Reklama

Noworoczne wyzwanie "Dry January" bije rekordy popularności. Jednak według terapeutki świadomość Polaków jest wciąż niska

Wraz z nadejściem Nowego Roku wiele osób decyduje się na wprowadzenie w swoim stylu życia pewnych zmian, często związanych z poprawą zdrowia i samopoczucia. Jednym z noworocznych wyzwań, które zdobywa coraz większą popularność, jest tzw. "Dry January" czyli bezalkoholowy styczeń. Jakie korzyści płyną z miesięcznej abstynencji i dlaczego trend ten jest ważnym elementem zmiany świadomości Polaków dotyczącej spożywania alkoholu? O tym i innych ważnych kwestiach opowiedziała nam terapeutka uzależnień i prezeska Polskiej Fundacji Przeciwdziałania Uzależnieniom Agnieszka Zalewska.

“Ze mną się nie napijesz? Nie kultura, a kult picia

Konsumpcja alkoholu jest nieodłącznym aspektem naszej kultury. To przy nim spotykamy się wieczorami ze znajomymi, to on towarzyszy nam podczas celebrowania sukcesów i ważnych wydarzeń, to on zaprasza nas do relaksu i składa fałszywą obietnicę poprawy nastroju. Pijemy, aby się odstresować, aby się dobrze bawić, aby lepiej odnaleźć się w towarzystwie, a czasami i aby chociaż na chwilę zapomnieć o codziennych zmartwieniach. 

Natomiast abstynencja nie jest prosta. Nie pomaga w niej presja społeczna. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto w życiu nie usłyszał pytania "Dlaczego?" po odmowie spożycia alkoholu lub kultowego "Ze mną się nie napijesz?". Rezygnacja ze spożywania alkoholu może niekiedy wzbudzić w nas poczucie wykluczenia i braku przynależności. Jest to szczególnie dotkliwe dla nastolatków, którzy w młodym wieku intensywnie poszukują akceptacji. 

Reklama

- Wyszedłem ze znajomymi na miasto, mówiąc im, że tego dnia nie mam ochoty na picie alkoholu. Gdy usiedliśmy przy stole w barze, przynieśli mi kieliszek wódki, a później śpiewem i oklaskami zachęcali, abym go wypił. Oczywiście włączyli się w to inni klienci baru, a ja pomyślałem, że w końcu to tylko żarty i wypiłem kieliszek — przyznaje jeden z naszych czytelników.

Wysoka konsumpcja alkoholu w Polsce jest również związana z brakiem umiejętności radzenia sobie ze stresem. W mniemaniu wielu osób alkohol jest prostym i szybkim sposobem na odstresowanie. W końcu w dużej większości komunikacja marketingowa producentów najróżniejszych alkoholi opiera się na przekazie, że trunek jest najlepszym sposobem na relaks lub udaną zabawę. Oczywiście takie przekonanie jest bardzo zgubne i dalekie od prawdy. 

To oczywiście tylko niektóre z powodów, dla których trendy abstynencji, takie jak "Dry January" są niezwykle ważnymi i cennymi inicjatywami. 

Zobacz również: Urodą alkoholizmu jest kłamstwo

"Dry January". Trend abstynencji przybiera na sile

"Dry January" to 31 dni bez spożywania alkoholu. Wyzwanie to zachęca uczestników do zrezygnowania ze spożywania alkoholu przez cały styczeń. Obecnie wielu ludzi decyduje się na udział w wyzwaniu z uwagi na chęć poprawy zdrowia i samopoczucia, ale również sprawdzenia swojej wytrwałości w noworocznych postanowieniach. 

"Dry January" idealnie wpisuje się w przybierający na sile trend kultury wellness, który promuje dbanie o zdrowie fizyczne i psychiczne. Dla wielu takie wyzwanie staje się swoistym rytuałem, rozpoczynającym Nowy Rok, w którym często obiecujemy sobie, że będziemy podejmować świadome decyzje dotyczące naszego zdrowia.

Ponadto "Dry January" odzwierciedla powoli zmieniające się społeczne postrzeganie alkoholu, a przynajmniej w niektórych kręgach społecznych. Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że picie alkoholu nie jest jedynym sposobem na relaks, zabawę czy celebrację. Alternatywne napoje bezalkoholowe stają się coraz bardziej popularne, dając ludziom możliwość uczestniczenia w społecznych wydarzeniach bez konieczności spożywania alkoholu.

