Za klasztornymi drzwiami
Średniowiecze niezmiennie fascynuje i ciekawi. To epoka, która do dziś rozpala wyobraźnię. Tillmann Bendikowski w książce "Przeżyj rok w średniowieczu" oprowadza nas po chłopskiej chacie, cesarskim dworze i pokazuje zakamarki klasztorów. Przeczytaj fragment książki o sekretach zakonów.
Nie każda wspólnota klasztorna od samego początku posiada potężne opactwo. Owszem, niektóre z nich mają już za sobą długą historię, mogą się rozwijać i rozprzestrzeniać. Zajmują duży kompleks budynków, z imponującym kościołem klasztornym, dobrze wyposażoną biblioteką, własnymi warsztatami oraz na tyle rozległymi posiadłościami, że mnisi mogą się utrzymać z dochodów płynących z rolnictwa. Dzieje się tak wszelako jedynie w przypadku nielicznych klasztorów.
Bez względu na ich wielkość mnisi zazwyczaj muszą nie tylko się modlić, lecz przede wszystkim pracować. Szczególnie w początkowej fazie przychodzi im się mierzyć z całą surowością wiejskiego życia. Podobnie jak chłopi wkładają mnóstwo pracy w zebranie skromnych zazwyczaj zbiorów. Czy w samym środku srogiej zimy mają jeszcze dość zapasów? Czy zebranego ziarna i peklowanego mięsa wystarczy na najbliższe miesiące?
Nie każdy wędrowiec przybywający w ów mroźny styczniowy dzień może zatem liczyć na suty posiłek. Przynajmniej będzie mógł się ogrzać. Podstawowym warunkiem założenia klasztoru oraz zapewnienia jego przetrwania, zwłaszcza w opinii cystersów, jest bliskość rzeki. Dla swoich wspólnot wybierają oni w miarę możliwości dno doliny, gdzie mogą nie tylko znaleźć słodką wodę, ale także odpowiednie źródło energii.
Pewien dwunastowieczny mnich cysterski zachwyca się niemal doskonałym systemem zaopatrzenia w wodę jednego z angielskich klasztorów: rzeka, której nurt mnisi starannie uregulowali i rozgałęzili, nie tylko nawadnia owocowe i warzywne grządki założone przed murami klasztoru, lecz także napędza własny młyn i jest wykorzystywana do usuwania odpadów.
"Siłą kamieni młyńskich miele ziarno, a przez drobne sito oddziela mąkę od otrębów. W pobliskim domu napełnia kociołek i pozwala się zagotować na ogniu, by sporządzić napój dla braci [...]. Rozszczepiając się na wiele drobnych ramion, przemyka w tętniącym biegu przez warsztaty, szukając wszędzie pracy do wykonania. Bez sprzeciwu oferuje swoje usługi czy to przy gotowaniu, przesiewaniu, obracaniu, podlewaniu, ucieraniu, czyszczeniu, myciu, mieleniu czy zmiękczaniu, aż w końcu, chcąc w pełni zasłużyć sobie na wdzięczność i niczego nie pominąć, unosi z sobą wszelkie odpadki i wszystko oczyszcza. Gdy już woda wykona całą przewidzianą pracę, spieszy wartkim nurtem z powrotem do rzeki".
Woda ma zatem konkretne zadania do wykonania. Na podziale pracy opiera się również życie mnichów. Widać to na przykładzie klasztoru cystersów. Na jego czele stoi opat, który przewodzi wspólnocie i reprezentuje ją na zewnątrz. Podczas jego nieobecności - na przykład gdy dogląda spraw w jednym z podległych mu siostrzanych klasztorów - zastępuje go przeor, odpowiedzialny także na co dzień za utrzymanie porządku i dyscypliny.
Czy w klasztornych celach oraz w trakcie nabożeństw mnisi zachowują skromność, postępują bogobojnie i zgodnie z regułą zgromadzenia? Czy liczni ważni urzędnicy starannie wypełniają swe obowiązki? Piwniczny, będący głównym ekonomem klasztoru, odpowiada za wszelkie sprawy gospodarskie. Nad należytym przebiegiem liturgii czuwa zakrystian, kantor kieruje chóralnym śpiewem, a także zarządza biblioteką.
O gości klasztoru oraz biedaków dba furtian, a szpitalnik opiekuje się rannymi i chorymi. Są wśród nich przede wszystkim starzy mnisi, nierzadko przewlekle chorzy, niewidomi lub przykuci całymi latami do łóżka. Niedługo pierwsze klasztory zaczną zakładać własne szpitale, by otoczyć bliźnich lepszą opieką, jak nakazuje dzieło miłosierdzia. W służbie dla innych, jak i w całym swoim życiu cystersi, podobnie zresztą jak inne wspólnoty zakonne, kierują się regułą św. Benedykta z Nursji (ok. 480-547). Opracował on szczegółowy katalog zasad, który nawet teraz, wiele wieków po jego śmierci, służy za obowiązujący wzór.
Opisana w nim została zarówno struktura klasztoru, silna pozycja opata czy praca mnichów, jak i chociażby kwestia niezbędnego nocnego odpoczynku i punktualnej pobudki na mszę: "Budząc się zaś na Służbę Bożą, niech jedni drugich łagodnie zachęcają do wstania, aby ci, którym łatwo jest zaspać, nie mieli żadnej wymówki". Mnich kroczy przez życie posłuszny Bogu i opatowi, naznaczony głęboką pokorą wyrażającą się w służbie Panu oraz bliźnim. O owej "dobrej gorliwości" mnichów mówi reguła:
"Niech słabości swoje duchowe i cielesne znoszą cierpliwie. Niech prześcigają się nawzajem w posłuszeństwie. Niechaj nikt nie szuka tego, co uważa za pożyteczne dla siebie, lecz raczej tego, co dla drugiego. Niech darzą się wzajemnie czystą w intencji miłością braterską. Niech Boga boją się dlatego, że Go miłują. Opata swego niech kochają miłością szczerą i pokorną".
Siła mnichów wypływa ze wspólnoty. Są dla siebie oparciem w życiu i w wierze, jako wspólnota radzą sobie również gospodarczo. Rozmyślają o Bogu i świecie, są mądrzy i pobożni. Bez wątpienia to właśnie głęboka wiara motywuje tak wielu ludzi do życia w klasztorze. Jeden z cystersów opisuje, w jaki sposób niektórzy zostają współbraćmi. Oto na pogrzebie mnicha pewien mężczyzna jest "tak głęboko poruszony", że niezwłocznie postanawia wstąpić do zakonu. Inny znów obserwuje, jak mnisi podchodzą po mszy do kilku ołtarzy, obnażają plecy i poddają je biczowaniu, wyznając żałośnie grzechy.
A jednak to nie ów widok nim wstrząsa, lecz przemożne wrażenie głębokiej pobożności; z miejsca porzuca wszelką doczesność i prosi o przyjęcie do klasztoru. Jest to dla niego punkt zwrotny w życiu osobistym, dla zakonu zaś powód do dumy. Przez kolejne lata ów młody człowiek czyni "tak wielkie postępy" - jak z zadowoleniem zauważa kronikarz - że w niedługim czasie dostąpi godności biskupa Osnabrück.
Do przywdziania habitu skłaniają ludzi także nader świeckie powody. Pewien młody kanonik dopuścił się kradzieży i zawstydzony swoim postępkiem schronił się w klasztornych murach. Inny znów spłodził dziecko z zakonnicą i z obawy przed karą wybiera mnisi żywot. Podobnie rozumuje skazany na śmierć rabuś: opat prosi władcę o jego ułaskawienie, by skruszony grzesznik modlitwą i pracą mógł odpokutować swoje winy. Dla kronikarza nie jest to najwyraźniej przypadek odosobniony:
"Często słyszałem o czymś podobnym. Przestępcy skazani za swoje czyny na różne kary po okazaniu im łaski mogli wstąpić do zakonu i byli wolni".
Powody przystąpienia do wspólnoty są zatem tak różne, jak... zachowanie nowicjuszy. Zamożni mężczyźni z rozmysłem przywdziewają ubogie szaty, by nie sprawiać wrażenia, że zamierzają domagać się w klasztorze przywilejów. Jeden z kandydatów trochę jednak przesadził - tylko dzięki szczęściu i zdolnościom retorycznym zdołał przekonać braci przy klasztornej furcie, że choć ubrany w strój żebraczy, jest pobożnym człowiekiem, w żadnym zaś razie włóczęgą.
Zupełnie inaczej postąpił pewien szlachetny rycerz, który chciał zacząć nowe życie w klasztornych murach. Zjawił się na koniu w pełnej zbroi, kazał się prowadzić do kościoła i dopiero tam, przed ołtarzem świętej Dziewicy Maryi, zdjął pancerz, aby przywdziać habit.
Bez względu na to, jak wygląda ów pierwszy dzień nowicjusza, w XII wieku, przynajmniej u cystersów, przykłada się wagę do minimalnego wieku osiemnastu lat. W przeszłości do klasztoru mogli wstąpić nawet piętnastolatkowie. Co dokładnie czeka nowego braciszka, zależy od reguły zakonnej wspólnoty, do której chce dołączyć. Modlitwa i praca, podobnie zresztą jak zachowanie czystości - dla większości kandydatów to nader oczywiste wymagania. Życie w klasztorze może jednak okazać się znacznie surowsze. Dotyczy to zwłaszcza kartuzów, zakonu wywodzącego swoją regułę od św. Brunona z Kolonii (ok. 1030-1101). Naoczny świadek opisuje żywot pierwszych mnichów kartuskich:
"Prawie w ogóle nie rozmawiają; jeśli muszą o coś poprosić, czynią to za pomocą znaków. Wino, jeśli w ogóle je piją, jest tak rozcieńczone, że nie daje ono spożywającym żadnego wzmocnienia; smakuje nie lepiej niż zwykła woda. Noszą włosienice wkładane na nagie ciało; pozostałe odzienie jest bardzo skromne".
Kto wstępuje do zakonu, przywdziewa stosowne szaty i zazwyczaj ścina włosy. Tonsura u mężczyzn oraz mocno skrócone włosy u kobiet są ogólnie przyjętym i koniecznym znakiem dobrowolnego poddania się woli Boga i regule zakonnej. Zwłaszcza młodsi mnisi nierzadko cierpią nie tylko z powodu ciężkiej pracy i bezwzględnego posłuszeństwa, ale także wymaganej od nich czystości. Prędzej czy później każdy musi sobie z tym poradzić.
Pewien mnich wspomina swoją młodość: Moje młodzieńcze ciało stopniowo wzrastało, a życie ziemskie kusiło mego ducha, złaknionego pragnień i namiętności, przynależnych mojemu wiekowi .
Nawet ciało pobożnego człowieka wydane jest na pastwę licznych pokus. Zalicza się do nich także potrzeba odpowiednio długiego snu. Nie tylko nowicjuszom w najmniej stosownych momentach oczy zamykają się ze znużenia - nic dziwnego, zważywszy na ośmioczęściową liturgię godzin, z których pierwsza, zwana wezwaniem, jest odmawiana o godzinie drugiej w nocy, po której o świcie następuje jutrznia.
Opat klasztoru jest czasem przerażony, gdy niektórzy mnisi zasypiają nawet podczas jego świątecznego kazania wygłaszanego w kapitularzu. Zdarza się tak również w trakcie codziennych modlitw i nabożeństw. Czy prawdę pisze kronikarz klasztorny z początku XIII wieku?
"Oto pewnej nocy Ukrzyżowany zszedł z ołtarza i obudził notorycznego śpiocha, po czym tak mocno uderzył go w brodę, że braciszek zmarł w ciągu trzech dni".
Bez względu na pochodzenie tej historii, sama opowieść jest na tyle wymowna, że mogłaby obudzić ze snu wielu znużonych mnichów zdjętych obawą przed bożym gniewem...
Fragment książki Tillmanna Bendikowskiego "Przeżyj rok w średniowieczu", Wydawnictwo Znak, premiera 1.09. 2021, tłumaczenie: Dariusz Guzik.
Zobacz także: