Uciekają z domów, bo tam czeka ich głód. Na status uchodźcy nie mogą liczyć

Katarzyna Adamczak

Katarzyna Adamczak

"Dopóki rodzina może się wyżywić i przetrwać, po chwilowym pobycie w innym regionie, decyduje się na powrót do domu, jednak jeśli kolejny rok z rzędu nie jest to możliwe — zapada decyzja o migracji. Początkowo jest to migracja wewnętrzna, natomiast jeśli sytuacja się nie poprawia — ludzie ruszają dalej". O ludziach nazywanych uchodźcami klimatycznymi (i nie tylko) w Światowym Dniu Uchodźcy opowiedziała Interii ekspertka z Polskiej Akcji Humanitarnej — Ludwika Klejnowska.

Tymczasowy obóz uchodźców na granicy grecko-macedońskiej w 2016 r.
Tymczasowy obóz uchodźców na granicy grecko-macedońskiej w 2016 r.Marek M BerezowskiEast News

Katarzyna Adamczak, Interia.pl: W prawie międzynarodowym nie ma terminu "uchodźca klimatyczny", czy powinniśmy zatem mówić o migrantach klimatycznych? 

Ludwika Klejnowska, Polska Akcja Humanitarna: Rzeczywiście w prawie międzynarodowym nie istnieje termin "uchodźca klimatyczny". Jest to kategoria, o której się dyskutuje, ale szczerze mówiąc nie zanosi się na to, aby taki termin powstał. Trwają co prawda debaty na ten temat, ale problem pojawia się już na etapie definicji samego "uchodźstwa",  które jest odmiennie definiowane w różnych dokumentach.

Konwencja Genewska z 1951 roku za "uchodźców" uznaje ludzi, którzy opuścili swój kraj w wyniku prześladowań na tle: rasowym, religijnym, politycznym, narodowościowym i przynależności do danej grupy społecznej. Ta definicja nie uwzględnia nawet konfliktów, jako przyczyny ucieczki z kraju, a nam współcześnie przecież uchodźcy kojarzą się właśnie z wojną i konfliktami zbrojnymi. Dlatego na przykład UNHCR [Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców — przyp. red] stosuje poszerzoną definicję “uchodźstwa" zwracając uwagę na przemoc i wojny, ale nigdzie tutaj nie ma mowy o klimacie czy szerzej o powodach środowiskowych.

Ludwika Klejnowska, Polska Akcja Humanitarna
Ludwika Klejnowska, Polska Akcja HumanitarnaPolska Akcja Humanitarnaarchiwum prywatne

Dlaczego nie zanosi się na zmiany? 

Nawet UNHCR twierdzi, że im bardziej poszerzymy definicję uchodźcy, tym gorzej będą chronieni wszyscy uchodźcy. Już teraz uchodźcy nie są w wielu przypadkach chronieni w takim zakresie, jak powinni, więc poszerzenie tej kategorii jeszcze osłabi ochronę uchodźców już istniejących — z taką argumentacją się spotkałam.

Natomiast trudno ocenić, jak to będzie wyglądać w przyszłości. Na arenie Unii Europejskiej toczą się rozmowy nad problemem uchodźstwa klimatycznego i tego, jak mu zaradzić zwiększając odporność krajów, które ludzie opuszczają. Już teraz niektóre kraje, a nawet kontynenty w swoich regionalnych dokumentach uznają przyczyny klimatyczne i środowiskowe jako jedną z przyczyn uchodźstwa. Jest tak między innymi w Afryce czy Ameryce Południowej. Australia i Nowa Zelandia także mają konkretne przepisy na ten temat.

Obóz dla uchodźców w Jordanii w 2018 r.
Obóz dla uchodźców w Jordanii w 2018 r.East News

Próbując zdefiniować "uchodźców" czy raczej "migrantów klimatycznych" powinniśmy powiedzieć, że są to ludzie, których katastrofy naturalne wywołane zmianami klimatu zmusiły do opuszczenia miejsca stałego zamieszkania? 

Zdefiniowanie uchodźstwa klimatycznego nastręcza wiele problemów. Nawet tak proste wyjaśnienia nasuwa problemy. Wiemy, że klimat się zmienia, wiemy, że to napędza katastrofy naturalne, ale przecież katastrofy naturalne występowały od wieków. Polska Akcja Humanitarna w dużej mierze angażuje się w pomoc w Afryce Subsaharyjskiej, będąc na miejscu, widzimy zachodzące tam zmiany. To nie jest tak, że w Sudanie Południowym nigdy nie było powodzi, ale występowały one rzadziej i z mniejszym natężeniem. Tu nie chodzi o katastrofy naturalne jako takie, lecz o skalę tego zjawiska — dlatego mówiąc o przyczynach uchodźstwa klimatycznego, ciężko jest określić właściwy punkt na tej skali, ale powinniśmy odnosić się raczej do klimatu i czynników środowiskowych niż jedynie katastrof naturalnych.

W tym kontekście powinniśmy też pamiętać, że tu nie chodzi wyłącznie o nagłe, nieprzewidywalne zjawiska, ale także o długotrwałe procesy, takie jak pustynnienie, czy podnoszenie się poziomu mórz.

Człowiek, który musiał opuścić dom, bo kolejny rok z rzędu nie mógł zebrać plonów, przez co jemu i jego rodzinie groził głód, prawdopodobnie nie czuje się uchodźcą czy migrantem klimatycznym. W pierwszej kolejności jako powód przemieszczenia wskazałby zapewne względy ekonomiczne, ale przecież brak środków do życia w jego przypadku został spowodowany właśnie zmianami klimatycznymi. Często granica pomiędzy względami klimatycznymi a ekonomicznymi jest cienka, co utrudnia definicję.

Transport wody w Kenii
Transport wody w KeniiPolska Akcja Humanitarnamateriały prasowe

Skoro granica między migrantem ekonomicznym a klimatycznym jest tak cienka, to jak odróżnić jednych od drugich? Czy da się określić jak duża grupa spośród uchodźców w Europie z Afryki czy Bliskiego Wschodu skategoryzowana jako migranci ekonomiczni w rzeczywistości migruje z powodu zmian klimatycznych?

Nie spotkałam się z takimi szacunkami. Jedyne wiarygodne statystyki, jakie mamy dotyczą osób przemieszczonych wewnątrz własnego kraju z powodu katastrof naturalnych, w tym tych wywołanych przez zmianę klimatu. W zeszłym roku było to 26,4 mln, trzeci najwyższy wynik w ostatniej dekadzie. Ale nie tylko klimat był tu powodem katastrof, bo wiele przemieszczeń ludności było spowodowanych trzęsieniami ziemi - pamiętamy te tragiczne wydarzenia w Syrii, Turcji i Maroko, po których z pomocą interweniowała również PAH. Podział na migrantów klimatycznych i ekonomicznych jest tym trudniejszy, że w przypadku długotrwałych procesów klimatycznych nie sposób oddzielić jednej kategorii od drugiej. Przyczyny migracji są złożone i się na siebie nakładają, a czynnikom ekonomicznym i środowiskowym towarzyszy też często niestabilność sytuacji politycznej.

Gdy co roku zaczyna brakować jedzenia, jedynym wyjściem staje się ucieczka
Gdy co roku zaczyna brakować jedzenia, jedynym wyjściem staje się ucieczka123RF/PICSEL

Dokąd najczęściej migrują "uchodźcy klimatyczni"? 

Większość uchodźców i migrantów na świecie, zarówno klimatycznych, jak i opuszczających swój dom z innych powodów, są to uchodźcy wewnętrzni, czyli przemieszczają się wewnątrz swojego kraju. W przypadku zjawisk nagłych, takich jak katastrofy naturalne, najczęściej są to migracje do najbliższego bezpiecznego miejsca. Tacy ludzie, gdy katastrofa przeminie i pojawia się możliwość powrotu — wracają. Zatem migracje klimatyczne bardzo często są po pierwsze — wewnętrzne, a po drugie — tymczasowe.

Jeśli chodzi o statystyki, to mimo że liczba uchodźców wewnętrznych ze względu na konflikty i przemoc stale rośnie, to liczba osób wewnętrznie przemieszczonych z powodów katastrof naturalnych nadal jest wyższa — ponad połowa uchodźców wewnętrznych migruje w obliczu klęsk żywiołowych.

W 2022 roku doszło do największego od dekady przemieszczenia ludzi wywołanego pojedynczym zjawiskiem pogodowym. W wyniku potężnej powodzi w Pakistanie domy opuściło 8 milionów ludzi. W pewnej mierze była to migracja tymczasowa, bo wiele z tych osób powróciło do swoim domów. Jednak gdy przyjrzymy się statystykom sprzed powodzi, to Pakistańczycy nie byli nawet w pierwszej 20 migrantów do Europy, zaś w 2023 r. znaleźli się w pierwszej 5 narodowości migrujących do Europy. Oczywiście powódź nie była tu jedynym powodem, bo sytuacja ekonomiczna w Pakistanie jest trudna, a kraj boryka się z potężną inflacją, trudno jednak nie zauważyć związku pomiędzy wystąpieniem katastrofy a wzrostem liczby migrantów.

Kanistry na wodę
Kanistry na wodęPolska Akcja Humanitarnamateriały prasowe

Powódź minie, jej skutki zostaną usunięte, więc można wrócić do domu. Jednak, jeśli została ona wywołana zmianami klimatycznymi, to za kilka miesięcy, rok, dwa lata znów się powtórzy. Zmiany klimatyczne to nie jest coś, co za chwilę przejdzie. Czy nie jest więc tak, że dzisiejsi tymczasowi uciekinierzy przed powodzią czy suszą za kilka lat będą już stałymi migrantami klimatycznymi? 

To jest związane z tym, czy w danym miejscu można przeżyć. Dopóki rodzina może się wyżywić i przetrwać, po chwilowym pobycie w innym regionie, decyduje się na powrót do domu, jednak jeśli kolejny rok z rzędu nie jest to możliwe — zapada decyzja o migracji. Początkowo jest to migracja wewnętrzna, natomiast jeśli sytuacja się nie poprawia — ludzie ruszają dalej.

Polska Akcja Humanitarna działa w krajach ze złożonymi kryzysami humanitarnymi, takimi jak Jemen, Sudan Południowy, Somalia — tam od wielu lat toczą się konflikty i istnieje zagrożenie przemocą, tam na już i tak trudną sytuację nakładają się zmiany klimatyczne. Jeśli duża grupa ludzi w wyniku katastrofy naturalnej przemieszcza się na teren innej grupy, to dochodzi do napięć społecznych, które mogą eskalować. Taki napędzający się wir kryzysów sprawia, że ludzie migrują coraz dalej, bo w desperacji szukają lepszego życia.

Mówi się też, że jedną z przyczyn, które doprowadziły do wojny w Syrii, były zmiany klimatyczne. Wywołały one suszę, której efektem była zapaść w rolnictwie i wysokie ceny żywności, co przyczyniło się do eskalacji napięć społecznych, które ostatecznie doprowadziły do okrutnej wojny domowej. Znów widać tu tę złożoność procesów i rolę, jaką klimat gra w przemieszczaniu się ludzi, często niewidoczną na pierwszy rzut oka.

Gdy mówimy o "uchodźcach" klimatycznych najczęściej myślimy o Afryce i Bliskim Wschodzie, bo tam ten problem jest największy, ale pojawiają się już dane i prognozy dotyczące migracji klimatycznych w Ameryce Południowej czy Stanach Zjednoczonych, a jak wygląda sytuacja w Polsce? Czy mamy uchodźców klimatycznych? 

Na to pytanie można odpowiedzieć: "nie" lub  "nie wiadomo", a to z tej prostej przyczyny, że nikt tego nie bada — zresztą nie tylko w Polsce. Nikt nie zadaje pytań o czynniki środowiskowo-klimatyczne przeprowadzając badania wśród migrantów. Myślę jednak, że gdyby posłuchać historii poszczególnych osób przybywających do Polski, dałoby się wywnioskować, że klimat jest często jednym z czynników, które wpływają na decyzję o opuszczeniu domu.

Z naszej rozmowy wyłania się wniosek, że temat uchodźctwa klimatycznego nie będzie pojawiał się w kontekście Europy, czy Stanów Zjednoczonych, co wynika z zasobności portfeli ich mieszkańców, którzy nie muszą koczować z obozach uchodźców.

Dobrze pokazują to katastrofy naturalne w Europie czy bogatej Kalifornii, gdzie niemal co roku płoną duże połacie lasów. Jednak bogate kraje mają nieporównywalnie wyższą zdolność szybkiego reagowania na te kryzysy, są dobrze zorganizowane, mają zasoby i system, który chroni ich obywateli. W przypadku decyzji o przeprowadzce mieszkańców tych państw stać na to, by kupić dom w innej części kraju czy regionu — nadal moglibyśmy ich uznać za migrantów klimatycznych, ale dostępność zasobów sprawia, że dla nich decyzja o porzuceniu domu nie wiąże się z zamieszkaniem w obozie dla uchodźców czy migracji do kraju, w którym ich bezpieczeństwu zagrażają lokalne konflikty.

Czy możemy zapobiec migracjom klimatycznym? Aby uchronić ludzi przed ogromną tragedią, jaką bez wątpienia jest konieczność porzucenia domu? 

W skali globalnej przede wszystkim powinniśmy zadbać o redukcję emisji gazów cieplarnianych. Według raportu Banku Światowego liczba uchodźców wewnętrznych do 2050 roku wyniesie 216 milionów, ale eksperci szacują, że jeśli podejmiemy odpowiednie działania, to możemy ją ograniczyć o 80 proc.

Warto tutaj dodać, że kraje, które najbardziej cierpią w wyniku zmian klimatycznych — takie jak kraje Rogu Afryki (Dżibuti, Erytrea, Etiopia, Kenia, Somalia, Sudan Południowy, Sudan i Uganda — przyp. red.) w najmniejszym stopniu historycznie przyczyniły się do zmiany klimatu. Dlatego my jako bogata część świata powinniśmy wziąć odpowiedzialność za to, co jest naszą winą i wykazać się solidarnością.

Kobieta niosąca wodę, Sudan Południowy
Kobieta niosąca wodę, Sudan PołudniowyPolska Akcja Humanitarnamateriały prasowe

Jako Polska Akcja Humanitarna niesiemy pomoc w sytuacjach kryzysów humanitarnych, także tych wywołanych przez klęski żywiołowe i zmiany klimatyczne.

Na przykład Somalię i Sudan Południowy nawiedzają na zmianę susze i powodzie. Zjawiska następują po sobie, lokalna społeczność nie ma czasu na wytchnienie i regenerację, bo gdy przeminie jedna, zaraz pojawia się następna katastrofa. W tym przypadku reagowaliśmy ratując życie i dobrobyt tych ludzi. Dostarczaliśmy do obozów dla uchodźców pomoc doraźną: wodę zdatną do picia, żywność, schronienia, środki higieniczne, leki i pomoc medyczną.

Pomagając na miejscu w krajach najbardziej dotkniętych zmianami klimatycznymi, widzimy, że wielu tym sytuacjom można było zapobiec, dlatego działamy też długo falowo poprzez mitygację ryzyk i pomoc w adaptacji do nowych warunków życia.

Na czym polegają działania długofalowe? 

Z jednej strony jest to pomoc w adaptacji do nowych warunków życia, to znaczy jeśli prowadzimy działania w zakresie żywności i rolnictwa, to dostarczamy nasiona roślin, które są lepiej dostosowane do nowego klimatu. Współpracujemy również z ekspertami, także lokalnymi, którzy uczą ludność efektywniejszych metod uprawy. Nie wszędzie zmiany klimatyczne sprawią, że życie nie będzie możliwe - będzie trudniejsze, wymusi zmiany stylu życia, ale będzie możliwe, dlatego adaptacja jest tak ważna.

Prowadzimy również, w porozumieniu z lokalnymi władzami i społecznością, program polegający na mapowaniu potencjalnych ryzyk i tworzeniu planów działania w razie, gdy wystąpi zagrożenie. Zastanawiamy się np. "co zrobić, jeśli pora deszczowa się przesunie" , "co jeśli wystąpi powódź". Tworzymy plany postępowania w sytuacjach kryzysowych związanych z klęskami naturalnymi.

Działamy także między innymi w Kenii, która nie jest pogrążona w kryzysie humanitarnym, ale jest narażona na efekty zmian klimatycznych. W tym kraju jest wiele rzek okresowych, które pojawiają się wyłącznie w porze deszczowej. Problem polega na tym, że częstotliwość występowania tej pory jest mocno rozchwiana. Czasem opady wcale nie nadchodzą, stąd gdy wreszcie się pojawią, woda jest bardzo cenna, toteż kluczowe znaczenie ma jej zatrzymanie i zmagazynowanie. Dlatego wraz z lokalną organizacją kenijską budujemy tamy piaskowe, by gromadzić wodę, a przy tamach powstają ujęcia wodne. Dzięki temu mieszkańcy mogą korzystać z wody i używać jej również do nawadniania pól. Pomagamy ludziom łączyć się w kolektywy rolnicze, by ich działania były bardziej zorganizowane i efektywniejsze. Tam, gdzie jest to możliwe, wykorzystujemy panele słoneczne — staramy się, by nasze działania były ekologiczne i nie przyczyniały się do pogłębiania negatywnych skutków zmian klimatycznych.

Z kolei w Sudanie Południowym nawiedzanym często przez powodzie, gdy budujemy ujęcia wodne czy latryny, projektujemy je na podwyższeniach, tak żeby wysoka woda nie mogła ich dosięgnąć. To bardzo ważne, bo wbrew pozorom w kryzysach humanitarnych wywołanych przez powódź, tym czego najbardziej brakuje, jest świeża, czysta, zdatna do picia woda.

W krajach, w których działamy, rozdajemy też piece energooszczędne, aby zmniejszyć zużycie drewna. Aby zapobiegać wycinaniu lasów, uczymy lokalną ludność, jak pozyskać drewno, jeśli już jest ono potrzebne np. obcinając gałęzie, ale nie niszcząc całego drzewa. W każdym działaniu staramy się myśleć o klimacie i działać w taki sposób, aby nie pogarszać sytuacji, ale zmieniać ją na lepsze.

Polska Akcja Humanitarna o wszystkich swoich działania informuje na stronie internetowej, gdzie można też znaleźć sposoby wsparcia.

Zobacz również: Uchodźcy w Polsce: Schizofreniczna rzeczywistość

Pierwszy Polak i druga osoba na świecie - Tomasz Kozłowski skoczy z 45 km w celach charytatywnych. "Zdanowicz pomiędzy wersami"INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas
Przejdź na