Adopcja zwierząt laboratoryjnych: "Jest to fajna forma odwdzięczenia się i dania im godnej emerytury"

Często w dążeniu do posiadania idealnego, rasowego zwierzaka zapominamy, że są też istoty, które szczególnie potrzebują ludzkiego wsparcia. Przedstawiam historię pierwszej w Polsce fundacji, która zajmuje się adopcją gryzoni wykorzystywanych w badaniach naukowych. Poznajcie, jak wygląda życie laboratoryjnych szczurów, myszy, czy królików. Dowiedzcie się również, dlaczego prezeska Lab Rescue uważa, że warto im pomóc.

Nie kupuj - adoptuj
Nie kupuj - adoptujGetty Images

Lab Rescue, czyli jedyna w Polsce fundacja zajmująca się adopcją zwierząt po doświadczeniach

Zofia Pawelska — prezeska i założycielka Lab Rescue, czyli fundacji zajmującą się adopcją zwierząt laboratoryjnych, opowiada, że wszystko zaczęło się od tego, że zawsze lubiła gryzonie, króliki, czy też świnki morskie. Udzielała się również charytatywnie i brała udział w wolontariatach w schroniskach. Jej zainteresowanie zwierzętami zaczęło narastać na studiach, kiedy to poznawała temat wykorzystywania ich w nauce. Tłumaczy, że prowadząc research, doszła do wniosku, że nie było wtedy na rynku programów adopcyjnych dla zwierząt po doświadczeniach w Polsce. Mimo, że duża część pupilów po przeprowadzeniu badań nadaje się do adopcji, gdyż nie są dla nich szkodliwe.

Niestety realia są takie, że łatwiej jest uśpić dużą liczbę zwierząt niż znaleźć każdemu z osobna kochający dom. Jest to spory wysiłek, który zajmuje wiele czasu i energii, więc mało kto się tym zajmował. Były organizowane pojedyncze akcje, przez osoby pracujące w laboratoriach, jednak nic więcej się w tym temacie nie działo. Zofia tłumaczy, że wtedy podjęła decyzję, że może się czymś takim zająć i pomóc zwierzętom.  Zaczęła szukać kontaktów, z początku w internecie, jednak nikt nie bardzo chciał z nią wtedy współpracować.

Obraz osób aktywistycznych w tematach zwierzęcych w laboratoriach był taki dosyć... Wszyscy się po prostu bali takich kontaktów, bo wiadomo, że zdarzają się akcje bojkotowe itd. Więc ludzie byli nieufni, nie bardzo chcieli nawiązać ze mną współpracę.
Na zdjęciu Zofia Pawelska - prezeska fundacji Lab Rescue
Na zdjęciu Zofia Pawelska - prezeska fundacji Lab RescueAgencja FORUM

Z czasem udało jej się uzyskać kontakt do chłopaka, który przeprowadzał badania na szczurach i bardzo mu zależało na tym, żeby znaleźć im jakiś dobry dom. Tym sposobem wraz z koleżanką wzięła pierwsze szczury pod skrzydła Lab Rescue. Z czasem zaczęła współpracować z osobami ze świata naukowego, które pomogły rozwinąć fundację do dużych rozmiarów. Obecnie ma kontakt z około 20 ośrodkami badawczymi na terenie całej Polski. Dzięki temu już w tym roku liczba uratowanych zwierząt zbliża się do 6,5 tysięcy.

W tym tygodniu odebraliśmy 40 myszy. Teraz się znowu szykujemy na jakieś 30 szczurów, więc to jest trochę never ending story.

Główna siedziba fundacji znajduje się w Warszawie, jednak zwierzęta nie przebywają w jednym miejscu. Umieszczane są w domach tymczasowych w Warszawie, Krakowie, na Śląsku, skąd następnie trafiają do swoich opiekunów.

Nie mamy żadnego schroniska, więc nie możemy sobie nabrać po prostu, ile chcemy zwierząt. Zabieramy ich tyle, ile mamy osób chętnych do adopcji. Ta liczba, to tak naprawdę kropla w morzu potrzeb — jest ich o wiele więcej. Każda adopcja to kolejna uratowana istota.
Szczury mają wrażliwy węch, więc najlepiej ograniczyć używanie perfum i mieć specjalny strój do oswajania szczura.
Szczury mają wrażliwy węch, więc najlepiej ograniczyć używanie perfum i mieć specjalny strój do oswajania szczura.Lab RescueINTERIA

Adopcja zwierząt to dobra forma "dania im godnej emerytury"

Prezeska fundacji wyjaśnia, że wszystkie ich zwierzęta są białe i mają czerwone oczy, więc może przypominać to trochę atak klonów. Jedynie myszy mogą mieć różne kolory i czasem szczury zdarzają się czarno-białe, jednak ogólnie to wszystkie wyglądają dosyć podobnie. Oprócz ich przeszłości, to niczym nie różnią się od zwierząt, które możemy zdobyć np. na OLX-ie. Często ludzie decydują się na zakup w sklepach zoologicznych, gdzie gryzonie bardzo często są chore, w ciąży i utrzymywane w złych warunkach. Tak naprawdę pupile z laboratorium są też o wiele bardziej pewne pod takim kątem zdrowia i tego jak są hodowane.

Adoptując takie zwierzę, rzeczywiście można je uratować, ponieważ w przeciwnym razie zostanie ono niestety uśpione. Laboratoria nie są schroniskami, więc nie mogą trzymać takich zwierząt do ich starości.

Wyjaśnia, że uratowanie życia pupila po doświadczeniach, to danie mu drugiej szansy na zupełnie nową rzeczywistość. To też jest gest, który im się należy. Mimo wszystko są one wykorzystywane w badaniach służących ludziom i zwierzętom. Biorą udział w doświadczeniach, z których my potem czerpiemy korzyści: leki, szczepionki, środki chemiczne oraz spożywcze.

Taka rzeczywistość, w której żyjemy, jest trochę wynikiem tego, że właśnie te zwierzęta są wykorzystywane w laboratoriach. Jest to fajna forma odwdzięczenia się i dania im godnej emerytury po laboratorium, żeby mogły przeżyć dobre życie.

W Lab Rescue na adopcje czekają: szczury, świnki morskie, króliki, myszy i myszoskoczki. Znajdą się zarówno samce jak i samice, w różnym wieku. Po więcej informacji na temat zwierząt dostępnych obecnie do adopcji można zgłosić się mailowo: adopcja@labrescue.pl, a więcej informacji na ten temat możecie sprawdzić na stronie internetowej www.labrescue.pl.

Mysz to nocny gryzoń o instynkcie do kopania nor i eksploracji
Mysz to nocny gryzoń o instynkcie do kopania nor i eksploracjiGetty Images

Jak małe istoty żyją w laboratoriach?

Zwierzęta w laboratoriach są kwestią mocno regulowaną prawnie, więc dobrostan tych zwierząt jest zapewniony w różnych ustawach o ochronie zwierząt doświadczalnych i w pracy komisji etycznych, które wydają zgody lub nie wydają zgód na doświadczenia na tych istotach.

Należę do Krajowej Komisji Etycznej ds. Doświadczeń na Zwierzętach. To jest takie ciało w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które zajmuje się opiniowaniem różnych spraw dotyczących badań na zwierzętach, ale też wydawaniem różnych rozporządzeń, uchwał i kroków w stronę zmian systemowych w tym temacie.

Prezeska wyjaśnia, że dużo działa w sprawie polepszenia warunków zwierząt laboratoryjnych i promocji idei adopcji wewnątrz danego środowiska i widzi dużą zmianę.  Dzięki temu też nauka wykorzystująca zwierzęta staje się coraz bardziej humanitarna. Mimo to pupile przebywają tam klatkach, a ich kontakt z człowiekiem ogranicza się do karmienia i sprawdzania ich dobrostanu. Jednak jest to zupełnie inna więź, niż domowa. Dlatego wolontariusze Lab Rescue po odebraniu zwierząt pracują z nimi, aby przystosować je do nowej rzeczywistości. Na przykład szczura łatwiej jest oswoić niż myszkę. To, jak długo taki proces przebiega, zależy od ich gatunku i charakteru. Każde z nich jest inne, ma swoją osobowość — jedno jest bardziej towarzyskie, drugie woli być indywidualistą. Praca z takimi zwierzętami trwa od kilku tygodni do kilku miesięcy, gdzie są oswajane z człowiekiem, z braniem na ręce i dźwiękami domowymi.

Mamy w swojej ekipie osoby, które są po różnych kursach behawiorystyki gryzoni i też mają duże doświadczenia, więc mamy merytoryczne wsparcie.
Oprócz karmy warto urozmaicić dietę myszoskoczków o małe porcje świeżych warzyw, owoców, ziół i produktów odzwierzęcych
Oprócz karmy warto urozmaicić dietę myszoskoczków o małe porcje świeżych warzyw, owoców, ziół i produktów odzwierzęcychLab RescueINTERIA.PL

Adopcja, wolontariat, wirtualne wsparcie. Jak pomóc fundacji?

Zofia tłumaczy, że wolontariusze dużą część ich pracy poświęcają edukacji osób, które zgłaszają się do nich. Chętny do adopcji musi wypełnić ankietę i wtedy oceniane jest, jakie warunki spełnia i jaką ma wiedzę na temat danego gatunku.

Jednak to nie jest taki test, który się zdaje albo nie. Ankieta pomaga nam zobaczyć, gdzie możemy jeszcze coś komuś podpowiedzieć, albo jak po prostu przygotować taką osobę, żeby zwierzęta miały u niej dobrze i czy na pewno jest na to gotowa.

Wyjaśnia, że wiele osób zgłasza się, nie mając świadomości, że te zwierzęta również trzeba wypuszczać z klatki. Nie zdają sobie też sprawy z tego, że również należy je leczyć, co wiąże się z kosztami za wizytę u weterynarza egzotycznego. Warto pamiętać, że to też nie może być weterynarz zajmujący się wyłącznie psami i kotami. Po takiej ankiecie następuje rozmowa z wolontariuszem w formie wideo, kiedy to wszystko jest omawiane, a potem podpisywana jest umowa. Pupil następnie trafia do osoby adoptującej, albo odbiera go osobiście. Bardzo pomocne są także transporty grzecznościowe, które umożliwiają rozwożenie „labików” po całej Polsce. 
Jeśli nie jesteśmy w stanie zaadoptować zwierząt realnie, możemy zrobić to wirtualnie, czyli wspierając finansowo fundację lub przesyłając karmy, żwirek czy też siano. 

Nie mamy żadnego finansowania od laboratoriów, więc tak naprawdę to wszystko jest potem na naszej głowie, żeby zwierzęta utrzymać, wykastrować lub zaszczepić.

Można również pomagać przy transportowaniu zwierząt — wypełniając formularz kontaktowy. Dzięki temu fundacja ma więcej możliwości na pomoc tym małym istotom. Cenne jest także zaangażowanie się w udostępnianiu postów, które docierają do innych poprzez media społecznościowe. Można także dołączyć do wolontariatu, w którym wiele zadań odbywa się zdalnie, np. obsługa strony internetowej, czy social media. 

Czuję się bardzo dumna z całej naszej fundacji, bo to jest ogromna robota wielu osób, wolontariuszy i to naprawdę widać, że dużo się zmienia w temacie adopcji.
podkreśla prezeska fundacji
Świnki to bardzo społeczne zwierzęta, które potrzebują obecności innych osobników swojego gatunku
Świnki to bardzo społeczne zwierzęta, które potrzebują obecności innych osobników swojego gatunkuLab RescueINTERIA.PL

"Adopcja zwierząt laboratoryjnych jest przede wszystkim szansą na nowe życie"

Sylwia Piotrowska opowiada, że adoptowała z Lab Rescue dwa króliki — Felicjana i Nataniela. Zdecydowała się na adopcje z takiego źródła, ponieważ jest to realna pomoc zwierzętom, które po badaniach skazane są na śmierć. Lubi ponadto króliki typu hodowlanego, więc były w tym dla niej same plusy. O fundacji dowiedziała się z grup tematycznych poświęconych królikom. Uważa, że nie jest trudno adoptować laboratoryjnego zwierzaka, gdyż fundacji zależy na tym, by pupile znalazły dom. Dodaje, że oczywiście sprawdzane jest, gdzie króliki trafią, ale wolontariusze zawsze służą radą.

Dla osoby, która chce trzymać zwierzęta w dobrych warunkach, adopcja z tej fundacji nie będzie stanowić żadnego problemu.
kontynuuje Sylwia
Adoptowany królik
Adoptowany królikSylwia PiotrowskaINTERIA.PL

Tłumaczy, że „labiki” są królikami hodowlanymi o wadze w okolicach czterech kilogramów, więc potrzebują sporego metrażu. Zazwyczaj wymogiem jest kojec. Prócz tego należy wykazać się wiedzą na temat prawidłowego żywienia oraz warunków bytowych lub chęcią zdobycia takiej wiedzy. Dodaje, że zajmowała się królikami już od ponad dziesięciu lat, więc nie musiała nic zmieniać w warunkach, które im zapewniała dotychczas. Z transportem także nie było problemów, a fundacja bardzo chętnie w nim pomaga.

Po pierwszego zwierzaka co prawda pojechałam sama, ale drugi królik przyjechał do mnie pod sam dom aż do Niemiec.
zdradza kobieta

Wyjaśnia, że króliki nie miały problemu w zaaklimatyzowaniu się w nowym miejscu. Są to bardzo towarzyskie zwierzęta, które z łatwością złapały kontakt z resztą stada. Dodaje, że nie ma żadnego kłopotu w połączeniu miniaturki z takim „jegomościem”. Względem człowieka też są bardzo kochane i usłuchane.

Adopcja zwierząt laboratoryjnych jest przede wszystkim szansą na nowe życie. Im więcej ludzi adoptuje takie zwierzęta, tym więcej uda się ich uratować. Nie różnią się niczym od królika z hodowli. Ponadto są już wykastrowane i przebadane, więc trafia do nas króliczek już gotowy do łączenia i całkowicie zdrowy. Warto więc - chcąc przygarnąć nowego zwierzaka - przemyśleć kwestię wzięcia go właśnie od „labów”.
podkreśla Sylwia
Królikom zęby rosną przez całe życie, a siano, gałązki i korzenie pomagają je ścierać
Królikom zęby rosną przez całe życie, a siano, gałązki i korzenie pomagają je ścieraćLab RescueINTERIA.PL
"Zbliżenia". Marta Szulkin i Zuzanna Jagiełło. O wpływie człowieka na przyrodę, o krabach w plastikowych domkachINTERIA.PL
Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas