy-rozbójników, czarownic i zbrodniczych księżniczek. Zaś według nazistowskiego majora w jej trzewiach spocząć miał skarb Hitlera. Jaka jest prawda o zamku w Grodnie? Gdzie trzeba szukać prawdziwego skarbu?

Kto i kiedy zbudował zamek Grodno?

Zamek Grodno znajduje się w Zagórzu Śląskim na styku gór Sowich i Wałbrzyskich. Uważany jest za jedną z najbardziej malowniczo położnych twierdz na Dolnym Śląsku. Ruiny średniowiecznej budowli wznoszą się na górze Choina (450 m. n. p. m), która góruje nad doliną rzeki Bystrzycy Świdnickiej. Pierwsze pisane wzmianki na temat tej arystokratycznej siedziby pochodzą z 1315 roku — mowa w nich o zamku Kinsberg, którym miał władać burgrabia Kilian von Haugwitz. W XIV wieku budowla znajdowała się w księstwie świdnicko-jaworskim. Kto ją zbudował i kiedy? Na to pytanie archeolodzy i historycy nie mają jednoznacznej odpowiedzi.

Reklama

Jedna z legend mówi, że pierwszą drewnianą strażnicę na górze miał wznieść około 800 roku angielski rycerz, jednak badania archeologiczne nie potwierdzają tej teorii. Naukowcy za najbardziej prawdopodobnego fundatora warowni uważają księcia jaworskiego i świdnickiego Bolko I Surowego (1252-1301) znanego też jako Bolesław I Srogi z dynastii Piastów Śląskich zapoczątkowanej przez Władysława Wygnańca. Budowla początkowo miała składać się z dwóch kamiennych budynków przeznaczonych dla załogi, drewnianych pomieszczeń gospodarczych, dziedzińca i wieży bramnej. Zabudowania otaczał gruby mur obronny. Przez dolinę Bystrzycy ciągnął szlak handlowy, stąd taki wybór lokalizacji zamku.

Rządy rycerzy-rozbójników na grodzieńskim zamku

W 1392 roku księstwo świdnicko-jaworskie stało się częścią Korony Czeskiej. Tym samym zamek w Zagórzu Śląskim mógł być nadawany według uznania tamtejszej szlachcie. W XV wieku w Grodnie osiedlili się rycerze-rozbójnicy, którzy grabili okoliczne tereny. W 1545 r. cesarz Ferdynand I Habsburg nadał posiadłość Maciejowi von Logau, który przebudował zamek w renesansowym stylu. Prace kontynuował syn Macieja — Jerzy. W tym czasie powstały zabudowania gospodarcze, dolny dziedziniec, piekarnia i łaźnia. Z tego okresu pochodzi także portal na budynku przedbramia, uważany za jeden z najpiękniejszych na Śląsku. Podczas potopu szwedzkiego budowla została złupiona. Od 1774 r. zamek przestał być siedzibą magnacką i zaczął popadać w ruinę.

W 1823 r. okoliczni chłopi wylicytowali zamek, aby z jego rozbiórki pozyskać tani materiał budowlany. Sprzeciwił się temu wrocławski profesor — Johann Gustav Büsching, który po sądowych bataliach objął zamek w dożywotnie użytkowanie i zabezpieczył przed dalszym niszczeniem. Jego dzieło kontynuowali w XIX wieku hrabia Fryderyk von Burghaus i baron Maksymilian von Zedlitz, którego rodzina przejęła zamek i zarządzała nim do końca II wojny światowej. Grodno już w XIX wieku było atrakcją turystyczną, co wykorzystali ówcześni właściciele, organizując tutaj muzeum i gospodę. Od 2008 roku budowla jest własnością gminy Walim.

Zbrodnia i szkielet księżniczki

Każdy szanujący się polski zamek musi mieć swoją białą damę — nie inaczej jest w przypadku Grodna. Z dolnośląską warownią związana jest legenda o księżniczce Małgorzacie, która miała umrzeć śmiercią głodową zamurowana w jednej z zamkowych komnat. Czym zasłużyła sobie nieszczęśnica, na tak okrutną śmierć? Istnieje kilka wersji odpowiedzi na to pytanie. 

Według jednej z nich ojciec Małgorzaty długo szukał dla niej męża odpowiedniego statusem majątkowym i urodzeniem. Żaden z kandydatów nie spełniał jego wymagań, aż na zamku pojawił się młody rycerz z dobrego, śląskiego rodu. Przeszedł on próby odwagi, uczciwości i szlachetności, a w dodatku wpadł w oko Małgorzacie. Jednak, gdy ojciec dowiedział się, że rycerz jest biedny, odrzucił jego kandydaturę. Zamiast tego wybrał zamożnego szlachcica z okolicy w podeszłym wieku. Księżniczka nie chciała takiego męża. Zdesperowana wybrała się na spacer z narzeczonym poza mury zamku. Tam "przypadkowo" potknęła się i całym ciężarem ciała oparła o starca, w efekcie ten spadł ze skarpy i zginął. Ojciec Małgorzaty widział całą scenę z zamkowego okna i wiedział, że córka celowo zamordowała narzeczonego. Oburzony jej zbrodniczym postępkiem kazał zamknąć ją w lochu, gdzie zginęła śmiercią głodową.

W innej wersji Małgorzata zakochała się w jednym z zamkowych giermków, choć została przyrzeczona staremu magnatowi. Gdy ojciec dowiedział się, że córka oddała swoją cnotę biednemu kochankowi, kazał strącić go ze skarpy. Dziewczynę natomiast zamurował w komnacie, której okno wychodziło na miejsce, gdzie zginął jej ukochany.

Według trzeciej wersji Małgorzata była córką lokalnego watażki, którą wydano za starego pana zamku. Młoda i piękna kobieta z czasem znalazła sobie kochanka. Natomiast jej mąż podczas przeglądu warowni poślizgnął się i runął z murów Grodna. Pan zamku przeżył jednak upadek, a gdy wyzdrowiał, oskarżył żonę o zdradę i próbę zabójstwa. Kobietę zamknął w lochu i zagłodził, a jej kochanka kazał przed śmiercią torturować.

Według innej legendy biała dama z zamku Grodno to pogańska księżniczka, która kazała zabić chrześcijańskiego mnicha, za co musi wiecznie pokutować, pojawiając się na murach zamku.

Czy to na pewno mistyfikacja?

Zamek Grodno tym różni się od innych budowli, w których straszy biała dama, że można tutaj rzeczywiście zobaczyć jej szkielet. I co ciekawe nie jest to plastikowa atrapa, ale faktyczne szczątki ludzkie. Choć pochodzą one z czasów średniowiecznych, to nie należały jednak do Małgorzaty. Zostały one przywiezione do Grodna w 1974 r. W tym czasie na zamku w Czersku archeolodzy odkryli kobiecy szkielet i postanowili "sprezentować" go muzeum grodzieńskiemu, którego symbolem od wieków były przykute do muru kości.

Naukowcy wiedzieli, że od lat 60 rolę kości Małgorzaty pełni plastikowa atrapa, która zastąpiła na tym miejscu rozlatujący się, prawdziwy szkielet, dlatego zaoferowali zarządcy zamku prawdziwe szczątki.

Kim był za życia pierwszy grodzieński kościotrup? Otóż nie była to Małgorzata, ani nawet żadna kobieta. Podobno Johann Gustav Büsching kupił za 5 talarów kości listonosza i umieścił je w lochu, aby podnieść atrakcyjność zamku i zainteresować nim turystów. Były zatem szczątki listonosza XIX-wiecznym chwytem marketingowym. Archeolodzy prowadzący badania na zamku w Grodnie potwierdzili, że w głodowym lochu znajdują się kości kobiety około 20 - 25-letniej oraz 40 - 45-letniego mężczyzny. 

Dziennikarka na tropie nazistowskich skarbów

W latach 90. opinię publiczną w Polsce rozgrzała informacja, że były nazistowski saper wskazał zamek w Grodnie jako jedno z miejsc ukrycia hitlerowskich skarbów. List napisany przez majora Leonarda von Schrecka otrzymała dziennikarka i poszukiwaczka skarbów — Joanna Lamparska. Autor pisał w nim, że w 1945 r. brał udział w ukrywaniu tajemniczych skrzyń na terenie Dolnego Śląska. Miały być one skrzętnie chowane i zabezpieczane ładunkami wybuchowymi.

Według listu von Schrecka, w 1945 roku on i kilku innych, nieposiadających rodzin, oficerów z rozkazu dowództwa nadzorowali ukrywanie skrzyń w kilku miejscach na terenie Dolnego Śląska. Pierwszy taki punkt miał mieścić się w sztolniach pod górą Ślężą. Skrzynie do kopalni wnieśli więźniowie w pasiakach, których następnie zamordowano, a szyb wysadzono.

Drugim miejscem, w którym Leonard i jego współpracownicy mieli ukryć tajemnicze skrzynie, był zamek Grodno. Autor listu opisuje, że gdy dotarli na dziedziniec na wysokim zamku, czekał już tam na nich duży, oświetlony otwór, do którego po pochylniach spuszczali ciężkie skrzynie. Schreck jednak nie wiedział, co było wewnątrz. Ostatnim schowkiem był mały kościół nieopodal Grodna, gdzie major miał zaminować szkatułkę ukrytą za epitafium małego dziecka. Schreck w liście wspomina także, że jego dowódca wywiózł go do lasu i strzelił do niego dwukrotnie. Co nasuwało podejrzenie, że uczestników akcji likwidowano. 

Major miał wiele szczęścia i udało mu się przeżyć. Został przetransportowany do szpitala w Strzegomiu, gdzie doczekał końca wojny. Ponieważ Leonard doskonale znał język polski, udało mu się zniknąć wśród Polaków, gdzie w spokoju doczekał lat 90. Będąc u kresu życia, postanowił opowiedzieć swoją historię wrocławskiej dziennikarce.

Choć liczni poszukiwacze próbowali znaleźć skarb opisany w listach i pomimo wielu badań archeologicznych na zamku Grodno, nie odnaleziono żadnych dużych i ciężkich skrzyń. Nie mniej jednak niektóre fakty uwzględnione w listach okazały się prawdziwe i zaskakująco dokładne. Historia przedstawiona przez von Schrecka ma nadal zarówno zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników.

Co wspólnego mają zamek Grodno i antypapież?

Podczas prac archeologicznych w 2017 roku na zamku w Zagórzu Śląskim odkryto bullę papieską z XIV wieku. Słowo “bulla" pochodzi z łaciny i oznacza okrągłą rzecz. Pierwotnie tym mianem określano papieskie pieczęcie o takim właśnie kształcie, na których awersie znajdowały się przedstawienia świętych Piotra i Pawła a na rewersie imię papieża. Z czasem terminem bulla zaczęto określać także dokumenty pieczętowane okrągłym, papieskim symbolem. Odkryta na zamku bulla najpewniej stanowiła pieczęć papieskiego dokumentu. Nie wiadomo jednak, jakim sposobem trafiła do Grodna i co zawierał dokument, który uwierzytelniała.

Bulla papieska z grodzieńskiego zamku na rewersie miała imię Benedykt XIII, co wzbudziło konsternację wśród badaczy. W historii kościoła było bowiem dwóch papieży o tym imieniu. Pierwszy urzędował w Awinionie pod koniec XIV wieku i był uznawany za antypapieża, drugi zasiadł na tronie Piotrowym w 1792 r. jako Benedykt XIV, jednak zreflektował się i postanowił przyjąć cyfrę XIII, co miało podkreślać, że nie uznaje on za papieża Benedykta z Awinionu. 

Prawdziwy skarb zamku w Zagórzu Śląskim

1378 roku kardynałowie podczas konklawe pod wpływem politycznych nacisków wybrali na papieża Urbana VI, jednak jego kontrowersyjne rządy oraz szerzące się w kościele zepsucie sprawiły, że po kilku miesiącach część kardynałów wypowiedziała mu posłuszeństwo. Jako że Urban VI nie miał zamiaru zmienić swojego zachowania, a już z pewnością nie ustąpiłby z urzędu, dostojnicy wybrali drugiego papieża — Klemensa VII. W Rzymie urzędował już Urban, toteż za swoją siedzibę Klemens obrał Awinion. Z czasem papieży rezydujących we Francji zaczęto nazywać antypapieżami, dla podkreślenia, że są oni schizmatykami, a prawomocny następca świętego Piotra rezyduje w Rzymie. Gdy Klemens VII zmarł w 1394 r., na tron Piotrowy wybrano Benedykta XIII.

Jako kardynał Benedykt obiecywał, że w imię zakończenia sporu zrezygnuje ze swojego stanowiska i odda władzę w ręce papieża wybranego wspólnie przez dostojników kościelnych z Rzymu i Awinionu. Jednak, gdy zasiadł już na papieskim tronie, ani myślał oddać władzy. W efekcie wielka schizma zachodnia trwała aż do 1417 roku, kiedy zakończył ją sobór w Konstancji. Gdy się rozpoczynał, prawo do tytułu papieża rościło sobie trzech mężczyzn: Benedykt XIII, Grzegorz XII i Jan XXIII. Na soborze zdetronizowano wszystkich i na głowę kościoła katolickiego wybrano Marcina V. Mimo to Benedykt XIII do śmierci uważał się za papieża.

Archeolodzy po wnikliwej analizie ustalili, że bulla z zamku Grodno należała właśnie do zbuntowanego papieża. Pieczęć znaleziona w Zagórzu Śląskim to niezwykły archeologiczny artefakt. Choć w zamku Grodno nie odnaleziono hitlerowskich bogactw, to nie znaczy, że nie ma tam skarbów — bulla Benedykta XIII jest jednym z nich, a kto wie, jakie jeszcze zaskakujące tajemnice skrywają w sobie trzewia zamku na górze Choina.

***

Zobacz również:

W jednej walizce. Współcześni potomkowie starych polskich rodów

Zwrot w sprawie zamku w Stobnicy

Zamek Neuschwanstein - piękno doskonałe?

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: zamki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy