Dawno tego nie robiłaś
Czy dziś rozmowa rekrutacyjna wygląda tak jak dawniej? Krążą historie o niestandardowych pytaniach i specjalnych zadaniach wyznaczanych przez rekruterów. Ile w tym prawdy?
PANI: Kiedy po latach pracy w jednej firmie szukamy nowej posady, czujemy onieśmielenie, myślimy: wyszłam z wprawy. Czy dziś rozmowa rekrutacyjna wygląda inaczej niż 10 lat temu?
Bożena Piątek: - Sam przebieg rozmowy jest podobny. Pracodawca lub rekruter zadaje kandydatom pytania, żeby bliżej ich poznać i wybrać najbardziej odpowiedniego. Tylko że dziś "najbardziej odpowiedni" niekoniecznie znaczy najlepiej wykształcony czy z największym doświadczeniem.
Obecnie dla pracodawców coraz bardziej liczy się osobowość kandydata oraz to, co nazywamy kompetencjami społecznymi, czyli umiejętność współpracy, dogadywania się z zespołem. I to dlatego, szczególnie w większych firmach, rozmowa kwalifikacyjna może nas zaskoczyć, bo
rekruterzy stosują metody, które pomagają takiego kandydata odnaleźć.
Jakie to metody?
- Czasem zadają pytania, które wydają się niezwiązane z tematem: prowokują, żeby sprawdzić, jak zachowamy się w trudnej sytuacji. Czy pozwolimy wytrącić się z równowagi, czy może zachowamy spokój? Mniejsze znaczenie ma to, co odpowiemy, większe - w jaki sposób. Rekruter może powiedzieć: "Czy pamięta pani swojego ostatniego trudnego klienta? Proszę opowiedzieć, jak sobie z nim pani poradziła". Albo zadać pytanie typu: "Co by pani zrobiła, gdyby...?".
W niektórych firmach stosuje się również testy psychologiczne, sprawdzające na przykład naszą motywację lub inteligencję emocjonalną. Na niektóre stanowiska, szczególnie menedżerskie, rekrutacja może się odbywać tak, że grupę kandydatów zaprasza się do pomieszczenia i daje im zadanie do wykonania. W tym czasie rekruter i psycholog obserwują, jak poszczególne osoby radzą sobie w grupie, czy są otwarte i komunikatywne, czy mają twórcze pomysły, czy współpracują z innymi, czy wśród kandydatów pojawia się jakiś lider?
Niekiedy celowo prowokują sytuację stresową, wprowadzają na salę osobę, która animuje konflikt, lub skracają nagle czas na wykonanie pracy i obserwują, jak sobie z tym radzimy.
Krąży wiele opowieści o niewłaściwych, zbyt osobistych pytaniach pracodawców. O co mają prawo nas zapytać, a o co nie?
- Pracodawca może pytać o wszystko, co wiąże się z wykształceniem, doświadczeniem zawodowym. Może dociekać naszej daty urodzenia, miejsca zamieszkania. Natomiast zabronione są pytania dotyczące sfery prywatnej, jak aktualne lub planowane macierzyństwo, pytania o stan zdrowia, wyznanie, poglądy polityczne, orientację seksualną czy też przynależność związkową.
Zdarza się jednak, że takie pytania podczas rozmowy padają. Wtedy możemy uprzejmie odmówić odpowiedzi, powiedzieć: "Mam zasadę nie mieszać spraw prywatnych z zawodowymi". Myślę, że nie warto szczególnie się oburzać. Spójrzmy przez chwilę na problem z punktu widzenia pracodawcy: jeśli poszukuje pracowników do poprowadzenia długoterminowego projektu, informacja o planowanym macierzyństwie jest dla niego po prostu bardzo ważna. Nie ma w tym nic osobistego.
Słyszałam, że pracodawcy wymagają czasem, by na rozmowę kwalifikacyjną przyjść z gotową pracą - projektem kampanii czy strategią rozwoju działu. Trudno nie mieć obawy, że jeśli nie dostaniemy tej posady, to nasze pomysły mogą zostać wykorzystane. Jak się przed tym zabezpieczyć?
- Nie powinniśmy zakładać, że zatrudniający chce nas wykorzystać. Może się to wydawać trochę nie fair, ale jeżeli staramy się o pracę, warto jednak przyjąć założenie, że pracodawca ma czyste intencje. Jeśli mamy obawy, to w pisemnym projekcie czy prezentacji zaznaczmy, że ich wykorzystanie wymaga naszej zgody, podpiszmy się na nich, zachowajmy kopie.
Czy zmieniło się coś w sposobie przygotowywania CV i listu motywacyjnego?
- Nie, warto tylko pamiętać, że do rąk rekruterów trafia bardzo wiele aplikacji osób o podobnym wykształceniu czy doświadczeniu. Wyróżnić nas więc mogą informacje o dodatkowych kompetencjach, specjalistycznych kursach, osiągnięciach czy też zrealizowanych projektach. Częstym błędem, jaki popełniają potencjalni kandydaci, są zbyt długie listy motywacyjne. Rekruterzy czytają ich mnóstwo, są zmęczeni i widząc "elaborat", wyciągają wniosek, że nie potrafimy formułować syntetycznych informacji.
Nigdy w życiu nie pisałam listu motywacyjnego. Jak się do tego zabrać? Na co zwrócić szczególną uwagę?
- Przede wszystkim chodzi w nim o zachęcenie pracodawcy lub rekrutera, aby zechciał się z nami spotkać. Musimy go czymś zaciekawić. Dobrze jest wyjaśnić, dlaczego chcemy pracować akurat w tej firmie, oraz wskazać zatrudniającemu konkretne korzyści, jakie będzie miał z tego, że wybierze właśnie nas. Zastanówmy się, co nas może wyróżnić, jakie mamy umiejętności, jakie sukcesy odnieśliśmy w poprzednich miejscach pracy.
O czym może napisać osoba, która nie ma na koncie żadnych wielkich sukcesów?
- To nie muszą być spektakularne osiągnięcia. Sukcesem jest stworzenie dobrego zespołu, zadbanie o dobrą atmosferę pracy, długotrwałe utrzymanie pozytywnych relacji ze współpracownikami czy klientami. Można napisać o umiejętności współpracy w grupie - jeśli ją posiadamy. Jak mówiłam, ta umiejętność jest bardzo pożądana, pracodawcy skarżą się często, że pracownicy są skupieni na własnych wynikach i budowaniu swojej pozycji w firmie, a nie potrafią współpracować z innymi.
No dobrze, a co ma napisać dojrzała kobieta, która przez ostatnich kilka lat zajmowała się wychowaniem dzieci?
- Powinna napisać właśnie o tym. Opieka nad dziećmi, dbanie o ich rozwój, o udział w zajęciach pozaszkolnych to absorbująca praca, wymagająca dobrej organizacji. Uczy cierpliwości, dzielenia się wiedzą z innymi. Warto podkreślić, że opiekując się dziećmi, nauczyliśmy się perfekcyjnie zarządzać czasem i pomimo natłoku zajęć - odpoczywać. Jeśli podczas urlopu wychowawczego angażowaliśmy się w różne społeczne inicjatywy, na przykład aktywnie działaliśmy w radzie rodziców w szkole czy samorządzie lokalnym, to też warto o tym wspomnieć.
Szczerze mówiąc, nie wpadłabym na to, że takie informacje mogłyby zainteresować przyszłego szefa.
- Ależ one są dowodem na to, że posiadamy te kompetencje społeczne, które są obecnie bardzo cenione. W rozmowach z pracodawcami słyszę coraz częściej, że ważniejsze niż wiedza merytoryczna są dla nich takie cechy, jak: sumienność, zaangażowanie, uczciwość, pracowitość, lojalność, umiejętność współpracy.
Kobiety 45+ mówią, że czują na plecach oddech młodych, zdeterminowanych do robienia kariery, zorientowanych w nowych technologiach i gotowych na wszystko. Jaki atut powinny wyeksponować, starając się o pracę?
- Ich zaletą jest doświadczenie oraz coś, co możemy nazwać etosem pracy, którego brakuje młodym kontrkandydatkom. Starsi pracownicy są bardziej sumienni, lojalni wobec firmy, doświadczenie nauczyło ich realizmu. Młodzi wnoszą energię i nowe pomysły, jednak zwykle mają wielkie oczekiwania, a jeśli posada ich nie spełnia, to poszukują kolejnej. Plusem kobiety dojrzałej jest także uporządkowana sytuacja rodzinna. W tym wieku ma już zwykle rodzinę, dorastające dzieci. Albo ich nie ma, bo taką właśnie podjęła decyzję. Jeśli zajdzie taka potrzeba, może poświęcić firmie więcej czasu niż standardowe osiem godzin. Jest gotowa doskonalić swoje umiejętności, dokształcać się. To cenne dla pracodawcy.
Znajdujemy fantastyczną ofertę pracy, ale okazuje się, że nie spełniamy wszystkich wymagań, za słabo znamy język czy nie radzimy sobie z tabelami w Excelu. Wiele kobiet myśli: szkoda. I nie próbuje.
- Uważam, że warto jednak spróbować. Przygotowując ofertę pracy, pracodawca tworzy profil idealnego kandydata, ale ma świadomość, że takiego może nie znaleźć. Być może, czytając nasze dokumenty aplikacyjne, doceni inne nasze atuty i zaprosi nas na rozmowę. A jeśli do niej dojdzie, podkreślmy, że jesteśmy gotowi poszerzyć swoje umiejętności.
Warto pisać w dokumentach aplikacyjnych o swoich zainteresowaniach?
- Kiedy rzeczywiście mamy ciekawą pasję, można o niej wspomnieć. Ale nie wypisywać listy ulubionych zajęć. Lepiej też nie wykorzystywać zdobytej informacji, że prezes firmy interesuje się paralotniarstwem, wpisując to samo w rubryce "hobby". Słyszałam o takim przypadku. Prezes zapytał w trakcie rozmowy, gdzie kandydat lata i na jakim sprzęcie...
Warto dołączyć zdjęcie do CV?
- Według badań profile na LinkedIn ze zdjęciami mają aż 11 razy więcej wyświetleń niż te bez fotografii. Można więc założyć, że takie CV jest bardziej atrakcyjne. Pamiętajmy, aby było wyraźne i nie za duże. Na zdjęciu dobrze wyglądają ubrania jednolite w kolorze szarym, grafitowym, błękitnym lub granatowym. Radzę natomiast unikać odpiętych guzików, odkrytych ramion, ujęć z wakacji. Lepiej, kiedy fotografia ma klimat służbowy.
A jak się ubrać na spotkanie?
- Stosownie do charakteru firmy, do której aplikujemy. Na przykład jeśli to bank lub korporacja, ubierzmy się od razu tak, jak wymaga ich dress code: garsonka, prosta sukienka, długość do kolan. Preferowane kolory to czerń i biel, granat, błękit. Nieduże obcasy, bez biżuterii. Umiar daje pracodawcy do zrozumienia, że dla nas samych ważniejsze od wyglądu są umiejętności.
Są jakieś elementy, które mogą zaważyć na ocenie naszej kandydatury, których nie jesteśmy świadomi?
- Miejmy świadomość, że możemy być obserwowani już od momentu przekroczenia progu firmy. Dlatego oczekując na rozmowę, nie gadajmy przez telefon, nie dyskutujmy głośno z innymi kandydatami. Te pozornie nieważne szczegóły mogą wpłynąć na decyzję. Pracodawca często po rozmowie pyta o wrażenie... swoją sekretarkę.
Z doradcą zawodowym Bożeną Piątek rozmawiała Katarzyna Koper
PANI 10/2018