Oficjalnie "w PRL prostytucji nie było". A jaka jest prawda?
"W PRL prostytucji nie było" - zwykło się mówić. Oczywiście to nieprawda, jednak władzom zależało, by oficjalnie problem nie istniał. Mimo upływu wielu lat praca seksualna to wciąż temat rzadko poruszany. Być może zmieni się coś po niedawnej premierze serialu "Brokat", który opisuje to zjawisko, a jego akcja osadzona jest w latach 70.
"Brokat" - współczesna opowieść o prostytucji w latach 70.
14 grudnia na Netfliksie zadebiutował kolejny polski serial. "Brokat" to opowieść o trzech kobietach pracujących seksualnie w drugiej połowie lat 70. W główną rolę Heleny wciela się Magdalena Popławska, a obok niej jako Pola i Marysia występują Wiktoria Filus oraz Matylda Giegżno. Reżyserką jest Anna Kazejak, która ma na swoim koncie "Szadź", a za scenariusz odpowiada Aleksandra Chmielewska.
Helena to doświadczona prostytutka, której dobrze się powodzi. W innym momencie życia znajdują się natomiast młode Pola i Marysia, spotykające na swoich drogach różne problemy. Serial podejmuje próbę ukazania przemian w kwestiach obyczajowych, jakie zaczęły powoli następować w portretowanej dekadzie.
W PRL prostytucji nie było, czyli oszukiwanie rzeczywistości
Zwykło się mówić, że w PRL prostytucji nie było. Nie jest to jednak prawdą, a serial, choć fikcyjny, nie opowiada historii nieprawdopodobnej. Skąd więc wzięło się to powiedzenie? Obowiązujący w tym okresie w naszym kraju komunistyczny ustrój polityczny wymuszał zwalczanie pewnych zjawisk. Zamiast jednak faktycznie działać, wykonywano jedynie pozorne czynności, aby móc powiedzieć, że władze walczą z danym problemem, aż w końcu ogłosić, że już go nie ma.
Zobacz również:
Tak właśnie było w przypadku prostytucji. Już wkrótce po wojnie uznano, jak można przeczytać w ówczesnych dokumentach, że "prostytucja jest jedną z pozostałości ustroju kapitalistycznego". W 1952 roku podpisano nawet konwencję ONZ, która zakazywała karania i przymusowej kontroli prostytutek, choć w Polsce już przed wojną nie stosowano wobec nich kar. Kobietom pracującym seksualnie nie wydawano książeczek zdrowia, jednak problem nie znikał, a każdego roku zatrzymywano kilka tysięcy z nich.
Prostytucji w naszym kraju nie ma. Zlikwidowało ją nasze ustawodawstwo. Władzy nie wolno interesować się stanem zdrowia kobiety, której profesja nie budzi żadnej wątpliwości
Choroby weneryczne i sieć poradni W
Z pracą seksualną w PRL związany był także problem chorób wenerycznych. Już w 1946 roku rząd ogłosił, że leczenie będzie bezpłatne i przymusowe. W całym kraju powstała sieć poradni W, które walczyły z kiłą i rzeżączką. W raportach podkreślano ścisły związek prostytucji z chorobami wenerycznymi i obarczono za ich rozprzestrzenianie się kobiety pracujące seksualnie.
Mewki, lokalówki, arabeski. Oraz mniej stosowne określenia
Ciekawym wątkiem jest również zróżnicowane nazewnictwo, jakie stosowano wobec prostytutek. Przykładowo, "mewki" to kobiety pracujące w miastach portowych, "lokalówki" - w kawiarniach i restauracjach czy "arabeski" - ich klientami byli Arabowie. Analogicznie były też "gruzinki", "dworcówki", czy mniej eleganckie, a nawet mizoginistyczne określenia jak "lachociągi" i "cichodajki".
"Arabeski" i inne prostytutki, których klientami byli obcokrajowcy, zarabiały w dewizach. Takie kobiety były w najlepszej sytuacji finansowej. Zjawisko to stało się coraz częstsze w latach 70. Anna Dobrowolska, autorka książki o pracy seksualnej w PRL, która zresztą zainspirowała Chmielewską do napisania scenariusza "Brokatu", mówiła "Dwutygodnikowi" o tej dekadzie w następujący sposób:
Ścierają się wtedy dwa dyskursy. Z jednej strony jest to konserwatywna, patriarchalna narracja o prostytucji jako „społecznym źle”, którego nie da się zwalczyć, ale które trzeba kontrolować. Z drugiej zmiany społeczne i obyczajowe związane z projektem modernizacyjnym dekady Gierka sprzyjają nowym formom pracy seksualnej, ale też nowemu językowi mówienia o niej.
Sexwork, czyli praca seksualna czy prostytucja?
Prostytucja do dzisiaj budzi wiele kontrowersji. Nawet w środowiskach feministycznych nie ma jednoznacznego stanowiska w tej kwestii. Część osób uważa, że powinno się używać tylko określenia "sex work", czyli z języka angielskiego - praca seksualna. Chodzi im o ochronę kobiet pracujących w ten sposób i dotyczy głównie feminizmu liberalnego. Jednak większość feministek radykalnych jest zdania, że w kapitalistycznym świecie kobiety te są ofiarami, a prostytucji należy zakazać.
Zobacz również: Czy sekspraca to też praca? Przyglądamy się dyskusji