Chcą zamknąć im usta. Zabronić rozmów o kobiecości
Państwo zabrania dziewczynkom w szkołach podstawowych rozmawiać o kobiecych sprawach. Nauczycielom nie wolno poruszać kwestii dojrzewania i związanych z tym zachodzących w organizmie zmian, jeśli ich uczniowie mają mniej niż 12 lat. Menstruacja trafia na listę słów zakazanych. O AIDS, chorobach przenoszonych drogą płciową i zdrowiu, dzieci powinny dowiadywać się dopiero w gimnazjum.
Spis treści:
- Tych tematów lepiej nie poruszać...
- “Nie mów głośno "okres"
- Rodzice będą mieli większy wpływ na program nauczania
- Chcą zamknąć im usta. Zabronić rozmawiać o kobiecości
- Ubóstwo menstruacyjne w jednym z najlepiej rozwiniętych krajów świata
- Pozostają im tylko kłamstwa, albo ucieczka?
- Przemilczeć tematy niewygodne
- Floryda wypiera ze świadomości społecznej różnorodność
- Do szowinizmu prosta wiedzie droga
- Co dzieje się na Florydzie? Podsumowanie w kilku punktach
Tych tematów lepiej nie poruszać...
Gdzie mogłoby obowiązywać takie prawo? W Arabii Saudyjskiej, Afganistanie talibów, Korei Północnej? Nie, wiele wskazuje na to, że takie zasady będą rządziły edukacją w amerykańskich szkołach na Florydzie. To nie pierwsze kontrowersyjne prawo wprowadzane w tym stanie. Od marca 2022 roku ulice Florydy nie milkną, co rusz przelewają się nimi kolejne protestujące grupy, których istnienie chcą przemilczeć konserwatywne władze tego stanu. Po osobach LGBT+, czarnoskórych i studentach zbyt postępowej uczelni, przyszła kolej na kobiety.
“Nie mów głośno "okres"
Ustawa nazywana w Stanach "Don’t say ‘period’" (Nie mów głośno "okres") to pomysł konserwatywnej i mającej większość we florydzkiej legislatywie Partii Republikańskiej. Zgodnie z jej postulatami w szkołach podstawowych ma obowiązywać zakaz mówienia o menstruacji. Dotyczyć ma to zarówno zagadnień poruszanych przez nauczycieli na lekcjach, jak i rozmów między uczniami w czasie wolnym.
Zgłaszający ustawę przedstawiciel republikanów, Stan McClain, zapytany przez reprezentantkę demokratów, Ashley Grantt: "Czy to oznacza, że jeśli dziewczynki doświadczą cyklu miesiączkowego w czwartej, czy piątej klasie, będzie obowiązywał je zakaz rozmów na ten temat, bo są w klasie niższej niż szósta?" Odpowiedział krótko: "Tak". Następnie przedstawicielka demokratów zapytała, czy wobec tego nauczyciele będą karani, za rozmowę z uczennicami na temat okresu. McClain odpowiedział, że nie rozważał tego, bo co innego jest istotą ustawy.
Rodzice będą mieli większy wpływ na program nauczania
Republikanie tłumaczą, że ustawa ma ujednolicić program nauczania w całym stanie oraz dać rodzicom większą kontrolę nad tym, czego uczą się w szkole ich dzieci. Między innymi w myśl jej zapisów, rodzice będą mogli wywierać wpływ na treści nauczania do tego stopnia, że książki zawierające tematykę ich zdaniem nieodpowiednią dla dzieci w pewnym wieku, mogą być usuwane ze szkół. Przy czym może to w jednakowym stopniu dotyczyć kwestii niewolnictwa, różnorodności rasowej, holokaustu, obozów koncentracyjnych, jak i edukacji seksualnej.
Zdaniem republikanów menstruacja może być nieodpowiednim tematem dla dzieci poniżej 12 roku życia i rodzice, którzy również tak uważają, powinni mieć prawo żądać, by ten temat nie był poruszany w szkole podstawowej.
Chcą zamknąć im usta. Zabronić rozmawiać o kobiecości
Kobiecość to bardzo pojemny i jednocześnie ulotny termin, który może zawierać w sobie wiele różnorodnych cech. Jednak pewne atrybuty do "kobiecości" przypisała natura: są nimi możliwość rodzenia dzieci i menstruacja. Miesiączka przez wiele wieków była tematem tabu (i to niezależnie od szerokości czy długości geograficznej).
Mam poczucie, że [okres — przyp. red.] traktowany był jak tabu albo coś, o czym nigdy nie należy wspominać. [...] Nie mówimy o okresie, ponieważ zostałyśmy uwarunkowane, że to coś złego lub coś, co należy ukrywać.
Powiedziała Nathalie Saladrigas, amerykańskiemu "Glamour". Dopiero od niedawna mówi się o menstruacji jako o naturalnym elemencie kobiecego życia (choć w niektórych osobach nadal budzi pewne zmieszanie). Zarówno w Polsce, jak i w USA, wiele kobiet ma podobne doświadczenia związane z miesiączką: matki zbyt zakłopotane tematem, nie poruszały go z córkami, przez co dziewczynki dowiadywały się o zmianach związanych z dojrzewaniem dopiero w szkole na lekcjach bądź od rówieśniczek, które doświadczył już okresu.
Monica Perez, 35-letnia mieszkanka Miami wspomina: "Pamiętam uczucie zagubienia i zdenerwowana. Naprawdę nie rozumiałam z tego zbyt wiele". Gdy wróciła do domu i podzieliła się z matką informacją, że dostała okres (Monica miała 10 lat, gdy zaczęła miesiączkować) — nie rozmawiały o tym. O zmianach w jej ciele mogła porozmawiać jedynie z koleżankami. Nauczycielka w szkole także była dużym wsparciem podczas bolesnych miesiączek dziewczynki — lekarze zdiagnozowali u Perez torbiele jajników.
Ubóstwo menstruacyjne w jednym z najlepiej rozwiniętych krajów świata
Zakaz mówienia w szkole podstawowej o miesiączce grozi ubóstwem menstruacyjnym dziewczynek w jednym z najbardziej rozwiniętych krajów świata. Będą mieć nieograniczony dostęp do środków higienicznych, ale ograniczony do wiedzy na temat własnego ciała i do terminologii, która je opisuje. Spychanie naturalnego procesu do sfery tabu i ograniczanie dostępu do wiedzy to także cechy ubóstwa menstruacyjnego.
Pozostają im tylko kłamstwa, albo ucieczka?
Mery ma dziesięć lat i oto zauważa czerwone plamy na swojej bieliźnie — jest w szoku. Mama rozmawiała z nią na temat okresu, ale dziewczynka nie sądziła, że doświadczy go tak wcześnie. Mary nie może poprosić koleżanek o podpaski, bo obowiązuje zakaz rozmów na temat miesiączki w szkolnych salach. Nie dostanie ich także od nauczycielki, czy szkolnej pielęgniarki, bo im również nie wolno poruszać tego tematu. Jedyne co jej pozostaje to ucieczka ze szkoły, ewentualnie symulowanie choroby, bo przecież nie może podać prawdziwego powodu, dla którego chce wrócić do domu.
Jeśli "nie mów głośno 'okres" wejdzie w życie, taki scenariusz może stać się udziałem wielu amerykańskich dziewczynek. Przykład Mery obrazuje inny argument często podnoszony w Stanach Zjednoczonych. Mianowicie to, że wiele dziewczynek dojrzewa przed 12. rokiem życia. Zgodnie z ustawą, w chwili gdy dostaną swój pierwszy okres, zostaną pozostawione samym sobie: ze stresem, który wywołuje pierwsza miesiączka w młodym wieku i brakiem pomocy oraz środków higienicznych potrzebnych w takim wypadku — przecież żadna niemiesiączkująca ośmio, dziewięcio czy dziesięciolatka nie nosi ze sobą podpasek "tak na wszelki wypadek".
Przemilczeć tematy niewygodne
Ustawa, która zabrania mówienia o menstruacji w szkołach, ma o wiele więcej zakazów. Zakłada między innymi, że do szóstej klasy (amerykańcy uczniowie mają wówczas 12 lat) w szkole nie będzie mowy o zdrowiu i chorobach przenoszonych drogą płciową, w tym AIDS, ani żadnych tematów związanych z seksualnością i płcią.
Cytowana wcześniej przedstawicielka demokratów, Ashley Grantt, zwraca uwagę na inny ważny problem. Zakaz rozmawiania o seksualności to odbieranie dzieciom aparatu językowego, który pozwala im mówić o własnym ciele, orientacji itd. Jest to również kształtowanie umiejętności mówienia o trudnych sprawach, takich jak molestowanie przez pedofilów, czy gwałty. Lekcje w szkole dostarczają dzieciom języka do nazywania krzywd, które im wyrządzono oraz dają świadomość, że to, co się wydarzyło, było złe, ale one są ofiarami, a to sprawca powinien ponieść karę.
Ta ustawa sprawi, że dzieci będą ignorantami w kwestii swoich ciał. I nie będą wiedziały, że osoba, drapieżnik dotykający ich w nieodpowiednich miejscach, to nie jest w porządku. I to one będą musiały żyć z tą traumą do końca życia.
Kobieta zwraca też uwagę na kuriozalność sytuacji, w której dziewięciolatka dostaje okres i nie może o tym porozmawiać z nauczycielką, bo jest w czwartej klasie podstawówki, ale ta sama dziewczynka może zostać zgwałcona i zajść w ciąże, bo weszła już w ten etap swojego życia.
Floryda wypiera ze świadomości społecznej różnorodność
Na Florydzie większość w legislaturze (organie stanowiącym prawo) mają Republikanie, gubernator tego stanu — Ron DeSantis — również wywodzi się z tej partii. Polityk wskazywany jako główny oponent Donalda Trampa wewnątrz Partii Republikańskiej od 2022 roku wprowadza w swoim stanie reformy systemu edukacji, które jak twierdzi, mają powstrzymywać "liberalną indoktrynację" i dawać rodzicom większy wpływ na to, czego w szkole uczą się ich dzieci.
Pod hasłami większej swobody wyboru dla rodziców na Florydzie w 2022 roku uchwalono "Ustawę o prawach rodzicielskich w edukacji", która obowiązuje w przedszkolach i pierwszych klasach szkoły podstawowej. Pozwala ona rodzicom pozwać szkołę, jeśli nie zgadzają się z jej programem nauczania. Ponadto obowiązuje tam również zakaz mówienia o orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej w klasach 0 - 4. W tym roku Ron DeSantis dąży do tego, aby zakaz rozmawiania na te tematy obowiązywał we wszystkich klasach, na każdym szczeblu nauczania — projekt zaostrzenia ustawy ma trafić do głosowania 16 kwietnia 2023 r.
W lutym 2023 r. ulicami Florydy szły tłumy mieszkańców protestujące przeciwko wycofaniu ze szkół średnich nauki o historii Afroamerykanów. Jest to kolejny etap polityki gubernatora Rona DeSantisa, który uważa, że należy oczyścić szkoły z ideologii gender i tematyki rasowej, która jest jego zdaniem, nadmiernie eksponowana w programach nauczania i życiu publicznym.
Do szowinizmu prosta wiedzie droga
Ktoś powie, że przecież w świecie internetu i social mediów dzieci i tak dowiedzą się o osobach nieheteronormatywnych, transpłciowych, czarnoskórych niewolnikach, etc. Jednak po pierwsze: otwartym pozostaje pytanie, jakiej jakości to będą informacje, po drugie tworzenie jednolitego świata, gdzie nie istnieje (bo szkolne podręczniki o niej milczą) różnorodność, prowadzi do tworzenia homogenicznych społeczeństw, które każdą inność, traktują jako zamach na znany im obraz świata, jako coś obcego, przerażającego a często także gorszego, czy złego, a stąd już wcale nie tak daleko przemocy wobec tych, którzy nie są tacy, jak my.
Holokaust w Niemczech nie zaczął się od obozów koncentracyjnych, ale od wyznaczania, na których ławkach mogą siadać Żydzi, od wydzielenia wagonów w tramwajach i wyznaczenia godziny, w których zakupy robią Niemcy, a w których niemieccy Żydzi. Porównanie do holokaustu to spora hiperbola, ale dobrze pokazuje, do czego prowadzi brak poszanowania dla różnorodności. A bez odpowiedniej edukacji i poprzez udawanie, że "inne" nie istnieje, nie da się stworzyć społeczeństwa, które szanuje różnorodność.