Czy ja cię kręcę?
Seks nie jest najważniejszy, ale... Partnerskie problemy koncentrują się w łóżku. Złe emocje, żal, brak zaufania odbierają ochotę na pieszczoty. Problem rośnie. W milczeniu, bo trudno szczerze porozmawiać o „tych sprawach”. Olga i Karol wiedzą, że jest sto powodów, by powiedzieć: „Nie dzisiaj, kochanie”. I jeden najważniejszy: żeby o dobry seks walczyć. To właśnie miłość.
Olga, agentka nieruchomości, 39 lat: No dobrze, porozmawiajmy o seksie. Jesteśmy z Karolem dobrym małżeństwem. Choć nasze życie to kołowrót: praca, dzieci, obowiązki, a od ślubu minęło siedem lat, wciąż uwielbiamy ze sobą gadać. Lubię bliskość męża - gdy idziemy gdzieś razem, zawsze trzymamy się za ręce. Tylko skoro jest tak dobrze, dlaczego z seksem bywa różnie? Czemu czasem mam ochotę mu powiedzieć: "Zamiast się do mnie dobierać, pomasuj mi stopy". Ostatni raz kochaliśmy się... Zaraz, muszę sobie przypomnieć...
Karol, menedżer, 41 lat: Zgodziłem się na tę rozmowę, bo żona się uparła: "Idź, pogadaj, coś ci się w głowie poukłada, potraktujmy to terapeutycznie". Ale ja na temat terapii mam swoje zdanie. To psychobzdury i naciąganie. Gdy po drugim porodzie cztery miesiące nie uprawialiśmy seksu, poszliśmy do seksuologa, który stwierdził, że stosuję autokastrację! Podświadomie uważam, że żona zrobiła mi łaskę, że za mnie wyszła. Unikam więc seksu, bo się boję, że któregoś razu nie sprostam i się skompromituję.
Zaśmiałem mu się w twarz: "Człowieku, mam dwoje dzieci, więc co to za gadanie!". Więcej tam nie poszedłem. Bo tu nie ma o czym debatować, wszystko jest proste. Żeby był seks, musi chcieć tego dwoje ludzi. W tym samym momencie! A my z Olgą często jesteśmy jak żuraw i czapla: kiedy ja chcę, Olga nie ma ochoty, no i czasem też jest odwrotnie. Ale rzadko, bo to ja zdecydowanie częściej jestem gotowy.
Żona naprawdę mnie kręci. Jest piękna po prostu, jakby z roku na rok coraz ładniejsza. Nabrała jakiejś niesamowitej kobiecości, nie przeszkodziły jej w tym nawet dwie ciąże. Oczywiście, że jej tego nie mówię często, bo właściwie czemu miałbym? Przecież ona jest świadoma swojej siły. Widzę, jak się ubiera: te szpilki, sukienki blisko ciała, kokietuje facetów. No a że w domu czasem w teatralny sposób łapie się za głowę i prawie płacze: "Boże, jaka jestem gruba i stara! Nigdzie dziś nie idę!". Wiem, że to tylko gierka. Dlatego odpowiadam: "Czekam na ciebie na dole". I wychodzę.
Są dni, kiedy czuję się nieatrakcyjna, zmęczona, a jego dotyk mnie drażni, zamiast podniecać.
Czasem myślę, że to moja wina. Bo zdarza się, że unikam zbliżeń. Dzieci śpią, on czeka na sofie, a ja składam córkom ubranka, porządkuję kuchnię, nastawiam zupę na jutro, wysyłam zaległe maile. Czekam, aż zaśnie. Czemu? Są dni, kiedy czuję się nieatrakcyjna, zmęczona, a jego dotyk mnie drażni, zamiast podniecać. Kiedyś taka nie byłam. A teraz?
Mężczyźni często się za mną oglądają, ale ja po ciążach straciłam pewność siebie. Fatalnie znoszę każdą nową zmarszczkę i kilogram. Ale są też dni, kiedy z satysfakcją patrzę w lustro. Może to taka wypracowana akceptacja? Staram się kochać siebie, choć nie bardzo mam pojęcie, co to znaczy. Wiem, że mąż mnie kocha, ale czy moje ciało go kręci?
Gdybyśmy poznali się dziś, czy chciałby iść ze mną do łóżka? Nie wiem, brakuje mu czasem spontaniczności, którą miał kiedyś. Pamiętam, jak zaraz po ślubie wpadałam w ciągu dnia do jego firmy, zamykaliśmy się w jego biurze i kochaliśmy się oparci o drzwi. Wtedy uwielbiał, jak wkładałam pończochy. Rok temu w ramach terapii zaprowadziłam go do sklepu z bielizną, pokazałam seksowne body z podwiązkami. "To są stracone pieniądze - powiedział. - Wolę cię naturalną". Ale ja odebrałam to jednoznacznie: "Ty nie będziesz wyglądać w tym dobrze".
Karol: Moja żona postanowiła ożywić nasz związek, przebierając się za aktorkę porno. Ha, ha, lateksowy kostium z wycięciem na pośladkach to był hit. Naprawdę nie umiałem się nie śmiać, choć wiem - powinienem się powstrzymać. Ale kobieta, która godzinę temu w dresie czytała bajkę dzieciom, a za chwilę staje przede mną w stroju dominy, jest w moich oczach groteskowa. To do niej nie pasuje i to jest komplement!
Olga jest kobietą z klasą, a nie jakąś tandetną, prowincjonalną laską. I tak naprawdę nie lubi "takich" zabaw. Kilka lat temu zaproponowałem żonie ostrzejszy seks. Z kajdankami i mocnymi słowami. Zgodziła się, ale minę miała nietęgą. Po wszystkim zapytałem: "Nie było dobrze?". "Miałam wątpliwości, czy się szanuję", odpowiedziała.
Co je zabiło? Więcej obowiązków, nocne kolki młodszej córki, ADHD starszej? Nie. Jego empatia i wyrozumiałość. Widział moje podkrążone z niewyspania oczy i mówił: "OK, nie będę cię męczyć". Ale ja nie tego potrzebowałam! Chciałam jego stanowczości, uporu, inicjatywy, atmosfery pożądania! Czegoś, co wyrwałoby mnie ze stanu zawieszenia, w który wpadałam kilka razy w ciągu dnia, podczas gdy dzieci waliły pokrywą o podłogę, a na kuchence kipiała zupa.
Potrzebowałam motywacji do włożenia na siebie czegoś innego niż koszula w kratę. Nie potrafiłam wykrzesać z siebie pożądania, ale gdybym poczuła, że mąż mnie pragnie, byłoby inaczej. Marzyłam, żeby któregoś popołudnia wpadł do domu, gdy dzieci będą spały, i zaczął mnie rozbierać bez pytania. Zrywać ze mnie ciuchy! Dlaczego mu o tym nie powiedziałam? Przecież wtedy nie byłoby zaskoczenia!
Karol: "Nie podobam ci się", "Już cię nie kręcę", Olga z czasem zaczęła tylko narzekać, zamiast zadbać o atmosferę, jakoś mnie rozpalić. Przecież to kobieta jest kusicielką, prawda? Zawsze umiała to robić w taki kobiecy, wyrafinowany sposób, ocierała się, szeptała, a przede wszystkim reagowała entuzjazmem, gdy wracałem do domu, więc kiedy przestała, uznałem, że ma mnie dosyć. Rozumiem, że pojawiły się dzieci, a ona miała dom na głowie, ale co ze mną? Też w tym wszystkim byłem pogubiony.
O, przypomniała mi się scenka: którejś nocy w końcu zaczynamy się kochać. Zmieniamy pozycję, gdy nagle słyszę za plecami głos: "Tata, co robicie?". Nasza trzyletnia córka stała obok w piżamce w bałwanki. Nie wiem, jak długo tak na nas patrzyła. Potem Olga dziwiła się, że nie chciałem dokończyć.
Olga: Co tu dużo mówić, w tamtym czasie Karol zaczął widzieć we mnie tylko matkę swoich dzieci. I schamiał. Wykończona padałam w nocy na łóżko, a on potrafił powiedzieć: "Sięgnij po niego". No coś podobnego! Odwracałam się obrażona.
Karol: Był taki czas, kiedy narzekała, że przez zrosty po porodzie seks ją boli. Uznałem więc, że na jakiś czas skoncentrujemy się na mnie. Przynajmniej jedno z nas będzie usatysfakcjonowane. Ale ona chyba wolała, żebym i ja cierpiał.
Czytaj dalej na następnej stronie:
Olga: "Ból minie, jeśli doświadczy pani mocnego pożądania i podniecenia", mówiła mi lekarka. I jeśli przestanę myśleć, jak w tej pozycji wygląda mój tyłek. Cóż, tak się nie stało... W tamtym czasie nikt nie byłby w stanie mi wmówić, że moje ciało jest OK, akceptowałam w sobie twarz, dłonie i ręce, ale tylko od nadgarstków do łokci, reszta wydawała mi się gruba. I co tu mówić o seksie?
Karol: Trochę przytyła po ciążach, nic dziwnego. Ale tylko w brzuchu, reszta była świetna. Czasem nawet żartowałem: "Mogę się przytulić do brzuszka-tłuścioszka?". Obrażała się, a to były żarty. Ale nigdy nie przestałem jej z tego powodu kochać ani nie myślałem o seksie z inną. Dlatego strasznie się wkurzałem, gdy mówiła: "A może ty kogoś masz?". Jak mogła! Zachowywała się tak, jakby nie czuła tego, co nas łączy. Nigdy bym jej nie zdradził, nawet kiedy nam nie wychodził seks, emocjonalnie byliśmy blisko. Kiedyś przegięła. Powiedziała: "Ty pewnie jesteś gejem".
Chyba zbyt często widziałam go odkurzającego dywany w slipach. Rozczulał mnie, że tak o wszystko dba, ale stawał się aseksualny
Olga: Nie inicjowałam seksu i jednocześnie wkurzałam się, czy to nie dziwne? Rozładowywałam napięcie seksualne sama, ale... myśląc o moim mężu.
Karol: To był czas! Po raz pierwszy bez córek wyjechaliśmy na weekend. Jesień nad morzem. Robiliśmy to w koszach na plaży i budce ratownika. Najlepszy dowód, że namiętność jest jak fala: przychodzi i się cofa.
Czułam, że trwającymi w nieskończoność pieszczotami chce mi zrekompensować fakt, że materialnie mamy gorzej, że nie pojedziemy na wakacje. Długa gra wstępna była irytująca, ja potrzebowałam konkretów, penetracji, pożądania, a nie muskania bez końca! Powiedzieć mu o tym? Byłyby fochy do końca życia. On na punkcie swojej seksualności jest bardzo przewrażliwiony.
Karol: Dla Olgi nie byłem facetem, tylko panią Doubtfire. Przykład? Żona wraca z pracy, mówię: "Dzieci są u sąsiadów ", i porozumiewawczo mrugam. Ona na to: "Oszalałeś?! Mam to robić w takim syfie? Nie posprzątałeś w kuchni, nie wywietrzyłeś sypialni". Każdemu ręce by opadły. Ale też nie było tak, że się zaraz kłóciliśmy - po prostu zaczynaliśmy sprzątać, a wieczorem film i kanapa.
Olga: Miałam fazę antyseksualną, co nie znaczy, że nie czułam seksualnego napięcia. Czy to nie dziwne? Rozładowywałam je sama w łazience. Fantazjując o... mężu. Że robimy rzeczy, na które w realu trudno byłoby mi się zgodzić, że oddaję jemu pełną kontrolę, a on jest władczy. W tym sensie nawet w fantazjach nigdy go nie zdradziłam. Nie mogłabym postępować jak koleżanka, która w łóżku z mężem wyobraża sobie, że jest z nimi ktoś trzeci - młody dostawca z Almy.
Karol: Na szczęście wkrótce dostałem niezłą pracę. Energię pakowałem w projekty, zacząłem chodzić na siłownię. Gdzieś przeczytałem, że kobiety mają ochotę na seks po horrorach.
Olga: Przynosił do domu filmy: Carrie, Smakosz, W piątek trzynastego.
Karol: Po pierwszej wypłacie zabrałem ją do drogiej restauracji, zamówiliśmy homara, dwie butelki wina. Myślałem sobie: "Ależ ona jest seksowna, ach, dziś to będzie...". Było bardzo romantycznie, dopóki Olga nie podejrzała rachunku. W taksówce wyliczała, co mogłaby sobie za to kupić. Mówiła: "Chciałeś się popisać przed kelnerem, zamawiając najdroższe wino?!". Czar prysnął.
Olga: Powiedział mi: "Jeśli nie dasz się dziś przelecieć, znajdę sobie jakąś panią". Tłumaczył: "Żartowałem", ale mnie nie było do śmiechu. Po takich "szantażach" tym bardziej mi się nie chciało. Nie jestem kobietą, która będzie oddawać się facetowi, gdy nie ma na to ochoty, i odliczać sekundy do końca. To byłaby pańszczyzna. Zauważyłam pewną prawidłowość: jeśli facet odmawia seksu, kobieta wpada w lęki, że coś jest z nią nie tak. Jeśli sama nie ma ochoty, też czuje się nie w porządku, więc zawsze to jej wina.
Trzeba się napracować
Wymyśliła weekend z koleżanką w Oslo. Ja zostałem z dziećmi. Dzwoniła prawie non stop, więc nie zdążyłem zatęsknić. Noc oboje mieliśmy udaną. Nasz pierwszy seks przez Skype’a. Od tej pory zaczęła wypytywać szczegółowo o moją seksualną przeszłość: "No ile miałeś kobiet przede mną? Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś?". Mówiłem: "Miałem tylko ciebie, reszta była nieistotna". Wkurzała się.
Olga: W końcu powiedział: "Zgadnij". Strzeliłam: "Dziesięć!". Potwierdził. Zaczęłam podliczać, że skoro był w dwóch dłuższych związkach, o których wiem, musiał zdradzać. Zdenerwowałam się. Jak mógł?! Ale z drugiej strony kręciła mnie myśl, że był taki macho. Podniecały mnie domysły. Któregoś wieczoru przytulił się i wyznał: "Kochanie, nie zadręczaj się tym. Przysięgam, jesteś trzecia".
Karol: Nasz kolejny przełom? Rok temu wyjechaliśmy z Olgą na dwa tygodnie na Bali. Tylko ona i ja. Przeżywaliśmy rozłąkę z dziećmi, ale z drugiej strony potrzebny był nam wyjazd tylko we dwoje. Po raz pierwszy od sześciu lat, czyli narodzin starszej córki, byliśmy tak na maksa ze sobą i dla siebie.
Olga: Mieliśmy czas, żeby zadbać o atmosferę: muzyka, świece. W łóżku nie krążyły mi w głowie myśli o szczepieniach, nierozwieszonym praniu, książkach do pierwszej klasy. Czułam, że zbliżyliśmy się do siebie nie tylko ze względu na dobry seks, ale też mentalnie, duchowo.
Karol: Wróciłem naładowany energią! Myślałem: "Kurczę, ludzie mówią, że nie uprawiają seksu, bo są zmęczeni, a przecież seks to świetna regeneracja, paliwo!". Co nie znaczy, że teraz u nas jest tylko miesiąc miodowy - mamy swoje pauzy.
Olga: Ten seksuolog, na którego wkurzył się Karol, wytłumaczył nam, że by wylądować w nocy w łóżku, trzeba się napracować już w dzień, budować klimat i nie czekać, aż nastrój sam się zrobi. "Zmienić pościel, skoro żona lubi to robić w tej, która pachnie płynem do płukania, a nie marudzić, że jest za mało spontaniczna", powiedział.
Tyle że mój mąż traktuje wszystko wprost. Myśli, że budowanie nastroju to zapachowe świece w sypialni, i kwiaty, które wrzuca od wanny. To jest romantyczne, ale nie za każdym razem. Chciałabym, żeby kiedyś w drodze do galerii handlowej skręcił na puste pobocze i powiedział: "Tak mnie kręcisz, muszę cię mieć teraz!".
Znajoma psycholog powiedziała, że moją wizję życia seksualnego wypaczyły powieści i seriale, jak te, w których właściciel dworu rzucał się znienacka na guwernantkę. "Żeby twój mąż też tak robił, musisz go prowokować, dobrze myśleć o sobie, być gotowa na doświadczanie nowości. Musisz się napracować".
Poleciła mi pole dance, modny kurs tańca na rurze. "Nie dla niego, dla siebie", mówiła i zapewniała, że ruchy biodrami pobudzą mnie samą, sprawią, że poczuję swoją siłę. Nie sądzę, że skorzystam z jej rady. Myślę, że czułabym się tam śmiesznie.
Dużo się zmieni, jeśli Karol poczuje się bardziej samczy, pewny siebie. Ale niczego mu nie podpowiem, to musi wyjść od niego. Nie lubię, gdy wciąż pyta: "Dobrze ci teraz", "Dobrze ci było?", "A w skali od 1 do 100?". Traktuje seks jak sprawdzian i to jest słabe. Dlatego nie odpowiadam mu na te pytania, gaszę go. To chyba źle? Ale nie lubię żebrania o komplementy.
Najlepsze przed nami
Wypiliśmy trochę wina i na łożu king size zasnęliśmy w ubraniach. Ale już mnie nie wkurzają takie sytuacje, nauczyłem się nie denerwować, jeśli raz, drugi czy trzeci z rzędu brakuje nam w tych sprawach entuzjazmu. Wiem, że najlepsze przed nami. Wystarczy, że Olga bardziej się odblokuje. Pozwoli sobie odczuwać mocniej.
Olga: Niedawno nastąpił kolejny przełom, w Karola urodziny. Wpadli znajomi, w sumie ze dwanaście osób. Zobaczyłam, jak bezczelnie flirtuje z nim nasza koleżanka. Jak się do niego przysuwa, ociera i pożera wzrokiem. Z nerwów wypiłam duszkiem dwa kieliszki wina. Gdy wyszli, kochaliśmy się z mężem trzy razy.
Kręci mnie myśl, że pożądają go inne kobiety, jest w moich oczach atrakcyjniejszy, gdy pojawia się myśl, że mogłabym go stracić. Według naukowców silne pożądanie trwa w związku maksimum dwa lata. Myślę jednak, że odpowiednio podsycane może potrwać całe życie. Ja wciąż mam ochotę śmiać się z mężem, dyskutować, szaleć, jeździć po świecie. Bywa, że mamy świetny seks, ale są też chwile, kiedy musimy na siebie poczekać.
Natalia Kuc
Twój Styl 10/2012