Drugie życie legendy PRL-u. Nowoczesne realizacje kultowych domków brda
Niewielkiego, przypominającego namiot domku, raczej nikomu przedstawiać nie trzeba. Proszę państwa, oto brda - kultowy obiekt epoki PRL-u. Część architektów próbuje go obecnie odczytać na nowo i nadać bardziej nowoczesnego charakteru. - Ważne, by wkomponować brdę w przestrzeń tak, by stała się jej elementem mniej niż bardziej zauważalnym. Każdy nowo projektowany obiekt powinien krajobraz uzupełniać, a nie "demolować" – mówi architekt Maciej Rempalski z pracowni Modern Studio.
Międzynarodową sławę zyskały dzięki Elizabeth Reese House zbudowanym w połowie lat 50. XX wieku przez Andrew Gellera na plaży Long Island w Nowym Jorku. Prawdziwe szaleństwo zaczęło się, gdy charakterystyczny domek przypominający namiot trafił na okładkę "New York Timesa".
Niewielkie domki o kształcie litery A (z ang. A-frame house) były budowane w różnych zakątkach świata, w tym Europie, Chinach czy wyspach Pacyfiku. Przez długi czas ich jedyną funkcją było np. przechowywanie siana.
Dopiero w XX wieku bryła znalazła uznanie wśród architektów, którzy zaczęli przystosowywać chatkę do celów letniskowych. Do tego dodać niezbyt drogie koszty budowy i - voilà! - oto przepis na idealny domek rekreacyjny.
Zobacz też: Kontrowersyjne hotele w Polsce. Hotel-gigant przy plaży to dopiero początek
W Polsce brda nadal przywodzi na myśl ośrodki wczasowe funkcjonujące w epoce PRL-u i wakacje na łonie natury.
- Założenie projektowe było proste, a budynek świetnie wkomponowuje się w przestrzeń. To taki "rozstawiony namiot" - trójkątny kształt związany w dwóch miejscach: mamy kalenicę i część strychową oraz przyziemie. Prosta drewniana konstrukcja, niewymagająca zaawansowanych technologii - mówi w rozmowie z Interią architekt Maciej Rempalski, twórca pracowni architektury Modern Studio. Szerszej publiczności znany jako prowadzący program "Moje wymarzone miejsce".
Projekt brdy był uniwersalnym założeniem, a domki powstawały w różnych częściach kraju - czy to w otoczeniu gór i lasów, czy to w otoczeniu jezior.
- Prostota obiektu i założeń konstrukcyjnych, jak i niekłująca w oczy bryła powodowała, że brdy nie gryzły się z przestrzenią aż tak mocno. Czerpały z niej i były jej uzupełnieniem - dodaje nasz rozmówca.
Zobacz też: W PRL-u każdy chciał je mieć. Kultowy domek wraca do łask
Brdy obecnie są rzadziej spotykane, ale niegdyś stanowiły nieodłączny element polskiego krajobrazu. Domki letniskowe w kształcie trójkąta zaczęły się pojawiać w ośrodkach wypoczynkowych PTTK w latach 50., a Polacy często spędzali w nich wakacje. Wiele osób do dziś z sentymentem wspomina tego typu "rozrywkę".
W latach 70., w epoce Gierka, zielone światło do kupowania domków otrzymały osoby prywatne. I tak zaczęło się ich "panowanie" na prywatnych działkach. Niewielkie koszty i funkcjonalność - jak widać, nie bez powodu skradły serca mieszkańców różnych zakątków kraju.
Głównym założeniem projektów brdy było i nadal jest wykorzystanie przestrzeni do maksimum. Do tego dochodził stromy, trójkątny dach, który ma sporą zaletę - nie osadzają się na nim liście i śnieg. Zazwyczaj, powierzchnia tradycyjnego domku wynosi prawie 40 m2. Na parterze znajduje się salon z kuchnią i łazienką, a pierwszą kondygnację zajmuje sypialnia (jedna lub dwie). Chociaż pomieszczenia nie są zbyt duże, w niewielkim domku letniskowym wszystko jest pod ręką.
Ile kosztuje brda? Oczywiście wszystko zależy od wielkości, wykończenia i użytych materiałów. Za domek o powierzchni 40 m2 (wykończenie i montaż) obecnie zapłacimy ok. 100 tys. zł. Brda o większej powierzchni 60 mkw. to już natomiast koszt 160 - 180 tys. zł.
Jeśli jednak decydujemy się na samodzielną rozbudowę i celujemy w prefabrykaty, zmieścimy się w cenie 25 - 27 tys. zł. Do kosztów budowy warto dodać również cenę projektu - a te są zróżnicowane. Często zaczynają się od 2,5 - 3 tys. zł.
Zobacz też: Kościoły PRL-u. Wyglądają jak pozaziemskie budowle
W ostatnim czasie brdy zyskują drugie życie. Co jakiś czas na polskim gruncie pojawiają się jej reinterpretacje - trzeba przyznać, że pomysłowość polskich architektów nie zna granic. W 2009 roku Przemo Łukasik i Łukasz Zagała z pracowni Medusa Group zaprojektowali Dom Letniskowy o powierzchni 70 mkw.
Swoją realizację brdy ma również na koncie Biuro SK Architekci z Jeleniej Góry. Projekt wzbudził spore zainteresowanie. Uwagę zwracają przeszklenia, przez które światło bez problemu wpada do środka, a przebywający w domku może bez przeszkód podziwiać widoki. Autorką koncepcji jest Karolina Rogóż, a jej projekt zdobył nagrodę w plebiscycie "must have", który organizuje Łódź Design Festival.
- Legendarny domek z czasów PRL-u. Kto z nas w dzieciństwie nie nocował w takim domku nad jeziorem, w środku sosnowego lasu. Przedstawiamy projekt troszkę unowocześnionej brdy. Z wielkimi przeszkleniami, kominkiem, hamakiem, nowoczesną łazienką i minimalistyczną kuchnią - brzmi opis projektu.
Dawny blask - w bardziej nowoczesnym wydaniu - przywrócił pewnej brdzie i Maciej Rempalski. Jeszcze do niedawna zapomniany i zaniedbany obiekt w Nysie zmienił się nie do poznania. Wnętrza odwołują się do stylu i designu PRL-u - nieodłącznym elementem przestrzeni są krzesła R.T. Hałasa, nocne stoliki z lat 60. czy lampa Flowerpot.
- Jeśli wyjeżdżamy odpocząć i czerpać z natury jak najwięcej, ważne jest, by obiekty wpisywały się w krajobraz. Dlatego dobrze zaprojektowana brda powinna się wręcz wtapiać w krajobraz. W końcu to on odgrywa główną rolę, bo ludzie nie przyjeżdżają tu dla domku, tylko raczej dla samego miejsca. Dlatego ważne, by wkomponować go w przestrzeń tak, by stał się jej elementem mniej niż bardziej zauważalnym. Każdy nowo projektowany obiekt powinien krajobraz uzupełniać, a nie "demolować" - zwraca uwagę Rempalski.
- Osoby, które chcą "odświeżyć" brdę, najczęściej zdają sobie sprawę, że wartość tkwi w formie obiektu. Oczywiście staram się taki projekt dostosować do współczesnych czasów, jednak najważniejsze jest dla mnie zachowanie pierwotnej formy i skali. Oczywiście dorzucamy elementy, które wcześniej były nieosiągalne, jak np. ocieplenie zewnętrzne dachu, które umożliwiło nam pozostawienie widocznej konstrukcji dachu od wewnątrz, czy też przeszklenie całej fasady. To projekt z pełnym szacunkiem do obiektu, który wykorzystuje cały jego potencjał - opowiada o projekcie w rozmowie z Interią.
Nasz rozmówca przyznaje, że zachowanie odpowiednich proporcji jest kluczowe. A to z powodu tego, że obiekt posiada tylko dwie proste ściany szczytowe. Reszta ścian jest natomiast pochyła i co się z tym wiąże - trudna do zagospodarowania.
- Często zdarzają się tendencje do tego, by u góry coś powiększyć, poszerzyć. Generalnie "trójkąt" jest trudny do zagospodarowania, jako ludzie poruszamy się po sześcianie, który jest pod tym względem o wiele prostszy. W tym przypadku powierzchnia podłogi zawsze równa jest powierzchni użytkowej. "Trójkąt" nie jest elementem idealnym do życia. Jednakże każda ingerencja w proporcje budynku, próba powiększenia czy też poszerzenia podstawy budynku może spowodować katastrofę, gdyż stracimy charakterystyczny wygląd brdy co może spowodować, że na końcu stanie się ona swoją karykaturą. Do tematu trzeba zatem podchodzić bardzo ostrożnie i z wyczuciem - mówi Rempalski.
- Brda w swoim założeniu pełniła funkcję rekreacyjną i tak też jest w przypadku naszego projektu. Da się w niej oczywiście zamieszkać, bo ma dwie sypialnie, salon z kuchnią i łazienkę. Czemu nie? Pozostaje tylko kwestia odpowiedniego rozplanowania - kontynuuje.
Cała inwestycja kosztowała 400 tys. zł. - "Nasza" brda była dość nietypowa, gdyż ze względu na duży pochył terenu została postawiona na wysokiej podmurówce - pierwotnie okazało się, że nie ma fundamentów, a ich rolę odgrywają luźno poukładane bloczki. Co więcej, wrastał tam korzeń drzewa, dlatego musieliśmy podkopać obiekt, wylać fundamenty, co - nie ukrywam - "zjadło" nam kawałek budżetu - przyznaje.
Rempalski przekonuje, że brda najlepiej wkomponowuje się w przestrzeń niezagospodarowaną. O pojawianiu się tego typu domków w miastach odnosi się sceptycznie.
- To nie są obiekty przystosowane do miasta i nie powinniśmy ich do tej przestrzeni wprowadzać. W mieście powinniśmy projektować budynki z płaskim dachem ze względu na funkcjonalność, oczywiście wyjątek stanowi projektowanie w zabudowie historycznej. Wyjątkowe dla brdy jest to, że dobrze wygląda jako pojedynczy obiekt, ale równie ładnie się komponuje "w stadzie", tzn. jej multiplikacja nawet w niewielkiej odległości też ma swój urok - opowiada Rempalski.
- Wszystko co prostsze jest ładniejsze. W myśl zasady "less is more" ma to szczególne znaczenie w przypadku domów rekreacyjnych, czyli kubaturowej ingerencji w przyrodę. Jeśli mamy jedną prostą linię - jak w brdzie, która się załamuje i wraca z powrotem, jest to łatwiejsze dla oka i kompozycji krajobrazu - wyjaśnia.
Rempalski podkreśla, że brda pełniąca funkcje rekreacyjne "powinna czerpać jak najwięcej z zewnątrz". Jego zdaniem najważniejszym elementem projektu jest otwarcie wnętrza na otaczającą przestrzeń i przyrodę.
- Szczególnie ważne w naszej lokalizacji geograficznej, gdzie tych ciepłych miesięcy mamy tak niewiele, a co za tym idzie więcej czasu spędzamy w jednak w budynku, niż poza nim - mówi.
- Dlatego jeśli chcemy postawić brdę czy inny obiekt, trzeba zaufać komuś kto się na tym zna. Architekt nie skupi się jedynie na domku i trzech metrach wokół niego, ale całej przestrzeni. Budynek ma się wpisywać w krajobraz, ale oczywistym jest to że nie projektujemy budynku dla krajobrazu, ale sami dla siebie. Kluczowe jest to, że gdy będziemy w tym obiekcie przebywać, za oknem będziemy mieć odpowiedni widok, który "wpuścimy" do środka. Dlatego budynek musi też być odpowiednio usytuowany. Największy koszmar? Piękny teren, a budynek stoi plecami do ładnego widoku - podsumowuje Rempalski.
***