Krystyna Krahelska: Zna ją każdy Polak, choć nie każdy o tym wie
Nie ma chyba w Polsce człowieka, który nie znałby Krystyny Krahelskiej. Jeśli nie podziwialiśmy jej pomnika na Wybrzeżu Kościuszkowskim, to z pewnością widzieliśmy go w podręcznikach do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Los na wiele różnych sposobów splątał życie tej młodej kobiety z historią Polski, ale jak to ma w zwyczaju, jednocześnie z niej zakpił. Krystyna Krahelska stała się jednym z symboli naszego kraju, ale ilu Polaków wie, kim była?
Spis treści:
Dziewczyna z małej wsi na Polesiu stała się symbolem Warszawy
Krystyna Krahelska urodziła się 24 marca 1914 r. w Mazurkach w województwie nowogródzkim na Polesiu. Była nieodrodnym dzieckiem wsi. Rozległe pola, dzikie ostępy, chaszcze i lasy przyciągały ją niczym wilka. W gimnazjum zamieszkała w mieście, ale aby być bliżej natury i ukoić jej zew, wstąpiła do harcerstwa. Krystyna Krahelska we wsi kochała nie tylko przyrodę, ale i jej folklor. Dlatego rzuciła studia na geografii i historii (które rozpoczęła w 1932 r.) i zajęła się zgłębianiem tajników etnologii na Uniwersytecie Warszawskim.
Była młodą, wysoką kobietą o typowo słowiańskiej urodzie: jasnych włosach i zielonych oczach. Plecy miała zawsze wyprostowane, a ciało wysportowane: jeździła konno, doskonale pływała, grała w tenisa. Jej uroda urzekła rzeźbiarkę Ludwikę Kraskowską-Nitschową i prezydenta Warszawy Stanisława Starzyńskiego, którzy zobaczyli w niej symbol słowiańskiej siły oraz niezłomnego hartu ducha i uznali, że dziewczyna będzie idealną modelką do projektowanego przez Nitschową posągu Syreny — herbu Warszawy.
Przekonanie Krystyny do pozowania nie było łatwym zadaniem, jednak ostatecznie dziewczyna uległa. Wiele czasu spędzała, klęcząc z uniesionym nad głową mieczem, ale przed znajomymi ukrywała swoją nową rolę. Ludwika Nitschowa nie chciała, by dziewczyna czuła zakłopotanie po upublicznieniu pomnika, “zmonumentalizowała" więc rysy modelki rzeźbiąc twarz posągu. Dzięki temu zabiegowi, niewielu dostrzegało w obliczu Syreny Krystynę Krahelską, dopóki rzeźbiarka po wojnie nie ujawniła tej informacji. Pomnik odsłonięto na Powiślu 29 czerwca 1939 r. Był to ostatni monument wzniesiony w II Rzeczpospolitej.
Syreni śpiew i niespełniona miłość
Krystyna Krahelska, jak na syrenę przystało, miała też mocny, piękny głos. Lubowała się w folklorze i najchętniej wykonywała ludowe pieśni polskie, białoruskie i ukraińskie. Pobierała także nauki u słynnej na całym świecie diwy operowej — Heleny Zbroińskiej-Ruszkowskiej.
Wielką, jedyną i niespełnioną miłością dziewczyny był Stanisław Wujastyk, do którego napisała wiele listów. Przeżywała katusze, gdy dotarły do niej wieści, że Stach się ożenił. Ogrom tęsknoty i rozczarowania przelała na papier w postaci wierszy, które pisała już od 13 roku życia. Jej rozpacz była tak wielka, że na zawsze postanowiła rzucić śpiew. Jednak dramatycznej decyzji podjętej pod wpływem pierwszego miłosnego zawodu — nie dotrzymała.
Broń i pióro
1 września 1939 r. wybuchła wojna. Krystyna, która po obronieniu pracy magisterskiej przebywała w rodzinnych Mazurkach na wakacjach, podjęła decyzję o powrocie do Warszawy. Była przekonana, że jej umiejętności przydadzą się w walczącym mieście. Pokonała ponad 400 kilometrów w ogarniętym wojną kraju, by dostać się do stolicy. Po upadku kampanii wrześniowej opuściła miasto, jednak już kilka miesięcy później znów była w Warszawie.
W grudniu 1939 r. wstąpiła w szeregi Związku Walki Zbrojnej, a następnie Armii Krajowej, gdzie pełniła funkcje łączniczki i kurierki. Jej zadaniem było przewożenie amunicji, broni, prasy i dokumentów. Prawdopodobnie była kurierką Komendy Głównej AK i jeździła po Polsce, realizując misje dowództwa. Działała pod pseudonimem “Danuta".
W czasie wojny Syrenka nie porzuciła swej poetyckiej działalności. Napisała wówczas wiele wierszy oraz znanych i śpiewanych do dziś piosenek, między innymi: “Smutną rzekę", "Kujawiaka konspiracyjnego" i “Hej chłopcy, bagnet na broń".
W lipcu 1944 r. trzydziestoletnia wówczas Krystyna przebywała z rodzicami w Krakowie. Jednak przeczuwając, że w Warszawie niedługo mogą wybuchnąć walki — wróciła do stolicy.
“I daj nam śmierć żołnierską, jeśli umrzeć trzeba"
Godzina W wreszcie wybiła. Już od jakiegoś czasu zanosiło się na “Burzę" w Warszawie. Coraz częściej w szeregach Armii Krajowej szeptano, że dojdzie do bitwy o stolicę. Ostateczna decyzja zapadła po południu 31 lipca 1944 r. Tego dnia na pomniku Syrenki nad Wisłą pojawił się napis: “Hej chłopcy, bagnet na broń". Rozesłano informacje do oddziałów, by 1 sierpnia 1944 r. rozpoczęły wyzwalanie Warszawy spod niemieckiej okupacji. Dokładną godzinę mieli poznać dopiero w dniu powstania.
Czy się bali? A któż nie czułby strachu, wiedząc, że oto za kilka godzin, minut, uderzeń serca zacznie strzelać i zabijać; że po drugiej stronie będzie wróg, który nie traktuje go jak człowieka i zrobi wszystko by zdeptać tę pchłę na tyle śmiałą, by ugryźć potężne imperium III Rzeszy.
Jednak była w powstańcach oprócz obaw, woli walki, ogromnych nadziei, także jakaś forma pogodzenia się z losem — niezależnie od tego, jaki on będzie. Krystyna Krahelska napisała w jednym ze swoich wierszy:
“Przetrwamy gdzieś w podziemiach — jeśli tego trzeba, By jak ukryta woda wytrysnąć z ukrycia. Daj nam, Chryste przydrożny, silną wolę życia — I daj nam śmierć żołnierską, jeśli umrzeć trzeba"
Krystyna Krahelska była jedną z pierwszych ofiar w powstaniu
Pluton 1108 z Pierwszego Dywizjonu “Jeleń" Siódmego Pułku Ułanów Lubelskich dostał rozkaz zdobycia budynku redakcji i drukarni propagandowej niemieckiej gazety “Nowego Kuriera Warszawskiego" przy ulicy Marszałkowskiej 3/5. Jednostka składała się z 44 żołnierzy i 3. sanitariuszek: Janiny “Jagienki" Krassowskiej, Krystyny “Danuty" Krahelskiej i jej kuzynki, Haliny “Myszki" Krahelskiej. Niedługo po 17.00 rozpoczął się atak.
“Przekroczyliśmy Polną. Chłopcy wdarli się na podwórze. I wtedy padły strzały."
Wspomina przyjaciółka Krystyny, Janina “Jagienka" Krassowska. Strzały był zapewne ogromny zaskoczeniem dla walczących. Godzinę wybuchu powstania utrzymywano w tajemnicy, by było ono dla Niemców zaskoczeniem, co dawałoby oddziałom polskim przewagę. Tymczasem zdrajcy donieśli nazistom o planowanym wystąpieniu zbrojnym. O 16.30 zarządzono alarm niemieckiego garnizonu Warszawy — wróg był przygotowany, o czym w straszliwy sposób przekonał się 1108 pluton.
Niemcy zasypali atakujących gradem kul, było coraz więcej zabitych. Sanitariuszki robiły wszystko, by opatrzyć i utrzymać przy życiu rannych. Krystyna pomogła już dwóm kolegom i podbiegła do trzeciego, wtedy dosięgła ją śmierć. Jej płuca przebiły trzy kule.
Trzeba się było wycofać. Rozsypaliśmy się po polu. Leżeliśmy plackiem na ziemi wśród słoneczników, buraków, kartofli. Tuż przy mnie padła "Danuta", trafiona trzykrotnie przez Niemców w momencie, gdy usiłowała dotrzeć do rannego powstańca. Podpełzłam do niej razem z "Wrzosem" (Zbigniew Wrześniowski — przyp. red.). Staraliśmy się ją obrócić na plecy. W tym momencie "Wrzos" trafiony padł koło niej. Byłam sama, reszta plutonu gdzieś się rozpierzchła. Nic jej nie mogłam pomóc.
To był ostatni raz kiedy “Jagienka" widziała swoją przyjaciółkę. Krystyna leżała na Polu Mokotowskim aż do zapadnięcia zmroku. Około 21 gdy walki ustały, na pole ruszyły patrole, które znosiły z niego rannych.
Nie znałyśmy tego patrolu, nie mogłam się dowiedzieć, gdzie ją zanieśli. Szukałyśmy w najbliższych punktach. Bez skutku.
Ranna, ale przytomna Krystyna Krahelska trafiła do punktu sanitarnego przy ulicy Polnej 34, gdzie była operowana.
Syrenka przetrwała wojnę
“I daj nam śmierć żołnierską, jeśli umrzeć trzeba" - Bóg wysłuchał modlitwy warszawskiej Syrenki. Zmarła w punkcie sanitarnym nad ranem 2 sierpnia 1944 r. Krystyna Krahelska nie doczekała wolnej Polski, o której śniła, modliła się, o którą walczyła. Jak na ironię losu wśród zgliszczy i gruzów Warszawy, w której Niemcy zniszczyli 60% budynków i artefaktów kulturowych, niezłomny, choć poorany bliznami po kulach, stał pomnik Syrenki.
Krystyna Krahelska przetrwała nie tylko w postaci utrwalonego w brązie monumentu, zbudowała “pomnik trwalszy niż ze spiżu". Maciej “Krot" Kuczyński w swoich wspomnieniach z powstania warszawskiego pisał:
Wieczorem drugiego dnia Powstania, na kwaterze w jednym z mieszkań usłyszałem pierwszy raz tę piosenkę. Za ścianą naszego pokoju kilkunastu chłopców śpiewało równym rytmem "Hej! chłopcy, bagnet na broń". Ta piosenka towarzyszyła mi potem przez cały okres Powstania.
Gdy powstańcy wyśpiewywali swoje nadzieje na wolną Polskę słowami:
Hej, chłopcy, bagnet na broń! Długa droga, daleka, przed nami trud i znój, Po zwycięstwo my, młodzi, idziemy na bój, Granaty w dłoniach i bagnet na broni. Ciemna noc się nad nami Roziskrzyła gwiazdami, Białe wstęgi dróg w pyle, długie noce i dni, Nowa Polska, Zwycięska, jest w nas i przed nami
... ich autorka już nie żyła. Piosenki Krystyny Krahelskiej zagrzewały Polaków do walki podczas powstania i II wojny światowej, weszły też na stałe do śpiewnika polskich pieśni patriotycznych. Zaś wydania jej wierszy były kilkakrotnie wznawiane.
Życie Krystyny Krahelskiej przypomina cieniutką, srebrną nitkę w tkaninie historii Polski. Jest dodatkiem, nie stanowi głównej przędzy. Aby je dostrzec, musi paść na nie światło, ale gdy już je ujrzymy, ten delikatny błysk wprawia w zachwyt tak, że nie da się o nim zapomnieć.