Historia "Dry Jauary". Inicjatywa stała się globalnym fenomenem

"Dry January" narodził się w Wielkiej Brytanii w 2013 roku jako inicjatywa organizacji charytatywnej Alcohol Change UK. Kampania była skierowana przede wszystkim do mieszkańców Wysp Brytyjskich i zachęcała ich do rezygnacji ze spożywania alkoholu przez cały styczeń. Celem inicjatywy było nie tylko budowanie świadomości na temat skutków spożywania alkoholu, poprawienie zdrowia czy też kondycji fizycznej uczestników, ale także zebranie funduszy na cele charytatywne.

Z czasem bezalkoholowy styczeń stał się zjawiskiem globalnym i zyskał popularność w wielu krajach na całym świecie. Współczesna kultura wellness, skupiająca się na zdrowym stylu życia, przyczyniła się do tego, że coraz więcej osób ma świadomość szkodliwego wpływu alkoholu i innych używek na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne, a także że krótki odpoczynek od alkoholu może przynieść korzyści dla naszego zdrowia.

Zobacz również: Kobiecy alkoholizm. "Flaszki ukrywałam gdzie popadnie. Bałam się"

Terapeutka uzależnień o trendzie. Co może nam dać miesięczna abstynencja? 

O nowym trendzie porozmawialiśmy z terapeutką uzależnień, a także prezeską Polskiej Fundacji Przeciwdziałania Uzależnieniom Agnieszką Zalewską. Według ekspertki taka inicjatywa jest bardzo korzystna dla społeczeństwa: 

- Bardzo się cieszę, że wchodzimy w takie trendy i mówimy głośno o tym, że istnieją dużo lepsze formy spędzania czasu i życia. Bardzo bym chciała, aby w społeczeństwie zrodziła się świadomość, której u nas niestety nie ma, że wszelkie używki modyfikują nasz układ nerwowy. 

Odpoczynek od alkoholu może przynieść nam wiele korzyści. Poprawa jakości snu, wzrost energii, czy też obniżenie ciśnienia krwi to tylko niektóre z nich. Korzyści płynące z takiego detoksu zbadali naukowcy z Uniwersytety w Sussex. Odkryli, że miesięczna abstynencja przełożyła się na poprawę wyglądu skóry, spadku wagi oraz jakość snu badanych. Co ważniejsze, wielu z nich odzyskało energię, a także motywację. 

Ponadto bezalkoholowy styczeń może być doskonałą okazją do "zresetowania" naszych nawyków i zwiększenia świadomości dotyczącej spożywania alkoholu. Miesiąc abstynencji może też uświadomić, ile naprawdę spożywamy alkoholu i jak bardzo jesteśmy od niego zależni. 

Jednakże jak przestrzega Agnieszka Zalewska:

- Jeśli jesteśmy na wyższym poziomie spożywania alkoholu, czyli jeśli go nadużywamy, to u osób uzależnionych pierwszy miesiąc jest tzw. miesiącem miodowym, w którym człowiek po odstawieniu używki czuje się bardzo dobrze, bo organizm odpoczywa i zaczyna lepiej funkcjonować,  jednak po miesiącu zaczyna się trudniejsza praca - wyjaśnia. 

Po "miesiącu miodowym" przychodzi wówczas etap stagnacji i zwątpienia. To czas, w którym motywacja w utrzymaniu trzeźwości spada. W tym okresie może więc dojść do powrotu do uzależnienia. 

Zobacz również: Raport NASK "Nastolatki 3.0". Co robią dzieci w internecie, do którego wrzucił ich świat dorosłych

Uzależnienie. Jakie sygnały ostrzegawcze wysyła nam organizm?

Ekspertka jako niektóre z sygnałów uzależnienia wskazuje zmniejszoną tolerancję, a także głód alkoholowy, czyli stan, w którym nasz organizm psychicznie i fizycznie domaga się używki. Jednakże czerwona lampka powinna nam się zapalić w momencie, gdy zauważymy, że nasz sposób myślenia toczy się wokół picia.

- Innym niepokojącym sygnałem jest utrata kontroli, np. gdy założymy sobie, że nie będziemy pić, ale jednak to robimy, lub gdy pijemy więcej, niż zamierzaliśmy - wskazuje terapeutka uzależnień Agnieszka Zalewska.

Bezalkoholowy styczeń, czyli miesięczna abstynencja może być skutecznym sposobem na sprawdzenie, czy mamy jeszcze kontrolę. Jeśli jednak okaże się, że wytrwanie w postanowieniu jest trudniejsze, niż myśleliśmy, warto skontaktować się z terapeutą uzależnień, który pomoże nam zdiagnozować, a także wyleczyć uzależnienie. 

Ekspertka przestrzega przed spożywaniem alkoholu. Problem jest szczególnie trudny wśród młodzieży

Alkohol obecny jest w życiu niemal każdego dorosłego. Niepokojące jest również to, że coraz częściej pojawia się on również w życiu młodzieży. 

- Pracuję z młodymi ludźmi, a ich przekonania na temat picia są zatrważające. Często wynoszone są one z domów. W wielu z nich jest obecny alkohol jak np. piwo lub kieliszek wina wieczorem na rozluźnienie. Mimo że rodzice przestrzegają dzieci przed alkoholem, sami dają im zły przykład, ponieważ alkohol w wielu domach i tak jest obecny - wyjaśnia ekspertka. 

Zatrważające dane pokazały wyniki badania ESPAD 2019, zrealizowanego przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii przy współpracy Instytutu Psychiatrii i Neurologii. Badania przeprowadzono na reprezentatywnych losowych próbach uczniów szkolnych w wieku 15-16 lat, a także w wieku 17-18 lat naszego kraju.

Badanie ujawniło, że próby picia ma za sobą 80% młodzieży w wieku 15-16 lat oraz 92% młodzieży w wieku 17-18 lat. W czasie ostatnich 12 miesięcy przed badaniem 67,9% młodszych uczniów i 89,0% uczniów starszych piło jakiekolwiek napoje alkoholowe.

Agnieszka Zalewska zauważa, że problem dotyczy wszelkiego rodzaju używek, nie tylko alkoholu:

- Wśród młodzieży powszechny jest sposób myślenia, że marihuana jest produktem leczniczym, w związku z czym nie przynosi żadnych negatywnych skutków, a przecież podobnie jak inne środki psychoaktywne wpływa na układ nerwowy i go deformuje.

Dlaczego spożywanie alkoholu jest szczególnie niebezpieczne w młodym wieku?

To, że alkohol szkodzi zdrowiu, wiemy wszyscy. Wiemy, że niszczy wątrobę, trzustkę i żołądek, szkodzi sercu i naczyniom krwionośnym, a także ma działanie rakotwórcze. Wiemy, ale bagatelizujemy. 

Agnieszka Zalewska podkreśla, że w młodym wieku alkohol bardzo mocno wpływa również na układ nerwowy człowieka, który w tym czasie wciąż się buduje:

- W młodym wieku wejście z jakąkolwiek używką, która bezpośrednio oddziałuje na układ nerwowy, a także wewnętrzną biochemię, czyli różnego rodzaju neuroprzekaźniki, rozpoczyna proces, który będzie niósł za sobą problemy przez całe życie - twierdzi. 

Ekspertka podała też przykład takiej sytuacji:

- Gdy wyznaczamy sobie jakieś cele i je zrealizujemy, wtedy w naszym ciele wyzwala się dopamina. Jeżeli weźmiemy używkę, która jest 30-krotnie wyższym ładunkiem tego hormonu, to synapsa, która w naszym organizmie wyłapuje dopaminę, musi się powiększyć, aby przygotować się na tak duże ładunki. Jednakże w doświadczeniach codziennych my nie jesteśmy w stanie naturalnie dostarczyć sobie tak wysokiej ilości dopaminy, więc zaczynamy poszukiwać wysokich i niskich emocji.

Ekspertka wyjaśnia, że dla młodzieży ogromnym zagrożeniem jest to, że w młodości zazwyczaj nie jesteśmy uczeni zdrowego zarządzania emocjami, nie wiemy, jak sobie radzić ze stresem i innymi negatywnymi stanami. Nie potrafimy rozmawiać z dorosłymi, nie umiemy konstruktywnie budować własnej samooceny, czy też tożsamości. 

- Młodzieży brakuje też umiejętności radzenia sobie z trudnymi emocjami i brakiem akceptacji. Bardzo często w celu odcięcia ciężkich emocji używany jest alkohol. Odcinając trudne uczucia w łatwy i szybki sposób, na drugi dzień jest jeszcze gorzej. Jednak taka młoda osoba nie rozumie, że właśnie pogorszyła umiejętność poradzenia sobie z problemem. W Polsce wciąż edukacja w tym zakresie jest wybrakowana - wyjaśnia Agnieszka Zalewska.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: alkoholizm | uzależnienie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama