Nawiązują do "tych" dni, oceniają ubiór. Mężczyźni usłyszeli pytania, które zadawano kobietom
Nie chcemy o tym mówić głośno, bo wydaje się, że ten problem już dawno zniknął. A jednak wciąż tu jest: w gabinetach, open space'ach, na korytarzach firm. Seksizm w pracy nie zawsze krzyczy, czasem tylko uśmiecha się ironicznie, rzuca "żarcik" i znika za drzwiami sali konferencyjnej. Wydawałoby się, że współcześnie pytania o "trudne dni" czy "plany powiększenia rodziny" nie mają racji bytu. A jednak wiele kobiet nadal je słyszy. I nadal milczy.

Spis treści:
- "Śliskie" teksty do pracownic nadal mają się dobrze
- Eksperyment, który otwiera oczy mężczyznom
- Zły humor? Szef stwierdzi, że masz okres
- Lubisz modę? To po co ci podwyżka?
- "Żarciki", które powinny zniknąć
"Śliskie" teksty do pracownic nadal mają się dobrze
Nie chcemy zbyt wiele o tym myśleć, bo to niewygodne, niepasujące do świata, który chcemy widzieć i odbierać jako nowoczesny. A jednak wciąż temat różnicowania pracowników na podstawie ich płci jest aktualny. Oczywiście w zależności od stanowiska, kadry kierowniczej i zatrudniającej występuje częściej i wyraźniej w niektórych miejscach niż w innych. Ale wciąż jest i burzy wyobrażenia, w które usilnie próbujemy wierzyć: równość, szacunek i kultura dotyczą wszystkich w dokładnie takim stopniu. Czy na pewno?
Choć wiele surowych dyrektyw zabrania już poruszania tematów dotyczących mocno prywatnych i intymnych kwestii podczas rozmów rekrutacyjnych, zatem kobiety nie muszą już "spowiadać się" z ewentualnych planów powiększania rodziny lub zobowiązań związanych z wychowaniem dziecka, to nadal seksizm (nie bójmy się tego słowa), choć zmniejszony do rozmiarów gnoma, wychyla się ukradkiem w wielu miejscach pracy. Teksty, które słyszą pracownice, wciąż balansują na granicy przyzwoitości i wypowiadane są z lekkością i bez żadnego zażenowania.
Eksperyment, który otwiera oczy mężczyznom
W ciekawym filmie opublikowanym wraz z tłumaczeniem na instagramowym koncie @karieradlakobiet możemy zmierzyć się bolesną prawdą: nadal daleko nam do równości i nie chodzi tylko o płace. Aby uwypuklić problem i dotrzeć z jego sednem głębiej, postanowiono odwrócić role. W tym celu zaproszono kilku mężczyzn - pracowników wyższego szczebla z ugruntowaną pozycją zawodową do studia, w którym były im zadawane pytania przez prowadzącą. Ale cóż to były za pytania!
- "Czy hormony nie wpływają na jakość twojej pracy?"
- "Czy twój wygląd miał wpływ na wybór ciebie podczas typowania na to stanowisko?"
- "Jak osiągnąć asertywność bez wychodzenia na jędzę?"
- "Podobają mi się twoje buty. To od projektanta czy jakaś twoja ulubiona marka?"
- "Czy kiedykolwiek poproszono cię, żebyś tylko uśmiechał się i nic nie mówił podczas ważnego spotkania z klientem?"
Cały filmik opatrzony jest nagłówkiem "A co, jeśli odwrócimy role?" i tak, to autentyczne pytania zadane kobietom podczas rozmów rekrutacyjnych, podczas promocji/awansu i ogólnie w trakcie trwania zatrudnienia. Tym razem usłyszeli je mężczyźni.
Ich zakłopotanie, nerwowy śmiech, trudność w odniesieniu się do postawionych tez i pytań doskonale oddaje rosnącą świadomość problemu różnicowania ze względu na płeć w miejscu pracy. Zmieszani panowie nie wiedzieli, jak się zachować. Szybko zrozumieli, o co chodzi w tym eksperymencie. Po zakończonym "wywiadzie" odnieśli się do problemu, zyskując empiryczne doświadczenie seksizmu. Jeden z nich, ojciec chłopca i dziewczynki stwierdził, że problem nierówności prawdopodobnie dosięgnie także jego 10-letnią córkę i "trudno mu przez to spać w nocy". Skala problemu jest ogromna, choć przez tabu, strach przed zwolnieniem i - niestety - przyzwyczajenie się do obcowania z pewnym traktowaniem, kobiety zdecydowanie zbyt rzadko stanowczo reagują na tego typu pytania.
Zły humor? Szef stwierdzi, że masz okres

Aneta pracuje na co dzień w miejscu, w którym kierownicze stanowiska zdominowane są przez mężczyzn, a pozostałe przez kobiety. Gdy przełożony chce "zażartować", często zwyczajnie nie może zareagować. Właśnie przez to, że to szef.
- Gdy jestem mocno zestresowana, spieszę się, nie mam czasu na pogaduszki na korytarzu, bo pilnie muszę odebrać lub zanieść dokumenty, słyszę "Ooooo pani Anetka to chyba ma trudne dni, lepiej jej zejść dziś z drogi". Nawiązywanie do miesiączki, gdy kobieta ma gorszy humor, to jest standard. Jak na to odpowiedzieć, skoro to twój kierownik? Gdy byłam zatrudniana, między wierszami dało się wyczuć nawiązywanie do tego, czy w najbliższej przyszłości planuję mieć dziecko. Ja rozumiem troskę o firmę, o to, żeby inwestować w pracowników, którzy nie "zmyją się" po kilku miesiącach, ale potem nie dziwmy się, że kobiety późno albo wcale nie decydują się na powiększenie rodziny. Skoro już na rozmowie o pracę jest to gdzieś zaznaczone, że zwolnienie na ciążę i urlop macierzyński nie są mile widziane, jak się nie bać? - pyta retorycznie 38-latka.
Lubisz modę? To po co ci podwyżka?

Ewelina kocha modę, jej szafa pęka w szwach, lubi dobrze wyglądać. Śmieje się, że jest kolorowym ptakiem, a jej druga praca to odsprzedawanie ubrań i kupowanie na przecenach nowych. - Mówią na mnie w pracy kolorowy ptak, bo ja lubię kwiatowe wzory, mocne kolory, odjechane buty. Oczywiście wszystko w granicach przyzwoitości, bo pracuję na stanowisku, w którym muszę dużo obcować z klientami. Wiele razy słyszałam teksty, gdy między pracownikami poruszany był temat podwyżek i ich braku "Ewela, ty chyba nie narzekasz, co chwilę w nowych rzeczach chodzisz, mnie by nie było stać". Czyli jak dbasz o siebie, to znaczy od razu, że pieniądze ściągasz z drzewa rosnącego przy oknie, tak? Podczas awansu, kiedy już wiele lat pracowałam w tej firmie, w której jestem, na wejściu usłyszałam od wyższego rangą kierownika, który był w komisji "O, nasza modnisia!". A na koniec merytorycznej rozmowy o obowiązkach i wynagrodzeniu w związku z promocją padło "Ale znajdzie pani czas na pracę między jednym pokazem mody a drugim?". To był niby żart. Teraz tego żałuję, ale w tamtej sytuacji udawałam, że mnie to bawi. Do dziś to we mnie siedzi - wspomina.
"Żarciki", które powinny zniknąć
Dlaczego te stereotypy mają się dalej tak dobrze, że trudno, by po prostu przestały istnieć? Dlaczego wszystkie aspekty związane z byciem kobietą tak mocno wrosły w naszą świadomość i co najważniejsze - skąd to podświadome przyzwolenie na używanie ich przeciwko paniom? Jedni powiedzą, że to przez fakt, że rzadko kiedy reagujemy. Inni, że to pozostałości po ciemnych czasach, gdy feminizm był tylko terminem zapisanym w słownikach. A jeszcze inni stwierdzą, że to "tylko żarty". Jeśli tak - dlaczego "żartów" tego pokroju nie używamy w stosunku do mężczyzn?









