Zapach jest tym, co w nas najbardziej zwierzęce

- Z jednej strony ludzie oddalają się od biologii w stronę kultury, bardzo modyfikują swoje ciało i dotyczy to również jego zapachów, ale jednak pewnych granic biologicznych nie jesteśmy w stanie przeskoczyć - przekonuje filozof kultury z Wydziału Humanistycznego Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, dr Jowita Guja.

Zapach jest tym, co w nas najbardziej zwierzęce
Zapach jest tym, co w nas najbardziej zwierzęce123RF/PICSEL

Dr Jowita Guja pracuje nad filozoficzną tradycją krytyki religii. Zajmuje się także tematem kulturowej roli zapachu i perfum.

Magdalena Tyrała, Styl.pl: Czym jest zapach i po co nam on?

Jowita Guja, adiunkt w Pracowni Badań Współczesnych Form Duchowości WH AGH: - Zapach jest zestawem chemicznych molekuł, które składają się na specyficzny profil danej osoby, czyli takich, które wydziela każdy organizm i rzecz. Obecnie jesteśmy w stanie prawie każdą taką substancję zidentyfikować. Wszystko dzięki urządzeniu wynalezionemu w 1955r., które nazywa się chromatograf gazowy, a który umożliwia zidentyfikowanie tych substancji chemicznych. Natomiast nie oznacza to, że są one dla nas wyczuwalne. Wąchamy je - owszem, one na nas w jakiś sposób działają, ale nie jesteśmy ich w stanie wyczuć świadomie.

- Powołam się na przykład kawy, która według chromatografu gazowego połączonego ze spektrometrem mas, składa się z 800 substancji zapachowych - z 800 molekuł. Tymczasem my jesteśmy w stanie wyczuć jedynie 27 z nich.

- To, co odczuwamy jako zapachy, jest efektem działania pewnych kategorii naszego mózgu, czyli nie istnieje w przyrodzie, jest obiektywnie i niezależnie od nas, tylko częściowo jest kreacją naszego mózgu.

To ile zapach ma odmian? Obiektywnie.

- Z zapachem sytuacja jest o wiele trudniejsza, niż z innymi zmysłami, bo w przeciwieństwie do, np. pięciu smaków, które czujemy, konkretnych dźwięków, które słyszymy czy barw, które widzimy w kilku odcieniach, jest zdecydowanie słabiej zbadany. Do tej pory nie wiadomo, ile dokładnie jest zapachów. Kiedyś mówiło się, że jest 500 tys., potem, że jednak o 30 tys. Obecnie przyjmuje się, że jesteśmy w stanie wyczuć od 800 do tysiąca poszczególnych molekuł, czyli one mają dla nas zapach, który jesteśmy w stanie rozpoznać. Jednak ta wiedza jest dużo mniejsza, niż ta dotycząca innych zmysłów.

Do czego te zapachy nam się przydają?

- Możemy na to popatrzeć z perspektywy świata zwierząt. Zwierzęta za pośrednictwem węchu rozpoznają swój strach czy też podniecenie. Na nasz zmysł zapachu w ogromny sposób wpłynęła kultura. Bardzo zmodyfikowaliśmy to, co w nas było naturalne. Ale ciągle pewne rzeczy nam pachną i przez to wydają się bezpieczne, a pewne nam śmierdzą i chronią nas tym samym przed niebezpieczeństwem. To chyba najsilniej w nas jeszcze tkwi.

A jakie społeczne funkcje pełni zapach?

- Zapach, obok zmysłu dotyku, jest czymś niezwykle atawistycznym, nad czym do końca nie mamy władzy. Pewne zapachy, na przykład które pamiętamy z dzieciństwa: zapach kuchni babci, zapach mamy - w określony sposób na nas działają, gdy spotkamy je później w życiu dorosłym.

To swego rodzaju pamięć zapachu?

- Tak. Działa na nas w niezwykły sposób, zupełnie podprogowo. Są ludzie, którzy dla nas ładnie pachną, i tacy, których zapach nas odrzuca i tego nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Nieważne jest, jakie kanony piękna kultura w nas wykreuje - jeżeli ktoś nas odpycha swoim zapachem, to to, że ładnie się ubierze czy będzie mieć fajną figurę niczego nie zmieni. Pod tym względem wciąż jesteśmy zwierzęcy. Oczywiście to, jak odbieramy zapachy ciągle się zmienia, jednak jest pewna granica, której nie pokonamy.

Od kiedy się człowiek perfumuje i po co?

- Pierwsze informacje na temat użycia czegoś w rodzaju perfum mamy już na rysunkach w piramidach z czasów starożytnego Egiptu. Wiemy, że używano ich także w Grecji i Rzymie.

- W naszej kulturze od początku używało się substancji zapachowych do różnych rzeczy, np. okadzania ołtarza przy religijnych obrzędach, ale użycie zapachu, jako czegoś, co ma spotęgować doznania estetyczne widzimy już nawet w kulturach pierwotnych. Wszystko dzięki badaniom antropologów, w których co prawda perfum jako takich nie ma, ale są podania o nacieraniu skóry różnymi olejkami czy ozdabianiu ciała pachnącymi kwiatami. To, że chcemy ładnie pachnieć wydaje się być dla nas, jako gatunku, czymś zupełnie naturalnym.

Po to, by zwiększyć swoją atrakcyjność?

- Różnie to wyglądało. W Egipcie środków zapachowych używano do balsamowania zwłok. W starożytnym Rzymie bardzo modny był irys, a konkretnie jego kłącze. Nacierano nim skórę, a nawet perfumowano wino.

- W historii perfum w naszym rozumieniu tego słowa, są dwa ważne momenty: X wiek, kiedy po raz pierwszy pojawia się kompozycja oparta na alkoholu i XIV wiek, gdy pojawiają się Eau de Hongrie skomponowane specjalnie dla Elżbiety Węgierskiej. Ciekawostką jest to, że Eau de Hongrie ciągle są produkowane i można je powąchać. Przywróciła je do życia polska marka Pollena Aroma.

- Oczywiście perfumy nie muszą być oparte na alkoholu. W Indiach czy w krajach arabskich używa się olejków. Niektóre marki robią także perfumy oparte po prostu na wodzie (np. marka CB I Hate Perfume).

Jakie są zależności między zapachem a płcią? Czym różni się damski zapach od męskiego?

- Są tutaj dwie zasadnicze kwestie. Po pierwsze, jak pachnie dana płeć. Zapach mężczyzn i kobiet ma nieco inny skład. Są zapachy, które pachną nam kobieco lub męsko i to jest wykorzystywane w perfumach. Słynny akord męski to fougere, paprociowy, oparty na lawendzie i mchu dębowym. To jest woń, która pachnie nam mężczyzną. Natomiast w perfumach kobiecych tradycyjnym akordem jest szypr. W bazie ma również mech dębowy, ale oparty jest na paczuli, labdanum, na przyprawach i elementach zwierzęcych - ambra, piżma, cybetu czy kastoreum. W nucie głowy na cytrusach, natomiast w sercu albo na owocach, albo kwiatach.

- Teraz coraz bardziej wydaje się, że ten podział jest kwestią konwencjonalną, kwestią ustaleń, że dany zapach jest kobiecy bądź męski. Ale kobiety coraz częściej sięgają po zapachy męskie, zdarza się także na odwrót. Druga sprawa to fakt, że perfumiarstwo staje się coraz bardziej androgeniczne. W latach 90. coraz częściej zaczęto używać wanilii i słodkich nut jadalnych w perfumach męskich, co wcześniej było nie do pomyślenia.

Stało się tak, bo kobietom te zapachy coraz ładniej pachniały na mężczyznach?

- Nie. Koniec XX wieku to czas łamania pewnych schematów. Celem było stworzenie nowych zapachów, zaczęto je zwyczajnie mieszać. Warto wspomnieć też o perfumiarstwie niszowym, które spowodowało odrodzenie się perfumiarstwa dawnego typu. Perfumiarstwo niszowe to kategoria, za pomocą której często wyróżnia się gałąź perfumiarstwa, może nie opozycyjną, ale uzupełniającą względem mainstreamu - perfumiarstwa nastawionego na sprzedaż masową. To ostatnie zaczęło się od Coco Chanel. To ona spopularyzowała połączenie przemysłu modowego z rynkiem perfum i kosmetyków. Sygnowanie kompozycji zapachowej logiem Chanel, czy Dior, to sprytny zabieg marketingowy, który znacznie podnosi ich sprzedaż, a przy tym przynosi ogromne zyski marce, która od tej pory nie musi być już zależna od chwiejnego rynku hot couture. Perfumiarstwo niszowe natomiast zasadniczo nastawione jest raczej na koneserów perfum, więcej uwagi poświęcając jakości samej kompozycji, niż kreacji marketingowej. Oczywiście różnie to bywa, bo czasem producenci perfum niszowych potrafią tworzyć prawdziwe legendy, które mają na celu zwiększenie sprzedaży perfum.

- Nisza porusza się w dwóch kierunkach. Z jednej strony robi się zapachowe dziwadła, czyli zapachy, które są zaskakujące, które idą zupełnie na przekór modzie mainstreamowej. Z drugiej jednak strony powraca się do naturalnych składników. Przykładem jest marka Carthusia tworząca perfumy według dawnych, klasztornych receptur. Jedno i drugie mieści się w rynku niszowym - królestwie miłośników zapachów. Często niszowe marki tworzą wyłącznie uniseksy, zapachy skierowane i do mężczyzn, i do kobiet. De facto zapach nie ma płci. Efekt końcowy jest mieszanką naszego zapachu i tego, który na siebie nałożymy.

Jedną z funkcji zapachu było i jest wzbudzenie pożądania u płci przeciwnej. Kiedyś gwarantował to naturalny zapach ciała, który pozwalał selekcjonować partnerów i dobierać ich w taki sposób, by potencjalnie byli w stanie spłodzić zdrowe potomstwo. Zapach, jeśli się podobał, sugerował zgodność genetyczną, jeśli odrzucał - pozaświadomie zapowiadał kłopoty natury genetycznej. Czy sztucznie skomponowane zapachy nie tuszują ważnych informacji biologicznych?

- Z pewnością te naturalne zapachy nie są dla nas już tak jednoznacznym sygnałem, jakim są dla zwierzęcia, bo możemy je stłumić sztucznymi, ale to na dłuższą metę nie będzie działać. Oczywiście może się zdarzyć, że kogoś podnieca zapach kadzidła, albo róży i będzie na niego działać w sposób zmysłowy. Jednak są, moim zdaniem, bariery nie do przeskoczenia i jedną z nich może stać naturalny zapach partnera, który w końcu poczujemy. Z jednej strony ludzie oddalają się od biologii w stronę kultury, modyfikują swoje ciało i zapachy, ale pewnych granic biologicznych nie są w stanie przeskoczyć. Tak jak już wcześniej powiedziałam, zapach jest czymś niezwykle atawistycznym w nas, czyli tym, co w nas jest najbardziej zwierzęce.

Skoro jesteśmy już przy kulturze i silnym jej wpływie - jakie ona ma znaczenie dla naszych preferencji zapachowych?

- To jest naprawdę bardzo ciekawe zagadnienie. Tym bardziej, że gdy powąchamy teraz perfumy, które powstały w latach 20., dla większości z nas one zwyczajnie śmierdzą. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego tak jest. Robiłam badania dając do powąchania te dawne mieszanki dzieciom i te perfumy pachną im - mimo, że nie pamiętają czy ich babcia pachniała Chanel No.5 - starością. Oczywiście moda oddziałuje na nasze zmysły wielorako, również na zmysł węchu. Bardzo wyraźnie widać te przemiany w kulturze, bo w pierwszej połowie XX wieku używano głównie zapachów szyprowych i aldehydowych i skojarzenie ze starością jest tu dość uniwersalne.

- Osobiście cenię sobie zapachy, które powstawały w latach 80. i 90., a w zasadzie do końca wieku. One były bardzo interesujące, ale też zupełnie inaczej komponowane niż dzisiaj. Poison Diora, czy Obsession Kleina to są zapachy bardzo krzykliwe, ocierające się o wulgarność, w których jest wszystkiego pełno - mnóstwo mocnych białych kwiatów, przypraw i elementów zwierzęcych. Są to jednak mieszanki bardzo głębokie. I nawet te zapachy sprzed 20-30 lat kojarzą się ludziom z czymś bardziej wulgarnym niż zmysłowym. Niezbyt często spotyka się koneserów zapachów z lat 80.

- Współcześnie to, co się dzieje w perfumiarstwie współgra z tym, co się dzieje w modzie - idziemy w stronę french style czy normcore. Perfumy, pomijając niszę, są bardziej skromne i niestety są do siebie bardzo podobne, co jest rozczarowujące dla osoby zajmującej się nimi. Są nawet perfumy, które zawsze dobrze się sprzedają - mamy w nich połączenie owoców w nucie głowy, wyraźnych nut kwiatowych w sercu i słodyczy (np. pralinek, karmelu, wanilii) w bazie. Drugi typ, który dobrze się komponuje ze współczesną modą i który również zawsze się sprzedaje to połączenie delikatnych kwiatów i białego piżma. Są to zapachy mało kontrowersyjne, ale uważane dziś za zmysłowe.

A jest jakiś uniwersalny zapach, który zawsze będzie nam się podobał?

- Wydaje mi się, że nie, że nasze preferencje wciąż ulegają i będą ulegać zmianie.

A co może zapach powiedzieć o człowieku?

- Chyba to samo, co jego ubranie. Jeżeli ktoś ma silny charakter, lubi się wyróżniać, zwykle sięga po jakąś mocniejszą kompozycję. Niezbyt często spotyka się skromne, nieśmiałe osoby wybierające krzykliwe, sensualne zapachy. Z drugiej strony czasami ludzie nas zaskakują i gusta zapachowe bywają bardzo różne, jednak wciąż uważam, że przemysłem zapachowym rządzą te same prawa, co całą modą.

A na przykład moje ulubione perfumy Chanel Chance?

- To są perfumy paczulowe, ale jedne z tych, w których paczula pachnie nieco inaczej niż w tradycyjnym perfumiarstwie. Nie pachnie tak słodko i odurzająco, tylko odrobinę metalicznie, bardzo nowocześnie. Chanel Chance możemy nazwać perfumami wykrzyknikami. Jest to zapach z charakterem, który na pewno wyznaczył nową ścieżkę w przemyśle perfumiarskim. Z jednej strony mocno podkreśla kobiecość, z drugiej ma w sobie coś androgenicznego.

Czy wiedza na temat perfum daje ci możliwość poznać osobę innym zmysłem niż na ogół przez zmysł słuchu, wzroku czy rozum?

- Ludzie czasem używają perfum bardzo przypadkowych, to znaczy nie wiedzą, co do nich pasuje i czym chcieliby pachnieć. Używają perfum prezentów, albo tych, które pani w perfumerii im podsunęła, bo się nimi zwyczajnie nie interesują, więc perfumy nie są ich świadomym wyborem. Myślę jednak, że mimo to między naszym stylem ubioru, charakterem, zachowaniem, a tym co ostatecznie wybierzemy, istnieje jakaś zależność. Tylko na ten wybór trzeba poświęcić trochę czasu.

- Jestem zwolennikiem autentyczności w wyrażaniu siebie, dlatego nieufnie podchodzę do poradników radzących coś w stylu, jesteś panią manager, to powinnaś pachnieć tym i tym, bo wtedy będziesz robić wrażenie profesjonalistki. Uważam, że najlepiej dobierać perfumy pod kątem naszych faktycznych upodobań,  tego, czy czujemy się z danym zapachem sobą, czy nie jesteśmy w nim "przebrani" za kogoś innego, sztuczni. Właściwie dobrany zapach jest jak udana kreacja - czujemy się w nim pięknie, ale jednocześnie bardzo swobodnie. Na pewno te perfumy, które są "nasze", które wybraliśmy świadomie i czujemy, że oddają to, kim naprawdę jesteśmy, dają też komunikat otoczeniu. Mało kto wydaje nam się tak atrakcyjny, jak ten, kto po prostu dobrze czuje się w swojej skórze.

Najmodniejsze dżinsy na lato 2016Styl.pl
Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas